niedziela, 31 marca 2013

(Wataha Światła) od Ateny

        Szybko wzięłam pegazy oraz ekwipunek ze stajni, wszystko pakując w plecak (no nie pegazy, za wielkie są przecież). Szybko założyłam Pentagramowi siodło i z łatwością (o jaką siebie nie podejrzewała) wskoczyłam pierwszy raz na siodło. Od razu poczułam się jak w swoim żywiole. Kiedy pegaz zaczął iść stępa, szybko pogoniłam go do kłusa, aby potem przejść w galop i wznieść się płynnie w przestworza...
        Uczucie jakie mi towarzyszyło podczas jazdy sprawiło, że nie potrafiłam myśleć o żadnych nieprzyjemnych rzeczach, latałam przez kilka godzin nad moimi terenami, jednak zawrotna prędkość pegaza sprawiła, że te 300 km2 no cóż, wydawało się dosyć małym odcinkiem. W pewnym momencie zauważyłam, że lecąca za mną klaczka rży głośno:
,,Podchodzę do lądowania." Usłyszałam jej głos w głowie.
Szybko obniżyłam lot na Pentagramie, a Aramis poszła za naszym przykładem, w ciągu kilku milisekund pegazy stały na ziemi. A Nikita dosyć szybko również się położyła lekko dysząc.
...
...
...
...
...
       Wzięłam złapałam dwa małe pegazki:
-Hej malutki- pogłaskałam ogierka.- Ty będziesz się nazywał... Nero.
Konik zarżał uszczęśliwiony:
-A ty...- Odwróciłam się do klaczki i delikatnie przesunęłam ręką po jej łebku.- Veto. A więc Nero i Veto- uśmiechnęłam się.
        Czas wracać... Wskoczyłam na Pentagona tworząc miejsce dla Veto przede mną, a Nero umieściłam na klaczce, każde ze źrebiąt najpierw ubezpieczyłam, aby przez przypadek nie zsunęło się z ojca, lub matki.
        Wylądowałam przed jaskinią i spojrzałam oskarżycielsko na Melanie:
-Miały się urodzić dopiero jutro!
-Najwyraźniej to wcześniaki- powiedziała niewinnie.
-No trudno- westchnęłam.- Klaczka to Veto, a ogier to Nero:
-Veto, ładna- zachwyciła się Elfka.

-I Nero- dodałam.

(Wataha Powietrza) od Miko

Po rozmowie z Ako wyszłam przed jaskinię, było już ciemno. Nagle zza krzaków wylazła moja towarzyszka.
~ Anioły zniknęły.~ Powiedziała mi w myślach.
Nic nie powiedziałam po prostu uśmiechnęłam się.
- Idę, Aniołów już nie ma! – Krzyknęłam do Ako i pobiegłam nad jezioro.
Za mną biegł mój Neko. *Ahh, przydało by się nadać jej imię.* pomyślałam. Już wiem Mayu. Kot chyba czytał mi w myślach bo miauknął pogodnie. Gdy dotarliśmy księżyc był w pełni więc zmieniłam się w ludzką postać , zdjęłam Kimono i weszłam do wody była ciepła. Położyłam się na brzegu. Patrzyłam na księżyc i zaczęłam śpiewać:
Tonto el que no entienda
cuenta una leyenda
que una hembra gitana
conjuró a la luna hasta el amanecer
Ilorando pedia
al llegar el dia
desposar un calé


Tendrás a tu hombre piel morena
desde el cielo hablo la luna llena
Pero a cambio quiero
el hijo primero
que le engedres a él
que quién su hijo inmola
para no estar sola
poco le iba a querer

Luna quieres ser madre
y no encuentras querer
que te haga mujer
dime luna de plata
que pretendes hacer
con un nino de piel
hijo de la luna

De padre canela nació un nino
blanco como el lomo de un armino


con los ojos grises
en vez de aceituna
nino albino de luna
maldita su estampa
este hijo es de un pajo
y yo no me lo cayo

Luna quieres ser madre
y no encuentras querer
que te haga mujer
dime luna de plata
que pretendes hacer
con un nino de piel
hijo de la luna

Gitano al creerse deshonrado
se fue a su mujer cuchillo en mano
¿ de quién es el hijo ?
me has enganao fijo
y de muerte la hirio
luego se hizo al monte
con el nino en brazos
y alli le abandono


Luna quieres ser madre
y no encuentras querer
que te haga mujer
dime luna de plata
que pretendes hacer
con un nino de piel
hijo de la luna


Y en las noches que haya luna llena
sera porque el nino este de buenas
y si el nino llora
menguara la luna
para hacerle una cuna
y si el nino llora
menguara la luna para hacerle una cuna...
Patrzyłam na księżyc i po zakończonej piosence zaczynałam ją od nowa, była tak piękna.

(Wataha Światła) od Menolly

        Podeszłam do Ateny, która właśnie wróciła z zewnątrz z dziwnie rozpromienionym uśmiechem, od razu ją zapytałam o co chodzi:
-Nazwałam Pegazy, mała klaczka nazywa się Aramis, jej matka to Nikita, a ojciec to Pentagram.
-Aha- powiedziała.- Ale wydaje mi się, że to nie wszystko...
-Nikita będzie jutro miała dzieci- powiedziała uradowana.- Klaczkę i ogiera.
-Fajnie- powiedziałam i wyszłam zaciekawiona na zewnątrz, pierwsza rzecz jaką zauważyłam była to wielka stajnia dla koni oraz gigantyczny ogrodzony teren.
       Wślizgnęłam się do środka budynku, aby zobaczyć te dwa niezwykłe istoty, od razu trafiłam na czuwającą przy nich Elfkę, Melani.
-Cześć- uśmiechnęłam się. Raczej nie powinnam tutaj wchodzić i od razu dałam się przyłapać.
-Nic się nie stało- miałam wrażenie, że ona czyta w moich myślach. Domyślam się, że chcesz wiedzieć więcej o pegazach, teraz cała wataha się nimi interesuje.
-Oczywiście, że chce wiedzieć więcej- powiedziała.
-Pegazy posiadają magię światła, a także potrafią osiągać prędkość światła, w przeciwieństwie do każdej innej rasy koni, jednak w hodowli są o wiele prostsze niż jakikolwiek inne zwierze. Ich sierść nie jest nigdy brudna, a i potrafią mówić w myślach do ich właścicieli, więc zawsze wiesz czego twój towarzysz chce. Pegazy dojrzewają bardzo szybko, w około tydzień są już dorosłe, tak samo małe mogą się urodzić w tydzień.
Słuchałam dalej słów Elfki, a coraz więcej osób gromadziło się wokół nas, aż przyszła całą wataha, oprócz Ateny.
       Kiedy Melania zaprowadziła nas do boksów pegazów, zobaczyliśmy karteczkę:
,,Wzięłam koniki na przejażdżkę, wrócę... Nie wiem kiedy :D
Atena"
Nie no... Chciałam się z nimi pobawić.

(Wataha Światła) od Ateny

      Śniły mi się sny, czułam, że mimo moich chęci wstania nie mogłam nic zrobić. W końcu się poddałam i po prostu stałam się obojętna na wszystko...
     Kiedy następnego dnia udało mi się wstać, byłam już w pełni sił, szybko podeszłam do Nike:
-Coś się wydarzyło?- Zapytałam.
-Nie takiego- powiedziała.- Chociaż mamy trzy Pegazy, Elfy z Aiką je złapały.
-Ciekawe- powiedziałam i szybko wybiegłam przed jaskinie, aby zobaczyć tą trójkę pięknych koni, siedziała przy nich Melani.
-Opowiedz mi o nich- poprosiłam.
-Hmmm... Pegazy są spokrewnione ze zwykłymi konikami, lecz posiadają skrzydła, oraz moce Światła. Są najszybszymi końmi na świecie, potrafią nawet osiągać prędkość Światła.
Nagle mała klaczka do mnie podeszła, a ja zaskoczona pogłaskałam ją po szyi.
-Chyba ciebie lubi- powiedziała Elfka.- A podobałoby ci się, gdyby tak odnowiono hodowlę Pegazów, mogłoby mieć je wiele wilków.
-Dobrze- uśmiechnęłam się i odruchowo dałam jabłuszko klaczce, która się o nie domagała. -A jak ją nazwać?- Zapytałam.- Mogłaby się nazywać Aramis?
-Dobre imię- powiedziała.- Chyba ta trójka do ciebie należy jako, że reprezentujesz światło.
Czy ja się przesłyszałam? Trójka pegazów?
-No... Dobrze- powiedziałam z wahaniem.- Ale możecie zająć się aby były małe?
-Zgoda- odparła Elfka.- To jak nazwiesz pozostałe?
-Jego chyba Pentagram, a ją... Nikita.
-Myślę, że ta trójka powinna zostać tylko twoja.
-Hodowli takich koni nie da się utrzymać w tajemnicy- powiedziałam z namysłem.- W sumie mogłabym dać niektórym chętnym Alfom małego ogiera Pegaza, nie wiem czy Alfie Powietrza nie spodobałby się taki prezent, w końcu pegazy szybują w przestworzach, na pewno dam jeszcze jakiegoś Somf.
-Chciałabym ci o czymś powiedzieć- uśmiechnęła się Melani.- Ta klaczka jest w ciąży i urodzi ogiera i klaczkę, musisz zdecydować kto pierwszy dostanie pegaza.
-Nikomu- obruszyłam się.- Będę dawać wszystkim naraz, bo byłoby to niesprawiedliwe jednej Alfie dać, a drugiej nie.
-Musimy jeszcze zbudować tylko stajnie, najlepiej na lewo od jaskini, abyś miała blisko- powiedziała.
Szybko magią wzniosłyśmy drewniane budynki i pokazałyśmy je trójce (nie 5, jeszcze małe są w brzuchu) pegazów, które od razu je zajęły, ogrodziłyśmy również teren wokół nich.
-A kiedy ona urodzi?- Zapytałam.
-Pegazy rodzą bardzo szybko- odparła.- Małe kształtują się w ich wnętrzach za pomocą magii i rodzą w przeciągu tygodnia.
-A tej ile czasu zostało?- Zadałam kolejne pytanie.
-Urodzi jutro.
-Aha- odparłam i oszołomiona wróciłam do jaskini.

(Wataha Światła) od Acarathi

        Dzisiaj był jeden z dziwniejszych dni, najpierw Anioły odmieniają się na lepsze, a teraz jeszcze to... Patrzyłam na trzy pegazy z niedowierzaniem. To co teraz będzie, święte latające krowy?
        W końcu zdenerwowana czekaniem na ocknięcie Ateny wyszłam przed jaskinię, a ponieważ nastał już zmierzch mogła popatrzeć sobie na gwiazdy, które dzisiaj spadały... Był to piękny widok.
       Coraz bardziej nerwowa poszłam nad Jezioro Marzeń, aby popatrzeć w jego krystaliczną taflę, która odbijała me odbicie jak lustro.
Zmęczona zasnęłam... Obudził mnie Anioł, ale po chwili zniknął.

(Wataha Mroku) od Nemezis

Otworzyłam swoją czarną dziurę, pomyślałam o mojej jaskini.
-Wróciłam! -Krzyknęłam. A mój głos rozległ się echem po całej grocie.
Wszystkie wilki zebrały się wokół mnie...
-Co się znowu stało? -Zapytał West.
-Znowu coś z Ateną i z Aniołami? -Rzekł Kondrakar.
-No a z kim, jak zawsze z Ateną. Anioły są już 'dobre' jeśli można to tak nazwać... -Westchnęłam.
-A jednak coś Cię gnębi... -Powiedziała z troską Diana, która właśnie przyszła do jaskini. Spojrzałam na nią zaskoczona, każdy wie że Diana nie była wilkiem który komuś współczuje...
-Ah, nie wiem sama... Musze wszystko przemyśleć. Ale wierzcie mi nie radze mieć rodzeństwa, to strasznie wyczerpuje. -Powiedziałam, i poszłam na swoje legowisko.
Zauważyłam Księgę Zaklęć Czarnej Magii.
Uhu, nie miałam czasu by ją przeczytać do końca więc się pouczę i porozmawiam z kimś.
Najlepiej z jakimś ''Alfą'' Spartakusów. Oni mnie rozumieją i mnie tak nie wkurzają.

(Wataha Światła) od Aiki Sonomy

       Po pojawieniu się Aniołów wybiegłam z jaskini i pobiegłam do wszystkich innych watach, aby upewnić się, że Anioły zniknęły. Tak jak myślałam, nie było już nigdzie ani jednego. Wszystkie, gdzieś zamieszkały na tyłach naszej jaskini, tam gdzie Atena może je tylko znaleźć.
       Zadowolona wróciłam na swoje tereny i ułożyłam się nad Jeziorem Marzeń, aby wreszcie odpocząć po patrolu, na szczęście nasz teren nie był atakowany, więc obeszło się bez pilnowania Aniołów.
      Kiedy uniosłam głowę zaniemówiłam, nad jeziorem stał autentyczny pegaz.
    Zza drzew wyjrzała równie zabsorbowana jak ja Elfka.
-Czy... Czy to jest prawdziwy pegaz?- Wyjąkałam z niedowierzaniem.
-Tak- odparła bez wahania.- Chociaż myślałam, że one wyginęły tysiące lat temu.
Po chwili wychynęła z chmur nad nami klaczka, wraz ze źrebakiem:
-Tak w ogóle to jestem Melani i zajmuję się hodowlą boskich stworzeń... Także mam trochę wiedzy.
Gwizdnęła, a wśród drzew pojawiły się inne Elfy, szybko poprosiła je o złapanie tych koni. Ale mimo wszystko całą grupą złapaliśmy je dopiero po trzech godzinach. Szybko zaprowadziłam całą trójkę do jaskini, gdzie czekaliśmy na obudzenie się Ateny.

(Wataha Światła) od Saori

      Widząc Anioła wychodzącego z głębi naszej jaskini (nieznana dla nas część, Światło posiada największą jaskinię w Immortal Volves) oraz niosącego nie ruszającą się Atenę, spanikowałam myśląc, że nasza Alfa jest martwa.
-Dobrze się czuje- powiedziała niebiańska dziewczyna równie cudnym głosem jak ona sama.- Tylko musi odpocząć.
        Nie wiedziałam co zrobiła Atena, jednak teraz Anioły mogły się poruszać, a nawet nie atakowały innych osób. Wyczuwałam tutaj użycie wielkiej magii, a wielka magia wymaga ofiary.
         Wstałam jako pierwsza, gdy ona odeszła złożywszy naszą Alfę na jej posłaniu, szybko do niej podbiegłam i pociągnęłam za sobą Cassie, która upewniła mnie, że nasza wadera dobrze się czuje.
-To chyba już koniec- uśmiechnęłam się do wszystkich.

(Wataha Światła) od Ateny

        Szłyśmy dalej w milczeniu, martwiło mnie to że nawet nasze boginie nie miały pomysłu, oczywiście miałam jeden, ale był on... Ostatecznością, taką aby ocalić Somf i Nemezis, chociaż wiedziałam, że siostra nigdy by mi tego nie wybaczyła, że zgarnęłam na siebie krwawą jatkę, aby je ocalić.
       Oczywiście pilnowałam wraz z Ateną, żeby nie wznowić połączenia z siostrą, która nieustannie się do mnie dobijała, jakby świadoma, że coś planuję. Coś, co by się żadnej z nich nie podobało...
       W końcu doszliśmy do zakrętu, za którym czyhały Anioły.
-Zostańcie tutaj chwilkę- mruknęłam.- Zobaczę co się tam dzieje.
Somf nie protestowała, ale Nemezis pragnęła mnie zabić wzrokiem.
-Wrócę po was- zapewniłam je, a potem szeptem dodałam, tak żeby żadna z nich nie miała najmniejszych szans mnie usłyszeć.- Jeśli mi się uda...
      Od czasu śmierci Olivera nie za wiele pozostało mi emocji, tamte czasy pamiętam raczej jak inna osoba. Teraz nie potrafiłam się wszystkim cieszyć jak kiedyś. Teraz raczej byłam bardziej śmiertelnie poważna niż kiedykolwiek, oczywiście przed resztą Watah, a nawet przed siostrą zakładałam maskę tak zwanej dawnej mnie.
     Wyszłam przed zakręt i tak jak się spodziewałam Aniołów było coraz więcej. Na próbę chciałam zniszczyć jednego z nich, ale nawet nie zaszkodziłam mu w najmniejszym stopniu, co oznacza, że i sługusi Nemezis nic nie wskórają.
-Jak to zrobiliście? W jaki sposób staliście się niemal niezniszczalni?- Zapytałam głośno, wychodząc na podwyższoną skałę.
-Nie twoja sprawa Ateno.- Powiedział jeden z nich.
-Moja- spojrzałam na niego z pogardą.- Jestem waszą panią, każda wasza sprawa jest zarówno moją sprawą. Poza tym ja wciąż mogę was zniszczyć wszystkich i bez paradoksu- nie blefowałam, wtedy śnił mi się fragment 1 wojny z Aniołami, jednak podczas drugiej wydarzenia potoczyły się zupełnie innym torem.
-Nie znasz tego zaklęcia. A jego cena jest zbyt wielka- odparł najbliższy mi.
-Znam je- zapewniłam ich.- A cena nie jest dla mnie zbyt wielka, od czasu tamtego wydarzenia. Myślicie, że doświadczenia mnie nie zmieniają? Jeśli tak, to muszę wyprowadzić was z błędu. Od jego śmierci, moje istnienie prawie straciło sens.
-Niemożliwe- zatrwożyła się Anielica.- To dlaczego tutaj jesteś.
-Bo postanowiłam, że jakby co zginę w obronie watahy z własnego wyboru. Ale nie to jest dla mnie najgorsze, gdy wypowiem to zaklęcie miała zginąć dla mnie ważna osoba, to Oliver zginie, jeśli je wypowiem. Zginął w przeszłości, ponieważ teraz wypowiem to zaklęcie, gdyż nie będę miała kogo innego stracić z powodu jego śmierci. Koło się zamyka, ja to muszę zrobić.
-Dlaczego nam to mówisz?- Zapytała się jedna z nich.- Dlaczego? Nie prościej nas odesłać w przeszłość i zniszczyć, niż nas odmienić.
-Prościej, lecz wtedy zginęłyby one. Oliver już zginął, więc tego toru czasu i tak nie zmienię. Mam nadzieje, że gdzieś istnieje alternatywny świat w którym on żyje, mimo iż go nie spotkam.
      Istoty pochyliły się przede mną, a ja wypowiedziałam cicho zaklęcie... Po chwili marmurowe posągi zaczęły znikać, a Anioły stanęły w niebiańskim ogniu, aby po chwili wyjść z niego dobre. Ja sama uklękłam i zaczęłam płakać, właśnie zabiłam Olivera, a on musiał na to zgodzić się z własną decyzją, aby ono zadziałało. Poświeciliśmy jego życie...
-Dziękujemy ci- powiedziała jedna z nich.- I czy mogłybyśmy zamieszkać w Świątyni Oświecenia?
Nic nie powiedziałam, tylko pozwoliłam, aby wzięły mnie zrozpaczoną pod ramię i zaprowadziły do reszty grupy.
,,Somf, to dzięki twojej obecności mój Niebiański Ogień wzrósł w siłę i pozwolił przemienić się Aniołom na lepsze." Przekazałam jej resztką siły.
      Widziałam jak zła Nemezis otwiera portal dla siebie i przenosi się do jaskini swojej Watahy.
-Odprowadźcie Somf do jej jaskini, a mnie do tej komnaty co odkryłam- powiedziałam do Anioła dziewczyny.
-Dobrze- zgodziła się.
Zamknęłam oczy wyczerpana, aby obudzić się po pewnym czasie otoczona orszakiem Aniołów.
-W sumie tutaj też możemy zamieszkać, tutaj nikt oprócz ciebie i nas nie może się dostać- powiedziała, po czym złapała mnie i zaniosła do reszty wilków, a ja poczułam, że znowu ogarnia mnie zmęczenie, musiałam się przespać...

(Wataha Powietrza) od Miko

Po jakimś czasie stanął przede mną jakiś mężczyzna.
- Jesteś Miko? – Zapytał.
- A ty to kto ? – Zapytałam.
- Lucyfer. Przybyłem na prośbę Nemezis. – Powiedział.
- Nareszcie, czyli mi pomożesz? – Zapytałam uradowana.
- Tak. Tak. – Powiedział i ruszył na Anioły.
Rozprawił się z nimi i znowu podszedł do mnie, a ja zaprosiłam go do jaskini, Ako weszła za nami.
- Słyszałem, że mam Ci pomóc w jakiejś zagadce. – Powiedział zaciekawiony.
- Tak, Nemezis Ci chyba już wspomniała o niej. – Wlnęłam prosto z mostu.
- Tak. Chyba chodzi w niej o to, że ta moc znajduje się w jakimś innym wymiarze, poza tym można wejść do niej tylko z „opiekunem”. Wejść tam może tylko osoba bez uczuć, albo okazująca ich bardzo mało. No i chyba ta moc, jeśli osoba nie będzie stabilna może zabić nosiciela.
- Rozumiem, a czy ta moc naprawdę istnieje, to tego nie wiemy. – Powiedziałam ponuro.
- Rusałki z natury nie kłamią, więc można uznać, że jest to prawdą.- Powiedział zamyślony.
-  Mam nadzieję. Mam jeszcze jedno pytanie. Obserwować nadal te anioły z lasu czy nie?
- Wydaje mi się, że tak, ale przecież ich nie obserwujesz. – Powiedział mierząc mnie wzrokiem.
- Cóż szczerze mówiąc mam tam kogoś kto ich pilnuje, ale nie wiem czy Mie powinnam zostać tu i pilnować Ako.
- Porozmawiam o tym z Nemezis, później się odezwie.
- Dzięki za pomoc. Pa.
- Pa. – Uśmiechnął się zadziornie i zniknął.
-Ako, a teraz wyjaśnij mi jakim cudem anioły Cię okrążyły? – Powiedziałam robiąc surową minę.
- Nie wiem. Szłam sobie po potrzebne mi rośliny i nagle mnie zaatakowały, na początku radziłam sobie sama…- Mówiła.
- Właśnie widziałam, tak Ci ta obrona wychodziła, że jak przyszłam, stały dosłownie miażdżąc Ciebie. – Przerwałam.
- No nie ważne, nie czepiaj się o szczegóły, już jest wszystko opanowane.- Powiedziała wymijająco.
- Niech Ci będzie, ale zapamiętaj sobie, że ja Ciebie niańczyła nie będę więc naucz się ochraniać sama.- Powiedziałam przeszywając ją wzrokiem.

(Wataha Światła) od Ateny

       Wstałam w momencie, kiedy nawiedził nas Anioł, jednak to nie był sam fakt jego obecności, tylko jego myśli. On mówił, że ewoluowały i że nie tak łatwo będzie ich pokonać, ale zniknął nim zdążyłam dowiedzieć się więcej.
      W końcu Nemezis przekazała wartę Somf i zasnęła, zostawiając osamotnioną waderę.
-Hej!- Zagadałam.- Mogłabym się przejść?
-Przejść? A po co?
-Poćwiczę trochę dalej magię z moim Feniksem (sam ciągle za mną latał), gwizdnęłam głośno i szybko na moim ramieniu pojawiła się Tsukaima.
-No... Dobrze- zgodziła się w końcu.
      Gdy dotarłam do Aniołów ruszały się mimo, że na nie patrzyłam, a były ich setki, jeśli nie tysiące. A więc jak im się to udało osiągnąć? Szybko podbiegłam do jednego z nich i całą swoją siłą woli sprawiłam, że był mi posłuszny (jak takie krnąbrne istoty mogły się uważać za sługusów Ateny, w ogóle prawie mnie się nie słuchają, jedyne co zrobili to podarowali mi moc walczenia z nimi).

     W końcu zmusiłam ją do odpowiadania na pytania...
-Co się w was zmieniło od ostatniej walki?- Zapytałam.
-Tych co są przed tą grotą nie może już zniszczyć ŻADNA moc oprócz Paradoksu, przegraliście.
-Skąd to wiesz- obruszyłam się.
-Wiem- odparła.- Resztę możecie niszczyć, ale gdy tam dotrzecie polegniecie w nierównej walce, teraz nawet poddani Nemezis nie są w stanie ich zniszczyć.
Zostawiłam ją i wrócałam do reszty mojej grupy. Głupio się czułam biorąc ich na wyprawę w której tylko oni mogą zginąć.
     Zauważyłam, że i Nemezis coś ukrywa... Ale to nie miało znaczenia jeśli ich nic nie mogło zniszczyć i mogli się ruszać, ci którzy tam na nas czekają.
-Somf, Nemezis muszę wam coś powiedzieć...
Opowiedziałam im nowe katastrofalne informacje o przeciwniku. Praktycznie niezniszczalny.

(Wataha Mroku) od Nemezis

Najadłyśmy się wszystkie do syta. Mój pomysł aby przywołać Spartakusy był naprawdę trafny.
Atena i Somf krzątały się po 'obozie'. Chyba coś chciały zrobić, no cóż mi się nie chciało, więc

usiadłam na trawie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam we wspomnienia.
 ,,    Siedziałam jako młoda wilczyca na skale, czekając na siostrę która na dolę podziwiała jakiś okaz rośliny. Ja nie byłam zbytnio tym zainteresowana. Moją uwagę przykuł ruch w krzakach podniosłam się i podeszłam. Był tam biały wilk z długimi, ostrymi kłami. Spojrzał na mnie złotymi oczami i zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Ja zaskoczona, pomyślałam ze to zwidy i zapomniałam o tym   "
Wróciłam do rzeczywistości. Spartakusy zawsze mnie obserwowały, czułam że ktoś na mnie patrz, nawet jak byłam sama. To teraz było wytłumaczenie.
Ale bądź co bądź nie przejmowała się tą informacją. Nie skrzywdziły mnie, a ja zawsze nimi władałam, ale nie wiedziałam o tym.
No cóż. Nagle mój wewnętrzny monolog, przerwała mentalna wiadomość o Miko.
~Nemezis mamy problem. Ako otaczają trzy Anioły. Co mam robić? ~-Po chwili dostałam od niej kolejną wiadomość:
~ Mamy kolejny problem, Te Anioły co Ci mówiłam, że je obserwuje, coś planują, ale nie wiem co. Jakby co są pod stałą obserwacją.~
Poczułam, dużą chęć aby wejść do jej głowy, i zobaczyć ten 'problem'.
Jak chciałam tak tez zrobiłam.
Wślizgnęłam się do jej umysłu, i patrzyłam jej oczami.
  ,,   Przede mną stała zielona kobieta. Pół Rusałka, pół wróżka. Zaczęła mówić :
~„Moc drzemie tam gdzie światło i mrok nie dochodzą, nie w głębinach, nie na górach, nie w grotach. W pięknej, świętej ziemi. Pilnowana moc od powstania, nie znana nikomu. Stworzona o mocy nie do pokonania stoją na czele i straży mocy ów legendarnej, strzeż się jej, gdyż śmierć zsyła na tych co serce poplamione mają złem i dobrem.” Znana mi jest tylko taka opowieść, ale nie rozumiem jej do końca.~
Miko (Ja) zapytała:
 ~Coś wiadomo o tym kto może tam zaprowadzić?
 ~ „ Odmieniec wielki i mały, z sercem mocnym ze stali, jednak nie ufa obcym, tylko tym znanym z niczego.”
Dalej była tylko zwykła rozmowa, więc wyszłam z Miko umysłu. Miałam nadzieję, że nie urazi się zbytnio że naruszyłam jej prywatność. Bo ku zdziwieniu czułam się że jestem w jakiś sposób połączona, jakby nikła więź przyjaźni. Nie wiem.
    Zastanawiałam się na słowami, tajemniczej kobiety.
Na prosty rozum można powiedzieć ze ta moc jest w ziemi. Ale z doświadczenia jest wiadome, że chodzi o coś innego. O coś bardziej skomplikowanego.
Zaświtała mi pewna myśl. Może chodzi o inny wymiar... Ale odrzuciłam ten pomysł. Skąd miał byś ten inny wymiar?
Ech... Ponownie weszłam do umysłu Miko, a w jej głowie krążył urywek rozmowy że Aniołów mogą zabić Spartakusy. Szybko wyszłam z jej podświadomości, wiedziałam co zrobię.
Przywołałam Lucyfera, otworzyłam oczy. Stał przede mną jak zawsze przystojny. Ukłonił się szarmancko.
-Witaj Nemezis.
-Witaj Lucek. Mam sprawę... - Powiedziałam mu całą 'zagadkę' rusałko-wróżki i dodałam:-Idź do Miko. Wilczycy z Watahy Powietrza. Pomóż jej z tym szyfrem i odpędź te anioły które napastują jej byłą koleżankę. -Ten przytaknął i zniknął.
A ja wstałam i się otrzepałam. Atena i Somf niczego nie zauważyły a jeśli nawet to nic nie powiedziały.
-Ruszajmy już w drogę. -Powiedziałam.

(Wataha Powietrza) od Miko

Obserwowałam Anioły, jednak nie ruszyły się, po chwili przyleciał większy anioł, miał ogromne skrzydła, *Przywódca* pomyślałam.
                             http://www.tapeciarnia.pl/tapety/600x/112646_kobieta_aniol_skrzydla_bizuteria_fantasy.jpg
Ruszały się tak szybko, że nie nadążałam. Przypomniałam sobie jednak, ze jeśli mrugam no to one są szybsze.
~Pomocy!~ Dostałam wiadomość mentalną od Ako. Co za idiotka, ja mam jej pomagać. Pfff.
~Proszę, przyjdź tu, ja nie daje rady!~ Usłyszałam ponownie.
~Czego chcesz?! Mam ważniejsze sprawy!~ Przesłałam wiadomość Ako.
~Anioły nas, to znaczy mnie atakują!~ Słysząc to poczułam rozdarcie, bo nie mogłam od tak sobie iść zostawiając te Aniołki bez opiekunki. Ehh.
- Zostaniesz? – Szepnęłam do towarzyszki.
Kot chyba się uśmiechnął i kiwnął głową. Bezszelestnie ruszyłam do Ako. Po co ona ładuje się w takie kłopoty?! Po chwili byłam na miejscu, a to co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Mianowicie, Ako otaczały Anioły, na szczęście opierała się o ścianę.
                         
                                                        http://pu.i.wp.pl/k,NjI4MTQ0MjUsNDUzMDcwODI=,f,happy.jpg                                                               http://swiat-magii-magiczne-stworzenia.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/1389439/files/blog_yz_5026372_7794020_tr_mediumjuxwc947932bf9cc70a.jpg                                                               http://fc01.deviantart.net/fs8/i/2005/325/5/9/Angel_by_Misato_Chan.jpg
~Nemezis mamy problem. Ako otaczają trzy Anioły. Co mam robić?~ Wysłałam wiadomość, a sama siedziałam w krzakach.
~Gdzie jesteś?~ Nagle dostałam wiadomość od Ako.
~Naprzeciwko ciebie geniuszu.~ Odpowiedziałam.
~ To może mi byś łaskawie pomogła?~ Powiedziała chamsko.
~A normalna jesteś?~ Zapytałam wrednie.
~O co Ci znowu chodzi?~
~ O to, że teraz w ogóle nie mrugaj, no i czekam, aż Nemezis powie mi co mam zrobić.~ Odpowiedziałam.
~ One coś chyba planują, nie wiem co bo nie rozumiem ich języka, ale to musi być coś ważnego.~ Usłyszałam czyjś głos.
~ Neko?~ Zapytałam zdziwiona.
~Tak, powiedz to Nemezis.~
~Dobra obserwuj je dalej.~ Powiedziałam.
~ Mamy kolejny problem, Te Anioły co Ci mówiłam, że je obserwuje, coś planują, ale nie wiem co. Jakby co są pod stałą obserwacją.~ Szybko przesłałam tę wiadomość Nemezis, a sama obserwowałam Anioły, które stały nad Ako.
~ Illuminated, Anioły atakują Ako, jestem na miejscu, Nemezis została poinformowana. Proszę Cię nie zbliżaj się do jaskini.~ Przesłałam wiadomość bratu nie spuszczając tych stworzeń z oczu.
~ Rozumiem, pilnuj jej, ja obserwuję inne Anioły.~ Po sekundzie odpowiedział Illuś.
-O Goplano! Koniec świata nadchodzi, Anioły wróciły. – Usłyszałam piskliwy głosik.
                                               http://fc06.deviantart.net/fs7/i/2005/248/0/e/_rusalka__by_maudt.jpg
- Kim jesteś? – Zapytałam zdziwiona.
- Oh, przepraszam nazywam się Mizu, jestem w połowie rusałką, w połowie wróżką. – Powiedziała.
- Znasz Anioły? – Powiedziałam bez zastanowienia.
- Oczywiście, wiem nawet jak je można zniszczyć. – Powiedziała dumnie.
- Powiedz mi proszę, jak to zrobić. – Szepnęłam błagalnie.
- To umie Atena, no i poddani Nemezis. No i oczywiście Ci co posiądą pewną moc. – Powiedziała szybko.
- Jaką moc?  -Zapytałam.
- Hola hola, ja i tak powiedziałam o tym za wiele, a ciebie nawet nie znam. – Powiedziała lekko oburzona.
- Oh, przepraszam, wilk z watahy Powietrza, tam stoi wilczyca należąca do naszej watahy i muszę jej pomóc. – Powiedziałam szybko.
- To już po niej, bo widać, że ledwo co utrzymuje powieki. „Moc drzemie tam gdzie światło i mrok nie dochodzą, nie w głębinach, nie na górach, nie w grotach. W pięknej, świętej ziemi. Pilnowana moc od powstania, nie znana nikomu. Sworzonia o mocy nie do pokonania stoją na czele i straży mocy ów legendarnej, strzeż się jej, gdyż śmierć zsyła na tych co serce poplamione mają złem i dobrem.” Znana mi jest tylko taka opowieść, ale nie rozumiem jej do końca. – Powiedziała tajemniczo.
- Coś wiadomo o tym kto może tam zaprowadzić? – Zapytałam bez zastanowienia się nad logiką słów.
- „ Odmieniec wielki i mały, z sercem mocnym ze stali, jednak nie ufa obcym, tylko tym znanym z niczego.” – Odrzekła.
- Nie rozumiem tego. – Zwiesiłam głowę i dałam upust swojej głowie, miałam nadzieję, że jakaś alfa czyta mi w myślach i to zrozumie.
- Wybacz bardziej nie pomogę, ale jak będziesz potrzebować mojej pomocy to zjawię się tutaj z moimi znajomymi, wystarczy, że powiesz moje imię. – Uśmiechnęła się.
- Dziękuję, zapamiętam to. – Powiedziałam trochę bardziej wesoło.
- Ja idę powiadomić resztę. Do zobaczenia.- Powiedziała odlatując.
- Do zobaczenia. – Powiedziałam cicho.
Anioły ja stały, tak stały, jednak Ako zaczynała się niecierpliwić.

(Wataha Mroku) od Nemezis

Obudziłam się wyspana.
Atena i Somf już na łapach siedziały na trawie pewnie czekając na mnie.
Nie zdziwiłam się, każdy musi być wypoczęty, do walki.
Alfa Ognia dalej była przestraszona, choć czułam w niej ze ma moc i jest dość potężna jest zbytnio strachliwa.
Wiem, że to minie, ten strach i niepokój, ale to nie jej czas. Jeszcze nie...
-Przydałoby coś zjeść. -Powiedziałam do wilczyc po usłyszeniu jak burczy w brzuchu Atenie. Ta się zaczerwieniła.
-Tak, to prawda. -Odpowiedziała siostra.
-Ja jadłam, przed tą mini wyprawą. -Uśmiechnęłam się. -Proponuję użyć zaklęcia by na całą dobę mieć pełne brzuchy. Ale w tym zaklęciu jest jeden haczyk on jest tylko na cały dzień, a jak przestanie to będzie się straaasznie głodnym. -Zamyśliłam się na chwilę. -Albo moje Spartakusy przywołam aby przyniosły nam trochę żarła.
-Ale nikt nie może wejść do Labiryntu. -Powiedziała Atena.
-Nie, jak miałam swoją wartę, przybył Rahul, Dowódca Wampirów. -Atenie szczęka opadła, no cóż nie wiedziała że znam już inne Spartakusy prócz Mistery, no i ze ktoś może inny wejść do Labiryntu.
-Jeśli mogę się wtrącić, to bardziej chyba pasuję ta druga opcja. -Powiedziała nieśmiało wilczyca ognia.
Atena skinęła na znam że też woli tamtą możliwość więc zamknęłam oczy i przywołałam Mistery.
-Witaj Nemezis. -Powiedziała kłaniając się. -W czym mogę służyć?
-Mogłabym Cię prosić abyś wraz z innym jednym Dowódcą, przynieść jedzenia?
-Oczywiście. -Powiedziała prawie zasalutowała. I zniknęła.
Nie czekaliśmy długo, gdyż znów przybył w dłoniach trzymała sarnę. Zdziwiło mnie to bo przecież jest duchem, i teoretycznie duch nie może nic trzymać. Ale przecież to Mistery, a z tłumaczenia to Tajemnica.
Za nią pojawiłaś się Devdas, przywódca Wilkołaków. W swych potężnych łapach trzymał dorodnego jelenia.
Położył go koło mych łap koło sarny Mistery.
-Dziękuję. -Powiedziałam a oni zniknęli.
Teraz mogliśmy się najeść.

(Wataha Ognia) od Symphony Of My Heart



Obudziła mnie Nemezis.
- Trzymaj się. – Odpowiedziała.
Stanęła na warcie. Oczy miałam otwarte szeroko chyba ze strachu. A mój czerwony jak krew płaszcz nie dawał tyle ciepła więc było mi troszkę zimno.
Siedziałam tak dłuższą chwilę, myśląc o tym, kiedy skończy się warta a tu jeszcze tyle czasu.
Nagle ujrzałam anioła :

„Ooo.. nie dobrze.” – pomyślałam.
Cofnęłam się do śpiącej Ateny. Jeden mój ruch i już stała na równych nogach.
- Uwaga ! – Krzyknęła. I Anioł zniknął. A ja odetchnęłam z wielką ulgą.
- Dziękuję. – Mruknęłam.
- Za 10 minut koniec Twojej zmiany i idziemy dalej. Ja już się wyspałam. – Odpowiedziała.

(Wataha Mroku) od Nemezis

Anioł stał jak posąg nie daleko nas,.
Kurcze, zamiast obserwować spojrzałam jeden raz na wampira i od razu ta bezczelna istota.
Kiedyś naprawdę komuś skopie tyłki i to nie będzie miało wpływu czy jet boski..
                              
Anioł stał tam, zamkniętymi oczami. Pierwsze co mi przyszło do głowy to się modlił ale on zbadał teren, kiedy mnie i Rahul'a owiał wiatr mrugnęłam, a Anioł zniknął.
-Rahul, możesz już iść. Zaraz kończy mi się warta. -Powiedziałam, Ten skinął i po prostu zniknął.
Nagle usłyszałam w mojej głowie, głos Diany...Ciekawe...
*~Nemezis? Słyszysz mnie? *
*~Tak*
*~Uroczy Aniołek w Lesie Mrocznych Wizji*
Nic nie odpowiedziałam.
Na terenie Mroku i Powietrza dopiero znaleziono cztery anioły, wiedziałam ze ich jest więcej, ale moje wilki nie chciały ruszać swych zadów z jaskini by obejść teren.
Rozumiałam ich, ale w małym stopniu.
    Skończyła mi się zmiana, obudziłam Somf która była z lekka przestraszona.
-Trzymaj się. -Powiedziałam do wadery, zdziwiłam się sama że to powiedziałam ale oczy mi się kleiły więc zasnęłam.

(Wataha Mroku) od Diany

Szliśmy już jakiś czas milcząc. Próbowałam zmusić go do odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie dotyczące jego przeszłości, ale nic. Denerwowało mnie to, że nic nie mówił. W końcu nie wytrzymałam, stanęłam, a właściwie skoczyłam lądując naprzeciw niego i szybko powiedziałam:
- Czego nic nie mówisz? No powiedz coś wreszcie, zamiast ciągle cicho siedzieć! Jak tu się znalazłeś, dlaczego tutaj przyszedłeś, albo cokolwiek o sobie. Nienawidzę jak ktoś siedzi cicho i nie odpowiada na moje pytania. – i nic… Znowu cisza. Darowałam sobie.
- Co? C..coś mówiłaś? – powiedział otrząsać się z jakby transu.
- Nieważne – mruknęłam, po czym basior znowu przestał dawać jakiekolwiek oznaki życia. O czym on tak intensywnie myślał? Nieważne, zaczęliśmy się zbliżać do miejsca zebrania. N a s z c z ę ś c i e zaczęliśmy się zbliżać do miejsca zebrania. Ooo! Nareszcie coś przerwało tą wnerwiającą ciszę. Ale było zbyt agresywne jak na opowiadanie. Poszłam w tamtą stronę, a Wanney powlókł się za mną. Ujrzałam dwa wilki zawzięcie się o coś kłócących na drzewie oraz kilka innych przypatrujących im się z dołu. Podeszłam jeszcze bliżej, ale nadal słyszałam tylko urywki zdań, lub same litery.
- Ktoś tu się lubi kłóóóóciiiiić… - rzuciłam cicho jakby od niechcenia, szczerząc zęby, na co wilki spiorunowały mnie spojrzeniem. – Dobra, dobra już nic nie mówię. – odpowiedziałam niewinnie. Wanney jak zwykle w ogóle a to nie zareagował, już nawet ta jego siostra była bardziej rozmowna. Coraz bardziej zbliżaliśmy się do źródła niebieskiej poświaty. Zawiał chłodny wiaterek. Taki sam wiał tamtej pamiętnej nocy. Zwycięskiej nocy, kiedy wyzwoliłam się z pod prześladowania rodziny. Tak jak wtedy wystawiłam pysk w stronę, z której wiał i zamknęłam oczy. Pozwoliłam, by trochę roztargał moje futro, ale tylko trochę. Podskoczyłam i ruszyliśmy w dalszą drogę. Zobaczyłam Kondrakara. Czy on to widział? Jeśli tak, to mam nadzieję, że nie umie czytać w myślach… Wanney’em nie musiałam się martwić, był cały czas jakby nieobecny.. Zaraz czytania w myślach. Teraz wszystko zrozumiałam, naprawdę się wkurzyłam…
-Wanney! – wrzasnęłam. Oczywiście nie zareagował. Machnęłam łapą i odwróciłam się w stronę Kondrakara przybierając swój złośliwy uśmieszek. No, w końcu trzeba było się jakoś przywitać z Reksiem.
- Część Reksiu - wykrzywiłam usta w nieznacznym uśmiechu, po czym udałam zakłopotanie - oh, ojej... Całkowicie zapomniałam. Część Kondro. A może Kondruś? - spojrzał na mnie spode łba - to jest Wanney, poznajcie się.
- Miło mi, Kondrakar - wtrącił. Szkoda tylko, że Wanney go nie słyszał. Zanim załapał o co mi właściwie chodzi, wróciłam do przerwanej wypowiedzi:
- Super. Już się poznaliście, to teraz może byś przedstawił go Nemezis tak pięknie jak mnie? Tylko tym razem daruj sobie te kwieciste określenia. Uwierz, «waćpan» i «waćpanna» brzmi trochę idiotycznie.
- Ehh.. ty go przedstaw, albo niech sam sie przedstawi. Ja mam ważniejsze sprawy na głowie. Teraz pewnie jest w jaskini, bo akurat jak sobie poszłaś wszystko się skończyło.
- Widzisz Wanney, przyzwyczajaj się. Tak to jest liczyć na pomoc przyjaciela w tej watasze - dla lepszego efektu westchnęłam głęboko, chociaż wiedziałam że go to nie interesuje. Ale mogłam chociaż pownerwiać Kondrakara. Ten przedrzeźnił moje westchnięcie i gdzieś sobie poszedł.
Zawróciłam na pięcie w stronę jaskini, nowy jak można by się domyślić również. Kiedy staliśmy przed wejściem, dałam mu mocna z liścia, aby się obudził. Chyba nie odczuł bólu tak mocno jak się spodziewałam, bo tylko nieznacznie się skrzywił. Ale co najważniejsze był przytomny.
- Chodź, doszliśmy już na miejsce – powiedziałam, a on kiwnął głową nic nie mówiąc. Już się zdążyłam przyzwyczaić, że ciągle milczy. Szybko odszukałam wzrokiem Nemezis i skierowałam się w tamtym kierunku.
- Nemezis! – krzyknęłam, a wadera odwróciła się do mnie – to jest Wanney, chciał cię o coś prosić. Wanney, Nemezis – powiedziałam i odeszłam na kilka kroków. Ziewnęłam. Byłam zmęczona tą całą monotonią, widocznie to ja muszę dbać o wszystko. Za chwilę wilk do mnie podszedł, a ja wtedy zapytałam, czy chce żebym go oprowadziła. No jak już coś robić, to robić to porządnie.
- Co?- odparł zaskoczony. Przewróciłam oczami i odpowiedziałam:
- Pytałam, czy cię nie oprowadzić.
- Och, jasne- odrzekł i ruszyliśmy. Najpierw pokazałam mu ciemną grotę.
- To jedna z Grot Mrocznych Pragnień.
Wsunął do niej pysk, ale od razu go cofnął. Widocznie nie spodobał mu się tamtejszy chłodny wiaterek. Szkoda, bo ja go bardzo lubię.
- Chodźmy dalej. – powiedziałam. Po kilku minutach marszu rozległo się przeciągłe wycie.
- Muszę iść- rzuciłam szybko- miło było poznać i tak dalej. No to pa. – po tych słowach odbiegłam. Wołali nas. Coś się działo, a ja nie mogłam tego przegapić. Wanney prędzej, czy później dojdzie sobie spokojnie do jaskini, chociaż już powinien się zorientować, ze coś jest nie tak. No ale cóż, tak to już jest z wielkimi myślicielami.
Kiedy dotarłam do jaskini, okazało się że wołała nas Nemezis. Mówiła coś o jakiś aniołach, żeby na nie uważać, nie odwracać wzroku, szukać ich na naszych terenach i ją powiadomić jak znajdziemy, czy coś w tym stylu. Szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to interesowało, poza jednym faktem – musieliśmy je zniszczyć, a to oznaczało wojnę. Kochałam wojnę. Biorą pod uwagę wszystko co do tej pory o sobie wiedziałam byłam urodzoną maszyną do zabijania. Bez sumienia, szybka, niewidzialna, z łatwością zadaję ból, unieruchamiam ofiarę. Zmartwiło mnie tylko jedno – były ponoć niezniszczalne. Ale może przynajmniej dałoby się je trochę unieszkodliwić. Postanowiłam na początek sprawdzić Las Mrocznych Wizji. Według mnie to jest najbardziej prawdopodobne miejsce ich pobytu. Gdy tylko dotarłam okazało się, że miałam rację. Na środku niewielkiej polanki siedział sobie niewinny mały Aniołeczek. Aż zagotowało się we mnie na ten widok, był bezczelny. Dobra, jak trzeba było powiadomić Nemezis? Jakoś mentalnie? Czyli ja myślę, a ona słyszy, tak? Czas spróbować… ‘Nemezis? Słyszysz mnie?’ pomyślałam w skupieniu. ‘Tak’ zabrzmiał głos w mojej głowie. Stanęłam zszokowana. Towarzyszyło temu dziwne uczucie, jakby łaskotanie? Już wiedziałam, ze to nie będzie moja ulubiona forma komunikacji. ‘Uroczy Aniołek w Lesie Mrocznych Wizji’ pomyślałam z kpiną. ‘Zaraz go tu nie będzie, na razie go obserwuj i powiadom jakby się coś stało’ ponownie usłyszał w moich myślach Nemezis. Wtedy Anioł zaczął się niespokojnie wiercić. Chyba chciał zwiać. Odruchowo rzuciłam się na niego. Co ja robię? One są niezniszczalne! Egrh.. za późno. Anioł zamienił się w marmurowy posąg, a ja leciałam prosto na niego z rozdziawioną paszczą. Nie zdążyłam czegokolwiek zrobić, by się uratować, bo właśnie wpadłam na posąg łamiąc sobie przy tym zęba.
-Auć! Cholerny Anioł! – syknęłam przez zęby, po czym rozległ się chichot. – Co się cieszysz? Połamałeś mi zęby i jeszcze do tego się szczerzysz – byłam wściekła, na twarzy anioła nie było widać czegokolwiek, tylko wszędzie było słychać ten potworny chichot. Coś zaszeleściło w krzakach, a nie mogłam zobaczyć co, ponieważ nie mogłam oderwać wzroku od postaci. Przede mną stanęła czarna wilczyca z zielonkawymi wstawkami. Poczułam chłód na całym ciele.
- To nie on, tylko ja – odpowiedziała dalej się śmiejąc – Margo – powiedziała wyciągając łapę.


(Wataha Mroku) od Nemezis

Zarządziliśmy wszyscy wspólnie, że jest postój. No cóż, nie każdy zacznie iść bite 9 godzin w jakimś labiryncie.
Są jakieś granice, i nie zamierzałam teraz ich przekraczać bo mi się po prostu nie chciało.
Na warcie ustawiła się pierwsza Atena, ja mogłam sobie pospać do czasu kiedy mnie nie obudziła, czas było na mnie.
Moja kolejka warty.
O nie!
Tak mi się nie chce.
Usiadłam na poprzednim miejscu Ateny i zaczęła obserwować 'teren' znudzona.
Rozmyślałam o Aniołach, Hmm istoty które są posłuszne Atenie.
No cóż to wyglądało jakby siostra znowu zażyczyła sobie aby czymś lub kimś władać jak ja przed Spartakusami.
No cóż.
Chętnie bym zobaczyła kto by wygrał moi podopieczni czy jej...
Nagle moje rozmyślania wyrwał odgłos kroków spojrzałam tam spodziewając się Anioła, ale nie.
To był Dowódca Wampirów -Rahul.
-Hej Nemezis. Rozmyślałaś o Spartakusach tak mocno że musiałem się zjawić. Mieli przyjść wszyscy inni ale ich ledwo 'nakłoniłem' aby nie szli.
-No cześć Rahul. Jak tu już jesteś to powiedz mi czy byś wygrał z aniołem? -Wilk się zamyślił.
-No cóż, teoretycznie tak, ale są istoty bardzo potężne. Kiedy zostałe stworzone, powstaliśmy także my Spartakusy, więc jesteśmy równi. Mógłbym powiedzieć o nich że to w jakiś sposób są moi bracia, ale sama myśl jest obrzydliwa. -Skrzywił się. -Oho mamy gościa...

sobota, 30 marca 2013

(Wataha Światła) od Ateny

      Usłyszałam przez przypadek myśli Somf, co sprawiło, że prychnęłam śmiechem. Przynęta? Nie stać ją było na coś bardziej... Oryginalnego? Nemezis spojrzała na mnie ze złośliwym uśmieszkiem.
,,Widocznie ją przerażasz bardziej niż ja. Widzisz, jesteś okropną osobą, gorszą niż pani piekieł"
Pokazałam jej w myślach język, na co ona prychnęła z pogardą, ponowiłam obraz, a tamta zaczęła się nieomal dusić, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-O co wam chodzi?- Zapytała Symphony Of My Heart.
-A nic, nic- miałam prawie łzy w oczach ze śmiechu.
-O nic- starała się poważnie potwierdzić siostra.
-Taaaa jasne- mruknęła Somf.
      Szliśmy dalej coraz rzadziej natykając się na anioły, kiedy wreszcie przeszliśmy 100 metrów spokojnie zaczęłam się niepokoić.
-Coś tak jakoś za cicho- powiedziałam.- Nagle przestały się pojawiać.
-To chyba dobrze- powiedziała Symphony Of My Heart.
-To źle- sprostowałam.- To oznacza, że coś planują, one wcale takie głupie nie są jak wam się wydaje, dajcie mi chwilę- zamknęłam oczy i się zatrzymałam.
-I co?- Zapytała się Nemezis, kiedy otworzyłam oczy.
-Planują zgromadzić się przed wejściem do sali i was zaatakować, przez co ja się do niej nie dostanę, bo będę waszą dwójkę bronić, przynajmniej taki mają plan.
-A ty co zamierzasz zrobić?- Zapytała Somf.
-Ja? Nie wiem- nie była to szczera odpowiedź.- Na razie musimy tutaj zanocować, użyję magii światła, aby było równo jasno jak w dzień, będziemy na zmianę czuwać, by nas nie zaatakowano.
-Zgoda, padam z nóg- powiedziała Nemezis.
No cóż, nie dziwię jej się, idziemy bite 9 godzin. Ja również czułam się zmęczona, ale widząc że są bardziej wyczerpani niż ja, powiedziałam:
-Zajmę pierwszą wartę, Nemezis drugą, Somf trzecią.
Nic nie powiedziały tylko poszły spać, a ja rzuciłam zaklęcie. Czekałam monotonnie pod ścianą, aż w końcu omal nie usnęłam, ale pojawił się Anioł, jeszcze 5 minut i by skutecznie zaatakował:
Szybko go pokonałam, ale uznałam, że powinna mnie już zmienić siostra, szybko ją obudziłam oraz sama poszłam spać, resztę nocy spałam jak zabita, a sny przemykały mi przed oczami. Nie miałam nawet siły nad nimi rozmyślać.

(Wataha Ognia) od Symphony Of My Heart



Atena wyjaśniła mi co to są te anioły i jak z nimi walczyć. Ot co, nie było to zbyt proste ale skoro Atena jest tu to wiedziałam, że może jako tako z tego się wyjdzie.
„Wybrałam Ciebie nie bez powodu” - powtarzałam w myślach słowa Ateny i miałam czarne odpowiedzi na nie – „Yhym, taaak, oczywiście. Symphony jest bez najmniejszej mocy to co mi tam na… no nie wiem.. na przynętę może się nadam. Och! Ateno, mam nadzieję, że  nie prowadzisz mnie prosto na spotkanie ze śmiercią?”
Jednak szłam posłusznie, przecież to może być świetne przeżycie.
„Zachowuję się jak.. jak nie ja..” – smuciłam się.
Niestety to nie był koniec wrażeń dla mnie. To był dopiero malutki wstęp.

(Wataha Światła) od Ateny

      Somf chyba nie najlepiej się czuła będąc na tej małej wyprawie... No dobra, może powinnam jej trochę wytłumaczyć o Aniołach.
-Zrobimy przerwę- zarządziłam.- Nemezis, będziesz patrzyła na przebytą drogę, ja z Symphony Of My Heart będziemy patrzyły naprzód.
Co mnie najbardziej zaskoczyło, Nemezis wykonała polecenie bez marudzenia.
-Chcesz wiedzieć czym są aniołowie?- Zapytałam Somf.
-Tak- potwierdziła.- I jak z nimi walczyć.
-Aniołowie są istotami, które zrodziły się same z niczego, wraz z powstawaniem świata i jego zasad, dlatego uznały siebie za strażników prawa, oraz uważają, że gdy zostanie złamana jakaś zasada mają prawo ,,oczyszczać" to miejsce. A potem pojawili się bogowie, a wśród nich Atena córka Zeusa, która była boginią mądrości i sprawiedliwej wojny, a także uosabiała światło tego świata. Anioły zaczeły się jej częściowo słuchać oraz podarowały jej moc niszczenia siebie, wiedząc, że i tak będą musiały być przez nią eliminowane.
-A co są w stanie zrobić, kiedy kogoś atakują?- Zapytała Somf.
-Mogą go przysłać do przeszłości, na początek stworzenia świata, albo do innego wymiaru, tak aby nikt nie powrócił do swojego domu, mogą również zabić cię na miejscu i pożywić się twoją energią.
-A jak z nimi walczyć?- Drążyła dalej.
-Oczywiście, posiadam moc ich niszczenia, jednak działa ona na małą skalę- powiedziałam.- Dlatego najlepszą bronią jest stworzyć Paradoks, zniszczymy miejsce poprzez które wracają zanim one zaczną je wykorzystywać, w końcu nie użyją nie istniejącego wyjścia ponieważ prawdopodobnie prowadzi ono do nicości, części struktury wieloświata w której jeszcze nie powstały światy, to właśnie nad nią sprawują władzę Stwórcy.
-Czyli w skrócie mówiąc musimy zniszczyć ten odcinek Labiryntu. Skoro to trzeba zrobić, to pewnie były bardziej odpowiednie osoby- zauważyła Somf.
-Może i były- odparłam.- Ale wybrałam właśnie ciebie nie bez powodu. Wkrótce się dowiesz.
-Przerażasz mnie twoją gadką- zagadką- powiedziała Nemezis za naszymi plecami.
-Ach tak, to może powinnam opowiedzieć jej o twoich znajomych z Hadesu.
-Nie!- Rzuciła szybko.- Bo ja powiem jak...- Urwała nie mając na mnie haka.
-Uważaj!- Krzyknęłam co sprawiło, że się odwróciła.
-Możesz się ruszać- stwierdziłam zdziwiona.- Kim ty jesteś? Nie jesteś typowym Aniołem.
-Nie- zgodziła się.- Jestem Aniołem Ateny, twoje poprzednie wcielenie sprawiło, że nie odczuwałam już tego pragnienia i mogłam być bardziej normalna.
-Ach- westchnęłam zaskoczona, gdy przed oczami przeleciały mi sceny z nią.- No tak. Jesteś Alicia (czyt. Aliszia), nie udało ci się ich powstrzymać przed powrotem?
-Nie udało- potwierdziła.
-Chodź z nami, pomożesz nam zniszczyć to miejsce, będziesz mogła na zaprowadzić do niego.
-Dobrze- zgodziła się.- Ale nie wiem czy i nie ja zniknę- zmartwiła się.
-Będzie okej- zapewniłam ją.- Nie pozwolę ci tam trafić.
-Gdzie tam?- Zapytała Somf.
-Do miejsca gorszego niż Tartaru, a jednak należącego do światła.
-Gdzie?- Zainteresowało to siostrę.- Co jest niby gorsze niż Tartar?
-Nieważne- ucięłam nieugięcie.- Lepiej nie wymieniać tej nazwy w Labiryncie.
Źle się czułam, kiedy mój stosik sekretów, których nie mogłam wyjawić rósł. Jak moja bogini była w stanie dźwigać ten cały ciężar i nie zwariować? Tego nie wiedziałam.
,,Sama chciałaś wiedzieć"- powiedziała mi w myślach.- ,,A ta wiedza jet zbyt niebezpieczna, żeby ujrzała światło dzienne, każdy z bogów ma takie sekrety, tylko, że..."
,,Atena zna je wszystkie i jeszcze więcej"- dokończyłam.
-Koniec postoju- zarządziłam.- Czuję, że zbierają się przed komnatą, gdzie mogę wypowiedzieć zaklęcie, nie zabiją mnie, ale nie zawahają się powstrzymać.
-Jak miło- powiedziała ironicznie siostra.

(Wataha Ognia) Od Symphony Of My Heart



Doszłyśmy do miejsca gdzie czekała na nas Atena. Siedziała sobie bezczynnie. Słuchałam Ateny o co chodzi i zaczęłam rozumieć, tak naprawdę miałyśmy walczyć z Aniołami czyli to dla mnie było proste „zginę marnie”.
- To idziemy - Mruknęła Atena i nie czekając na nas weszła do środka.
Nie minęło ni sekundy a już czyhało na nas niebezpieczeństwo.
-Och wspominałam o tym, że będą chciały was dorwać za wszelką cenę? Nie? To dobrze, ponieważ na mojej warcie tego nie zrobią. – Odpowiedziała. A pode mną nogi ugięły się lecz nie okazałam strachu.- Nie możesz mnie zniszczyć, ani ich. Nemezis nie zniszczysz, bo powstała jako przeciwność Ateny, Somf nie ruszysz bo ja jej obronię. Zamknijcie oczy.
Zamknęłam oczy jak Atena kazała. Pierwszy z nich unicestwiony mocą Ateny zniknął. Jednak od za parę sekund ukazały się inne Anioły tym razem nie w formie posągu.
„Chodź” – usłyszałam w myślach głos. – „Chodź”
-Nie słuchaj jej- Powiedziała Atena. Spojrzałam na nią bladym wzrokiem- Ten wygląd to tylko złudzenie. Ja widzę ich prawdziwą naturę.
- Atena ! Ja mam dość ! Za dużo tego! Co się dzieje? Co to za anioły? – Zapytałam. Atena  spojrzała na mnie ale nie odpowiedziała, więc moja furia trwała dalej. – Ja nie mam mocy, nie umiem nic! A jakieś Anioły są tu czy co? Gdzie my jesteśmy?
- Zamknij się. – Nemezis spojrzała na mnie.
Odpowiedziałam wzdychaniem i usiadłam na ziemię.
- Zginę marnie – Szepnęłam. A Atena zachichotała:
- Nie zginiesz… chyba.