Dzisiaj znowu monitorowałam teren w nocy, bo Kaja i Geneza
robiły to w dzień. Zastanawiałam się co się zmieniło, że jak chodziłam po
watahach nic specjalnego się nie działo, ale jak zaczęłam iść do ostatniej to
wszyscy zaczynali ruszać na misję. Przysiadłam nad Lustrzanym jeziorem i
zmieniłam się w wilka, nagle poczułam coś dziwnego, jakby aura opętania, ale
nie tu. Zorientowałam się co się dzieje gdy weszłam w myśli brata, okazało się,
że jest opętany, jednak szybko sobie poradził. Później, był z Nemezis i
spotkali demona. Wiedziałam o wszystkim, choć o niektórych myślach wolałam nie
wiedzieć. Spojrzałam na księżyc, była pełnia. Wskoczyłam do wody i zaczęłam
sobie iść, woda była ciepła. Nagle wyprostowałam ręce i pomyślałam o
powietrznym kwiecie. Po otwarciu oczu zobaczyłam go był piękny.
Tak naprawdę wolę
czerwone kwiaty, ale nie ta moc, więc tworze te, które umiem. Odłożyłam kwiat
na taflę wody i zaczęłam tworzyć ich więcej. Tworząc setnego kwiata poczułam
drganie ziemi, jednak postanowiłam to zignorować. Po 5 minutach poczułam
większe drganie, wyszłam z wody i wskoczyłam na najbliższe drzewo, zobaczyłam
pęknięcia, pobiegłam w tamtą stronę, pęknięcia były głębokie, postanowiłam
pobiec do watahy ziemi i prosić o pomoc. Gdy dotarłam do jaskini, zmieniłam się
w wilka i weszłam, w środku siedziała Mei, co znalazłam w jej głowie.
- Ehem…- Zachrząkałam, próbując zwrócić na siebie uwagę.
- Kim jesteś?- Zapytała spłoszona.
- Należę do watahy Powietrza i chciałam prosić o pomoc.-
Odparłam, próbując mówić przyjaźnie.
- Pomoc? W czym? – Zapytała nieco zdecydowaniej.
- Na naszym terenie powstały dwa duże otwory po trzęsieniu i
chciałabym byś mi pomogła to „załatać”.- Powiedziałam.
-No dobrze, zaprowadź mnie tam. – Odparła po chwili namysłu.
Ruszyłam w stronę wyjścia, a Mei podążała za mną gdy
doszłyśmy pokazałam jej otwory.
- No to muszę użyć dosyć sporo mocy, nie wiem czy wypełnię
całą bo musi mi starczyć na jutro.- Powiedziała ze zmartwieniem na twarzy.
- Dobrze, ważne, że chociaż połowę wypełnisz.- Uśmiechnęłam
się i usiadałam niedaleko.
Mei zamknęła oczy, a dziura zaczynała się wypełniać. Zajęło
jej to 2 godziny, bez przerwy. Gdy otworzyła oczy lekko osunęła się na ziemię,
a ja szybko podbiegłam i podparłam ją tak by się nie przewróciła.
- Wszystko ok., może przynieść Ci wody?- Zapytałam, bez
uczucia.
- Jeśli możesz to zanieś minię do wodopoju.- Szeptała
drżącym głosem.
Załadowałam ją na siebie i choć była większa to udało mi się
ją ulokować tak by nie spadła. Było mi ciężko więc szłam szybkim tempem. Gdy
doszłyśmy do wodopoju lekko odłożyłam Mei, a ona się napiła, po czym wstała
lekko się chwiejąc, podziękowała i wróciła do siebie, a ja poszłam dalej
obserwować tereny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz