Kolejny dzień, kolejna nuda. No cóż, tym razem wyszłam rano na polowanie przed moją watahą, potem pograłam sobie na przetransportowanej harfie do mojej komnaty no i skończyłam znowu z czasem wolnym. A Nemezis się nie nudziła, niby fajnie jest sobie od czasu do czasu odpocząć, ale ile można?
A może by tak wyruszyć w podróż tak jak Nike, znowu być wolną od uciążliwych obowiązków, troszczyć się tylko o własne życie, znowu móc ryzykować, to jest to czego mi najbardziej brakuje. Życie pełne akcji. Tym razem bez Nemezis, tylko sama, chyba i tak nikt za mną nie będzie tęsknił, więc co?
Wyszłam na skraj Immortal Volves i zaczęłam rzucać monetami: wyruszyć na wyprawę, czy nie? Wyruszyć czy nie? Wyruszyć czy nie? W końcu została ostatnia moneta, jeśli wypadnie reszka zostaje, jeśli orzeł wyruszam. Rzuciłam nią pozostawiając resztę przeznaczeniu, no i spojrzałam. Przeznaczenie zadecydowało wędrówkę, wypadł orzeł. Najlepiej stąd zniknąć cicho, bez rozgłosu i wreszcie oddalić się na taką odległość, aby nikt mnie nie mógł już zabrać z powrotem, mam nadzieję jednak, że uszanują moją decyzję.
Wróciłam do jaskini i wszystko powkładałam do mojego magicznego schowka, tak, że w mojej komnacie zostały tylko ogołocone ściany., byłam gotowa. Wyszłam cicho w dodatku niewidzialna, na szczęście nikt w jaskini nawet się nie zorientował, że wychodzę, będą myśleli, że siedzę u siebie, a ja w międzyczasie stąd zniknę. Plan idealny.
Spokojnie i szybko dotarłam do granicy Immortal Volves, nie natrafiłam na żadne przeszkody, po chwili wahania przekroczyłam granicę. Koniec moich dziejów w IV.
-Sayonara- szepnęłam bez żalu i bez łez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz