Gdy znaleźliśmy się głębiej zauważyłam klejnoty i kamienie,
które emitowały to czerwone światło, byłam pod wrażeniem. Odwróciłam się do
Grega, ale coś z nim było nie tak, po chwili złapał się za szyję, a jego
źrenice się powiększyły, zaś ja poczułam, że tracę moc. Szybko przejechałam
dwoma palcami po mostku przyjaciela, po czym otoczyłam jego nos i usta
powietrzem. Złapałam go szybko za bluzkę i zaczęłam płynąć jak najszybciej na
powierzchnię, ale gdy już zaczęliśmy wypływać z jaskini zaczęły spadać
kamienie. Szarpnęłam Grega w górę i zdążył przepłynąć, ale ja utknęłam, a mocy
miałam coraz mniej i mniej. Nie wiedziałam co robić, ale wpadłam na bardzo
ryzykowny plan. Dotknęłam jednego z kamieni i resztką mocy wypchnęłam go i
przepłynęłam, ale nie miałam mocy, co za tym szło płynęłam na jednym oddechu, a
byłam głęboko. Nie wytrzymałam i puściłam powietrze, ale płynęłam dalej, do
póki nie poczułam, że nie popłynę dalej. Zaczęłam powoli tonąc, ale Il złapał
mnie za rękę i wydostał wpółprzytomną na powierzchnię. Odzyskał moc i wydostał
z moich płuc wodę, a ja już normalnie oddychałam, byłam jednak słaba.
- Trzeba Cię do kogoś zanieść. - Spojrzał mi w oczy.
- Unmei, ale z tobą wszystko dobrze? - Jak zwykle ważniejszy
był ktoś.
- Dzięki tobie jest dobrze. - Uśmiechnął się.
Wziął mnie na ręce.
- Gdzie jest twój brat? - Zapytał.
- Na drzewie. - Odparłam i pokazałam mu gdzie.
Wokół jego stóp znalazła się woda po czym zaczęliśmy lecieć.
Po chwili znaleźliśmy się na drzewie, gdzie mój brat leżał i obserwował niebo.
- Zajmij się nią. - Posadził mnie na gałęzi, po czym zmienił
się w wilka i poszedł.
- Co jest? - Zapytał braciszek.
- Trochę to skomplikowane. - Zaśmiałam się nerwowo, po czym
za pomocą wspomnień przekazałam mu co się stało.
- Czyś ty oszalała? - Zjechał mnie.
- O co Ci chodzi? - Zdziwiłam się.
- Uratowałaś go, to dobrze, ale naraziłaś siebie! Zużyłaś
swoją resztkę mocy na coś co mogło się nie powieść. Zachowałaś się
nieodpowiedzialnie i głupio. - Wlepił we mnie wściekłe oczy.
- Nic mi przecież nie jest. - Odparłam.
- A co jak by Ci się coś stało? - Zapytał poirytowany.
- Nie miałam wyjścia. - Zaświeciły mi się oczy.
- Dobrze, nie denerwuj się już, po prostu nie chcę Cię teraz
stracić, kiedy wreszcie znalazłem. - Odwrócił wzrok.
Wstałam chwiejnie i przytuliłam. On jednak, jak poprzednio
odepchnął mnie lekko.
- Wiem, że możesz czuć, że nie jesteś gotowy, ale musisz się
przyzwyczaić! - Krzyknęłam nagle.
Odwrócił głowę.
- Przepraszam, być może to moja wina. - Zeskoczyłam z
drzewa.
Moim oczom ukazała się Luna.
- Będzie bolało. - Spojrzała na mnie ze smutkiem, a ja nagle
poczułam ostry ból głowy.
Zobaczyłam coś dziwnego, jakąś waderę i basiora, którzy
żegnali się z moimi braćmi, na tym koniec, nic nie słyszałam. Wkurzona
przypomniałam sobie, że Illuminated łamie wszelkie bariery umysłu. Pobiegłam go
szukać i szybko znalazłam z jakąś świeczką.
- Illuminated! - Wydarłam się wybiegając z krzaków.
- Co się stało? - Odwrócił się.
- Chcę odzyskać wspomnienia, choćby to jak się rozstaliśmy!
Zmień się i otwórz mój umysł! - Krzyczałam.
- Uspokój się, nie jestem gotowy, jeszcze nad sobą nie
panuję. - Odparł.
- Ufam Ci. - Podeszłam do niego z uśmiechem.
- Dobrze, ale uważaj. - Zgodził się.
Zmienił sie, widać było, że walczy ze sobą. Po chwili
myślałam, że zaraz głowa mi wybuchnie. Z wrzaskiem złapałam się za głowę. Illuś
też się męczył, było to widać, bo krople potu pojawiły się na jego twarzy. Ból
się wzmagał, a mój brat coraz bardziej się męczył, po chwili zobaczyłam
światło, a później...
^ Po tym jak dowiedziałam się o tym, że rodzice zginali na
wojnie ruszyłam do braci. Znalazłam ich dość szybko. Nagle w naszą stronę
zaczęło biec stado wilków. Pojawili się wojownicy, jednak najbardziej
przestraszyłam się gdy ujrzałam, że Illuminated zaczął biec szykując się do
walki, a za nim, oczywiście drugi inteligent, który zawsze podążał za swoim
ideałem.
- Nie możecie, oni są silniejsi! - Wrzasnęłam i chciałam
biec, kiedy zobaczyłam jak nasi giną, a Illuś dostał, zaczęłam uciekać gdyż to
było najodpowiedniejsze.
Byłam malutka, więc przeciskałam się przez różne zakątki,
jednak po drodze znajdowałam zwłoki, krew lała się ze wsząd, a ja biegłam...^
Spojrzałam na brata klęczącego nade mną w swojej normalnej
postaci. Wstałam wściekła.
- Wyrżne, wyrżne co do NOGI! - Podniosłam głos.
Byłam wściekła, nie dojść, że dlatego, iż zostawiłam braci,
to doszło to, że byłam bezbronna. Te gnojki były wszędzie, teraz tylko muszę wiedzieć
kim oni są.
- Co zobaczyłaś? - Wstał basior.
Odwróciłam się i pokazałam mu to wspomnienie.
- Nie wściekaj się, byliśmy mali. Nie mogłaś nic zrobić. -
Próbował mnie uspokoić.
- No właśnie, byłam do niczego. Już nigdy nie pozwolę nikomu
zginąć. -Powiedziałam z zaciśniętymi pięściami.
- Coś jeszcze planujesz, prawda? - Czytał mi w myślach.
- Tak, znajdę ich i zniszczę. - Oznajmiłam spokojnie.
- Rozumiem. - Uśmiechnął się.
- Ale po wojnie. Wybacz, ale idę ćwiczyć. - Odwróciłam się.
Poszłam przed siebie i nagle znalazłam tarcze, do których
już kiedyś strzelałam. Wyjęłam moją tajną broń. Zaczęłam ostro ćwiczyć. Po
chwili przyszedł Tamaki.
- Jesteś wkurzona? - Zapytał.
Stałam do niego tyłem i dyszałam dzierżąc w ręku kij
owinięty powietrzem.
- Pokonaj mnie. - Powiedział, po czym zaatakował.
- Bez ograniczeń? - Zapytałam wbiegając na drzewo.
- Bez. - Odparł i zaczął atak.
Bitwa była długa, wręcz za długa, używałam Shurikenów,
Voida, mocy, sztuczek. Obydwoje staliśmy chwiejnie, ale żadne nie zamierzało
się poddać.
- Wiem już, że chcesz ich zniszczyć, ale jak chcesz wyrżnąć ich
sama, to musisz mnie pokonać, a co najważniejsze siebie. - Uśmiechnął się.
W moim umyśle rozbrzmiał głos ~Ty z tamtego świata jesteś
silniejsza.~ Wpadłam w szał. Moje ręce pokryły się powietrzem, wyjęłam Voida i
zaczęłam atakować jeszcze szybciej i trafniej. Tama - Kun stał dalej i się nie
poddawał, zaś mi brakowało już sztuczek. Usłyszałam miauknięcie.
- Mayu? - Szepnęłam.
Kotka uśmiechnęła się.
- Dajesz! - Krzyknęłam i zmieniłam postać.
- Miko? - Szepnął gdy zobaczył mnie w połączeniu z kotem.
Zaczęłam atakować i po chwili Tamaki leżał na wpół żywy.
Kucnęłam przy nim.
- Moja krew w tej postaci jest trująca. - Uśmiechnęłam się,
po czym cofnęłam truciznę z jego krwiobiegu.
- Brawo. - Wstał.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się i wróciłam do siebie.
- Mam coś dla Ciebie. - Wsadził mi rękę pod żebra.
Po chwili zaczęła lecieć krew.
- C-Co to? - Zdziwiłam się.
- Twoje ograniczenie. Gdy będziesz na skraju to rana będzie
krwawić. - Wytłumaczył.
- Nie potrzebuję tego. - Przyłożyłam rękę i odpieczętowałam
to.
- Szybko się uczysz. - Powiedział i poszedł.
Zostałam sama, ale nie czułam się silniejsza. Byłam słabsza
od alter Miko, więc musiałam ćwiczyć jeszcze ciężej i wiem kto mi mógł pomóc.
Ruszyłam do Watahy Mroku. Weszłam do jaskini i ujrzałam leżącą Nemezis.
- Nem! - Krzyknęłam z uśmiechem.
- Miko? Co ty tu robisz? - Zdziwiła się.
Poczułam, że się zmieniła, była silniejsza, a do tego jej
głos był inny niż zwykle.
- Chcę poćwiczyć z tobą walkę w ręcz. - Oznajmiłam.
- No dobrze. - Wstała i poszłyśmy do niej do lasu.
Gdy stanęłyśmy w samym środku spojrzałam na przyjaciółkę, bo
czułam, że coś chce mi powiedzieć.
- Miałam sen.... Był ze mną, ale jak by drugą. - Zaczęła.
- Nie przejmuj się to tylko sen. - Pocieszyłam ją.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się. - Tak przy okazji z tobą
wszystko ok? - Zmieniła wyraz twarzy.
- Odzyskałam wspomnienie.
- I? - Chciała wiedzieć wszystko, więc jej opowiedziałam.
- Zaczynajmy walkę.- Powiedziałam po skończeniu.
Nem przyjęła pozycję i zaczęłyśmy walkę na pięści. Analizowałam
jej wszystkie ruchy, przez co zaczęłam je kopiować, byłam coraz lepsza, ale i
tak nie mogłam przewyższyć dziewczyny.
- Naucz mnie więcej. - Spojrzałam na nią przenikliwie.
- Nie powinnaś się przemęczać. Najpierw te jaskinie, potem kłótnia
z Unmei'em, następnie Luna, po chwili wspomnienia, następnie wyczerpujący
trening i walka z Tamakim, do tego dochodzi walka ze mną. Za dużo tego. -
Martwiła się o mnie.
- Wytrzymam. - Spojrzałam jej błagalnie w oczy.
-Nie. - Pokręciła przecząco głową.
- Muszę... Muszę pokonać wszelkie przeciwności, a ona jest
silniejsza, nie wiem czy panuje nad złą częścią, więc może być źle. Do tego nie
mogę pozwolić nikomu zginąć. - Przygryzłam wargę.
- Nie zrzucaj na siebie wszystkiego. - Zmieniła się w
cierpliwą i troskliwą przyjaciółkę.
- Muszę, mam powody. - Podniosłam głowę i z oczu popłynęły
mi łzy, jednak nawet nie pisnęłam.
- Przestań. - Odwróciła wzrok.
- Pokaż mi inne ciosy. - Zrobiłam jeden krok do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz