Wyleciałam z jaskini Ateny, chciała wszystko przemyśleć. Echh...
Lecąc rozmyślałam o tym całym kamieniu. Z jednej strony mogła go nie odkopywać, a z drugiej dobrze że to zrobiła... Dziwił mnie także jeden fakt że obcy basior mówił że umarł z naszej ręki, tylko że, jak to naszej, jak my nigdy na oczy nie widzieliśmy go?
Dziwne.
Wleciałam do mego domu, Kondrakar spał, a ja też powinnam.
Położyłam się na swoim posłaniu i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się bardzo późno. Zaczęłam rozglądać się po jaskini. Kondra nie było. Leniwie wstałam, i się przeciągnęłam. Wyszłam i usiadłam przed grotą. Słońce było już wysoko na niebie, wiał lekki wiatr z północy.
Musiała przemyśleć co do Alfy Powietrza. Czy iść na spotkanie czy nie...
Po kilkunastu chwilach bicia się z myślami, postanowiłam ze idę. Nawet z ciekawości samej.
Przyszedł Kondrakar niosący wielkiego jelenia.
-Nemezis, nasze śniadanie. Pomyślałem, ze będziesz głodna, bo bardzo długo spałaś. -Uśmiechnął się do mnie ni pewnie.
-Dziękuję.-Powiedziałam, i zaczęłam jeść, on za mną.
Kiedy najedliśmy się do syta, okazało się że zapadał zmierzch.
,,Uh, musiałam strasznie długo spać" -Pomyślałam.
Weszliśmy do jaskini, i zaczęłam przygotowywać się do spotkania. Zmieniłam się w człowieka, rozczesałam dokładnie włosy. Zmieniłam się ponownie w wilka. Moja sierść była błyszcząca i gładka.
-Kondro, ja lecę. Nie czekaj na mnie.
-Dobrze-Odpowiedział i wyleciałam. Denerwowałam się trochę tym spotkaniem.
Wylądowałam na Górze Huraganu. Tam gdzie mieliśmy się spotkać. Zmieniłam się w człowieka.
On tam stał, czekał na mnie. Jak zawsze piękny, i nie powtarzalny. Jego uśmiech rozbłysł na twarzy, był piękny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz