Wolałam przystać na zgodę, chociaż czułam, że całkowicie jeszcze nad sobą panowania nie odzyskałam, nadal miałam ochotę ją walnąć, aż połamie jej dwa razy tyle żeber, chyba zaraziła mnie mrokiem, najwyraźniej to choroba, no i nie musiała mnie leczyć, ja tez się uczę magii leczenia, ale to szczegół... Chyba będę musiała wytłumaczyć wszystko wilkom z mojej watahy... A także pójść odpocząć w ustronne miejsce, może do tej komnaty.
Oczywiście musieliśmy napotkać przyjaciół Nemezis (uwierzcie mi nie chcecie znać jej przyjaciół, są obleśni niektórzy). Tym razem wampir...
Ja idę- rzuciłam zostawiając ją sama. Mnie o wiele bardziej śpieszyło się do domu, bo jej uwagę pochłonął wampir. Nuuudaaaa. Poszła za mną również reszta grupy.
W końcu dotarliśmy do Immortal Volves.
-Hej, wróciłam- powiedziałam do Watahy Światła.
-A gdzie byłaś?- Zainteresował się Seneko.- Czyżbyśmy o czymś nie wiedzieli.
-Nie wiecie o wielu rzeczach- wyznałam szczerze.- Dlatego chciałabym wam opowiedzieć wszystko od początku do końca.
Poczekałam, aż się wszyscy zejdą...
-Moje problemy zaczęły się, kiedy odwiedziła mnie moja przyszła wersja i powiedziała mi o śmierci Olivera, znałam datę, godzinę, wszystko. Zaczęłam wtedy go unikać, bojąc się, że o wszystkim mu powiem. W dniu jego śmierci udałam się do Świątyni Oświecenia, aby się przygotować. Spotkałam tam Afrodytę, która odwróciła moją uwagę od drugiego boga- Aresa, którego żywiołem była krwawa wojna, a tamten mnie... Zabił.
-Nemezis przywróciła cię do życia?- Zapytała Menolly.
-Nie, mimo śmierci i zniszczenia mojego ciała udało mi się jakoś zmaterializować w miarę moją duszę, pamiętałam jak unieruchomiłam z łatwością obu bogom. Spotkałam również Tanatosa, który nie próbował mnie zatrzymać. W każdym razie jak najszybciej dotarłam na planowane miejsce, jednak było już za późno. Gdy Nemezis odkryła, że nie powinnam żyć, uciekła. Wtedy przywędrowałam do pewnej komnaty, która jest dostępna tylko dla mnie, a jej obwód jest zamknięty, że nikt poza nią nie jest w stanie usłyszeć moich myśli i wymyśliłam plan w którym udawałam, że się zmieniłam. Oczywiście Nemezis się nabrała i bez problemu mogłam do końca go zrealizować. Potem już tylko przekonałam Zeusa w Labiryncie, że nie powinien z nami walczyć i aby pozwolił mi żyć... Bo inaczej, no cóż, na pewno nie byłoby to dl niego przyjemne.
-I to wymyśliłaś na poczekaniu?- Zapytała Nike.
-No tak- starałam się zabrzmieć skromnie.- Chociaż to aktorstwo całkiem nieźle mi poszło, niestety siostra się troszkę wściekła- roześmiałam się na widok przed moimi oczami miny Nemezis, kiedy mnie waliła.
-Troszkę to zbyt mało powiedziane- skomentowała Netta.- Chyba jej połamała żebra.
-Nie bolało- zapewniłam.- Byłam od niej szybsza i nałożyłam zaklęcie na siebie, abym nie odczuwała bólu.
-Czy ty o wszstkim myślisz?- Zapytała mnie Acarathi.- Jesteś w stanie zrobić wszystko.
-Rzeczy niemożliwe robię od zaraz, a cuda... Zajmują mi kilka dni.
Został nam tylko jeden problem: Anioły... Za jakiś czas wydostaną się z Labiryntu, dzień czy dwa, ale dłużej tam nie zostaną.
-Czeka nas walka- oznajmiłam, tym razem zamierzałam ich uprzedzić.- Niestety, kiedy udało mi się złamać prawa życia i śmierci, a więc te z podwalin jego świata, przebudziły się antyczne istoty zwane Aniołami. Są posągami, jednak kiedy nie patrzysz mogę się ruszać, jestem jedyną osobą odporną na ich magię, więc będzie ciężko.
-A co one robią?- Zapytała Nike.
-Wysyłają cię w daleką przeszłość i żywią się twoją energią. Niestety osoba, która padnie ich ofiarą, nawet mimo tej całej magii, no cóż trzeba by trochę się pomęczyć, aby ją uratować.
-Czyli nie za ciekawa sytuacja... A ile mamy czasu?- Spytał Seneko.
-Dwa, może trzy dni. Nie więcej. Aktualnie jest ich około czterystu i chyba na razie więcej się nie odrodzi, ale mimo wszystko...- Nie skończyłam.
Położyłam się w swoim ukochanym kąciku.
-Jutro się przygotujemy- powiedziałam.- Ja muszę odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz