Zwiedziłem trochę watahę światła, a moją mroku znam doskonale... zostało
jeszcze do zwiedzenia wataha powietrza, ognia, ziemi i wody.
Dziś wpadnę obejrzeć teren watahy ognia... coś mam taką dziwną ochotę i czuję ,że doznam przygody!
Maszerowałem spokojnie w stronę watahy ognia i nagle wpadłem na jakomś brązową waderę od nas z mroku...
- Hej! Gdzie tak pędzisz! Może wypada przeprosić?!- krzyknąłem jak przewróciła mnie biegnąc
- Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę...- powiedziała i pobiegła
dalej, ale szybko ją dogoniłem podfruwając, wyskoczyłem z powietrza tuż
przed nią.
- Zejdź mi proszę z drogi! Mówiłam , śpieszę się.- powiedziała omijając mnie.
- Gdzie ci tak spieszno i jak masz na imię?- zapytałam goniąc za nią dalej.
- Nina jestem, wybacz ,ale muszę biec... sama!- powiedziała jakby prosząc Nina
- Ja jestem Kondrakar, to powiesz gdzie się śpieszysz? - nalegałem
- Proszę zostaw mnie, to nie twoja sprawa dokąd pędzę!- przyśpieszyła i zniknęła mi z oczu.
*Dziwne... ta Nina coś ukrywa, tylko co???*- myślałem idąc znów w stronę watahy ognia.
Na miejscu zrobiło mi się jakby goręcej, ogień coś w sobie ma ,że grzeje tu tak.
Wlazłem na pobliską górkę i położyłem się na słońcu jako człowiek.
Nagle usłyszałem szelest... zza krzaków wyszła dziewczyna.
- Co cię tu sprowadza i kim jesteś?- zapytała
- Jestem Kondrakar z watahy mroku. Szukam przygody.- odpowiedziałem
- Przygody tu? Ja mam na imię Trisia, miło mi.- odpowiedziała Tris
- Może zechcesz bym pokazała ci okolicę?- zapytała nagle
-Hm... czemu nie, chodźmy.- odpowiedziałem i poszedłem za Trisią
- Jaki jest twój ulubiony kolor?- zapytała jak schodziliśmy z górki.
- Zawsze był i będzie zielony. Jest taki... symbolizujący życie.- odpowiedziałem
- Mój ulubiony to niebieski... jest tak jak niebo. Zawsze chciałam latać
po niebie, a jest niebieskie, to mój ulubiony kolor to niebieski.-
uśmiechnęła się do mnie próbując złapać za rękę!
Myślałem ,że tylko ja jestem taki głuptas by zarywać do nowo poznanych
mi wader... Mimo to, że mam partnerkę pozwoliłem jej złapać mnie za
rękę.
- Masz naprawdę piękne marzenie. Latać to niezwykłe uczucie, wiem coś o tym.- popatrzyła na mnie po moich słowach zaskoczona...
- No co? Ja umiem latać pokazać ci?- zapytałem
- Pokaż!- uśmiechnęła się puszczając moją rękę.
Zmieniłem się w wilka i wzleciałem w górę. Trisia zamilkła rozmarzona.
- Fajnie no nie? Usiądź na moim grzbiecie to polatamy razem.- zaproponowałem
Bez namysły posłuchała i wzlecieliśmy w powietrze.
Trzymała się mocno mojego futerka i uśmiechała się gdy wlatywałem między chmury.
Było wesoło dopóki z góry nie zauważyłem Wery...
Widocznie nie była sama, z kimś... szybko zleciałem z powrotem na dół.
Trisia zeszła ze mnie przyjęła postać wilka.
- Co się stało?- zapytała
- Wybacz, ale muszę natychmiast iść. Miło było cię poznać do zobaczenia następnym razem.- uśmiechnąłem się mimo powagi sytuacji.
Wera była z kimś na terenie watahy ognia, co ona tu robi i czemu ode
mnie przez tyle dni się nie odzywała jakby chcąc zniknąć mi z życia?
- Do zobaczenia.- Tristia puściła mi oczko, udałem ,że nie widziałem i
pobiegłem szukać Wery tam gdzie ją widziałem , musimy poważnie
porozmawiać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz