- Tak to „ wizje”, ale nie zwyczajne, pokazałam Ci to jak
wyjęłam „siebie” z wody i „byłam” materialna, a teraz trzymam niedawno zdarte
futro, coś jest nie tak i do tego ten sen. – Powiedziałam przerażona tym wszystkim.
- Nie martw się, zobaczymy co będzie dalej, może te wizje
próbują Ci coś przekazać. – Powiedziała przyglądając się futerku.
- Moją śmierć… - Powiedziałam grobowo.
- Nie koniecznie. – Powiedziała Nem.
Uśmiechnęłam się nieznacznie i wstałam.
- Nie będę Ci przeszkadzać, bo pewnie masz jeszcze dużo
roboty. Przyjdę jutro i zaopiekuję się maluchami, no i może zrobię im mały
trening. – Zaproponowałam.
- Dobrze, tylko uważaj na moje dzieciaki bo mają geny … -
Mówiła przyjaciółka.
- Wilków bez skrupułów. – Dokończyłam.
Otarłam szybko łzy i poszłam do siebie, futro schowałam za
ubranie.
- Miko. – Usłyszałam kogoś za mną.
Odwróciłam się powoli.
- Tama – Chan! – Krzyknęłam z uśmiechem rzucając się mojemu
opiekunowi na szyję.
- Nareszcie Cię znalazłem. – Powiedział z ulgą. – Gdzie ty
się włóczysz? – Zapytał wypuszczając mnie z objęć.
- Tu i tam. – Powiedziałam radośnie.
- Wracajmy do jaskini. – Powiedział ze spokojem.
- Nie. – Powiedziałam twardo. – Chcę poćwiczyć. – Dodałam po
chwili.
- Co ? – Zapytał.
- Masz może coś do zaoferowania? – Zapytałam.
- Szczerze to mam wiele, ale nie teraz. – Powiedział.
- A kiedy, jak mnie kiedyś zabiją? – Zapytałam poważnie.
- Widzę, że jesteś zdeterminowana. Niech będzie, ale jeśli
nie opanujesz czegoś w godzinę to kończymy trening, aha no i zmierzysz się ze
mną jak nauczę Cię czegoś. – Powiedział z uśmieszkim na twarzy.
- Dobra. – Powiedziałam hardo.
Nagle Tamaki ruszył w stronę jeziora. *Dobry pomysł, idzie
mi na łatwiznę, pewnie myślał, że się nie domyślę.* Pomyślałam.
-Ej! – Krzyknęłam, a mój
trener odwrócił głowę. – Nie chcę iść na łatwiznę. – Powiedziałam skcząc szybko
po drzewach.
- Jak wolisz. – Powiedział i zmienił kierunek na Watahę
Ziemi.
Cholera, teraz to przegiął, tam to nie będzie prawie wiatru,
mnóstwo drzew cumujących wiatr, a do tego niewygodne podłoże. Biegłam zwinnie,
gdy nagle Tamaki stanął.
-Jesteśmy na Ziemistych Bagnach i nauczę Cię przywołania
jednej rzeczy. – Powiedział surowo. – Wybrałem najgorszy teren jaki morze być,
więc się postaraj. – Powiedział nie mniej łagodnie niż poprzednio.
- Pokaż co tam masz. – Uśmiechnęłam się.
Nagle z klatki tama kiego zaczęły wydobywać się „promienie”,
włożył tam rękę, co wprawiło mnie w osłupienie. Po chwili wyją rękę, a trzymał
w niej wielką kosę. Światło zniknęło.
- To moja pustka. – Powiedział z powagą. – Każdy ma inną
pustkę, a ten kto opanuje wydobycie swojej może wydobywać inne z innych
zwierząt, czy ludzi. – Powiedział.
- Po co to robić i tak wszyscy mogą to opanować, naucz mnie
czegoś lepszego. – Powiedziałam znudzona.
- Nie prawdopodobnie tylko ty i twoi bracia umiecie to
jeszcze wydobyć z siebie, kiedyś było takich wilków więcej, ale wyginęli. Być
może potomkowie Illumineted’a jeszcze będą w stanie to zrobić. – Mówił.
- W takim razie na czym mam się skupić? – Zapytałam.
- Otwórz serce, nie wiem jak to zrobisz, masz dokładnie
godzinę od teraz. – Powiedział.
Kurde, jak to zrobić nie znając czegoś takiego, przecież to
niemożliwe. Stanęłam lekkim rozkroku i
pomyślałam o piosence po czym z mojej klatki piersiowej zaczęło wydobywać się światło.
Skupiłam się jeszcze bardziej. Tamaki się uśmiechnął.
- Dziesięć minut! – Wrzasnął.
*Jak to?* Pomyślałam i postanowiłam się nie poddawać.
-Teraz! - Krzyknęłam i włożyłam rękę w sam środek klatki
piersiowej.
Coś chwyciłam i wyciągnęłam z całą moją siłą.
Światłu zniknęło, a ja trzymałam to w ręku.
- Niezły Void! – Krzyknął radośnie trener.
- Void? – Zdziwiłam się.
- Tak. Pustka. – Powiedział.
Patrzyłam ze zdziwieniem na to co trzymam.
- No to teraz pora na walkę, a no i oczywiście nie zapomnij
mnie pokonać. – Powiedział rozradowany.
- Tym? – Zapytałam podnosząc broń w moim ręku.
- Tak. Start! – Wrzasnął i ruszył w moją stronę.
Kurde, stać nie mogę, a zaatakować tym czymś? Jak ja nie
wiem jak się tego uż… Nagle poczułam napływające informacje do mojej głowy.
Wyskoczyłam w górę i zablokowałam Tamakiego. Spadliśmy na ziemię, ale nadal wygrywałam, bo
staliśmy, a Void opiekuna spoczywał pod jego nogami, a mój spoczywał przy jego
gardle.
- Jesteś lepsza niż sądziłem. – Powiedział, a jego pustka
zniknęła.
Ja również odesłałam swoją pustkę i stanęłam zwycięsko przed
jego nosem.
- To jedziemy dalej. – Powiedziałam z uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz