Zarządziliśmy wszyscy wspólnie, że jest postój. No cóż, nie każdy zacznie iść bite 9 godzin w jakimś labiryncie.
Są jakieś granice, i nie zamierzałam teraz ich przekraczać bo mi się po prostu nie chciało.
Na warcie ustawiła się pierwsza Atena, ja mogłam sobie pospać do czasu kiedy mnie nie obudziła, czas było na mnie.
Moja kolejka warty.
O nie!
Tak mi się nie chce.
Usiadłam na poprzednim miejscu Ateny i zaczęła obserwować 'teren' znudzona.
Rozmyślałam o Aniołach, Hmm istoty które są posłuszne Atenie.
No cóż to wyglądało jakby siostra znowu zażyczyła sobie aby czymś lub kimś władać jak ja przed Spartakusami.
No cóż.
Chętnie bym zobaczyła kto by wygrał moi podopieczni czy jej...
Nagle moje rozmyślania wyrwał odgłos kroków spojrzałam tam spodziewając się Anioła, ale nie.
To był Dowódca Wampirów -Rahul.
-Hej Nemezis. Rozmyślałaś o Spartakusach tak mocno że musiałem się zjawić. Mieli przyjść wszyscy inni ale ich ledwo 'nakłoniłem' aby nie szli.
-No cześć Rahul. Jak tu już jesteś to powiedz mi czy byś wygrał z aniołem? -Wilk się zamyślił.
-No cóż, teoretycznie tak, ale są istoty bardzo potężne. Kiedy zostałe stworzone, powstaliśmy także my Spartakusy, więc jesteśmy równi. Mógłbym powiedzieć o nich że to w jakiś sposób są moi bracia, ale sama myśl jest obrzydliwa. -Skrzywił się. -Oho mamy gościa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz