wtorek, 16 lipca 2013

(Wataha Mroku) Od Fushigiego

Strasznie cierpiałam, a do tego brałam na siebie coraz więcej jego uczuć. Byłam w kiepskim stanie i to bardzo, ale wstałam chwiejąc się. Wsparłam się mocą, wiedziałam, że Fushigi nie ma zamiaru mi pomagać.
- Przepraszam. - Spojrzałam czule na chłopaka i wyczułam, że coś z nim nie tak, ale tym zajmę się później.
Zaczęłam biec by się uspokoić i udało mi się to w dość krótkim czasie, a wtedy zamieniłam się. Choć Fus wzięła dużo na siebie to i tak byłem wściekły i to bardzo. Nienawidzę gdy ktoś rani drugą osobę. Postanowiłem go poszukać. Szybko użyłem sokolego oka ( widzi całą krainę z góry, a jak to już tajemnica ;P). Znalazłem go i od razu tam pobiegłem. Gdy akurat podchodziłem do niego to się raczył obudzić.
- Kondrakar, mamy rachunki do wyrównania...- powiedziałem poważnie chcąc się z nim przejść przez las.
Wstał mozolnie i szedł za mną.
- Co masz mi zamiar powiedzieć?- zapytał jak byliśmy już daleko w lesie
Rzuciłem się na tego jełopa przygważdżając do drzewa i mówić:
- Nie wiem co cię ciągnie do tej wadery z ognia, ale wiedz ,że jak skrzywdzisz Werę pożałujesz!-  Już czułem, że wściekłość we mnie narasta. Puściłem go jednak.
- Jak ona ci się tak podoba to sobie z nią bądź, ja już dawno jej nie kocham!- Krzyknął, a ja nie mogłem zrozumieć czemu ten dupek takie głupoty wygaduje. Odwróciłem się powoli.
- Ty! Jak śmiesz tak mówić! Pomyśl jak ty byś się czuł w jej sytuacji?!- Mówiłem wbijając wzrok w jego zamyślone oczy.
- Już tak się przez nią czułem, dawno temu jak tu dołączyłem. Musisz wiedzieć ,że byłem pierwszym wilkiem w watasze mroku i pierwszym członkiem z jakiejkolwiek watahy. Już dawno nie zaznałem takiej przygody jak z Trisią , więc się nie wtrącaj Fus!- Mówił.
Kiedy powiedział moje skrócone imię to myślałem, że go zabiję.
- Nie znaczy to ,że masz jej nie kochać! Ona była opanowana przez Demona i nie wiedząc co robi zniszczyła las i zostawiła cię nieświadomie gdyż sterował nią Demon! I nie nazywaj... mnie... Fus!!!-  Rzuciłem się na niego jak na wroga, jednak to na próżne, bo zabrał go pegaz.
Walnąłem w drzewo, przy okazji  robiąc w nim dziurę. Spojrzałem w górę, ze zdziwieniem, że mu się udało opanować pegaza. Mi to zajęło kilka godzin, bo był taki chamski, że o mało go nie zabiłem.  Jednak straciłem go po pewnej walce. Opanowałem złość z ledwością i olałem wszystko, za to Fus chciała wyjść, oczywiście nie chciałem, bo znowu z jej szczęściem by kogoś poznała, ale jak wspomniała o tamtym basiorze i o tym, że chyba już wie kto postanowił pogadać z duszami to pozwoliłem jej na to. Pobiegłam szukać Wanney'a, ale znaleźć go nie mogłam.  Fushigi się niecierpliwił i musiałam mu oddać władzę. Nie miałem czasu na to by bawić się w kotka i myszkę...
~Fushigi, pozwól mi jeszcze trochę go poszukać.~ Usłyszałem.
- Zgłupiałaś do reszty! Mam dość twoich poszukiwań i tego gównianego Immortal Volves! Kurna, ledwo co tu przybywam, a ty poznajesz kogoś! Ja za to poznaję jakiegoś idiotę, który myśli, że jest pępkiem świata! Toż to sensu nie ma! - Zacząłem się wydzierać, bo wybitnie wyprowadziła mnie ta sytuacja z równowagi.
~Wiem, wiem, ale ja muszę go znaleźć. Pozwól mi.~ Błagała.
Zamieniliśmy się... Jak poparzona zaczęłam biec przed siebie myśląc gdzie on może być. Nagle wyskoczył Kondrakar na pegazie.
- Czemu nie mówiłaś ,że ty i Fushigi to jedność?! Ja, naprawdę nie rozumiem dlaczego jesteś po jego stronie!? Fus, on tobą włada! Czy nie chciałaś kiedykolwiek być w swoim ciele? –Mówił mi schodząc ze zwierzęcia.
Nagle się zgubiłam, jak bym nie była w tym świecie. Słowa chłopaka namieszały mi w głowie.
- Skąd ty...? No w sumie to chciałam kiedyś ,ale czuję się z nim zgrana i nie umiem sobie wyobrazić jak to jest być jedną osobą. Poza tym nie waż się nikomu mówić ,bo pożałujesz!!!- Byłam przerażona i złapałam się za głowę.
- No błagam cię. Mało mi kłopotów? - Odparł.
- Nie, ale... ech, dlaczego tak po prostu zostawiłeś Werę? Ona potrzebowała pomocy i wsparcia. Kondro ona cierpi i nie mogła już wytrzymać jak ją olewasz... - Mówiłam kiedy dowiedziałam się, że Wera postanowiła bym go zraniła.
-Mam cię zranić!- Zmieniłam się nie do poznania. Rozprowadziłam mgłę by ten stracił orientację.
Nagle wyczułam, że coś jest nie tak, moja mgła zniknęła razem z moim przeciwnikiem. Nuż samoistnie wyleciał mi z ręki.
 - Nie zniszczysz mojej mgły... twoja była na słabym poziomie i szybko padła.- Powiedział chcąc mnie zaatakować, ale w tym momencie Fushigi nie wytrzymał, miał ochotę go zabić...
Zamieniliśmy się. Uniknąłem ciosu ze śmiechem.
- Myślisz ,że twoja moc jest większa niż nas obojga?! - Warknąłem pewnie, choć tak naprawdę jeszcze nigdy nie łączyłem z nią mocy.
Zneutralizowałem z łatwością jego mgłę, Fus była słabsza, no ale on to już w ogóle nie równał się ze mną.
 - A...ale jak ty...?- jąkał się .
Nagle poczułem, że ktoś zadaje mi ból, co było najlepsze? Nie czułem go prawie, bo Fus znowu wzięła wszystko na siebie. Idiotka, ale postanowiłem udawać, że ma nade mną władzę.
- Nie waż się krzywdzić mojego ukochanego!- Usłyszałem znajomy mi głos.
Nagle ból został zlikwidowany [rzez Wrę. No to fajnie jesteśmy w komplecie.
- A ty nie waż się krzywdzić mojego!!! Myślałaś ,że mocą mroku daną ci w połowie od Ojca pokonasz prawdziwy mrok?-  Warknęła dziewczyna, zaś Fus musiała się ogarnąć, więc zmieniła się w wilczyce i uspokoiła, wtedy wróciłem.
Przez głowę przeleciał mi kawałek wypowiedzi Wery... *Zaraz, zaraz, czy ona właśnie powiedziała, że... Kuso!* Pomyślałem.
- Już dobrze Fushigi, ty Trisia wracaj do swoich terenów ,a ty Kondro... idź ze swoją ukochaną. Ja idę z Fushigim, pokochałam go tak jak ty Trisię. To niezwykłe, ale prawdziwe, nasze drogi się tu rozchodzą, uświadomiłam sobie ,że ją bardzo kochasz i nie potrafisz przestać, to tak jak do niedawna ja... zakochałam się w Fushigim dosłownie dzięki tobie, gdybyśmy się nie skłócili nie poznałabym go.
Dziękuję ci za to i przepraszam za uczynione ci krzywdy. Zostańmy już przyjaciółmi.- Naglę zaczęły mi się trząść ręce
- To ja przepraszam i dziękuję jednocześnie..... przyjaciółko.- utulił Werę.

- To ty mnie kochasz Wero?- Nagle oprzytomniałem.
- Tak, kocham cię mój słodki i nie obchodzi mnie ,że jesteś z Fus jednością.- powiedziała całując mnie w policzek.
- Wero....- zaczęła Tris.
 – Tak?- zapytała Wera.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się Tris i chwyciła dłoń tego idioty.
Zostawili na s pod drzewem...
- Tak się cieszę, że Ci to... - Przerwałem jej.
- Nie wiem co ty dokładnie czujesz, ale to nie może być od tak miłość. - Miałem surowy wzrok.
~Co ty robisz?! Ona Ci miłość wyznaje, a ty ją ciśniesz?!~ Usłyszałem krzyk Fus.
- To znaczy, że ty.... - Odwróciła wzrok.
- To nic nie oznacza. Mówię jak jest. - Czułem się jak jakiś kat.
- Skąd ty możesz wiedzieć co ja czuję?! - Podniosła głos.
- Powiedziałem Ci, że nie wiem. Wybacz. - Odwróciłam się, gdy nagle Fus się ze mną zamieniła...
- Wero! ON wiele przeżył! Proszę nie smuć się to nie jest tak... Gdybyś tylko wiedziała... - Zaczęłam się tłumaczyć.
~Wracaj, bo Ci już nigdy nie pozwolę wyjść! Jakim prawem mówisz komu kolwiek o mojej przeszłości!~ Jego głos zaczął rozbrzmiewać w mojej głowie, no i oczywiście mnie ukarał... Padłam na kolana.
- Co? Co mam wiedzieć? - Chwyciła mnie w ramiona.
- Muszę iść. Kiedyś Ci opowiem, albo on to zrobi. Tylko już się nie martw. - Wstałam szybko i sie zmieniłam.
Gdy znowu odzyskałem kontrolę to od razu rozwaliłem ze złości drzewo. Kątem oka spojrzałem na zdziwioną dziewczynę.

- Zapomnij o wszystkim i nikomu nie mów kim jesteśmy z Fus. - Warknąłem i odszedłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz