Widziałam jak wstaje lekko się chwiejąc, widziałam złość w jej oczach i nic mnie to nie obchodziło. Ona się już dla mnie nie liczyła, ruszyłam do przodu nie zwracając na nią uwagi. Czułam narastającą w jej sercu złość, chciała mnie zabić.
-Co się z tobą dzieje!- Krzyknęła.
-Zamknij się. Nie chce mi się ciebie słuchać- nawet na nią nie spojrzałam.
Tamta darła się jeszcze kilka minut, aż zdenerwowana się odwróciłam i przycisnęłam do jej garła jeden z moich mieczy.
-Powiedziałam zamknij się- w moich oczach płonął ogień, mówiłam serio.- Bo zabiję.
Siostra zamknęła się nie tyle ze strachu co ze szczerego zdziwienia.
Szłam na czele i zabijałam wszystkie potwory, nie zostawiając Nemezis ani jednego, co wkurzało ją jeszcze bardziej, w końcu tamta pod wpływem emocji uderzyła mnie w twarz:
-Ocknij się! To nie jesteś ty!
-To jestem ja- oddałam jej dwa razy mocniej po czym kopnęłam.- I nie zamierzam ciebie słuchać.
-Zostańcie tutaj- powiedziałam do Netty.- Dalej jest zbyt niebezpiecznie, nie wiem co się dzieje z moim ciałem. Jeśli użyję naraz zbyt dużo energii, zwyczajnie was uśmiercę, a tego nie chcę, chyba że tę moją siostrę, która jest zwykłą zołzą.
Uderzyłam z zaskoczenia siostrę i wystrzeliłam jak torpeda, zostawiając wszystkich w tyle, zabijałam wszystie potwory jakie napotkałam, aż w końcu dotarłam do sali w której miałam łączność z resztą świata, stała w niej setka aniołów.
-Jest was coraz więcej- powiedziałam.- Ale mnie nie skrzywdzicie, będziecie pilnować wejścia, nie pozwolicie dostać się tutaj Nemezis.
-Zeusie przybądź- powiedziałam, a przede mną uformowała się masa z piorunów i nurzowych chmur.
-Czy jesteś na tyle głupia, że sama mnie przywołujesz- zagrzmiał.
-Chce ci powiedzieć kilka rzeczy zanim stąd odejdę- uśmiechnęłam się ponuro.- Nie pokonasz ani mnie, ani siostry, nie zamierzam was niszczyć, jeśli nie zajdzie taka potrzeba, to co się teraz dzieje jest wynikiem twoich działań.
Bóg cofnął się.
-Bo widzisz- kontynuowałam.- Umiem dobrze grać- otworzyłam teleport i wyszła z nich cała moja grupa wraz z siostrą.- Poddaj się i daj nam spokój- powiedziałam.- Chyba, że chcesz z nami walczyć. Nie, to dobrze.
-Zostawię was- przyznał się w końcu.- A ty...- Chyba trudno było mu ustąpić.- A ty... Będziesz mogła żyć.
-Wracamy- obdarowałam wszystkich uśmiechem.- Chyba nie będzie walki- odwróciłam się w stronę boga.- A jak zechcesz walczyć, to nie licz że się poddamy.
Wyszłam razem z nimi z sali:
-Tęskniliście?- Zapytałam.- Wolałam nie ryzykować i myślałam z boginią tak, aby nik się nie zorientował, co w rzeczywistości planuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz