-Ja... ja nie mogę....-Powiedział
zrezygnowany i spojrzał przepraszająco w moje oczy. Odwrócił się powoli i
wkroczył pomiędzy gęste drzewa. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
Czy słowa "nie mogę" miały zakończyć wszystko? Czy cała jego miłość do
mnie wyparowała w jednej chwili? A może chciał powiedzieć mi coś
zupełnie innego? Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Vanessy:
-Ailsinn! Pomóż!- W pierwszej chwili stwierdziłam, że to mnie nie dotyczy, lecz w następnej kolejności usłyszałam kłótnie medyczki z Gregiem, więc postanowiłam iść. Wybiegłam zza drzewa hamując gwałtownie w kałuży krwi nieszczęsnej Vanessy.
-O czym wy jeszcze gadacie?! Zaraz się wykrwawi a w tedy już nie będzie tak miło!-Wydarłam się na nich widząc jak Ailsinn zwlekającą nad biedaczką. Greg był przerażony. - Odsuńcie się natychmiast!- wrzasnęłam zastanawiając się czy tylko mi zależy na jej życiu...
-Nie wtrącaj się to ja tu jestem medykiem!-Spiorunowała mnie wzrokiem Ailsinn. Ja w tym czasie kurczowo ucisnęłam dziewczynę w miejscu gdzie krwawiła najbardziej. Krew przepływała mi przez palce a kałuża krwi rosła w siłę. Z rąk wystrzelił mi błękitny płomień, który zaczął sklepiać rany. Jednak one otwierały się ponownie. Ja nie rezygnowałam. Powtórzyłam to kilka razy a rany zaczęły znikać. W końcu wszystko wróciło do normy. Stanęłam nad nią i automatycznie nogi się pode mną ugięły. Upadłam na ziemię. Moje ręce były całe z krwi podobnie jak cała reszta mojego ciała.
-To jeszcze nie koniec...-usłyszałam niewyraźny szept w mojej głowie. W tedy pojęłam co było grane. Ktoś cały czas zadawał jej rany. Ktoś kto umie to robić bez dotykania ofiary i ktoś komu Vanessa bardzo podpadła. Byłam całkiem blada. Opadłam z sił. Zużyłam na uleczenie Vanessy całą moją moc. Przez chwile jeszcze podtrzymywałam się w pozycji siedzącej, ale nie wytrzymałam długo i zemdlałam. W głowie bębnił mi głos Vanessy, Grega i... Wanney'a? Po chwili całkiem straciłam przytomność i nie słyszałam już zupełnie nic.
-Ailsinn! Pomóż!- W pierwszej chwili stwierdziłam, że to mnie nie dotyczy, lecz w następnej kolejności usłyszałam kłótnie medyczki z Gregiem, więc postanowiłam iść. Wybiegłam zza drzewa hamując gwałtownie w kałuży krwi nieszczęsnej Vanessy.
-O czym wy jeszcze gadacie?! Zaraz się wykrwawi a w tedy już nie będzie tak miło!-Wydarłam się na nich widząc jak Ailsinn zwlekającą nad biedaczką. Greg był przerażony. - Odsuńcie się natychmiast!- wrzasnęłam zastanawiając się czy tylko mi zależy na jej życiu...
-Nie wtrącaj się to ja tu jestem medykiem!-Spiorunowała mnie wzrokiem Ailsinn. Ja w tym czasie kurczowo ucisnęłam dziewczynę w miejscu gdzie krwawiła najbardziej. Krew przepływała mi przez palce a kałuża krwi rosła w siłę. Z rąk wystrzelił mi błękitny płomień, który zaczął sklepiać rany. Jednak one otwierały się ponownie. Ja nie rezygnowałam. Powtórzyłam to kilka razy a rany zaczęły znikać. W końcu wszystko wróciło do normy. Stanęłam nad nią i automatycznie nogi się pode mną ugięły. Upadłam na ziemię. Moje ręce były całe z krwi podobnie jak cała reszta mojego ciała.
-To jeszcze nie koniec...-usłyszałam niewyraźny szept w mojej głowie. W tedy pojęłam co było grane. Ktoś cały czas zadawał jej rany. Ktoś kto umie to robić bez dotykania ofiary i ktoś komu Vanessa bardzo podpadła. Byłam całkiem blada. Opadłam z sił. Zużyłam na uleczenie Vanessy całą moją moc. Przez chwile jeszcze podtrzymywałam się w pozycji siedzącej, ale nie wytrzymałam długo i zemdlałam. W głowie bębnił mi głos Vanessy, Grega i... Wanney'a? Po chwili całkiem straciłam przytomność i nie słyszałam już zupełnie nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz