- No więc ktoś najwyraźniej skazał nas na śmierć głodową. -Powiedziała.
- Jak to? - Zdziwiłam się.
- No więc
jakieś 3/4 lasu jak i nie więcej jest zniszczone. Nie zostało
praktycznie nic. Wszędzie tylko błąkają się dusze zamordowanych
zwierząt. Teraz to naprawdę Las Mrocznych Wizji... Ciała zwierząt
wyglądają raczej jak otrute lub uduszone niż zagryzione, głownie dlatego
że nie ma śladów krwi, poza jednym wyjątkiem. Mniej więcej ze środka
lasu, od ścieżki prowadzącej do watahy ognia do naszej jaskini ciągnie
się krwawa smuga. Wygląda jakby ktoś był ciężko ranny i próbował sie
szybko do nas przedostać. To wszystko musiało stać się między północą, a
świtem. Jeszcze dzisiaj w nocy szłam przez ten las i wszystko było w
porządku, a teraz... Zresztą sama zobacz.
Pobiegłyśmy wspólnie do lasu. Widok mnie przeraził. Spalone drzewa, zniszczone wszystko. Choć las wilków mroku był zniszczony to on był sam w sobie taki a to... Nie wiem kto to zrobił ale musi ponieść karę. I to straszliwą. Teraz jako że nie będziemy mieć jedzenia będziemy musieli walczyć prawdopodobnie o przetrwanie i szukać jedzenia na innych terenach, a wątpię aby alfom to się spodobało choć mamy z nimi sojusz i bardzo dobre kontakty. Grr... masakra jakaś.
Wpadłam nagle na pewien pomysł. Przeskanowałam umysł Diany po czym prawie całej krainy. Wiedziałam, ze tego nie powinnam robić ale musiałam. Wynik tego działania był nieprzyjemny no i jeszcze wiadomość kto to zrobił była jeszcze gorsza. Spojrzałam na waderę która mi towarzyszyła. Wiedziałam, ze boli ja głowa i nie za dobrze się czuje.
- Wybacz, ale
musiałam. Nie martw się, pół krainy ma teraz tak jak ty... - Powiedziałam z cieniem uśmiechu po czym pomyślałam o Werze. Wilczycy która to zrobiła ten cały sajgon. Zemsta będzie słodka.
Diana chwiejnie wstała łapiąc się za głowę i mrugając oczyma. Ta miała prawie się przewrócić ale ja w ostatnim momencie przytrzymałam dziewczynę.
- Dzięki. Miałam mroczki przed oczami i strasznie kręciło mi się w głowie - powiedziała.
- To było
łapać, ponoć są sławni. Wiem już kto to zrobił - Mruknęłam z obrzydzeniem, złością i rozpaczą jednocześnie powiadamiając ją o tym i szybko choć nie powinnam oddaliłam się od Diany.
Pobiegłam szybko do jaskini gdzie powinna być Wera.
Usłyszałam jeszcze głuche wołanie Diany za mną ale ja już nie słuchałam. Byłam zagłuszona złością na tą wilczyce która była na tyle nierozważna i zniszczyła las.
- Wera! Musisz mi coś wyjaśnić.- Powiedziałam i spojrzałam na wilczycę przeszywającym głosem. Ta nic nie odpowiedziała a ja wpadłam w większa furię. Kątem oka zaś zauważyłam ze Diana przybyła ze swym koniem.
- Czy możesz mi łaskawie powiedzieć co to wszystko znaczy? - Zapytałam w szale. Patrzyłam pełnym furii wzrokiem na wpadająca w złość waderę.
- To znaczy co? Możesz wyjaśnić? - powiedziała wyzywająco.
Wera się przestraszyła, jednak nie zamierzała odpuścić, nagle wydostała się spod mojego panowania i próbowała coś zrobić, prawdopodobnie zastosować jakąś magię, jednak ja nie zamierzałam na to pozwolić i wytworzyłam tarczę.
Zablokowałam ją, lecz ona zaczęła płonąć na fioletowo i odrzuciła mą magię, w tym momęcie stanęło za mną kilka dusz, no i Di przyłączyła się do walki.
- Wera, co ty sobie myślisz?! - Wrzasnęła rozwścieczona.
- Nie wtrącaj się! - Odkrzyknęła i w jej rękach pojawiła się wielka kula, którą mnie zaatakowała
Bez problemu jej uniknęłam, ale ona zaczęła tworzyć kolejne, tyle że mniejsze, po chwili coraz ciężej mi się ich unikało. Diana też była atakowana, a dusze nie mogły jej chronić z każdej strony, w końcu miałam dość, sama zaczęłam tworzyć takie kule, oczywiście był skutek uboczny, bo niektóre jej kule trafiały we mnie
Diana zaczęła zadawać ból naszej przeciwniczce, ale nawet nie zamierzała drgnąć, i choć widać tylko, że niezmiernie ją wszystko boli, to i tak kule leciały w moją stronę, w końcu, fioletowo włosa dziewczyna wytworzyła jakieś dziwne impulsy i Di padła, ale jej dusze nadal działały.
Wkurzyłam się na maksa i przypomniało mi się zaklęcie, które rozrywa na strzępy, wiedziałam, ze to okrutne, ale może by się czegoś wreszcie nauczyła
Zaczęłam wymawiać zaklęcie. Jednak coś było nie tak, z nią się nic nie działo, zaś wszystkie drzewa wokół nas zaczęły się rozpadać.
*Odbiła to?!* Pomyślałam z przerażeniem, bo w końcu nie możliwe by znała to zaklęcie, może jej ktoś pomaga?
W moich dłoniach pojawił się miecz i pobiegłam wprost na Werę, zamierzałam walczyć w ręcz, bo z magią, to nigdy nie wiadomo
Dziewczyna wytworzyła z magii swój własny miecz, ale nie wiedziałam jakim cudem, skoro nigdy o tym nie wspominała, zaczęła się krwawa walka, cięłyśmy się i omijałyśmy ciosów, kilka razy kopałyśmy się nawzajem. Zadałam jej więcej ciosów, ale trzymała się dalej, w końcu kiedy zahamowała mój cios podcięłam ją, a ta upadła, jednak nie zdejmowała gardy i nadal się broniła, jednak więcej cisów otrzymała niż się obroniła, w końcu kiedy zatrzymała raz mój miecz szybko wstała, jednak widać było, że ledwo co na nogach stoi, nie powiem, że byłam w pełni sił, bo mi też było coraz ciężej, obydwie strasznie dyszałyśmy, no ale nie dziwmy się temu skoro mój miecz jest ciężki, a muszę go unosić dość wysoko by celnie i mocno trafić. Nie raz dusze mi pomagały, np.: Łapały za nogi moją rywalkę, drapały ją.
Z czasem przypomniałam sobie, że mogę być o wiele lepsza od niej w powietrzu, więc wlazłam na drzewo i uśmiechnęłam się szyderczo, ta wspięła się na drugie drzewo i równo skoczyłyśmy w swoją stronę, po czym zaczęła się walka w powietrzu. Kopałyśmy się, nie raz któraś dostała z pięści i pluła krwią, jednak nie ustępowałyśmy.
Diana wreszcie mogła się ruszać i zaczęła atakować od dołu.
Zaczęła biegać w tą i z powrotem, tak by nabrać prędkości, a jak już nabrała, to skakała i atakował Werę, ja w tym czasie na chwilkę miałam wolne.
Walczyłyśmy strasznie długo, aż w końcu znalazłyśmy się na ziemi, wszystkie byłyśmy zmęczone, jednak po Wrze widać było, że nogi jej się uginają i się chwieje. Znowu przypuściłyśmy atak z Di, ale dziewczyna wytworzyła mgłę w której zniknęła.
Stałam zmęczona przed jaskinią. Byłam na nią wściekła choć musiałam przyznać że była niezła w walce.
Usiadłam przed grotą i zamknęłam oczy. Mój spokój nie był długi bo usłyszałam szelest w krzakach. Otworzyłam ślepia i zauważyłam Fushigi'ego i Werę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz