niedziela, 10 marca 2013

(Wataha Światła) od Ateny

    Kiedy odprowadziłam kolejną czwórkę do mojej watahy, byłam już troszkę zmęczona. Poszłam do mojego spokojnego kontu w jaskini i spakowałam sobie plecak na wyprawę, umysłem sprawdziłam, że jeszcze jakieś części wilków nie było na miejscu spotkania przed samą wyprawą. Wzięłam mój stos kartek i wyszłam przed jaskinię, usiadłam sobie i narysowałam kilka ostatnich wydarzeń, a także nowych wilków.
    Gdy skończyłam miałam już wszystkie obrazki wilków z mojej watahy, nie tylko jako wadery i basiory, ale również w postaci ludzkiej. Na sam koniec narysowałam boginię Atenę przemawiającą do nas na polanie, oraz te dwa wcielenia z niebieskimi włosami. Ostatecznie do plecaka dopchałam wszystkie kartki oraz ołówki wszelkiego rodzaju wraz z temperówką.
-Nike!!!- Z jaskini wychyliła się moja przyjaciółka.
-Idziemy?- Zapytała.
-Złap mnie za rękę- poleciłam. - Przetelortuję nas na polanę.
     Kiedy tam dotarłam byli już wszyscy członkowie wyprawy, oprócz Illuminated i siostry, którzy po chwili przyszli. Siedząca obok mnie Nike zmarszczyła czoło na widok Nemezis.
-Ona zemdleje- powiedziała cicho.- Ledwie trzyma się na nogach, Chodź.
Obydwie się wysunęłyśmy do przodu, gotowe, aby w każdej chwili ja złapać. Wadera rzuciła:
-Co się tak gapicie!?
Sama wadera tymczasem zamknęła oczy i osunęła się nieprzytomna. Gdyby nie to, że Illuminated szybko zareagował to nikt by nie zdążył jej złapać.
-Nike szybko diagnoza. Znasz się na tym
-Wygląda mi to Manisteke.- Powiedziała.
-Jak to leczyć- zapytałam.
-Jej układ nerwowy został przeciążony prawdopodobnie podczas ataku na umysł, o którym sobie nawet nie uświadomiła, po prostu jej umył sam zaczął się bronić, a natłok uczuć, który jej towarzyszył sprawił, że zemdlała.
-Jak to leczyć?- Zapytałam ponownie.
Wadera złapała butelkę po wodzie i napełniła ją wodą, po czym chlusnęła nią w twarz nieprzytomnej.
-Co ty robisz!?- Wydarłam się na nią wraz z Illuminated. A ona przybrała minę znawczyni. Siostra w między czasie zamrugała oczami, co sprawiło, że kamień spadł mi z serca.
-Nie myśl, że się o ciebie martwiłam- starałam się powstrzymać uśmiech, który wykwitł mi na twarzy.- Choć tu do mnie mój ty siostrzany pysku.- Przytuliłam ją zanim zdążyła zaprotestować, nie wyrywała się, więc najpewniej nie doszła jeszcze do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz