Doszłyśmy do miejsca gdzie czekała na nas Atena. Siedziała
sobie bezczynnie. Słuchałam Ateny o co chodzi i zaczęłam rozumieć, tak naprawdę
miałyśmy walczyć z Aniołami czyli to dla mnie było proste „zginę marnie”.
- To idziemy - Mruknęła Atena i nie czekając na nas weszła
do środka.
Nie minęło ni sekundy a już czyhało na nas
niebezpieczeństwo.
-Och wspominałam o tym, że będą chciały was dorwać za
wszelką cenę? Nie? To dobrze, ponieważ na mojej warcie tego nie zrobią. –
Odpowiedziała. A pode mną nogi ugięły się lecz nie okazałam strachu.- Nie
możesz mnie zniszczyć, ani ich. Nemezis nie zniszczysz, bo powstała jako przeciwność
Ateny, Somf nie ruszysz bo ja jej obronię. Zamknijcie oczy.
Zamknęłam oczy jak Atena kazała. Pierwszy z nich
unicestwiony mocą Ateny zniknął. Jednak od za parę sekund ukazały się inne
Anioły tym razem nie w formie posągu.
„Chodź” – usłyszałam w myślach głos. – „Chodź”
-Nie słuchaj jej- Powiedziała Atena. Spojrzałam na nią bladym
wzrokiem- Ten wygląd to tylko złudzenie. Ja widzę ich prawdziwą naturę.
- Atena ! Ja mam dość ! Za dużo tego! Co się dzieje? Co to
za anioły? – Zapytałam. Atena spojrzała
na mnie ale nie odpowiedziała, więc moja furia trwała dalej. – Ja nie mam mocy,
nie umiem nic! A jakieś Anioły są tu czy co? Gdzie my jesteśmy?
- Zamknij się. – Nemezis spojrzała na mnie.
Odpowiedziałam wzdychaniem i usiadłam na ziemię.
- Zginę marnie – Szepnęłam. A Atena zachichotała:
- Nie zginiesz… chyba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz