Po tym jak siora mnie zostawiła, ja sam ruszyłem dalej, aż do stadniny Pegazów, otworzyłem najbliższy boks i wypuściłem konia, który spojrzał na mnie z pogardą.
~Czego chcesz?~ Niemalże na mnie warknął.
-Przejechać się- odparłem na głos.
~Idź lepiej do mamusi, nie potrzebuję smarkaczy~ odparł, po czym westchnął w myślach.~ Dlaczego to ja muszę się użerać z takimi bachorami.~
To mi się już nie spodobało. Kopnąłem konia z całej siły w jego kopyto, jednak po chwili musiałem się trzymać za obolałą łapę. Skoro siłą tego nie załatwię, to muszę to zrobić inaczej.
-Jak się nazywasz?- Zapytałem patrzącego na mnie z politowaniem ogiera.
~Jestem Pegasus, pierwszy Pegaz zrodzony z konstelacji. Służę pomocą Atenie, bo aktualnie przypadła mi do gustu~ wypiął dumnie pierś.
A mi wpadł do głowy szalony pomysł, wskoczyłem na konia i krzyknąłem:
-Spróbuj mnie zrzucić- uczepiłem się jego grzywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz