Siedzę właśnie nad jeziorem na terenach watahy Powietrza. Było i jest bardzo cicho. Woda jest nieruchoma. Miko śpi oparta o mnie. Siedziałem już to tak dłuższy czas gdy nagle kątem oka zauważyłem jak nad nami przelatuje jakiś kruk. Nie przejąłem się tym. Spojrzałem na śpiącą Miko. Przypomniał mi się dzień w którym ją poznałem. Pamiętam też rozmowę która wywiązała się tego wieczoru pomiędzy mną a Dastanem:
(ja) - Następnym razem z nikim nie zadzieraj bo skończysz na wózku inwalidzkim.
(Dastan)- A co skończyłeś już tak? Może to z twojego własnego doświadczenia?
(ja)- Jeśli tak to chyba ci wzrok szwankuje.
(Dastan)- Nie zgodzę się z tobą.
(ja)- Ale z czym się nie zgodzisz?
(Dastan)- Bo wiem z doświadczenia że.. - tu Rapix mu urwała
(Rapix)- ... będzie lepiej jak stąd w tej chwili wyjdziesz. - warknęła
(ja)- Tu się wyjątkowo z wami zgodzę.
Wtedy nazwałem Rapix pod nosem "ochroniarzem".
Sam nie pamiętam czy to było dawno, czy nie dawno.
Nagle po drugiej stronie jeziora zauważyłem jakiegoś wilka który biegł... to był mój przyjaciel James. Mam przynajmniej nadzieję że wciąż jest przyjacielem. Zdziwiłem się. Nastawiłem uszu i go obserwowałem.
Wtedy uświadomiłem sobie że wiele się zmieniło.
- James. - szepnąłem ze smutkiem
Nagle wilk jakby mnie usłyszał, przystanął i spojrzał na mnie. Trwało to chwile bo potem odwrócił się i odbiegł. Nie wstałem. Nie ścigałem go ani nie wołałem. Wiedziałem że to nic nie da...
Siedziałem dalej. Rozmyślałem nad moim dawnym życiem... dlaczego odszedłem z poprzedniej watahy... oraz wspominałem.
Po około godzinie Miko się ocknęła i powiedziała śpiącym głosem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz