wtorek, 2 lipca 2013

(Wataha Mroku) od Wanney'a

Kurcze..chciałem pomóc Fus, ale ona wyraźnie tego nie chciała. Może miała jakieś kłopoty? Z rodziną? Z bratem, siostrą, o ile miała rodzeństwo? A może miała jakąś tajemnicę? Chciałbym wiedzieć jaką, ale żeby móc jej pomóc, a nie rozpowiedzieć całej watasze.
~Nifro, lecimy~wydałem polecenie pegazowi. Wsiadłem na jego grzbiet i wznieśliśmy się w powietrze.~Leć nad Rzekę Upadłych Dusz.~
~Nad TĄ rzekę?~przeraził się Nifro.~Na 100% Wanney?~
~Oczywiście~odpowiedziałem zaskoczony. Dla mnie ta rzeka nie była straszna. Czasami lubiłem nad nią posiedzieć.~Dalej Nifro, lecimy.~
Pegaz niechętnie skierował się w tamtym kierunku. Wylądował w sporej odległości od rzeki.
~Dalej nie idę.~zaprotestował.~Ani nie lecę. Nie chce się narażać na klątwę dusz.~
~Jak chcesz.~wzruszyłem ramionami; zostawiłem Nifra, żeby pasł się na polanie, a sam poszedłem nad Rzekę Upadłych Dusz.
Kiedy usłyszałem szum wody, przyśpieszyłem. Niedługo potem moim oczom ukazała się rzeka. Ciemna mgła unosiła się bezpośrednio nad wodą. Słyszałem stłumione głosy dusz, ukrytych w tej mgle i w wodzie. Przyklęknąłem nad wodą i zanurzyłem w niej ręce. Czy bezpiecznie jest się napić wody z tej rzeki? Słyszałem, że po wypiciu można rozumieć głosy umarłych tutaj uwięzionych. Ale są też inne skutki uboczne. Wolę ich nie wymieniać. Ale gdyby tak jakaś zlękniona dusza chciałaby mi służyć w zamian za niewielką zapłatę...to mógłbym się dowiedzieć coś o Fus. To nie był najlepszy sposób, ale chciałem się dowiedzieć, a Fus nie była skłonna mi powiedzieć.
Nabrałem czarnej wody w dłonie i napiłem się. Smakowała dziwnie. Trochę metalem, trochę ziemią. Kiedy tylko przełknąłem wodę w mojej głowie rozbrzmiało tysiące głosów. Niektóre prosiły, inne błagały o wolność, a jeszcze wszystkie przekrzykiwały się nawzajem. Wychwyciłem umysłem najciszej mówiącą duszę i przemówiłem do niej.
~Jesteś gotowa mi służyć?~
~Zrobię wszystko co rozkażesz, panie.~odpowiedziała.
~Przysięgnij.~rozkazałem.
~Ja, uwięziona dusza przyrzekam służyć mojemu panu po wsze czasy lub kiedy sam zwolni mnie ze swojej służby.~
Poczułem mrowienie w koniuszkach palców, a potem w dłoniach i ramionach. To chyba oznaczało, że przysięga została zawarta.
~Jak mam cię uwolnić?~spytałem.
~Po prostu dotknij palcami wody i powiedz w myślach, że chcesz mnie uwolnić.~
Dotknąłem palcami wody i powiedziałem w myślach: Chcę go uwolnić. Z czarnawej mgły uniósł się jeden szary kawałek. Zawisł w powietrzu.
~Co mam robić, panie?~zapytała usłużnie dusza.
~Masz ją śledzić~i przekazałem duszy w myślach obraz Fus.
~Oczywiście, panie.~
Dusza odleciała w las.
Wróciłem spacerkiem do Nifro.
~Fuj Wanney, ale od ciebie jedzie!~
~Co?~powąchałem rękę. Nic nie czułem.~O co ci chodzi?~
~Nie o to chodzi.~zarżał.~Śmierdzi od ciebie mrokiem. Śmiercią.~
~Nieważne.~przewróciłem oczami.~Nie fatyguj się, przejdę się. A ty sobie leć.~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz