Po słowach Illumineted’a, zapadła cisza. Po chwili wszyscy się rozeszliśmy. Gdy dotarliśmy do naszej jaskini mój braciszek gdzieś sobie polazł.
- Czemu kłamałaś? – Nagle usłyszałam głos Ako.
- Nie twoja sprawa, nikt nie miał się dowiedzieć kim jestem. – Powiedziałam oschle.
- Należę do tej watahy, więc nie powinnaś mnie okłamywać. – Powiedziała.
- Nie interesuje mnie to. – Powiedziałam szorstko spoglądając w stronę wyjścia.
- To nich zacznie! – Warknęła.
- Idę. – Powiedziałam tak jak bym jej nie słyszała i ruszyłam w las.
- Gdzie! – Usłyszałam krzyk.
- Tam gdzie ciebie nie ma! – Krzyknęłam na pożegnanie.
Pobiegłam oczywiście nad jezioro. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zmieniłam się w człowieka i usiadłam na brzegu patrząc smutno na kwiaty powietrzne. Nagle usłyszałam szelest w krzakach, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jakieś zwierzę. Miał małe szpiczaste uszka i białą wstążeczkę.
Podszedł do mnie nieśmiało, a ja wyciągnęłam rękę. Obwąchał moją dłoń i zaczął się łasić.
- Śliczny. – Usłyszałam cichutki głosik.
- Kim jesteś? – Zapytałam równie cicho, a zwierzątko wskoczyło mi na kolana.
- Jestem Yumi, a to zwierzątko to Neko. – Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Mówiąc to wyszła zza drzew.
- Neko? – Przechyliłam lekko głowę.
- Tak zwany kot, lecz ten jest magiczny. Przywiązuje się do właściciela, potrafi łączyć się z nim, a po jego śmierci umiera po 3 dniach z tęsknoty, nie umie przywiązać się do kogoś innego. Masz szczęście bo ten wybrał ciebie. – Mówiła to cichutko nie przestając się uśmiechać.
- W jaki sposób łączy się z właścicielem? – Zapytałam.
- Nie wiem, nie mam Neko, ale znam dziewczynę, która go ma. Aha no i jak łączysz się z nim no to przejmujesz część jego charakteru, co może być uciążliwe. – Powiedziała patrząc na moje zwierzątko.
- Aha. – Powiedziałam zamyślona.
- Jak go nazwiesz? – Zapytała nagle.
- To kotka, ale jeszcze nie wiem. – Powiedziałam lekko zszokowana jej pytaniem.
- Proponuje Yurine, bo jest biała jak Lilia. – Powiedziała.
- Piękne imię, zastanowię się nad nim. – Powiedziałam zaciekawiona.
- To fajnie. Oops, chyba szykuje się niezła jatka. – Powiedziała odchylając głowę w prawo.
- Nie rozumiem. – Powiedziałam zdziwiona.
- Coś się dzieje bo Elfy gdzieś ruszają i jest zamieszanie. – Powiedziała schylając głowę.
- Niech robią co chcą, mnie to nie interesuje. – Powiedziałam z surowym wyrazem twarzy.
- Nie mów tak, wszyscy jesteśmy prawie jak rodzina, nie powinniśmy tak mówić, nawet jeżeli tak myślimy. – Powiedziała patrząc na mnie błagalnie.
- Niby czemu? – Zapytałam bez uczuć.
- Spójrz na przykład na zwierzęta, jak tracą kogoś bliskiego nie okazują uczuć, ale my mamy uczucia bardziej rozwinięte. – Powiedziała powoli.
- Jednak nie każdy radzi sobie z tym co przeżył, zwierze zapomni, ja czy ty nie. – Powiedziałam trochę poruszona.
- Też racja, ale powinniśmy mieć więcej uczuć, bo bez nich jesteśmy tylko ciałem, które się porusza. –Powiedziała patrząc w ziemię.
- Dobrze, przekonałaś mnie. – Uśmiechnęłam się.
- Cieszę się. – Odwzajemniła uśmiech.
- Dziękuję Ci za to co mi dziś powiedziałaś. – Wycedziłam nagle.
- Nie ma za co, ja musze już iść, do zobaczenia. – Powiedziała.
- Dowidzenia. – Powiedziałam.
Yumi pomachał mi i odeszła w las.
- Słuchaj nie opieraj się, po prostu mi zaufaj. – Usłyszałam nagle głos Seby w głowie.
- O co…?
Nie zdążyłam dokończyć zdania, a Sebastian znajdował się w moim ciele, opanował je. Zmienił mnie w wilka i ruszył do jaskini, Neko biegł za mną. Gdy dotarliśmy Iluś stał przy ścianie i gadał z Ako (byli w ludzkich postaciach).
- O jest nasza Księżniczka. – Powiedział z wrednym uśmieszkiem Illuś.
Sebastian zmienił się w ludzką postać i przywalił mu w twarz, mój brat ledwo co odwrócił głowę, jakby dostał tak leciutko jak tylko można; jednak z jego nosa wyleciała stróżka krwi. Sebastian nawet nie czekała, aż krew polej mu się z nosa, przygwoździł go do ściany łokciem.
- To zaklęcie było najsłabszym jakie mi przyszło do głowy, ale zaimponowałeś mi umiejętnościami. – Nagle powiedział Seba.
- Sebastian. Co zrobiłeś z Miko? – Zapytał jakby to była luźna pogawędka.
- Spokojnie, widzi Cię teraz i wie o wszystkim. – Powiedział szybko.
- Kolejna sztuczka? – Zapytał wycierając krew.
- Gdzie tam, zwykłe zaklęcie, jednak koniec tych pogaduszek musimy porozmawiać bez Miko. – Powiedział Seba.
Nagle przestałam ich widzieć i słyszeć. Sebastian użył zaklęcia, ale nie wiedział, że umiem je złamać. Złamałam zaklęcie, tak by Sebastian niczego się nie domyślił i słuchałam.
- Dobrze, więc chciałem Ci powiedzieć, ze jeszcze raz skrzywdzisz moją wilczyce to użyje silniejszych zaklęć bo to co Ci jak na razie zaprezentowałem to słabizna. – Powiedział szorstko Seba.
- Twoją wilczycę? Zakochałeś się? Aha no i jakie skrzywdzić? – Zaczął pytać Illuminated.
- Jestem jej opiekunem, więc mówię, że jest moja, chodzi mi, że nie mam jej gdzieś. Skrzywdziłeś ją psychicznie wchodząc jej do głowy. – Powiedział Seba.
- Dobra niech Ci będzie. Słuchaj głupcze ona nie jest taka słaba, nie skrzywdziłem jej, tylko ją przestraszyłem.
- Tak, a wiesz co mogła zrobić jak zmieniała barwę?
- Po jej historii już wiem. –Powiedział twardo Illuś.
- Prowokowałeś ją, no a najlepsze, że nie przestawałeś, dlatego dostałeś w nos.
- Wielki ochroniarz broni swojej myszki? – Powiedział drwiąco.
- Nie musze jej chronić sama umie dbać o siebie, ale chciałem Ci tylko wszystko wytłumaczyć. No i jeszcze jedno, nie pozwól jej skrzywdzić, nikomu, nawet komuś z waszej krainy. – Powiedział z powagą Seba.
- Kto by miał ją skrzywdzić? – Zapytał zdziwiony.
- Nie wiesz zbyt wiele o niej, ani nie znasz zbytnio jej przyszłości, chcę Cię tylko ostrzec. – Powiedział trochę ciszej, tak by Ako nie słyszała.
- Jak będzie potrzebować pomocy to ją ochronię, nie musisz się martwić. – Powiedział równie cicho.
- No to ja się zagnam i oddaje tobie twoją „ Księżniczkę”. – Powiedział już normalnie Seba.
- To nara. – Powiedział Iluminated, a ja wróciłam do siebie.
- Sprawy załatwione. – Powiedział Illuś.
- Rozumiem, czemu nazwałeś mnie tak na powitanie?
- Bo słyszałem opowieść Ako co zrobiłaś jak sobie poszedłem. – Mówił jednocześnie idąc do Ako i wskazując by wyleczyła mu nos.
- No i co w związku z tym? – Zapytałam znudzona.
- Nie możesz się tak do niej odzywać, przecież nic nie zrobiła. – Powiedział lekko sycząc z bólu.
- NIC NIE ZROBŁA! – Krzyknęłam.
- No nie. – Powiedział zmieszany.
- A to jak powiedziała, że kłamię, to niby co?! – Wrzasnęłam oburzona.
- Nie rozpamiętuj tego. – Powiedział.
- Nawet nie raczyła mnie przeprosić! – Znowu się wydarłam.
- Ej, ja tu jestem i nie zamierzam Cię przepraszać!- Powiedziała również oburzona.
- Spadam stąd. – Powiedziałam odwracając się.
- A to niby dokąd? – Brat złapał mnie za rękę i wysyczał mi do ucha te słowa.
- Daleko. – Powiedziałam wyrywając się z uścisku brata.
Pobiegłam sama nie wiem gdzie i weszłam na drzewo, oglądałam zachód słońca z moim nowym towarzyszem, którego nikt nie zauważył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz