Całą gromadą szliśmy w stronę jaskini. Bałam się reakcji Nemezis,
zwłaszcza, że właśnie odeszła spora część watahy... Minęliśmy wyrzutków.
Ten cały Lysander puścił do mnie oko, a ja warknęłam w odpowiedzi i
klapnęłam zębami. Ten podkulił ogon i przyspieszył krok. Doszliśmy do jaskini. Alfa nie była w dobrym humorze.
-Może wyjaśnisz mi co się dzieję?!-Warknęła mierząc wszystkich wzrokiem.
Już była poirytowana i brakowało, żeby alfa rzuciła mi się do gardła.
Zamilkłam myśląc jak to ująć, aby jeszcze bardziej jej nie zdenerwować.
-Doczekam się odpowiedzi?!-Spojrzała na mnie wrogo. Westchnęłam i rzuciłam zimne spojrzenie na białowłosego przybysza.
-No więc lecimy na gadzi ląd zniszczyć przyczynę zarazy atakującej smoki-Streściłam już pewniejszym głosem.
-W watasze zostaną raptem cztery wilki!-Zdenerwowała się
-Zapewniam, że nie będzie nas nie dłużej niż dwa dni...-Oznajmiłam opanowanym głosem.
-Ale...-Wtrącił sprawca zamieszania
-Zamknij się!-Warknęłam na co on podkulił ogon.-Może nawet wyrobimy się w
dobę...-Usiłowałam przekonać alfę. Nastała niezręczna cisza.
-Lepiej będzie jak polecisz sama...-Rzuciła po chwili zastanowienia-Jeśli wataha zostanie zaatakowana...-Tłumaczyła
-Rozumiem.-Przerwałam alfie mroku-Spokojnie, dam radę...
-Ja cie nie puszcze samej!-Oburzył się Wanney
-Nie jestem dzieckiem!-Wkurzyłam się-Poradzę sobie! Nemezis jeśli chcesz
możesz jechać ze mną, ale myślę, że samej pójdzie mi równie sprawnie i
wrócę jak najszybciej. Tyle czasu nie przeżyłam przygody, taka już
jestem, że nie umiem długo usiedzieć...Zgadzasz się?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz