Gdy tylko Nemezis wyleciała upadłam na kolana i zaczęłam
gorzko płakać. Nigdy czegoś takiego nie czułam, byłam zła na siebie, doszła do
tego jeszcze nienawiść. Nie wpadłam jednak w furię, to było raczej jak
histeria, bo nie mogłam się uspokoić, mój brat po prostu wyszedł, a Greg
patrzyła w drugą stronę. Wiedziałam, że to po części moja wina, bo wszystko
jest na jej głowie, a ja zachowuje się jak małe dziecko. Po chwili zaczęłam się
zanosić, ale mój przyjaciel nic nie zauważył, w końcu gdy już nie wydawałam żadnego dźwięku
spojrzał się na mnie i wpadł w panikę.
- Co sie dziej!? Czemu jesteś cała fioletowa?! - Wykrzykiwał
pytania klękając obok mnie.
Oczy mnie piekły i za nic nie mogłam wziąć oddechu, byłam
przerażona, smutna i nie wiadomo co jeszcze. Il wreszcie dmuchną mi prosto do
ust i złapałam oddech i zaczęła się męczarnia, bo z moich oczu lał się strumyk
łez. Schowałam się jak żółw w swoją skorupę i mocno rozpaczałam, nie mogłam się
pogodzić z tym, że to moja wina. Przyjaciel nie wiedział co robić, sam był w
szoku. W końcu położył mi ręce na plecy, ale ja zamiast zareagować dobrze, albo
źle to tylko wstałam i pobiegłam nad jezioro. Przykucnęłam nad nim, a moje łzy
kapały do wody. Chciałam być sama, ale jednocześnie by ktoś był przy mnie. Nie
wiem ile tam ślęczałam.
- Miko? - Usłyszałam nagle głos Sebastiana.
- Uhuaaaa...! - Nie miałam szans na odpowiedź, bo ze stresu
nie mogłam nic powiedzieć.
Podszedł do mnie wolno i przyklęknął.
- Nie płacz. Proszę. - Popatrzył na mnie błagalnie, ale coś
mnie opętało i nie mogłam.
Skuliłam się jak mała dziewczynka, której zabrano
najukochańszą lalkę. Mój opiekun chwycił mnie za rękę i pociągną tak, że
wpadłam w jego ramiona. Nie zareagowałam inaczej niż jeszcze gorszym płaczem.
Po jakimś czasie gardło cholernie mnie bolało, oczy coraz bardziej szczypały,
nos też mnie bolał i dygotałam coraz bardziej. Seba ściskał mnie bardziej, choć
jego serce biło spokojnie.
- G-Gomenasai! - Wydarłam się.
- Już, już nie płacz tak gorzko. Uspokój się. - Głaskał mnie
po głowie.
- Chcę do domu. - Powiedziałam.
- Do jaskini? Myślę, że Illuminated nie ucieszy się na mój
widok. - Odparł.
- Nie tam. Do Lazur.- Przyłożyłam ręce do twarzy.
- Nie. Nie pozwolę Ci tam wrócić. Powinnaś zostać przy
rodzinie i przyjaciołach. - Mówił troskliwie.
- Nemezis jest na mnie zła, brat mnie ignoruje, mój drugi
brat mnie odpycha, Greg żyje w swoim świecie, nikt mnie tu wielce nie
potrzebuje tylko kłopoty sprawiam.- Mówiłam nadal płacząc.
- Słuchaj oni to nie my. Szykujecie się do wojny, wszyscy
macie swoje problemy, to nie tak jak u nas, że każdy idealnie się dogaduje i
mają po 100 planów na raz. Jesteś tu potrzebna, bo się mieszasz w wiele spraw i
pocieszasz. - Mówił nadal spokojnie.
- Ale tylko wy zawsze wszystko o mnie wiecie... Wiecie jak
reagować i że nie można mnie opuszczać. - Traciłam nadzieję coraz bardziej, że
się dogadam tu z kim kolwiek.
- Zawsze będziemy wiedzieć, bo Kaito i ja jesteśmy częścią
twojego życia i jesteś naszym oczkiem w głowie. Jednak musisz stać się
samodzielna. - Odsłonił mi twarz.
- Przepraszam, zapłakałam Ci ciuchy. - Spojrzałam na
zamokniętą bluzkę.
- Nic nie szkodzi. - Odparł. - Musisz się uspokoić, bo razem
z twoim bratem robicie lekką wichurę. - Rozejrzał się.
- To tylko jego uczucia odpowiadają tej pogodzie, ja czego
takiego nie posiadam. - Odparłam.
- Nie, twoje też. Jesteś tak zrozpaczona, że odkryłaś nową
moc, jednak wpływasz tylko na wiatr, ale twój braciszek za wygląd otoczenia
przy okazji. - Uśmiechnął się.
- Szkoda, że w takiej sytuacji to odkryłam. - Oczy nadal
mokły.
- Został bym jeszcze, ale niedługo mamy wojnę, więc muszę wracać. - Przytulił mnie na pożegnanie i poszedł.
Wiatr rozdmuchiwał moje włosy, a łzy wirowały w powietrzu.
Upadłam na ziemię. Spojrzałam na ręce,
które były całe mokre. Rozpaczałam dalej w samotności, aż wstałam i spojrzałam
na jezioro. Kwiaty, które stworzyłam zwiędły, a jezioro było niespokojne.
Wstałam chwiejnie i ruszyłam do jaskini. Nie zważałam na odstające gałęzie i
inne przeszkody. Gdy doszłam byłam cała
podrapana i w zaschniętej krwi, prawdopodobnie miałam czerwone oczy.
- Wróciłaś? - Usłyszałam spokojny głos brata, choć
wiedziałam, że jest mu źle.
Nagle się wściekłam i pobiegłam prosto na chropowatą ścianę
i zmiażdżyłam sobie rękę i podrapałam się jeszcze bardziej, nie wiem czy nie
miałam też wstrząśnienia mózgu. Illuś podszedł do mnie, jednak ja nawet na
niego nie spojrzałam, znowu się popłakałam, jednak poszłam na posłanie.
Chciałam się skrzywdzić, tak by nie mieć poczucia winy. Ręka strasznie mnie
bolała, a do tego płakałam jak najciszej by nikomu nie przeszkadzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz