sobota, 23 marca 2013

(Wataha Mroku) od Kondrakara

Obudziłem się rano...Wery nie było obok mnie...
Ona chyba też mnie nie kocha... w ogóle jestem nieakceptowany przez dziewczyny...ech wydaje mi się niestety ,że zostanę sam do końca życia...
Nagle zauważyłem ogromny cień...odwróciłem się szybko i przede mną stała jakaś wadera...jakaś ciemna wadera...
Z powagą na twarzy stanęła obok mnie, ale jej oczy się śmiały
- Dokąd zmierzasz samotny wilku? Pilnujesz terenów swojej watahy, czy może to właśnie jej poszukujesz?- zapytała.
Zdziwiłem się chwilowo ,a potem zmieniłem wyraz twarzy...nie lubię obcych...
- Kim jesteś i co tutaj robisz?- powiedziałem warcząc...
-Di... raczej ja powinnam o to pytać. W końcu to ty nagle wyszedłeś z krzaków. Ja tutaj cały czas stałam. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. – powiedziała ze stoickim spokojem i ironicznym uśmiechem, co nieco mi wpłynęło na nerwy...
W zasadzie jakich krzaków ?! Tu stoi tylko drzewo!
- A ty wtargnęłaś na mój teren. Lepiej odpowiedz, inaczej będę zmuszony cię zabić!- zagroziłem , nie cierpię jak one , te wadery odpowiadają zawsze podejrzliwie!!!
-E! Reksio spokój! Chyba nie wiesz z kim zadzierasz… Hmmm.. Twój teren powiadasz…? - nie dokończyła ze zdziwieniem jej przerwałem:
- Jak mnie nazwałaś?!- No to już przesada! Myśli ,że będzie na de mną rządzić
i wymyślać durnowate przezwiska?! To się jeszcze okaże...
-Słyszałeś. Nie przedstawiłeś się, a na tyle chamska nie jestem, żeby zwracać się do nieznajomego „Ej ty”. –Zadziwiła mnie... jest pierwsza tak się do mnie zwracająca...i pierwsza ,która chciała ze mną gadać sama z siebie, wadery zwykle mnie omijają ,a ona...wcale nie. Postanowiłem pogadać normalnie:
- Ehm.. Kondrakar.. Te tereny należą do watahy Mroku, ja także. A ty kim jesteś? –odpowiedziałem nieco uspokojony
- Już się przedstawiałam. Widać nie dosłyszałeś, więc powtórzę. Diana. Ładnie się urządziliście. Mam nadzieję, ze jesteście otwarci na nowych członków. – chłodno odpowiedziała na pytanie zachowując powagę. Ucieszyłem się ,że
chce jej się ze mną gadać. Całkiem spokojnie odpowiedziałem:
-Choć , zaprowadzę cię do alfy – chwile pomyślałem jak ją przedstawić Nemezis aby nie wyszło na to ,że znów się zakochałem... nieśmiało dodałem
– A co się stało z twoją poprzednią watahą?
- Jakby to ładnie ująć… Nie jest obecnie w stanie materialnym . – odpowiedziała z miną zwycięzcy. Ona zabiła swoją rodzinę?!
Speszyłem się i cichutko odpowiedziałem:
- Przepraszam… ja nie wiedziałem...
-Próbowali mnie zabić. Chciałam uciec, ale nie byłam pewna, czy beze mnie sobie poradzą. Skróciłam ich cierpienia. – ciągnęła dalej ze złowieszczym uśmieszkiem, a ja spojrzałem z przerażeniem na waderę.
– Będziemy dalej tak stali, czy może mnie wszystkim przedstawisz?
Nie...nie zaprzyjaźnię się z mordercą... chociaż maże jednak...?
- Tak, tak. Jasne już idziemy. – powiedziałem z namysłem.
– Zaprowadzę cię do jaskini, a potem znajdę Nemezis…
-Kogo?- spytała, no tak ona jej przecież jeszcze nie zna...
-Alfę. Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - dodałem
-Ok. – zgodziła się i zamyśliła...za chwilę patrząc na drogę znowu śmiała
się pod nosem wrednym uśmiechem...o co jej chodziło nie wiem i wole nie wiedzieć... – A więc prowadź Reksiu!- zagadała i ruszyliśmy na przód...
Po drodze widziałem ślady Wery... były świeże.
Schyliłem się i powąchałem by sprawdzić w ,którą stronę poszła...
- Co wytropiłeś Reksio? Nudno mi możemy iść?!- nalegała
- Czekaj...dobra możemy iść.- musiałem jeszcze chwilę powąchać perfumy Wery, są takie inne i pachną sokiem jabłkowym...
Ruszyliśmy i zaczęła mnie straszyć swoimi technikami zabijania!
Dla niej to było chwalenie się , dla mnie morderstwo braci!
- Dość przestań!- krzyknąłem nie mogąc znieść jej ciągłych durnych przechwałek! Zamilkła ,a ja powiedziałem spokojnie:
- Dobrze wreszcie przestałaś...Mów mi Kondro, Reksio to pieskie imię ,a my jesteśmy wilkami...- zagadałem
- No dobra...Reksio, Reksiu ,Reksiaczku!- odpowiedziała najpierw błagalnie na mnie patrząc ,a potem podskoczyła i na złość nazwała mnie znów Reksio...
i to ze zdrobnieniami!
- Reksio, Reksio ,Reksio...- powtarzała wciąż jak wariatka patrząc w górę zamiast na drogę i machając łepetyną!
- Przestań!!! – znów zakrzyczałem jednak ciągle mówiła to samo!
- Aaaaaaaaaaa!!! Jak mówię przestań to przestań!!!- krzyczałem tak głośno, że ptaki odleciały z drzew po czym ona na złość znów zaczęła
- Reksio, Reksiunio malutki!
Zamilkłem powstrzymując się od użycia mocy , Diana właśnie tego chciała ,ale nie jestem taki głupi i szybko wyczułem jej prowokację. Zamilkliśmy...pod jaskinią napotkaliśmy Atenę i kilka Elfów.
Nagle Nemezis wyszła przed jaskinię wraz z gryfem..
-Więc tak, Nemezis- zaczęła siostra. -Poznaj Tsukaime- wskazałam na Feniksiątko.- Reszta musi się sama przedstawić...
-Satune Mizore do usług. Oferuję prywatne dogadywanki na temat Ateny.- Nemezis spiorunowała ją wzrokiem, a ta udając, że jej nie widzi dwornie się ukłoniła.
-River Song. I nie nazywaj mnie tak- przedstawiła się dziewczyna.
-My się już znamy- powiedziała Miranda i Asune.
-Jestem Melani i zajmuję się hodowlą boskich stworzeń, między innymi Gryfów- wskazała na jej gryfa.
-Kidou Sena. Specjalizuję się w łamaniu czarnej magii oraz w treningu telekinezy.
Zacząłem sie śmiać w duchu." łamaniu czarnej magii? No chyba nie. Jestem specjalistą od tego, więc moich zaklęć nie złamie"
-Kane Sona Elfia mistrzyni dwóch kling- uśmiechnęła się inna.
Wszystkie inne sie przedstawiły. Już znałem wszystkie Elfy. Te 'najważniejsze'.
-Siorka, przedstwiłabym Ci moje Spartakusy. Ale mi się nie chce. –Pokazała język. -Chyba że chcesz poznać 'alfę' duchów. -Atena przytaknęła a Nemi przywołałam Misery.
Ta stanęła koło Nemezis. Atenie szczęka opadła.
-Jest to Mistery. -Powiedziała siostrze. Zwróciła sie do ducha. -A to Atena. -Ta prześlizgnęła sie po bliźniaczce pogardliwym spojrzeniem.
Nemezis uśmiechnęła się.
-Dobra, jeśli już zwołuje spotkanie na Polanie Wspólnych Snów za dwie godzinki. -Powiedziała i weszła do jaskini, nie zważając na wszystkich.
Wysłała wszystkich wilkom mentalną wiadomość
,,Wszystkie wilki bez wyjątku za dwie godziny na polanie wspólnych snów"
Szybko zawołałam całą watahę i powiedziałam.
-Idziemy wszyscy bez wyjątku na polanę. -Wilki przytaknęły.
Kiedy zbliżała się godzina spotkania, zmieniliśmy się w wilki, i pobiegliśmy na miejsce spotkania.
Zrobiliśmy ognisko za pomocą mej czarnej magii. Płomienie miały kolor niebieski.
Na około ognia porozstawialiśmy kamienie i kłody tak aby każdy miał gdzie usiąść.
Goście się zaczynały zbierać, kiedy wszyscy byli i usiedli, stanęłam koło ogniska tak aby wszyscy dobrze mnie usłyszeli.
Kolejne wilki opowiadały swoje historie.
Jeszcze przed przemową Nemezis spojrzała na gwieździstą noc.
Westchnęła i przemówiła.
-To kto następny opowie swoją historię?
- Ja bym chciała- zgłosiła się Diana.
*-Tego się obawiałem...*- pomyślałem
*-Dlaczego?*- zapytała mnie w myśli Atena
*-Zaraz się dowiesz...*- pomyślałem i schyliłem głowę, Atena to szybko odczytała popatrzyła na mnie ,na Dianę słuchała...
- Nie zdążyłam się przedstawić, na imię mam Diana.- zaczęła
*- Nie zapowiada się źle...*- zapowiedziała mi w myślach Atena
*- Poczekaj aż zacznie...*
Diana opowiedziała nieco inną historię niż mi...
Przynajmniej troszkę mniej drastyczną ,ale troszkę...
Co za kłamczucha...widzę ,że nie tylko ja umiem kłamać.
Gdy opowiadała w niebieskich płomieniach..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz