Gdy Nemezis poszła zacząłem zastanawiać się czemu
postanowiła zrobić to później, moim zdaniem powinna się trochę bardziej
przejąć, w końcu zniszczyła las ze zwierzyną…
- Wero idź do swojego ukochanego i z nim pogadaj, ja w tym
czasie musze coś zrobić, potem spotkamy się w jakiejś budowli, nie znam nazwy,
ale wydaje mi się, że to świątynia. –
Wadera kiwnęła głową i poszła.
Musiałem pogadać z Fus, bo to mnie rozbija, najpierw dziwne
zachowanie dusz, a potem Wera.
~Fus?~ Zacząłem wściekłym tonem, bo nadal byłem zły.
~ Coś Cię trapi?~ Była z lekka przerażona.
~Nie wiem kto mnie wtedy śledził, ale czuję go do teraz,
więc do póki nie stracę tego uczucia siedzisz i się nie ruszasz na zewnątrz.
Nie wiem co zrobić z Werą kiedy ten dupek ja odrzuci….~
~Czemu uważasz, ze ją oleje?~
~To było po niej widać, że będzie cierpieć, a coś czuję, że
będę ostro wmieszany w jej związek.~
~Będę Cię wspierać. Wiem, że sobie poradzisz.~
~Tak, dobra idę
zobaczyć co nad rzeką.~
Zacząłem iść spacerkiem, ale skończyło się na super, szybkim
sprincie. Gdy znalazłem się przy wodzie dusze od razu się rzuciły, ale je
sprawnie ominąłem. *Nadal się nie uspokoiły.* Pomyślałem. Uśmiechnąłem się pod
nosem, bo niedługo to coś sobie pójdzie, tak czuję. Po chwili usiałem się
zbierać, gdy przyszedłem na miejsce spostrzegłem zrozpaczoną Werę, była cała
zapłakana, ale gdy podszedłem otarła oczy i udawała, że jest okej. Dotknąłem
jej ramienia na znak, że jestem, z nią. Weszliśmy, no i po chwili ujrzeliśmy Nem
całą we krwi, od razu skojarzyłem, że zwierzęcej. Pokłoniłem się, po czym
wyprostowany powiedziałem:
- Co planujesz? – Uśmiechnąłem się wrednie, bo to było
oczywiste.
- Spokojnie, czy od razu muszę zdradzać moje sekrety? –
Uśmiechnęła się równie wrednie jak ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz