Uczucie jakie mi towarzyszyło podczas jazdy sprawiło, że nie potrafiłam myśleć o żadnych nieprzyjemnych rzeczach, latałam przez kilka godzin nad moimi terenami, jednak zawrotna prędkość pegaza sprawiła, że te 300 km2 no cóż, wydawało się dosyć małym odcinkiem. W pewnym momencie zauważyłam, że lecąca za mną klaczka rży głośno:
,,Podchodzę do lądowania." Usłyszałam jej głos w głowie.
Szybko obniżyłam lot na Pentagramie, a Aramis poszła za naszym przykładem, w ciągu kilku milisekund pegazy stały na ziemi. A Nikita dosyć szybko również się położyła lekko dysząc.
...
...
...
...
...
Wzięłam złapałam dwa małe pegazki:
-Hej malutki- pogłaskałam ogierka.- Ty będziesz się nazywał... Nero.
Konik zarżał uszczęśliwiony:
-A ty...- Odwróciłam się do klaczki i delikatnie przesunęłam ręką po jej łebku.- Veto. A więc Nero i Veto- uśmiechnęłam się.
Czas wracać... Wskoczyłam na Pentagona tworząc miejsce dla Veto przede mną, a Nero umieściłam na klaczce, każde ze źrebiąt najpierw ubezpieczyłam, aby przez przypadek nie zsunęło się z ojca, lub matki.
Wylądowałam przed jaskinią i spojrzałam oskarżycielsko na Melanie:
-Miały się urodzić dopiero jutro!
-Najwyraźniej to wcześniaki- powiedziała niewinnie.
-No trudno- westchnęłam.- Klaczka to Veto, a ogier to Nero:
-Veto, ładna- zachwyciła się Elfka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz