Nem dała mi pod opiekę swoje pociechy , cieszyło mnie to bo były urocze , a ja i tak nie miałam co ze sobą zrobić. Nie wiem gdzie się podziała , ale z jaskini wybiegła dość szybko. Maluchy były ciekawe nowego otoczenia i zwiedzały najmniejszy kąt jaskini. W pewnym momencie do jaskini wbiegły 3 przestraszone rusałki , mówiły tak szybko , że aż niezrozumiale.
-Rapix ! Rapix ! - krzyczały wszystkie na raz.
-Spokojnie i powoli , co się stało ? -zapytałam uspokajając rusałki.
-To coś znad jeziora ... wyszło na ląd ! -krzyknęły.
-Co takiego ?! - wrzasnęłam przerażona.
-Jak ? Przecież oni nie mogą być na lądzie. - krzyczałam sama do siebie.
Widziałam , że szczeniaki przeraziły się mojego podniesionego tonu. Nie mogłam pozwolić by coś stało się mojej watasze , a tym bardziej Maro i Ako.
Natychmiast zwołałam wszystkie wilki z mojej watahy do jaskini. Nie mogłam znaleźć Grega , miałam tylko nadzieję , że nie szwenda się koło jeziora.
-Zostańcie tutaj ! -krzyknęłam do wilków.
-Rusałki proszę zaopiekujcie się Maro i Ako. -dodałam po czym zamknęłam wejście jaskini potężnym czarem wody , który tylko ja mogłam otworzyć.
Wataha i maluchy byli bezpieczni , szybko pobiegłam w wilczej postaci zmierzyć się z tymi kreaturami z dna jeziora.
Dobiegłam do brzegu. Stał tam przycumowany statek , po lądzie kroczyła jego załoga , na czele kapitan David Jones.
Zamieniłam się w człowieka i chciałam podbiec do kapitana , lecz stanęła przede mną Styks i zatrzymała mnie.
Widziałam złośliwy uśmiech na zdeformowanej twarzy Jonesa.
-Rapix , to nie twoje porachunki załatwię to. -szepnęła Styks.
Wolnym krokiem ruszyła do przodu i stanęła oko w oko z Jonesem.
-Czego chcecie i jakim cudem kroczycie po lądzie ? Czyż to nie prawda , że możecie stąpać po nim tylko wtedy gdy planety ułożą się w linii prostej ? -zapytała.
-Widzisz moja droga ... minęło już trochę czasu od naszego ostatniego spotkania nieprawdaż ? -odrzekł.
-Owszem lecz kto wam dał pozwolenie na wtargnięcie do Immortal Volves , i kto pozwolił wam wypłynąć z Morza Potępionych ? -zapytała.
-Styks , Styks , Styks. Pływamy po tych wodach kilka tysięcy lat , a co za tym idzie znamy wiele miejsc o , których nie wie nikt , nawet Zeus. -odparł.
-Czego chcecie ? -zapytała podniesionym tonem.
-Pamiętasz może twe dawne wilcze wcielenie ? Pamiętasz imię Sorella ? -zapytał.
Bogini zamyśliła się i odwróciła wzrok po czym wyszeptała :
-Pamiętam...
-Kiedyś zabrałyście nam coś czego pragniemy , wiesz czego ... prawda ? -zapytał z szyderczym uśmiechem.
-Nie dostaniesz niczego ! -krzyknęła.
-Doprawdy ? -zakpił.
Spojrzał na mnie , oplotły mnie liny statku , miałam przy sobie swój miecz i cięłam je , to jednak nic nie dawało.
Styks chciała mi pomóc jednak Jones wyciągnął jakiś kamień i moja bogini opadła z sił.
Gdy Styks leżała na ziemi , Jones skierował kamień na mnie. Poczułam jak by ulatniało się ze mnie życie , traciłam cząstkę siebie , nagle Styks krzyknęła -Przestań ! -podnosząc się z ziemi.
-Dostaniesz to , ale zostaw ją ! -zagroziła Styks.
Liny , które mnie oplatały upuściły mnie na ziemię , uderzyłam z hukiem.
-Jutro o pełni księżyca masz być z tym czego chce . -powiedział Jones i wsiadł na statek po czym zanurzył się w toni jeziora.
Styks podbiegła do mnie -Nic Ci nie jest ? -zapytała wystraszona.
-Co to było ?! O co chodzi ?! Kim jest Sorella ?! -pytałam.
-Musimy wracać - powiedziała i teleportowała mnie do jaskini.
Wilki ucieszyły się na mój widok. Styks pomachała mi i zniknęła , ja jednak chciałam ją zatrzymać , musiałam wiedzieć co się tu dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz