Stanęłam na skraju Łąki Wspólnych Snów, ale widząc zbierający tam się tłum postanowiłam zawrócić, po co się pakować w kłopoty? Przez ten czas przerwy dosyć zmądrzałam i powstrzymałam moje wrodzone ADHD, więc nie pchałam się wszędzie tam, gdzie działa się akcja.
-Poobserwujmy ich- powiedziałam.
-Nie chcesz im pomóc?- Zdziwił się Acce.
-A po co?- Zadałam pytanie.- Doskonale poradzą beze mnie.
-Jak wolisz- odparł.- Ale myślałem, że opiekujesz się Immortal Volves w każdy możliwy sposób.
-Stare dzieje- westchnęłam.- Zresztą radzą sobie doskonale beze mnie, nie sądzisz?
Milczał, jakby się bał, że może zdecyduję się na ponowne zniknięcie.
-Zostanę tutaj- kontynuowałam.- Ale będę się głównie ograniczać do spraw mojej Watahy Światła, plus do jakiś ogólnych akcji, tak jak ta z kryształem. Zawsze wiedziałam, że pcham się do nieswoich spraw, ale mimo wszystko wciąż to robiłam, a potem wychodziłam z tego bohatersko.
-To chyba nie jest źle?
-No niby nie- westchnęłam.- Ale tak właściwie to zgarniałam większość sławy i jeszcze tak właściwie nic takiego nie robiłam, a to raczej nie stwarzało mi zwolenników.
-Zmieniłaś się- zauważył.
-Miałam tego świadomość od dawna, tylko gdy się wyrwałam z IV to wtedy właśnie zaczęłam myśleć o tym na poważnie.
-A te znaki?- Zapytał.- Żebyś lepiej odeszła.
Rzuciłam wysoko monetą i wyszeptałam:
-Jeśli wypadnie orzeł to odejdę, jeśli reszka to zostaję.
Wypadł orzeł. Powtórzyłam to jeszcze z 5 razy, ale zawsze wypadało na odejście z Immortal Volves.
-Ale nie odchodzisz?- Upewnił się.
-Nie, byłam tchórzem starając się uratować własne życie, nie pomyślałam, że mogę ich narazić i nawet jeśli nie czuję się w IV zbyt dobrze, to nie znaczy, że muszę stąd uciekać.
-Wciąż źle się tutaj czujesz?- Zdziwił się.
-Nie- skłamałam.- Jest dobrze.
Poczułam, że mnie pieką oczy, spłynęło mi po policzku kilka łez, ale starłam je zanim w ogóle się zorientował, że płaczę.
Patrzyłam na polanę, gdy zobaczyłam dołączającego tam Grega. Była tam już Miko, Nem i Illuminated, ciekawe o co chodziło i szkoda, że się nie dowiem.
-Chodźmy- szepnęłam.- Chciałabym zobaczyć jeszcze jak moja Wataha radziła sobie beze mnie.
Wiem, była to pierwsza lepsza wymówka, ale podziałało, a przynajmniej zrozumiał aluzję, że chcę stąd iść.
Wstałam w cieniu poza ich widokiem i chciałam się oddalić od tego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz