Obudziłem się o świcie i od razu poleciałem nad jakiś strumyk by się umyć i napić.
Kiedy ukończyłem te czynności przechadzałem się po terenie.
Napotkałem pewną wilczycę. Przedstawiła się i gdzieś poszła.
Ahhaaa.
Ale to była interesująca rozmowa....
Nagle napotkałem pewnego wilka.
Mój odwieczny wróg. Zmieniłem się w wilka i skoczyłem an niego.
Jak walczyliśmy zawsze uciekał jak już był bliski kresu.
-Znowu się spotykamy Iroz -Powiedziałem mu na grzebiecie.
-Tak, tym razem ostatni raz Unmei. -Powiedział i sprawił ze spadłem z niego. Błyskawicznie stanąłem na łapach.
-To chyba dla Ciebie. -Krzyknąłem i rzuciłem się na niego. Ten rozpłynął się w mgle i go nie było.
Westchnąłem poirytowany. I po stwierdzeniu ze już nie ma wilczura w naszej krainie wróciłem na swoje drzewo.
Zawsze tak było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz