Wróciłam do watahy z poczuciem że źle zrobiłam godząc się z Ateną. To było oczywiste że chciała być o jeden krok przede mną, by być lepszą, mądrzejszą i niepokonaną nawet bólu się boi. Tak, wiem że miała przed moim waleniem w nią jak w pluszowego misia, zaklęcie które anuluję ból.
Zamyślona weszłam do jaskini, były tam wszystkie moje wilki, stanęłam na środku i powiedziałam:
-Witajcie, chciałam Was przeprosić -Skrzywiłam się -zaniedbałam trochę watahę i prawie rzesz przestałam z Wami gadać. Choć z trudem wypowiadam te słowa, jestem Wam to winna.
Sunshine wtrąciła się cicho.
-Nic się nie stało.. -Pałeczkę przejęła Wera.
-Rozumiemy, że ostatnio miałaś wiele kłopotów z Ateną -Uśmiechnęła się nieśmiało, po czym małomówny MonstersDream rzekł:
-Tak to już jest z rodzeństwem... -Kondrakar nie dał mu dokończyć po powiedział:
-Same z nimi kłopoty.
-Dobrze, ale nie mówmy już o rodzeństwie bo mi się nie dobrze robi na samą myśl. -Udałam ze wymiotuję i od razu zaczęłam się śmiać.
Byli jedynymi wilkami z nielicznych którymi nie gardzę.. Bądź, co bądź ale to rodzina, choć nie wiążą nas więzy krwi to łączy nas wspólna przyszłość...
Spędziłam ze swoją watahą całą noc, śmiejąc się i opowiadając najróżniejsze historię.
Do momentu kiedy sama zasnęłam, zmęczona po tym wszystkim co miałam za dnia, czyli poznanie poszczególnych dowódców Spartakusów, labirynt, pobicie siostry (choć to mi się podobało) i całą noc w siedzeniu z wilkami (to też było przyjemne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz