Stałem wyprostowany z Sokołem na ramieniu. Moje oczy nadal
płonęły czerwonym blaskiem. Silny wiatr rozwiewał moje ciemnoszare włosy. Kondrakar
gdy tylko mnie zauważył wstał szybko.
-Popełniłeś ogromny błąd, odważając się pocałować Nemezis. –
Powiedziałem z grozą. – Jestem Illuminated Alfa watahy Powietrza i przybyłem
aby się z tobą zmierzyć w pojedynkę.!
Ptak zerwał się z mojego ramienia i odleciał. Znając go
domyśliłem się, że poleciał po Nemezis. Chłopak spojrzał na mnie równie
wściekły. Jego oczy i włosy zmieniły kolor na filet a na Jego szyi pojawił się
srebrny promieniujący krzyż na łańcuszku.
-Ha! To miało mnie niby przestraszyć!?- Powiedziałem ze
śmiechem i bez zdziwienia. Zauważyłem błysk zdziwienia w Jego oczach, który
zaraz stłumił. Wyczułem, że gromadzi moc. Nie przejąłem się tym. Moja moc także
jest potężna. Zaczęliśmy się okrążać. Oddaliłem się lekko, żeby mieć lepszy kąt
natarcia. W tym samym momencie skoczyliśmy w powietrze z okrzykiem bojowym na
ustach. Szczepiliśmy się w walce.
-Nemezis nigdy nie będzie twoja czy ci się to podoba czy
nie! – Krzyknąłem.
-Jeśli mnie zabijesz to nic nie zmieni, ona cię nigdy nie
będzie kochać! – Odkrzyknął kopiąc mnie w nogę.
-Jak tak sądzisz jesteś w błędzie, bo ona będzie pamiętać,
że ją pocałowałeś wbrew jej woli i z siłą! – Powiedziałem z siłą w w głosie i
przewróciłem Kondrakara z taką furią, że nie mógł się już podnieść. Ledwo leżał
na ziemi pokonany.
-Teraz ostateczny cios, masz coś do powiedzenia po raz ostatni.?!
– Powiedziałem rozzłoszczony.
-Nemezis ci nigdy nie wybaczy, że zabiłeś jej pierwszego
członka watahy mroku! – Wykrzyczał lecz bardzo słabo. Widać było, że chłopaka
dużo to kosztowało. Na mojej ręce zaczęło pojawiać się futro a w paznokcie
zastąpiły pazury ostre jak brzytwy. Nagle między nas wskoczyła Nemezis. W jej
oczach zobaczyłem nutkę cierpienia.
-Jeśli go zabijesz już nigdy się do ciebie nie odezwę
Illuminatedzie i nigdy moja noga nie postanie na terenach watahy powietrza! Co
z tego, że mnie pocałował wbrew mej woli jest nowy i musi się jeszcze wiele
nauczyć! On przynajmniej powiedział, że zakochał się we mnie, nie to co ty, że
mnie śledzi za każdym spotkaniem z chłopakiem i na dodatek mi nie mówi, że mnie
kocha! – Krzyknęła do mnie z kamienną miną. Lecz widziałem, że pod tą obojętną
maską krył się żal.
Zmieniłem się w wilczą postać i bez słów odleciałem. Kiedy
otaczały mnie drzewa przyjąłem postać
kruka. Przy moim boku pojawił się Sokół. Spojrzałem na niego z wyrzutem
lecz i miłością. To zawsze On towarzyszył mi w najcięższych chwilach takich jak
ta. Doleciałem na Polanę Wspólnych Snów. Podleciałem na skałę i zmieniłem się w
człowieka. W strumyku poniżej zobaczyłem swoje odbicie. Moje oczy miały już
swój normalny bordowy kolor. Sokół także usiadł obok mnie na skale. W okresie
gdy byłem w poprzednich watahach zawsze gdy dochodziło do bójek wszyscy
wiedzieli, że mnie tam znajdą. Podniosłem głowę i zobaczyłem Nemezis wchodzącą
na polanę. Otworzyłem usta lecz szybko je zamknąłem. Skrzyżowałem nogi w
kostkach.
- Przepraszam. – Powiedziałem cicho. Spojrzałem Nemezis w
oczy. – Zakochałem się w Tobie już podczas naszego pierwszego spotkania. Zależy
mi na Tobie jak na nikim innym. – Zeskoczyłem ze skały i zacząłem się odwracać,
żeby odejść. Lecz nie zdążyłem tego zrobić, bo Nemezis złapała mnie za
nadgarstek i z powrotem do siebie odwróciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz