Zostawiłem Miko i poszedłem szukać jej Mnicha. Muszę jak
najszybciej opanować moją moc. Wyrządziłem już zbyt dużo szkód.
- Witaj Panie. – Przywitał mnie Tamaki.
- Hej. To co na dziś zaplanowałeś.?
- Trochę ćwiczeń z uniku i kontroli Twojego złego ‘ja’.
- Okej. To zaczynajmy. – Powiedziałem hardo.
- Unikaj moich ciosów. – Szepnął mnich i błyskawicznie
zaatakował.
Zrobiłem zręczny unik. I kolejny. I jeszcze jeden. Przy
którymś podejściu Tamakiego uniknąłem jego ciosu schylając się…. I dostałem
niezapowiedziany cios w nos.
Poleciało trochę krwi. Otarłem ją grzbietem dłoni.
- Nigdy nie spuszczaj z oczu przeciwnika bo możesz zginąć. –
Powiedział mnich. – Ćwiczmy dalej.
Przez kolejną godzinę robiliśmy to samo. On zadawał ciosy,
ja ich unikałem a potem odparowywałem cios. Ktoś kto by to zobaczył pomyślałby,
że wygląda to jak taniec.
Wszystkie ruchy precyzyjne, płynne i zawierające w sobie groźbę.
W pewnym momencie w krzakach dostrzegłem brata. Nie przejmowałem się tym, że
patrzy. Jeśli nawet chce to może z nami ćwiczyć od czasu do czasu.
- Okej. – Powiedział Tamaki. – Starczy. Świetnie Ci idzie. Twoje
ruchy stały się o wiele płynniejsze i wyważone. Bardzo szybko czynisz postępy. Teraz
mam jeszcze jedno zadanie dla Ciebie.
- Jakie.? – Mruknąłem.
- Masz tutaj 3 świece. Zapal w tym samym momencie dwie
skrajne. Nie przemieniaj się w drugiego siebie. Ze płomieni, które Cię otaczają
możesz korzystać nawet w postaci człowieka – jak teraz czy wilka. Tymczasem ja
uciekam. Ćwicz to zawsze kiedy będziesz mógł. To nauczy Cię kontroli. – Ukłonił
się i odszedł.
Usiadłem na ziemi przed świecami. Skupiłem się… I spaliłem
całe świece a sam zaświeciłem się na niebiesko. Ups. Szybko skupiłem się na tym
aby stłumić płomienie to się udało. Uch. To będzie trudniejsze zadanie niż
myślałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz