Wstałam w momencie, kiedy nawiedził nas Anioł, jednak to nie był sam fakt jego obecności, tylko jego myśli. On mówił, że ewoluowały i że nie tak łatwo będzie ich pokonać, ale zniknął nim zdążyłam dowiedzieć się więcej.
W końcu Nemezis przekazała wartę Somf i zasnęła, zostawiając osamotnioną waderę.
-Hej!- Zagadałam.- Mogłabym się przejść?
-Przejść? A po co?
-Poćwiczę trochę dalej magię z moim Feniksem (sam ciągle za mną latał), gwizdnęłam głośno i szybko na moim ramieniu pojawiła się Tsukaima.
-No... Dobrze- zgodziła się w końcu.
Gdy dotarłam do Aniołów ruszały się mimo, że na nie patrzyłam, a były ich setki, jeśli nie tysiące. A więc jak im się to udało osiągnąć? Szybko podbiegłam do jednego z nich i całą swoją siłą woli sprawiłam, że był mi posłuszny (jak takie krnąbrne istoty mogły się uważać za sługusów Ateny, w ogóle prawie mnie się nie słuchają, jedyne co zrobili to podarowali mi moc walczenia z nimi).
W końcu zmusiłam ją do odpowiadania na pytania...
-Co się w was zmieniło od ostatniej walki?- Zapytałam.
-Tych co są przed tą grotą nie może już zniszczyć ŻADNA moc oprócz Paradoksu, przegraliście.
-Skąd to wiesz- obruszyłam się.
-Wiem- odparła.- Resztę możecie niszczyć, ale gdy tam dotrzecie polegniecie w nierównej walce, teraz nawet poddani Nemezis nie są w stanie ich zniszczyć.
Zostawiłam ją i wrócałam do reszty mojej grupy. Głupio się czułam biorąc ich na wyprawę w której tylko oni mogą zginąć.
Zauważyłam, że i Nemezis coś ukrywa... Ale to nie miało znaczenia jeśli ich nic nie mogło zniszczyć i mogli się ruszać, ci którzy tam na nas czekają.
-Somf, Nemezis muszę wam coś powiedzieć...
Opowiedziałam im nowe katastrofalne informacje o przeciwniku. Praktycznie niezniszczalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz