Rano zbudziłem się z Trisią śpiącą na mych na kolanach, by jej nie zbudzić
zawołałem Kanę w myśli.
* Słodka jesteś mi potrzebna.*
~ Od kiedy jestem słodka?~ zdziwiła się moja pegazica wlatując do jaskini po cichu.
* Tak jakoś... a wolisz być słona?- uśmiechnąłem się
~Nie! Mów mi już słodka, nie lubię soli! Co mam dla ciebie zrobić?
* Pomórz mi ją delikatnie położyć tak by się nie zbudziła.- Kana podeszła powoli
i otulając Tris swoim pierzem ze skrzydeł miękko ją położyła.
Ja wstałem chwaląc pegaza, wyszliśmy z jaskini i poleciałem na tereny mroku.
~Dokąd teraz?- ciekawiła się Kana jak byliśmy blisko jaskini
- Na razie do jaskini, muszę coś przemyśleć...- odpowiedziałem i Kana od razu skierowała się na ziemię przed jaskinią.
Utuliłem pegazicę i położyłem się przy drzewie.
Myślałem o Trisi, ten związek może przetrwać lub nie... i Wera... czy
ona jest mnie watra? Zastanawiał mnie także Fushigi i jego postępowanie
wobec Wery, Nemezis i jej walka z Werą, te dziwne dusze ,które słyszę od
wczoraj, potwór ,który siedzi w Trisi i samo to ,że przy mnie jest tyle
dziwnych zdarzeń...........
Za dużo pytań na raz... zasnąłem.
Gdy się zbudziłem podszedł do mnie Fushigi.
- Kondrakar, mamy rachunki do wyrównania...- powiedział poważnie chcąc się ze mną przejść przez las.
Wstałem zaspany idąc za nim, niewiem co mnie wzięło na to, nie chciało mi się gadać na temat Wery.
- Co masz mi zamiar powiedzieć?- zapytałem jak byliśmy już daleko w lesie
Rzucił się na mnie przygważdżając do drzewa i zaczął wściekły mówić:
- Niewiem co cię ciągnie do tej wadery z ognia, ale wiedz ,że jak
skrzywdzisz Werę pożałujesz!- ten gościu mnie wkurzył! Gdy odsunął się
ode mnie zacząłem mówić wstając z nieco obolałymi plecami.
- Jak ona ci się tak podoba to sobie z nią bądź, ja już dawno jej nie kocham!- krzyknąłem
Fushigi stanął i powoli się odwrócił w moją stronę wściekły.
- Ty! Jak śmiesz tak mówić! Pomyśl jak ty byś się czuł w jej sytuacji?!-
mówił patrząc mi w oczy. Dziwne... miał identyczne oczy jak Fus gdy ze
mną rozmawiała...
- Już tak się przez nią czułem, dawno temu jak tu dołączyłem. Musisz
wiedzieć ,że byłem pierwszym wilkiem w watace mroku i pierwszym
członkiem z jakiejkolwiek watahy. Już dawno nie zaznałem takiej przygody
jak z Trisią , więc się nie wtrącaj Fus!- tłumaczyłem
- Nie znaczy to ,że masz jej nie kochać! Ona była opanowana przez Demona
i nie wiedząc co robi zniszczyła las i zostawiła cię nieświadomie gdyż
sterował nią Demon! I nie nazywaj... mnie... Fus!!!- wyskoczył na mnie
wściekły, ale nagle Kana wciągnęła mnie na grzbiet błyskawicznie
wzbijając się w powietrze i Fushigi walnął w drzewo, popatrzył na mnie
zaskoczony ,że zabrał mnie pegaz, on widać nie miał tego szczęścia ,że
oswoił pegaza... Dziwne ,że nie zmienił się w wilka przy ataku... i ten
sam wzrok co Fus... oni chyba są spokrewnieni.
~Czemu zawsze musisz wpakować się w kłopoty?! Bałam się ,że ten chłopak cię zrani!~ martwiła się Kana
- Nic mi dzięki tobie nie jest, co z Tris?- zapytałem Kany
~Niedobrze dlatego też przyleciałam. Rano jak wstała gdy szła przez las
nagle zniknęła! Później widziałam ją na grzbiecie Ekwadora, z nim na
łące zasnęła pod drzewem, natychmiast poleciałam po ciebie i zauważyłam
jak ten cały facet wali tobą o drzewo! Wzleciałam nad wami i czekałam na
odpowiedni moment do ratunku ciebie. Gdyby coś ci zrobił długo by nie
pożył... zresztą ja też.
,,Jeździec za pegaza, pegaz za jeźdźca’’ to nasza odwieczna przysięga
po okiełznaniu nas. Zobacz tam śpi!- mówiła Kana i wylądowaliśmy obok
Trisi.
Spała pod drzewem, szturchnąłem ją za ramię.
- Ktoś ty? - spytała
- Jak to? Nie pamiętasz mnie Tris? To ja Kondrakar!- przytuliłem ją wystraszony ,że o mnie kompletnie zapomniała...
Zachowywała się jak niewidoma, dotykała moją twarz, włosy i ręce po czym chwyciła moją dłoń.
- Kondro jak dobrze! Nic nie widzę, tylko rozmazane plamy! Wybacz ,że cię nie poznałam...- mówiła przestraszona
- Już dobrze, jestem tu.- ucałowałem ją i pomogłem wejść na grzbiet Ekwadora, który właśnie nadleciał niespokojny o nią.
-Ekwador, zabierz ją do medyka. Ja i Kana musimy coś załatwić...- powiedziałem
jeszcze raz całując Tris i polecieli.
My zaś polecieliśmy szukać Fus, ona musi mi coś wyjaśnić...
Nagle zauważyłem z grzbietu Kany Fushigiego gadającego samego ze sobą,
coś mi tu nie grało... i rzeczywiście, on zmienił się w Fus! To
obojniak!
Dlatego się nie zmieniał w wilka, bo ma postać wilczycy...
Słychać było ,że rozmawiali o mnie i Werze, czyżby oni coś przeciw mnie knuli?
Przyleciałem z Kaną prosto przed biegnącą Fus.
- Czemu nie mówiłaś ,że ty i Fushigi to jedność?! Ja, naprawdę nie
rozumiem dlaczego jesteś po jego stronie!? Fus, on tobą włada! Czy nie
chciałaś kiedykolwiek być w swoim ciele? – dziwiłem się zchodząc z Kany
- Skąd ty...? No w sumie to chciałam kiedyś ,ale czuję się z nim zgrana i
nie umiem sobie wyobrazić jak to jest być jedną osobą. Poza tym nie waż
się nikomu mówić ,bo pożałujesz!!!- denerwowała się trzymając za głowę.
- No błagam cię. Mało mi kłopotów?
- Nie, ale... ech, dlaczego tak po prostu zostawiłeś Werę? Ona
potrzebowała pomocy i wsparcia. Kondro ona cierpi i nie mogła już
wytrzymać jak ją olewasz...
Mam cię zranić!- nagle pojawiła się czarna mgła ,a Fus trzymała nóż w rękach...
Nie wystraszyłem się, Wera robiła taką samą mgłę z smugi ,a ja znam tę
moc ,bo sam ją mam. Wytworzyłem własną ,,mgłę zagłady’’ moją moc
specjalną...........
Wszystko spowiło się na niebiesko i czarno, błyszcząca mgła Fus znikła, ja byłem niewidzialny dla jej oczu.
Upuściła nuż, była zaskoczona ,że zlikwidowałem jej mgłę.
- Nie zniszczysz mojej mgły... twoja była na słabym poziomie i szybko
padła.- mówiłem z nienacka zadając jej cios, jednak ku memu zdziwieniu
zmieniła się w Fushigiego i uniknęła ciosu śmiejąc się.
- Myślisz ,że twoja moc jest większa niż nas obojga?! – powiedział i
zmiótł moją moc jednym ruchem rąk i wywrócił mnie na ziemię.
- A...ale jak ty...?- jąkałem się
Fushigi miał mnie zaatakować gdy nagle z tyłu niego pojawiła się z
nienacka wściekła Trisia i palcem dotknęła jego ramienia zadając ból,
mina mu zmiękła...
- Nie waż się krzywdzić mojego ukochanego!- mówiła zła
Jednak za nią pojawiła się Wera i impulsem zlikwidowała ból Tris.
- A ty nie waż się krzywdzić mojego!!! Myślałaś ,że mocą mroku daną ci w
połowie od Ojca pokonasz prawdziwy mrok?- mówiła Wera jak Tris upadła
obok mnie ,a Fushigi się zmienił w wilczycę i przestał krztusić.
- Już dobrze Fushigi, ty Trisia wracaj do swoich terenów ,a ty Kondro...
idź ze swoją ukochaną. Ja idę z Fushigim, pokochałam go tak jak ty
Trisię. To niezwykłe, ale prawdziwe, nasze drogi się tu rozchodzą,
uświadomiłam sobie ,że ją bardzo kochasz i nie potrafisz przestać, to
tak jak do niedawna ja... zakochałam się w Fushigim dosłownie dzięki
tobie, gdybyśmy się nie skłócili nie poznałabym go.
Dziękuję ci za to i przepraszam za uczynione ci krzywdy. Zostańmy już
przyjaciółmi.- powiedziała to tak jakby wyraziła zgodzę na to bym był z
Tris.
Cóż, miała rację. Wiedziałem ,że ona coś do Fushigiego czuje, jak i on pewnie do niej ,ale w to już nie będę wchodził....
- To ja przepraszam i dziękuję jednocześnie..... przyjaciółko.- utuliłem Werę
krótko, cieszyłem się ,że z tymi kłótniami koniec.
- To ty mnie kochasz Wero?- zdziwił się Fushigi zmieniając się w człowieka.
- Tak, kocham cię mój słodki i nie obchodzi mnie ,że jesteś z Fus jednością.- powiedziała całując go w policzek.
- Wero....- zaczęła Tris – Tak?- zapytała Wera
- Dziękuję.- uśmiechnęła się Tris i chwyciła moją dłoń.
Wera i Fushigi zostali pod drzewem...
Ja i Tris polecieliśmy na Kanie nad rzekę by spojrzeć na zachód słońca gdzie wyznałem Trisi miłość:
- Trisio?- zapytałem
-Tak Kondro?
- Przeżyłem dzięki tobie najwspanialszą przygodę w życiu... zakochałem się, poznałem cię, walczyłem o ciebie...
Zostaniesz moją partnerką?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz