Styks wpatrywała się w nadpływający statek. Gdy ten się zatrzymał , z pokładu zszedł Jones i wrzasnął :
-Czas minął ! Masz to czego chciałem ? -powiedział kierując się w stronę bogini.
-Zapomnij . - powiedziała kierując na niego posępne spojrzenie.
-Więc zdychaj ! -krzyknął i wyjął kamień.
Styks otoczyła poświata w kolorze czerni , moc kamienia uniosła ją wysoko nad ziemię. Upadła , Jones wyjął swój miecz i dźgnął Styks w brzuch wiercąc mieczem w jej ciele szeptał :
-Gdzie jest Kaduceusz ?
-Nigdy się nie dowiesz-odrzekła wypluwając krew.
Wtedy Jones ugodził ją w serce , a mnie ogarnął przeraźliwy ból. Nie widziałam już co się dzieje . Styks umarła , zgładzono moją boginię.
Upadlam na kolana i spojrzałam na tafle wody , na moich rękach pojawiały się symbole niczym tatuaże , nie potrafiłam ich odczytać to wyglądało zupełnie jak jakiś wymarły język.
Wtem litery ułożyły się w logiczną całość głosiły "Tylko Ty potrafisz ukoić te wojnę".
Nagle ściany jaskini rozłupały się niczym skorupa orzecha. Zalała mnie woda , a obok przypłynął Kraken.
Cieszyłam się , że go widzę . Ten chwycił mnie i zabrał na brzeg jeziora. Wynurzając się widziałam jak Jones oblizuje miecz z krwi. Wyszłam z wody i wrzasnęłam :
-Jones Ty nędzne ścierwo ! Tego szukasz ? -powiedziałam pokazując mu amulet.
-Ty ... to przez cały czas Ty to miałaś ?! -wrzasnął zdziwiony.
-Szkoda , że się spóźniłaś i nie zdążyłaś uratować swojej bogini. -dodał drwiąc.
-Jednak zawsze zdążę Cię zabić ! -warknęłam i rzuciłam się na niego.
On jednak odepchnął mnie i użył na mnie kamienia.
-Nie ładnie , taka słodka dziewczynka ,a taka niegrzeczna. - kpił.-Teraz oddaj mi to -dodał.
-Nie ma mowy ! -powiedziałam szamotając się.
-Więc odbiorę Ci to siłą . -powiedział po czym chciał wbić we mnie swój miecz jednak wokół mnie pojawiła się biała poświata , która skutecznie mnie obroniła.
-Nie możesz mnie zabić , ani zranić frajerze.-powiedziałam kpiąc sobie z niego.
-Jak to przecież ... ? -zamilkł i trwał w niewiedzy.
-Teraz to ja jestem Kaduceuszem. - odrzekłam.
-Hahaha -zaśmiał się złowieszczo.- Może i ja nie mogę Cię zranić , ale co powiesz na twoich przyjaciół ? -odparł i wskazał skinieniem ręki na statek , a z niego wyszła cała moja wataha ,szukając wzrokiem nie znalazłam tam Grega i Dastana.
-Ulegnij , albo ich spotka marny los. -odrzekł.
-Zostawi ich ! -wrzasnęłam.
-Puszczę ich jeśli Ty ulegniesz. -odpowiedział.
-Dobrze , wypuść ich.-uległam.
-Uciekajcie stąd. -powiedziałam mojej watasze kiedy prowadzili mnie na statek.
-Od teraz należysz do mnie . -zaśmiał się złowrogo Jones.
-Zapomniał bym-powiedział i skierował kamień w moją stronę , odebrał mi on panowanie nad moim żywiołem , oraz częściowe moce Kaduceusza. Byłam bezbronna , nie mogłam nawet prosić o pomoc. To było jednak brzemię , które muszę nosić , by uratować bogów i watahę. Miałam tylko nadzieje , że Styks jest u stóp Olimpu. Teraz byłam uwięziona na tym cholernym statku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz