Droga do góry o której myślał głos była niezbyt trudna dla mnie, przyzwyczajonej do takich wędrówek i w ogóle to był mój żywioł. Musiałam tylko wymknąć się po cichutku z watahy i przeprawić przez las. Postanowiłam iść drogą w pobliżu jeziora, ponieważ ta droga miała dwie podstawowe zalety po pierwsze idąc nią wychodziło się z lasu w najlepszym miejscu równiny, która była zdecydowanie najkrótszą drogą do tej Góry a po drugie mogłam spędzić noc przy jeziorku. Zrobienie jaskini nie było dla mnie problemem. Wystarczył tylko jeden ruch łapą i było po wszystkim. Mogłam spędzić tutaj noc i wyspać, ale oczywiście nie wyspałam się. Dlaczego? Bo cały czas nasłuchiwałam czy nikt się nie zbliża i czy głos znowu się nie odezwie, ale słyszałam tylko szumiące drzewa, plusk wody w jeziorku, wycie wilków gdzieś w oddali i różne ptaki. Normalne leśne odgłosy. W dalszą podróż wyruszyłam zaraz po tym jak słońce wstało. Od jeziorka do równiny nie było daleko, ale musiałam po drodze jeszcze zapolować no i oczywiście zabrać coś do zjedzenia na dalszą podróż. Było małe prawdopodobieństwo, że uda mi się coś złapać na równinie. Polowanie i zbieranie zapasów zajęło mi czas do południa do równiny powinnam dotrzeć w godzinę. Zmartwiło mnie to, oznaczało bowiem, że będę musiała spędzić tam noc, a to był zły omen, który oznaczał, że spotka cię jakieś nieszczęście. Tak mówiły tamtejsze podania. Nie pamiętam dokładnie co mówiły, słyszałam je dawno temu, ale na pewno nie były pięknymi i radosnymi legendami. Raczej były ciemne i pełne mroku. Trudno uwierzyć bo sama równina była piękna, pełna zieleni i oblana słońcem. Drzewa stopniowo zaczęły rzednieć i nie całą godzinę później zobaczyłam piękną, oblaną słońcem równinę.
Tutaj mogłam być spokojna, te góry nie były ani przeklęte, ani pozbawione zupełnie zwierząt. Były świetną kryjówką i pełne różnej zwierzyny. Znalazłam schronienie w jednej z jaskiń górskich i tam zjadłam resztę mojej żywności i położyłam się do spania. Jutro czekał mnie ciężki dzień. Wspinaczka w tych górach nie należała do łatwych nawet dla mnie. Rano, kiedy się obudziłam dopiero świtało, ale było wystarczająco jasno, abym mogła zacząć podróż. Idąc ostrożnie planowałam swoją podróż. Jeśli szczęście miałoby mi sprzyjać dotarłabym na koniec gór już dzisiaj zaraz po zapadnięciu mroku, ale jeśli nie będę musiała przeczekać noc w jakiejś jaskini i wyruszyć jutro w dalszą podróż. Dzień był bardzo słoneczny. Około południa musiałam zrobić sobie krótki postój w dolinie między górami. Płynęła tam rzeka w której się wykąpałam potem upolowałam jakiegoś zajączka i mogłam ruszać dalej. Szczęście nie do końca mi sprzyjało, ponieważ mrok już zapadał, a ja musiałam pokonać jeszcze jedną górę, ale księżyc oświetlał mi drogę więc mogłam iść dalej. Ale nocą pokonanie tej góry zajęło mi dużo więcej czasu niż normalnie. Kiedy dotarłam do jeziorka, które oddzielało moją górę od pasma gór Okai było już po północy. Położyłam się do snu nad jeziorkiem było tam dużo chłodniej niż gdziekolwiek indziej. Kiedy się obudziłam słońce było już bardzo nisko nad ziemią, ale nie mogłam zostać dalej w tym samym miejscu. To byłoby zmarnotrawienie czasu, zresztą do zachodu miałam jeszcze jakąś godzinę to powinno wystarczyć na przepłynięcie jeziorka. Moja góra była za nim.
Ta godzina nie wystarczyła, ale księżyc oświetlał mi drogę, a ja wcale nie czułam się zmęczona, kiedy znalazłam się na drugiej stronie jeziora, postanowiłam wejść na górę i tam spędzić noc. Wspięcie się na tą górę było dziecinnie proste przynajmniej dla mnie. Noc była przyjemnie chłodna i cicha. Wejście na górę zajęło mi ze dwie godziny i mogłam zacząć przygotowania do snu. Chciałam wykopać magicznie jaskinię, ale nagle coś mnie szarpnęło i wciągnęło jakby w środek góry. Spadałam gdzieś w dół. Było ciemno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz