niedziela, 14 lipca 2013

(Wataha Ziemi) Od Belli

- No dobra, to powiedz mi o tym drugim etapie- poprosiłam
- Barbas
- A coś więcej?- zapytałam
- On urzeczywistnia twoje lęki- odpowiedział
- Jak to?
-Odczytuje największe lęki swoich ofiar i korzystając z projekcji astralnej sprawia, że ofiary widzą właśnie to czego się boją.- wyjaśnił
- Jego ofiary zabija to czego się przez całe życie bały?- zapytałam
- I tak i nie- odpowiedział
-Nie rozumiem
- On nie stwarza przedmiotów, tylko jego ofiara to widzi. Ofiary giną ze strachu i przerażenia.
- Coś jak omamy?
- Można to tak nazwać jeśli jesteś wyjątkowo kiepsko zapoznany z magią- odpowiedział- Efekt jest podobny.
-Jak go zniszczyć?- zapytałam
- Musisz pokonać swój lęk, wtedy jego projekcja znika, a potem rzucić zaklęcie wygnania, które musisz napisać.- powiedział
- Co? Znowu?- zapytałam poirytowana
- Nie martwi cię walczenie z własnym strachem tylko pisanie zaklęcia?- zapytał
- Właśnie tak- odpowiedziałam
- Chyba nigdy tego nie zrozumiem, ale lepiej pisz już to zaklęcie- zaproponował
- Ohhh- zazgrzytałam zębami
- Tutaj tak właśnie walczymy- odpowiedział i sobie gdzieś poszedł, a ja zabrałam się za pisanie kolejnej 6 wersowej rymowanki. "Dziwny ten świat" pomyślałam, ale rymowankę napisałam. Kiedy mój pomocnik długo nie wracał zmęczona usnęłam, zbudziło mnie dopiero jego nadejście
- Napisałaś?- zapytał
- Tak
- Gotowa na walkę ze swoim największym lękiem?
- Czy spotkałeś kiedyś kogoś kto był na to gotowy?- zapytałam
- Nie
- To masz swoją odpowiedź.Co teraz?
- Idziemy do niego- powiedział
- A gdzie on jest?- zapytałam, a on wskazał na skalnej mapie jakiś punkt
- Tutaj
- Mam lepszy pomysł- powiedziałam i chwyciłam go za rękę i orbitowałam, ale nie byłam zbyt ostrożna więc podczas "lądowania" uderzyłam w ścianę
- Ups. Chyba muszę to jeszcze dopracować- powiedziałam
- Chyba tak. Tam jest dziupla Barbasa- odpowiedział i wskazał ręką odpowiednie wejście
- Dzięki- powiedziałam i odeszłam
- Powodzenia- zawołał za mną
Barbas nie wyglądał na przeraźliwego potwora, wyglądał raczej jak dobrotliwy staruszek. Podszedł do mnie i przesunął ręką przed moją twarzą, a potem spojrzał na dłoń.
- Zobaczymy- powiedział, takim miłym głosem. Stałam nieruchomo. Po chwili roześmiał się szyderczo, a ja momentalnie przeniosłam się jakby w jakąś inną rzeczywistość.  Stałam pośrodku małego pokoju, a jego ściany przysuwały się do mnie u góry sufit był pęknięty i wyglądał jakby zaraz miał się zawalić. Słyszałam odgłos pękających ścian i spadania jakiś wielkich kamieni. Stałam struchlała ze strachu, nie wiem jak długo dla mnie to była wieczność, gdy nagle usłyszałam w swojej głowie "On urzeczywistnia twoje lęki", "ofiary widzą właśnie to czego się boją", "Ofiary giną ze strachu i przerażenia". Postanowiłam się opanować i zmierzyć ze swoim lękiem. "Spokojnie, to tylko omamy" mówiłam do siebie, "Ściany cię nie zmiażdżą ani sufit cię nie przytłoczy, to nie istnieje" próbowałam się przekonać, ale byłam żałosna. Nadal stałam struchlała ze strachu, ale nagle przypomniałam sobie coś jeszcze "Odczytuje największe lęki swoich ofiar i korzystając z projekcji astralnej". Projekcja astralna to było to. Wcale nie musiałam pokonywać strachu, po prostu musiałam zrobić to co on. Użyć swojej mocy, by wrócić do tego co było naprawdę. Stworzyć alternatywną rzeczywistość, która wygląda jak ta w której się znajduję, nie ta którą widzę, ale ta którą widzą wszyscy dookoła. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Zamknęłam oczy i skupiłam się na osiąganiu celu, na stwarzaniu własnej projekcji i udało mi się. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam tego "dobrotliwego staruszka", który teraz nie miał wcale takiej miny jak na początku i wyglądał na nieco ... przestraszonego. Teraz to ja się zaśmiałam i wypowiedziałam zaklęcie:
- Demonie co siejesz rozpacz i strach
Już nigdy więcej nie wracaj pod ten dach
Przywołuje wszystkie moce swoje
Niech one zniszczą wcielenie twoje
W tę noc, w godzinę jawną
Zniknie Barbas, co sieje rozpacz sławną.- Nagle na całym ciele Barbasa pojawił się ogień, jakby cały płonął, a potem coś go rozsadziło na kawałki i został po nim jedynie proch rozrzucony po całej jamie. Wyszłam stamtąd jak najszybciej i uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz