Idąc w stronę jaskini, bo podejrzewałam, że tam będzie sporo
osób, spotkałam jakiegoś wilka.
- Hej jesteś z watahy wody? – Zapytałam.
- Co chcesz dołączyć? – Spytała.
- Nie, należę do watahy powietrza. – Odpowiedziałam.
- To co ty tu jeszcze robisz pomagaj swojej watasze w
przygotowaniach, a no i Lily jestem.
- Spokojnie, gdyby mnie potrzebowali Illuminated zawiadomił
by mnie. Poza tym chodzę po watahach pytając się jak im idzie, więc was też nie
mogłam ominąć. – Odparłam z uśmiechem.
- Emm, jesteśmy trochę zapracowani.
- Może Ci pomóc?
- Dobra, ja mam patrolować teren.
- Super, to ruszajmy.
- Dobra.
- Tak na marginesie, kogo macie w watasze?
- Cóż, zależy o co Ci chodzi, czy wymieniać imiona, czy
stanowiska?
- Imiona poproszę.
- Rapix, Dasti, Rozalka i ja oczywiście. Oh no i zapomniała
bym jak masz na imię?
- Yhym, um jestem Miko.
- Ładne, coś oznacza?
-Nie. Do was też przybywają nowe wilki?
- Na razie nie, ale jak do innych watah jest taki napływ, to
my też zaczynamy wszystko sprawdzać.
- Rozumiem, Emm mam pytanie.
- Słucham.
- Umiesz robić kwiaty z wody?
- No tak.
- Jak to robisz?
- Wyobrażam sobie kwiat i skupiam się, a co?
- Chciałabym nauczyć się robić kwiaty z powietrza.
- To będzie trudno, bo nie łatwo jest zrobić kwiat z czegoś
czego nie widać w dużej ilości.
- No wiem, ale to by było piękne, a jak nauczę się robić
kwiaty, to może będę umiała tworzyć inne rzeczy.
- Fakt, no, ale ja Ci nie mogę pomóc bo znam się tylko na
wodzie.
- Nie ważne i tak mi pomogłaś.
- To fajnie.
Szłyśmy i szłyśmy bez końca.
- Czemu tak długo idziemy? – Zapytałam lekko zwalniając.
- Mam cały teren do obejścia, bo wszyscy mają przydzielone
coś innego.
- Nie zazdroszczę.
- No fakt nie jest to super fajne, ale przynajmniej jakoś im
mogę pomóc.
- Myślisz, że zdążą uratować Immortal Volves?
- Oczywiście, a Ci co zostają będą naprawiać wszystkie
szkody, które się narobią.
Nagle poczułam lekkie trzęsienie ziemi.
- Mam nadzieje, że zdążą.
- Trzeba myśleć pozytywnie.
- Masz rację.
-O, nareszcie przeszłyśmy cały teren. Ja lecę powiadomić, że
jest czysto, Pa.
- Pa!
Teraz postanowiłam iść do watahy ognia. Idąc nie raz czułam trzęsienia ziemi,
na szczęście były delikatne. Gdy doszłam do watahy ognia, na samym początku wypatrzyłam Symphony Of My Heart.
- Heej !- Krzyknęłam przyjaźnie, a wilczyca odwróciła się
gwałtownie i wyszczerzyła kły.
- Kim jesteś?- Zapytała z sykiem.
- Należę do watahy powietrza.- Odpowiedziałam z uśmiechem, a
wilczyca rozluźniła się i schowała kły.
- Illuminated czegoś potrzebuje? – Spytała.
- Nie, przyszłam sprawdzić jak wam idą przygotowywania do
misji.- Wytłumaczyłam.
- Cóż ja nie mogę się teraz lenić, musze iść sprawdzać
teren.
- Pomogę Ci.
- Naprawdę? – Zapytała zdziwiona.
- Oczywiście.
- Dobra to choć.
Podbiegłam.
- To jak wam idzie?
- Ehh, wszyscy biegamy jak szaleni, w dodatku wygląda na to,
że lawa wypłynie za 2 godziny, więc szykujemy bariery, a ja z Luną obserwujemy teren.
- Rozumiem, a powiesz mi kogo macie jeszcze w watasze, bo
nie za bardzo się orientuję.
- Oliver, ja, Luna, Cami, Tanika.
- Olivera znam.
- Szalejesz, teraz znasz też mnie.- Odparła z zadziornym
uśmieszkiem.
- Fakt.
- O Luna idzie, przedstawię Ci ją.
- I co, jak teren? – Zapytała SOMH ( tak będę na nią mówić w
myślach bo mi łatwiej) Lunę.
- Bez nowości, a ty kim jesteś?
- Ona jest z watahy Illumineted’a.
- Oh miło poznać. Słuchaj musimy iść pomóc w umocnieniu
bariery.
- Ok, no to Pa. – Powiedziała SOMH.
- Miło było, wpadnij kiedyś, Pa! – Krzyknęła biegnąc Luna.
- Paaaa! – Odkrzyknęłam.
Teraz postanowiłam iść do watahy mroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz