Siedzę teraz pod drzewem (znowu) i odbijam swoją piłkę (jest teraz wielkości dwóch pięści i jest szaro-czerwona). Wcześniej polowałem na sarnę, pływałem, rozmawiałem z Lily i Rozalką, szukałem Dasti`ego, ale nigdzie nie mogłem go znaleść... może to i lepiej?
Myślę teraz gdzie ten Dastan poszedł na ta wyprawę. Zauważyłem, że od samego rana nie ma nigdzie Rapix. Wiem, sam wcześniej mówiłem że często jej nie ma w watasze. Tak naprawdę nie dziwie się jej bo tutaj są same nudy.
Gdy gadałem z dziewczynami to Rozalka powiedziała że widziała jak Rapix rano wychodzi z jaskini. Pewnie jej się zdawało... a może nie? Może poszła gdzieś z innymi wilkami? Nie będę tego roztrząsać bo nie jestem detektywem ani szpiegiem. Ale jednak postanowiłem się trochę zainteresować tym tematem... W końcu muszę jakoś zabić tą nudę! Pośpiesznie wstałem i poszedłem szybkim truchtem na Łąką Wspólnych Snów. Było tam kilka wilków ale ja zauważyłem jakąś wilczyce... chyba z Watahy Światła. Podobno Rapix lubi Atenę - alfę Watahy Światła. Podszedłem do wadery.
- Cześć, jestem Gregory z Watahy Wody... sorry, że przeszkadzam ale nigdzie nie widzę alfy mojej watahy. Czy wiesz coś na ten temat? - zapytałem waderę
- Jestem Cassie a co do Rapix to słyszałam że razem z Ateną i Zefirem gdzieś poszła... ale nie wiem gdzie. Czy pomogłam?
- Tak i to bardzo. Wielkie dzięki. - powiedziałem po czym truchtem zacząłem wracać do watahy.
Gdy tak szedłem to zacząłem rozmyślać po co Rapix i Atena gdzieś razem poszły... no i ten Zefir. Po około kwadransie burzy myśli do głowy wpadła mi myśl że może poszli do Dastana na takie mini odwiedziny. Może Dastan już na zawsze opuścił watahę a Rapis postanowiła się z nim pożegnać? O może chciała po prostu się trochę rozerwać z przyjaciółmi?
W końcu zaczął zapadać zmrok a ja udałem się do jaskini. Po drodze przechodziłem koło Kryształowego Jeziora a tam siedział Dasti. Już miałem coś powiedzieć gdy zauważyłem że jest smutny. Nie trzeba było zgadywać dlaczego... problemy miłosne. Zostawiłem go samego.
- * Niech sobie powzdycha.. * - pomyślałem ale wiedziałem że to nie jest takie proste.
Gdy wszedłem do jaskini to od razu zasnąłem głębokim snem. Przyznam że trochę się stęskniłem za mordką Dastana chociaż go za bardo nie lubię.
wtorek, 30 kwietnia 2013
(Wataha Wody) Od Rapix
Nastał świt , zostawiłam mojej watasze karteczkę , że wrócę niedługo i ruszyłam do Ateny.
Po drodze pomyślałam o Nemezis. Długo się nie zastanawiałam i poszłam po nią , każda pomoc się przyda. Wysłałam jej mentalną myśl *Przyjdź proszę do swojej jaskini czekam*. i usiadłam przed jej grotą.
-Witaj Nemezis.-powiedziałam siedząc na brzegu jaskini i uśmiechając się do wadery która przybyła.
-No cześć. Co chciałaś ? -zapytała.
-Potrzebuję Cię w bitwie , musimy pomóc Dastanowi.-powiedziałam.
-Jak to przecież on ... - przerwałam jej.
-Skarbie nie marnujmy czasu wszystko wyjaśnie Ci po drodzę. - chwyciłam ją za rękę i wyruszyłyśmy.
Obie dotarłyśmy do Ateny. Na miejscu czekał już Zefir i Atena
-Witaj Rapix- powiedziała Atena.
-Gotowa ? -zapytała.
-Nie traćmy czasu. -powiedziałam.
Atena otworzyła portal i przeniosło nas w dziwne miejsce. Znajdowaliśmy się w jaskini. Poszłam przodem i zobaczyłam Dastana , od razu się na niego rzuciłam.
-Przepraszam - powiedziałam ściskając basiora.
Dastan szepnął do mnie :
-Chodź na zewnątrz- po czym wyszliśmy.
Widziałam wokół pełno wader , które pożerały Dastana wzrokiem. Super się tu chyba czuje.
Chwycił mnie za ręce i powiedział.
Po drodze pomyślałam o Nemezis. Długo się nie zastanawiałam i poszłam po nią , każda pomoc się przyda. Wysłałam jej mentalną myśl *Przyjdź proszę do swojej jaskini czekam*. i usiadłam przed jej grotą.
-Witaj Nemezis.-powiedziałam siedząc na brzegu jaskini i uśmiechając się do wadery która przybyła.
-No cześć. Co chciałaś ? -zapytała.
-Potrzebuję Cię w bitwie , musimy pomóc Dastanowi.-powiedziałam.
-Jak to przecież on ... - przerwałam jej.
-Skarbie nie marnujmy czasu wszystko wyjaśnie Ci po drodzę. - chwyciłam ją za rękę i wyruszyłyśmy.
Obie dotarłyśmy do Ateny. Na miejscu czekał już Zefir i Atena
-Witaj Rapix- powiedziała Atena.
-Gotowa ? -zapytała.
-Nie traćmy czasu. -powiedziałam.
Atena otworzyła portal i przeniosło nas w dziwne miejsce. Znajdowaliśmy się w jaskini. Poszłam przodem i zobaczyłam Dastana , od razu się na niego rzuciłam.
-Przepraszam - powiedziałam ściskając basiora.
Dastan szepnął do mnie :
-Chodź na zewnątrz- po czym wyszliśmy.
Widziałam wokół pełno wader , które pożerały Dastana wzrokiem. Super się tu chyba czuje.
Chwycił mnie za ręce i powiedział.
(Wataha Mroku) od Nemezis
Ucieszona budziłam Miko. Wiedziałam że to jej 'uśpienie'.
-Wiem już odpowiedź na te wizję, ale wiem że Ty tez już wiesz, bo pewnie twoi przyjaciele Ci powiedzieli.
-No tak jakby. -Mruknęła.
-Wiem, ze Ty wiesz, kochana. -Powiedziałam po czym dostałam mentalną myśl od Rapix
*Przyjdź proszę do swojej jaskini czekam*
-Miko, ja muszę już iść, jakby co wiesz gdzie mnie znaleść. -Puściłam dziewczynie oko, i zmieniłam się w wilka. Zaczęłam biec w kierunku groty.
Dalej byłam dosyć zła na Maga Wody, ale cóż powinnam zaakceptować, ze każdy ma prawo być zły.
Nie jestem jedynym wilkiem która jest impulsywna, agresywna, choć jestem najbardziej.
Zaczęłam truchtać i wybiegłam powoli z krzaków.
Alfa Wody siedział przed jaskinią z wyczekiwaniem na pysku. Kiedy Rapix mnie ujrzała zmieniła się w człowieka a jej twarz rozjaśnił uśmiech.
Zmieniłam się w człowieczą postać.
-Witaj Nemezis. -Odparła.
-No cześć. Co chciałaś? -Zapytałam życzliwie.
-Wiem już odpowiedź na te wizję, ale wiem że Ty tez już wiesz, bo pewnie twoi przyjaciele Ci powiedzieli.
-No tak jakby. -Mruknęła.
-Wiem, ze Ty wiesz, kochana. -Powiedziałam po czym dostałam mentalną myśl od Rapix
*Przyjdź proszę do swojej jaskini czekam*
-Miko, ja muszę już iść, jakby co wiesz gdzie mnie znaleść. -Puściłam dziewczynie oko, i zmieniłam się w wilka. Zaczęłam biec w kierunku groty.
Dalej byłam dosyć zła na Maga Wody, ale cóż powinnam zaakceptować, ze każdy ma prawo być zły.
Nie jestem jedynym wilkiem która jest impulsywna, agresywna, choć jestem najbardziej.
Zaczęłam truchtać i wybiegłam powoli z krzaków.
Alfa Wody siedział przed jaskinią z wyczekiwaniem na pysku. Kiedy Rapix mnie ujrzała zmieniła się w człowieka a jej twarz rozjaśnił uśmiech.
Zmieniłam się w człowieczą postać.
-Witaj Nemezis. -Odparła.
-No cześć. Co chciałaś? -Zapytałam życzliwie.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
(Wataha Powietrza) Od Miko
-Luna ogarnij się. – Powiedziałam odpychając ją. - Wiesz co
one oznaczają?
- No… - Wbiła wzrok w ziemię i się zarumieniła.
Uderzyłam ją lekko w czoło z dwóch palców.
- Jak do mnie mówisz to patrz mi w oczy.- Powiedziałam poważnym
tonem. ( Nie wiem co się ze mną działo).
- Przypominasz sobie! – Krzyknęła radośnie.
- Co? – Zapytałam zdziwiona.
- Twój inny charakter. Nie ważne, jeśli chodzi o to co
widzisz, to znam odpowiedź, ale ja Ci tego nie mam prawa mówić. – Powiedziała.
- Niby czemu nie masz prawa? – Zapytałam poirytowana.
- Bo nawet po śmierci ma się pewne prawa i zakazy. –
Powiedziała wpatrując mi się w oczy.
- Beznadzieja. – Powiedziałam naburmuszając się i
przekręcając lekko w prawo.
- Nie narzekaj, Nemezis za jakąś godzinę znajdzie odpowiedź.
– Powiedziała z dziwnym i tajemniczym uśmiechem.
- Skąd to wiesz? – Zapytałam odwracając wzrok w jej stronę.
- To, że nie możemy mówić w prosto, to nie znaczy, że nie
możemy podpowiadać. – Uśmiechnęła się uroczo. – Ritsu jej pomaga.
- Ritsu? – Otworzyłam szeroko oczy.
- Tak, on jest świetny w podchodach, a Nem jest bystra. –
Odparła.
- Luna, czy mogła byś zmartwychwstać? – Zapytałam chyląc
głowę.
- Nie. - Powiedziała surowo.
- Czemu? – Zapytałam i poczułam jak by coś przebijało mi
serce.
- Bo to zbyt bolesne. – Powiedziała.
- Nawet jeśli byśmy były razem? – Zapytałam ze łzami w
oczach.
- To jest naprawdę niezmierny ból, a ja jestem słaba. –
Powiedziała obejmując mnie.
- To straszne… - Powiedziałam szeptem.
- „Nie, to jest bolesna rzeczywistość, która będzie czyhać
na nasze szczęście, które rozwali w drobny pył.”- Zacytowała, a ja podniosłam
moje oczy.- Ty mi to kiedyś powiedziałaś, nie sądziłam, że kiedykolwiek to
wypowiem.- Powiedziała patrząc na mnie przyjaźnie.
-Miko! Obudź się! Wstawaj! – Usłyszałam krzyki Alfy Mroku.
- Musisz iść. – Powiedziała zmniejszając uścisk.
- Nie chcę. - Wyszeptałam i schowałam twarz w jej ramionach.
- Musisz. – Powiedziała i chyba patrzyła na mnie.
- Nie chcę. – Wyszeptałam znowu.
Nagle postać rozpłynęła się, a ja upadłam na kolana.
Miejsce, w którym się znajdowałam nie znikało. Klęczałam i płakałam, a głos
Nemezis cichł, chyba coraz bardziej chciałam tu zostać. Nagle znalazłam się na
ulicy, jednak nie padało, jak ostatnio, teraz niebo było pochmurne. W moją
stronę szedł Ritsu.
-Ritsu! – Krzyknęłam wstając i biegnąc w jego stronę.
- Miko… - Zaczął kiedy rzuciłam mu się na szyję. - Musisz
wrócić.
- Nie chcę. – Wyszeptałam tuląc się do niego.
- Nie zachowuj się jak maluch i wracaj póki tego na tobie nie
wymuszam. - Powiedział.
Puściłam ręce luźno i stanęłam przed nim.
- No to wymuś. – Powiedziałam marszcząc brwi.
Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie, a obraz zaczął się
zamazywać, ale po chwili wszystko wróciło do normy, a chłopak stał zasmucony.
- Wygrałaś, nie potrafię zrobić czegoś takiego. –
Powiedziała ze szklistymi oczami.
Podeszłam i lekko go objęłam.
-Wrócę, tylko się nie
smuć. – Mówiłam szeptem.
Moje włosy zostały rozwiane przez wiatr, odsunęłam się od
przyjaciela z uśmiechem. Wszystko się rozpłynęło, a ja się obudziłam.
- Obudziła się! – Usłyszałam radosny okrzyk wadery Mroku.
(Wataha Światła) od Ateny
Kiedy Zefir wrócił do jaskini, ja wciąż siedziałam nad jeziorem. Patrzyłam się na migoczące nad jeziorem ważki, albo na świetliki siadające mi na rękach. To miejsce było bardzo ciche i spokojne, w sumie nic by się nie stało, gdybym tutaj zanocowała i tak by się nikt nie zorientował.
Wróciłam do jaskini i wzięłam z mojej komnaty namiot oraz gotowe wyposażenie na jutrzejszą mini- wyprawę. Przyszykowałam rzeczy i położyłam się spać około północy wsłuchana w delikatny szum drzew.
Gry rano wstałam i poszłam gotowa pod jaskinię, byłam pierwsza. Około 5 minut później pojawił się Zefir. Pogawędziłam z nim około pół godziny zanim pojawiła się Rapix...
Wróciłam do jaskini i wzięłam z mojej komnaty namiot oraz gotowe wyposażenie na jutrzejszą mini- wyprawę. Przyszykowałam rzeczy i położyłam się spać około północy wsłuchana w delikatny szum drzew.
Gry rano wstałam i poszłam gotowa pod jaskinię, byłam pierwsza. Około 5 minut później pojawił się Zefir. Pogawędziłam z nim około pół godziny zanim pojawiła się Rapix...
(Wataha Mroku) od Nemezis
Po tym jak rozmawiałam z Miko, pobiegłam w krzaki. Może inne wilki będą wiedzieć coś więcej o tych dziwnych zdarzeniach, wizjach?
Pamiętam, że kiedyś także coś takiego miałam, ale nikt nie wiedział co to jest, i ktoś mi spróbował pomóc. Ktoś kogo teraz nie miałam zamiaru widzieć. A on wiedział prawdopodobnie odpowiedź na te wszystkie pytania które krążyły w głowie Miko jak i mojej.
A był to Kaito.
Pięknie! Po prostu świetnie. Nie chciałam się z nim widzieć a co dopiero pytać o radę i w ogóle. Masakra jakaś.
Biegłam w stronę mojej groty, może spróbuję sobie jakoś przypomnieć co robił?
Będzie trudno bo byłam uśpiona na czas tego wszystkiego.
Mogłabym cofnąć się w czasie bym zobaczyła co się działo, ale musiałabym siostry się zapytać oto. Bo ona z nas ma taką moc.
Byłam w kropce.
Wpadłam do groty, i zabrałam koc. Wyszłam z niej i pobiegłam na polankę w której znalazłam Destiny. Jak zawsze miejsce było to magiczne, jakby całkowicie odmienne miejsce na mym terenie. Usiadłam na środku, przykryłam kocem, i zaczęłam medytować.
Wiem, to było głupie i dziwne, bo wadera mroku coś takiego robi.
Ale zawsze dobrze się wyciszyć i znaleść źródło siebie, by znaleść odpowiedź.
Medytowałam wiele godzin, kiedy otworzyłam gwałtownie oczy, błyskawicznie wstałam i z kocem pobiegłam do Miko.
Znam odpowiedź na te wizje.
Pamiętam, że kiedyś także coś takiego miałam, ale nikt nie wiedział co to jest, i ktoś mi spróbował pomóc. Ktoś kogo teraz nie miałam zamiaru widzieć. A on wiedział prawdopodobnie odpowiedź na te wszystkie pytania które krążyły w głowie Miko jak i mojej.
A był to Kaito.
Pięknie! Po prostu świetnie. Nie chciałam się z nim widzieć a co dopiero pytać o radę i w ogóle. Masakra jakaś.
Biegłam w stronę mojej groty, może spróbuję sobie jakoś przypomnieć co robił?
Będzie trudno bo byłam uśpiona na czas tego wszystkiego.
Mogłabym cofnąć się w czasie bym zobaczyła co się działo, ale musiałabym siostry się zapytać oto. Bo ona z nas ma taką moc.
Byłam w kropce.
Wpadłam do groty, i zabrałam koc. Wyszłam z niej i pobiegłam na polankę w której znalazłam Destiny. Jak zawsze miejsce było to magiczne, jakby całkowicie odmienne miejsce na mym terenie. Usiadłam na środku, przykryłam kocem, i zaczęłam medytować.
Wiem, to było głupie i dziwne, bo wadera mroku coś takiego robi.
Ale zawsze dobrze się wyciszyć i znaleść źródło siebie, by znaleść odpowiedź.
Medytowałam wiele godzin, kiedy otworzyłam gwałtownie oczy, błyskawicznie wstałam i z kocem pobiegłam do Miko.
Znam odpowiedź na te wizje.
(Wataha Światła) od Zefira
Siedziałem nad jeziorem i
rozmyślałem. Lubiałem tam przebywać. W szczegulności w nocy kiedy było
tu cicho i spokojnie. Nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem się i
zobaczyłem Atenę.
- Cześć. Co tutaj robisz? - spytałem.
- Cześć,
chciałam tak po prostu posiedzieć, bo w jaskini jest nudno. -
powiedziała i usiadła niedaleko mnie i wpatrywała sie w nieruchomą taflę
wody.
- Więc kiedy idziemy na tą mini-wyprawę?
- Jaką wyprawę? A tą aby pomóc Dastanowi? - spytała, aby się upewnić.
- Tak. O tą mi chodzi.
- Przyjdź pod moją jaskinię jutro o świcie, jeśli się nie rozmyslisz.
- Dlaczego miałbym sie rozmyślić?
- No bo ty Dastana prawie nie znasz. - odpowiedziała szybko.
- Nie zamieżam się rozmyślić. Powiedziałem, że pomogę i słowa dotrzymam.
- Ok. Twoja decyzja.
Ostatni raz popatrzałem na taflę prawie nie ruchomego jeziora.
Było w nim coś
niezwykłego, coś co sprawia, że to miejsce jest jakieś inne niż
pozostałe. Na pewno nie to, że jest magiczne, bo może jest. Chodzi o coś
innego. Nie wiem co to jest.
- Więc do jutra pod twoją jaskinią.
- Do jutra. - powiedziała.
(Wataha Powietrza) Od Miko
Postanowiłam wyjawić jej tą okropną noc.
- No, więc to się stało niedawno, nie mogłam spać, bo miałam
straszne sny. Poszłam nad jezioro i przysiadłam na brzegu, ale kiedy spojrzałam
w wodę były tam moje zwłoki, jednak to nie była przepowiednia, czy wizja, te
zwłoki były młodsze. – Spojrzałam na zamyślona Nemezis.- Nie mogłam się ruszać,
a potem zaczęło się piekło, słyszałam krzyki. Nic nie mogłam zrobić, a gdy
ucichły byłam tak przerażona, że przez jakiś czas nie mogłam nawet mrugać.
- Teraz też je widziałaś? – Zapytała.
- Tak. – Odparłam chyląc głowę. – To było jak wspomnienia. –
Wyszeptałam.
- Czemu tak sądzisz, przecież żyjesz. – Odparła.
- Czułam po prostu jak by to były moje wspomnienia. – Mówiłam.
- Może ktoś Ci je wrzucił do umysłu. – Powiedziała po
krótkim namyśle.
- Raczej nie, wyczuła bym to. – Odparłam.
- To jakim cudem ty to wszystko widzisz skoro żyjesz i
jesteś zdrowa? – Zapytała podejrzliwie.
- Nie wiem, pogadam z Luną, może ona coś będzie wiedziała.-
Odparłam wykrzywiając usta.
- Luna? – Zdziwiła się wadera.
- Ah, no takk ty nie wiesz. Luna, to moja przyjaciółka,
której nie pamiętam, jest martwa i pochodzi z krainy gdzie żyłam ja i
prawdopodobnie moi braci, są też inni, rozmawiam z nimi w specyficznym śnie,
jakby uśpienie. – Mówiłam przejęta.
- Trochę dziwne, ale pogadaj z nią. – Powiedziała zagłębiając
się w swój świat.
- Dobra, to ja pójdę poprosić Tamakiego by czuwał nade mną. –
Powiedziałam z uśmiechem.
- To ja wracam do mojej watahy, pogadam z kilkoma wilkami,
może mi to jakoś pomogą wyjaśnić. Pa.
- Pa! – Odkrzyknęłam biegnąc po drzewach.
Tamaki był akurat w lesie i zgodził się od razu na
pilnowanie mnie. Poczółam się senna, co oznaczało, że ona też chce ze mną
pogadać. Znalazłam się znowu przy tym drzewie.
Luna stała już czekając na mnie. Podbiegła roztrzęsiona.
- Te wizje, kochana wybacz, że nie umiem Ci pomóc. –
Powiedziała przytulając mnie.
niedziela, 28 kwietnia 2013
(Wataha Światła) od Ateny
Zauważyłam Rapix przy jeziorze, chciała zanurkować. A to niezbyt odpowiednia pora roku, jeszcze wiosna nie nadeszła, chociaż się na nią zanosi.
-Rapix jest zima , a ty pływasz w jeziorze. -spojrzałam na nią ze swego rodzaju zdziwieniem.
-Jestem chłodna nie czuje zimna. -odparła ozięble, jakby uważając, że zakończyłyśmy rozmowę. No tak, w końcu to ja ją ta załamałam...
-Rapix wyjdź proszę muszę z tobą porozmawiać.- Powiedziałam, starając się przybrać dyplomatyczny ton.
-Doprawdy , a nie pomyślałaś , że ja nie chce z tobą rozmawiać?- Odparła złośliwie.
-Chodzi o Dastana. -powiedziałam, a to już wystarczyło, aby wybuchła złością:
-Co mnie obchodzi ten frajer, nawet jeśli by zmartwychwstał to szybko by wrócił do podziemi, osobiście tego bym dopilnowała!
-Okłamałam Cię. -powiedziałam spuszczając wzrok.
-Że co ? -zapytałam z niedowierzaniem.
-Okłamałam.-powtórzyła.
-Jak to ? - zapytałam.
-Dastan wcale nie grał na trzy fronty , zawsze był wierny tylko tobie- mówiłam spokojnie.
-To dlaczego go zabiłaś ?! -zapytała oburzona.
-On sam tego chciał , musiał wrócić na swoje tereny by pomóc swojej watasze.-odrzekłam. -Muszę go znaleźć- powiedziała szybko wychodząc z wody.
Położyłam jej rękę na ramieniu i powiedziałam.
-Możemy się do niego udać i mu pomóc w walce, jestem pewna, że by chciał ciebie zobaczyć. No i jak chcesz mogę mu teraz coś od ciebie przekazać, mam z nim stałe łącze telepatyczne na czas wyprawy.
-Przekaż mu , że przepraszam go. I proszę zabierz mnie do niego nie zostawię go samego podczas bitwy.- mówiła szybko, jakby nie chciała niczego pominąć.
-Rapix, ja bym nigdy nikogo nie zabiła. Tylko go mocno uśpiłam. Sam mnie o to całe przedstawienie prosił. Udamy się tam jutro, jutrzejsza bitwa rozpocznie się o zmroku, a my będziemy tam o świcie. Zdążysz z nim porozmawiać- powiedziałam.- Przekażę twoje przeprosiny dzisiaj wieczorem, mogłaby jutro o świcie przyjść pod moją jaskinię. Pójdzie jeszcze z nami Zefir ode mnie. Jak chcesz może w tobą pójść Nemezis.To na razie!
Pomachałam jej dłonią i otworzyłam teleport do swojej jaskini. Jednak wkrótce znudziło mi się siedzenie tam i poszłam nad jezioro, spotkałam tam Zefira.
-Rapix jest zima , a ty pływasz w jeziorze. -spojrzałam na nią ze swego rodzaju zdziwieniem.
-Jestem chłodna nie czuje zimna. -odparła ozięble, jakby uważając, że zakończyłyśmy rozmowę. No tak, w końcu to ja ją ta załamałam...
-Rapix wyjdź proszę muszę z tobą porozmawiać.- Powiedziałam, starając się przybrać dyplomatyczny ton.
-Doprawdy , a nie pomyślałaś , że ja nie chce z tobą rozmawiać?- Odparła złośliwie.
-Chodzi o Dastana. -powiedziałam, a to już wystarczyło, aby wybuchła złością:
-Co mnie obchodzi ten frajer, nawet jeśli by zmartwychwstał to szybko by wrócił do podziemi, osobiście tego bym dopilnowała!
-Okłamałam Cię. -powiedziałam spuszczając wzrok.
-Że co ? -zapytałam z niedowierzaniem.
-Okłamałam.-powtórzyła.
-Jak to ? - zapytałam.
-Dastan wcale nie grał na trzy fronty , zawsze był wierny tylko tobie- mówiłam spokojnie.
-To dlaczego go zabiłaś ?! -zapytała oburzona.
-On sam tego chciał , musiał wrócić na swoje tereny by pomóc swojej watasze.-odrzekłam. -Muszę go znaleźć- powiedziała szybko wychodząc z wody.
Położyłam jej rękę na ramieniu i powiedziałam.
-Możemy się do niego udać i mu pomóc w walce, jestem pewna, że by chciał ciebie zobaczyć. No i jak chcesz mogę mu teraz coś od ciebie przekazać, mam z nim stałe łącze telepatyczne na czas wyprawy.
-Przekaż mu , że przepraszam go. I proszę zabierz mnie do niego nie zostawię go samego podczas bitwy.- mówiła szybko, jakby nie chciała niczego pominąć.
-Rapix, ja bym nigdy nikogo nie zabiła. Tylko go mocno uśpiłam. Sam mnie o to całe przedstawienie prosił. Udamy się tam jutro, jutrzejsza bitwa rozpocznie się o zmroku, a my będziemy tam o świcie. Zdążysz z nim porozmawiać- powiedziałam.- Przekażę twoje przeprosiny dzisiaj wieczorem, mogłaby jutro o świcie przyjść pod moją jaskinię. Pójdzie jeszcze z nami Zefir ode mnie. Jak chcesz może w tobą pójść Nemezis.To na razie!
Pomachałam jej dłonią i otworzyłam teleport do swojej jaskini. Jednak wkrótce znudziło mi się siedzenie tam i poszłam nad jezioro, spotkałam tam Zefira.
(Wataha Światła) od Zefira
Szedłem przez tereny watahy Światła. Pomyślałem sobie, że może czas trochę lepiej zapoznać się z alfą watahy - Ateną. Prawie w w ogóle jej nie
znam, więc pasowało by się z nią zaznajomić. Trudno ją znaleźć. Ciągle gdzieś chodzi i za długo w jednym miejscu raczej nie usiedzi (to tak z
obserwacji). Spotkałem ją nad Jeziorem Marzeń. Siedziała tam sama. Rzadko
się to zdarza, zazwyczaj z kimś jest. Podszedłem do niej i powiedziałem krótko, na przywitanie:
- Cześć.
Ona odwróciła głowę w moją stronę i powiedziała:
- Wyglądasz jakbyś chciał porozmawiać, chcesz się przejść? Mam teraz dosyć dużo wolnego czasu.
- Ok. Chętnie. Może do nowego terenu watahy, Lasu Elfów? Jeszcze tam nie byłem.
- Dobra. - odpowiedziała, po czym wstała.
Szliśmy przez las Elfów w milczeniu. Chciałem tą ciszę przerwać, ale nie wiedziałem co powiedzieć.
- Popatrz tam. - powiedziała i wskazała piękne, rozłożyste, potężne drzewo. - To chyba jedno z najstarszych drzew w tym lesie. - mówiła przyglądając się mu.
- No, robi wrażenie.
Szliśmy dalej. Chodziło mi po głowie jedno pytanie.
- Dlaczego nienawidzisz swojej siostry? - spytałem.
- To nie to, że ja jej nienawidzę, nieraz naprawdę dobrze nam się współpracuje, ale po prostu nie nadajemy na tych samych falach. Nawet ją lubię, chociaż tego nigdy nie przyznam przed nią. Tak samo ona by też mi nie powiedziała, że mnie lubi.
- Dlaczego nigdy jej tego nie powiesz? Przecież to twoja siostra.
- Bo się wstydzę - zarumieniła się lekko. - No i nie wiem, jak by ona na to zareagowała.
- Nie ma czego się wstydzić. To twoja siostra, powinna zrozumieć.
- Niby czysto teoretycznie tak. - westchnęła. - Ale relacje między nami zawsze były napięte, chociaż w sumie zdarzały nam się momenty w których byłyśmy ze sobą szczere, ale w całym do tej pory życiu takich momentów było może z pięć.
- Acha. - zastanowiłem się chwilę - Może powinnaś się częściej widywać z siostrą, rozmawiać z nią. Może w tedy byście sobie bardziej ufały.
- Pewnie tak, problem w tym, że nie mamy zbyt wiele kontaktu ze sobą, poza kłóceniem się, planowaniem lub walką, od czasu przybycia do Immortal Volves nie odbyłyśmy nawet jednej normalnej rozmowy.
- Więc powinnaś znaleźć na taką rozmowę czas i na spokojnie z nią pogadać.
- Tak naprawdę jestem nieco tchórzliwa, aż się dziwię, że dokonałam w życiu tyle rzeczy, a nawet z siostrą nie potrafię normalnie porozmawiać.
- Powinnaś przełamać strach i normalnie jak na siostry przystało porozmawiać. W końcu nic ci raczej siostra nie zrobi. Po za tym nie wydaje mi się że jesteś tchórzliwa. Gdybyś była tchórzliwa nie zrobiłabyś tych rzeczy których zdołałaś dokonać.
- Może i powinnam, ale nie sądzę, że to prędko nastąpi. Nikt nie jest tak naprawdę odważny, ,,Nie sztuką jest zdobyć się na odwagę, kiedy się niczego nie boi, sztuką jest się zdobyć na odwagę, kiedy się tego boisz." Tak mi powiedziała moja bogini. Może i ma trochę w tym racji, ale ja wciąż się nie przełamałam.
- No jest w tym trochę prawdy. Nie śpiesz się. Na pewno przyjdzie taki dzień w którym zdołasz się przełamać.
-To może ty byś mi teraz opowiedział coś o sobie. Na przykład twoją historię zanim tutaj przybyłeś.
- Na pewno? - spytałem
- Na pewno.
- Ok. To więc tak. - westchnąłem - Na początku byłem zwykłym, czarnym wilkiem. Należałem do zwykłej watahy. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Jak miałem 3 urodziny i się obudziłem byłem jakiś inny. Nie byłem taki jak przedtem czyli cały czarny, tylko miałem niebieski koniec ogona. Wyglądałem mniej więcej tak jak teraz. Wiedziałem, że coś było nie tak. Wyszedłem z jaskini. Wilki się mnie bały, także rodzice. Nie wiedziałem o co chodzi. Potem wilki z watahy zaczęły mnie gonić. Potem były różne zwroty akcji. Zabili mnie. - w tej chwili Atena popatrzała na mnie z niedowierzaniem. - Wiem, że to głupio brzmi, ale to prawda. To było tak, że mnie w końcu dopadli. Byłem w dziwnie jasnym miejscu, na polanie. Stał tam biały wilk. To od niego dowiedziałem się, że nie żyję. On też powiedział mi dlaczego mnie gonili. Nauczył mnie panować nad swoim żywiołem. Pomógł mi dostać się z powrotem do świata żywych. Wiele mu zawdzięczam, tylko w tym problem, że już go nie spotkam. W ciągu kolejnych lat odkrywałem nowe moce. Przewinąłem się przez wiele watah, ale nigdzie nie mogłem zostać dłużej niż kilka miesięcy. Coś mnie ciągnęło dalej. Aż pewnego razu trafiłem tutaj.
- No i mam nadzieję, że tutaj zostaniesz. Słuchaj, chciałbyś może pójść na mini- wyprawę, aby pomóc Dastanowi z watahy Wody, aby odbił jego rodzinną watahę z rąk wroga.
- Ok. Z chęcią pomogę.
Potem w drodze powrotnej porozmawialiśmy o różnych rzeczach.
- No to cześć. - żegnałem się z Ateną.
- Cześć. - powiedziała poszła do jaskini.
Ja jeszcze poszedłem nad Wodospad Osobowości. Siedziałem tam i rozmyślałem o swojej przeszłości i nie tylko. Dopiero potem poszedłem do jaskini i zasnąłem.
- Cześć.
Ona odwróciła głowę w moją stronę i powiedziała:
- Wyglądasz jakbyś chciał porozmawiać, chcesz się przejść? Mam teraz dosyć dużo wolnego czasu.
- Ok. Chętnie. Może do nowego terenu watahy, Lasu Elfów? Jeszcze tam nie byłem.
- Dobra. - odpowiedziała, po czym wstała.
Szliśmy przez las Elfów w milczeniu. Chciałem tą ciszę przerwać, ale nie wiedziałem co powiedzieć.
- Popatrz tam. - powiedziała i wskazała piękne, rozłożyste, potężne drzewo. - To chyba jedno z najstarszych drzew w tym lesie. - mówiła przyglądając się mu.
- No, robi wrażenie.
Szliśmy dalej. Chodziło mi po głowie jedno pytanie.
- Dlaczego nienawidzisz swojej siostry? - spytałem.
- To nie to, że ja jej nienawidzę, nieraz naprawdę dobrze nam się współpracuje, ale po prostu nie nadajemy na tych samych falach. Nawet ją lubię, chociaż tego nigdy nie przyznam przed nią. Tak samo ona by też mi nie powiedziała, że mnie lubi.
- Dlaczego nigdy jej tego nie powiesz? Przecież to twoja siostra.
- Bo się wstydzę - zarumieniła się lekko. - No i nie wiem, jak by ona na to zareagowała.
- Nie ma czego się wstydzić. To twoja siostra, powinna zrozumieć.
- Niby czysto teoretycznie tak. - westchnęła. - Ale relacje między nami zawsze były napięte, chociaż w sumie zdarzały nam się momenty w których byłyśmy ze sobą szczere, ale w całym do tej pory życiu takich momentów było może z pięć.
- Acha. - zastanowiłem się chwilę - Może powinnaś się częściej widywać z siostrą, rozmawiać z nią. Może w tedy byście sobie bardziej ufały.
- Pewnie tak, problem w tym, że nie mamy zbyt wiele kontaktu ze sobą, poza kłóceniem się, planowaniem lub walką, od czasu przybycia do Immortal Volves nie odbyłyśmy nawet jednej normalnej rozmowy.
- Więc powinnaś znaleźć na taką rozmowę czas i na spokojnie z nią pogadać.
- Tak naprawdę jestem nieco tchórzliwa, aż się dziwię, że dokonałam w życiu tyle rzeczy, a nawet z siostrą nie potrafię normalnie porozmawiać.
- Powinnaś przełamać strach i normalnie jak na siostry przystało porozmawiać. W końcu nic ci raczej siostra nie zrobi. Po za tym nie wydaje mi się że jesteś tchórzliwa. Gdybyś była tchórzliwa nie zrobiłabyś tych rzeczy których zdołałaś dokonać.
- Może i powinnam, ale nie sądzę, że to prędko nastąpi. Nikt nie jest tak naprawdę odważny, ,,Nie sztuką jest zdobyć się na odwagę, kiedy się niczego nie boi, sztuką jest się zdobyć na odwagę, kiedy się tego boisz." Tak mi powiedziała moja bogini. Może i ma trochę w tym racji, ale ja wciąż się nie przełamałam.
- No jest w tym trochę prawdy. Nie śpiesz się. Na pewno przyjdzie taki dzień w którym zdołasz się przełamać.
-To może ty byś mi teraz opowiedział coś o sobie. Na przykład twoją historię zanim tutaj przybyłeś.
- Na pewno? - spytałem
- Na pewno.
- Ok. To więc tak. - westchnąłem - Na początku byłem zwykłym, czarnym wilkiem. Należałem do zwykłej watahy. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Jak miałem 3 urodziny i się obudziłem byłem jakiś inny. Nie byłem taki jak przedtem czyli cały czarny, tylko miałem niebieski koniec ogona. Wyglądałem mniej więcej tak jak teraz. Wiedziałem, że coś było nie tak. Wyszedłem z jaskini. Wilki się mnie bały, także rodzice. Nie wiedziałem o co chodzi. Potem wilki z watahy zaczęły mnie gonić. Potem były różne zwroty akcji. Zabili mnie. - w tej chwili Atena popatrzała na mnie z niedowierzaniem. - Wiem, że to głupio brzmi, ale to prawda. To było tak, że mnie w końcu dopadli. Byłem w dziwnie jasnym miejscu, na polanie. Stał tam biały wilk. To od niego dowiedziałem się, że nie żyję. On też powiedział mi dlaczego mnie gonili. Nauczył mnie panować nad swoim żywiołem. Pomógł mi dostać się z powrotem do świata żywych. Wiele mu zawdzięczam, tylko w tym problem, że już go nie spotkam. W ciągu kolejnych lat odkrywałem nowe moce. Przewinąłem się przez wiele watah, ale nigdzie nie mogłem zostać dłużej niż kilka miesięcy. Coś mnie ciągnęło dalej. Aż pewnego razu trafiłem tutaj.
- No i mam nadzieję, że tutaj zostaniesz. Słuchaj, chciałbyś może pójść na mini- wyprawę, aby pomóc Dastanowi z watahy Wody, aby odbił jego rodzinną watahę z rąk wroga.
- Ok. Z chęcią pomogę.
Potem w drodze powrotnej porozmawialiśmy o różnych rzeczach.
- No to cześć. - żegnałem się z Ateną.
- Cześć. - powiedziała poszła do jaskini.
Ja jeszcze poszedłem nad Wodospad Osobowości. Siedziałem tam i rozmyślałem o swojej przeszłości i nie tylko. Dopiero potem poszedłem do jaskini i zasnąłem.
(Wataha Powietrza) Od Miko
- To co teraz? – Zapytała Nemezis.
- Nie wiem, a co byś chciała robić? – Zapytałam.
- Może jakieś polowanie? – Zaproponowała.
- Czemu by nie. – Powiedziałam z uśmiechem.
- Wiem gdzie będzie najwięcej zwierząt u was. – Powiedziała.
- Skąd? – Zdziwiłam się.
- Od Illumineteda. – Odparła.
- To gdzie? – Zapytałam.
- Nad twoim ulubionym jeziorem. – Powiedziała z uśmiechem, a
w tym samym momencie przypomniałam sobie te straszne obrazy i krzyki.
- Oh. – Zadrżał mi głos.
- Coś nie tak? – Zapytał wpatrując się we mnie.
- Idźmy. –
Powiedziałam ruszając pierwsza.
- Dobra, nie denerwuj się tak. – Powiedziała dosyć głośno dobiegając
do mnie.
Szłyśmy w milczeniu przez całą drogę, a ja starałam się
uspokoić, ale oczywiście to było zbyt trudne.
- Patrz. – Szepnęła nagle Nem.
- Super sztuka. – Uśmiechnęłam się złowieszczo.
Zmieniłyśmy się w wilki i ruszyłyśmy na zwierzynę. Ogromny
jeleń strasznie się przestraszył i biegł na oslep, a my leciałyśmy z wywalonymi
jęzorami. Wleciałyśmy za nim do wody. Zwierzę nie umiało pływać i tonęło, więc
popłynęłyśmy na dno. Ja nagle zobaczyłam przed sobą moje zwłoki. Strach mie
sparaliżował, a moja bańka z powietrzem prysła. Nie mogłam się ruszyć, miałam
otwartą buzię, przez co zaczęłam się dusić. Wadera Mroku chyba wyszła już z
wody ze zdobyczą, ja zaś sparaliżowana ze strachu zaczęłam płakać w wodzie.
Traciłam oddech, moje płuca wypełniały się wodą, a „ja” nie znikałam. Nagle
wrzasnęłam pod wodą i zauważyłam przyjaciółkę płynącą z pomocą. Wydostała mnie
na powierzchnię i przekręciła na bok naciskając na żebra by woda wydostała się jak
najsybciej. Złapałam powietrze i zakaszlałam, wokół mnie było pełno wody, a
nade mną klęczała przerażona wadera.
- Co Ci strzeliło do głowy? Nie strasz mnie tak więcej. –
Mówiła oddychając ciężko.
Ja tylko położyłam głowę i spojrzałam przed siebie.
- Teraz powiedz mi co się stało. – Powiedziała obracając
mnie w jej stronę.
Zmieniłam się w człowieka i usiadłam.
- To nic. – Wyszeptałam.
- Jak by to było nic to byś wypłynęła. – Mówiła wściekła.
- Przepra… - Zaczęłam, gdy nagle dostałam z liścia w twarz
od Nemezis.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Nie możesz mnie olewać zwykłym „
przepraszam’’! – Wdarła się.
Odwróciłam głowę i wstałam powoli.
- W takim razie oleję Cie słowem : Wybacz. – Powiedziałam cicho
i odeszłam.
Szłam przez las cała mokra, nie chciało mi się suszyć. Nagle
usłyszałam, że ktoś biegnie. Gdy się odwróciłam zauważyłam Alfę Mroku, a ona
tylko przyśpieszyła i przyłożyła mi z pięści w twarz.
- „Wybacz”?- Parsknęła.- Nie ma takiej opcji.
Podniosłam się z ziemi i otarłam twarz.
- Czemu mam Ci o tym mówić? – Zapytałam półszeptem.
- Bo jestem twoją przyjaciółką. – Odparła szykując się na
kolejny atak.
- Nie powiem. – Powiedziałam, a ona znowu rzuciła się by
mnie uderzyć.
Zablokowałam jej cios.
- Nie. – Szepnęłam i ją puściłam.
Zrobiłam parę kroków gdy nagle usłyszałam krzyk Nem:
- A to niby czemu?!
- Bo nie. – Odparłam idąc dalej.
Alfa podbiegła do mnie i stanęła mi na drodze.
- Czemu? – Zapytała wkurzona.
Ominęłam ją bez słowa. Złapała mnie za rękę.
- Odpowiedz. – Powiedziała spokojnie.
- Naprawdę chcesz by obarczała Cię moim każdym problemem?!
Naprawdę chcesz bym później Cię zawiodła, kiedy ja mogę na tobie zawsze
polegać?! Czemu, mam Cie obarczać?! – Zaczęłam drzeć się i wyszarpałam swoją
rękę z uścisku.
Stanęłam przed Nemezis i patrzyłam jej w oczy.
- A więc sądzisz, że jesteś dla mnie ciężarem?! – Wydarła się.
- Tak! – Ja również się wydarłam.
- Jesteś głupia. – Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła
śmiać.
- Czemu? – Zapytałam.
- Bo dla mnie nie jesteś ciężarem. – Odparła ocierając łzy
od śmiechu.
- Naprawdę? – Zapytałam zdziwiona.
- Tak, nie musisz się obwiać, mnie zawsze możesz wszystko
powiedzieć. – Powiedziała podchodząc do mnie i łapiąc za ramię.
(Wataha Mroku) od Nemezis
Wyścig z Miko był bardzo udany.
Chociaż był remis, było naprawdę dużo zabawy.
-Chodź się wykąpiemy. -Powiedziałam ze śmiechem. Ta skinęła. Powoli truchtałyśmy iść w kierunku najbliższego zbiornika wody. Czułam że moje łapy dalej chcą biec, aż do upadłego.
Umyłyśmy się.
-To kiedy rewanżyk? -Zapytałam z uśmiechem.
-No nie wiem, może... teraz. -Miko zaczęła biec w kierunku jaskini. *kto pierwszy przy mojej grocie*
*Dobra*
Wadera zaczęła skakać po drzewach, a ja rozłożyłam skrzydła i z dużą prędkością zaczęłam lecieć.
-To nie fair! -Krzyknęła z dołu.
-Dobrze, dobrze dam Ci fory.- odparłam ze śmiechem.
Zwolniłam troszkę, i to był błąd to Miko wystrzeliła jak z torpedy. Zwiększyłam swa prędkość, i zatrzymałyśmy się przed jaskinią jednocześnie. Wylądowałam.
Zmieniłam się w człowieka wraz z Miko. Przybiłam z nią piątkę.
-To co teraz? -Zapytałam.
Chociaż był remis, było naprawdę dużo zabawy.
-Chodź się wykąpiemy. -Powiedziałam ze śmiechem. Ta skinęła. Powoli truchtałyśmy iść w kierunku najbliższego zbiornika wody. Czułam że moje łapy dalej chcą biec, aż do upadłego.
Umyłyśmy się.
-To kiedy rewanżyk? -Zapytałam z uśmiechem.
-No nie wiem, może... teraz. -Miko zaczęła biec w kierunku jaskini. *kto pierwszy przy mojej grocie*
*Dobra*
Wadera zaczęła skakać po drzewach, a ja rozłożyłam skrzydła i z dużą prędkością zaczęłam lecieć.
-To nie fair! -Krzyknęła z dołu.
-Dobrze, dobrze dam Ci fory.- odparłam ze śmiechem.
Zwolniłam troszkę, i to był błąd to Miko wystrzeliła jak z torpedy. Zwiększyłam swa prędkość, i zatrzymałyśmy się przed jaskinią jednocześnie. Wylądowałam.
Zmieniłam się w człowieka wraz z Miko. Przybiłam z nią piątkę.
-To co teraz? -Zapytałam.
(Wataha Wody) Od Rapix
Nocą gdy znów chciałam wrócić na dno jeziora zatrzymał mnie Greg.
- Rapix! - krzyknął biegnąc za mną.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego ze znudzoną miną.
- Gdzie jest Dastan? Wiem że już się pytałem ale nigdzie go nie ma a ty na pewno wiesz gdzie on jest. Powiedz. - zapytał. Ostatnie dwa zdania wypowiedział drżącym głosem.
-Słuchaj bo nie będę powtarzać , Dastan poszedł na wyprawę , miał kilka spraw do załatwienia.-odrzekłam.
-Teraz wybacz , ale mam ważne sprawy do załatwienia , wróć lepiej do jaskini bo od niedawna coś tu się czai. -dodałam i ruszyłam dalej zostawiając basiora w tyle.
Dotarłam do jeziora weszłam do wody i chciałam zanurkować , ale podeszła do mnie Atena.
-Rapix jest zima , a ty pływasz w jeziorze. -spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Jestem chłodna nie czuje zimna. -odparłam ozięble , nie chciałam z nią rozmawiać.
-Rapix wyjdź proszę muszę z tobą porozmawiać.-odrzekła
-Doprawdy , a nie pomyślałaś , że ja nie chce z tobą rozmawiać ?-odparłam złośliwie.
-Chodzi o Dastana. -powiedziała.
-Co mnie obchodzi ten frajer , nawet jeśli by zmartwychwstał to szybko by wrócił do podziemi , osobiście tego bym dopilnowała. -odrzekłam ze złością.
-Okłamałam Cię. -powiedziała spuszczając wzrok.
-Że co ? -zapytałam z niedowierzaniem.
-Okłamałam.-powtórzyła.
-Jak to ? - zapytałam.
-Dastan wcale nie grał na trzy fronty , zawsze był wierny tylko tobie. -odrzekła.
-To dlaczego go zabiłaś ?! -zapytałam oburzona.
-On sam tego chciał , musiał wrócić na swoje tereny by pomóc swojej watasze.-odrzekła.
-Muszę go znaleźć- powiedziałam wychodząc z wody.
Atena położyła mi rękę na ramieniu i powiedziała.
-Możemy się do niego udać i mu pomóc w walce, jestem pewna, że by chciał ciebie zobaczyć. No i jak chcesz mogę mu teraz coś od ciebie przekazać, mam z nim stałe łącze telepatyczne na czas wyprawy.
-Przekaż mu , że przepraszam go. I proszę zabierz mnie do niego nie zostawię go samego podczas bitwy.
- Rapix! - krzyknął biegnąc za mną.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego ze znudzoną miną.
- Gdzie jest Dastan? Wiem że już się pytałem ale nigdzie go nie ma a ty na pewno wiesz gdzie on jest. Powiedz. - zapytał. Ostatnie dwa zdania wypowiedział drżącym głosem.
-Słuchaj bo nie będę powtarzać , Dastan poszedł na wyprawę , miał kilka spraw do załatwienia.-odrzekłam.
-Teraz wybacz , ale mam ważne sprawy do załatwienia , wróć lepiej do jaskini bo od niedawna coś tu się czai. -dodałam i ruszyłam dalej zostawiając basiora w tyle.
Dotarłam do jeziora weszłam do wody i chciałam zanurkować , ale podeszła do mnie Atena.
-Rapix jest zima , a ty pływasz w jeziorze. -spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Jestem chłodna nie czuje zimna. -odparłam ozięble , nie chciałam z nią rozmawiać.
-Rapix wyjdź proszę muszę z tobą porozmawiać.-odrzekła
-Doprawdy , a nie pomyślałaś , że ja nie chce z tobą rozmawiać ?-odparłam złośliwie.
-Chodzi o Dastana. -powiedziała.
-Co mnie obchodzi ten frajer , nawet jeśli by zmartwychwstał to szybko by wrócił do podziemi , osobiście tego bym dopilnowała. -odrzekłam ze złością.
-Okłamałam Cię. -powiedziała spuszczając wzrok.
-Że co ? -zapytałam z niedowierzaniem.
-Okłamałam.-powtórzyła.
-Jak to ? - zapytałam.
-Dastan wcale nie grał na trzy fronty , zawsze był wierny tylko tobie. -odrzekła.
-To dlaczego go zabiłaś ?! -zapytałam oburzona.
-On sam tego chciał , musiał wrócić na swoje tereny by pomóc swojej watasze.-odrzekła.
-Muszę go znaleźć- powiedziałam wychodząc z wody.
Atena położyła mi rękę na ramieniu i powiedziała.
-Możemy się do niego udać i mu pomóc w walce, jestem pewna, że by chciał ciebie zobaczyć. No i jak chcesz mogę mu teraz coś od ciebie przekazać, mam z nim stałe łącze telepatyczne na czas wyprawy.
-Przekaż mu , że przepraszam go. I proszę zabierz mnie do niego nie zostawię go samego podczas bitwy.
(Wataha Wody) Od Greg'a
Po kolei, po kolei.... tyle się tu dzieje że nie nadążam.
Zacznę od tego że ten "Cristian" to Dastan. Nie lubię go i on mnie też nie lubi. Jednak jest mu daleko do mojego wroga bo nienawiść to dopiero pierwszy krok do wroga (daleko mi do tego). Pamiętam moją pierwsza rozmowę z Rapix. Zgłosiłem się na ochotnika bo nikt nie chciał z nią gadać (już wiem dlaczego). Wtedy uświadomiłem sobie że Rapix jest zadziorna i agresywna, ale jest za to dobrą alfą (choć jeszcze tego nie udowodniła, jednak nie potrzebuję dowodów). Wiem często jej nie ma ale to raczej nikomu nie przeszkadza. Teraz opowiem trochę o tej grze w butelkę na Łące wspólnych snów. Wszyscy poszli więc ja też poszedłem. Jednak ani razu na mnie nie wypadło. Może to i lepiej? Jednak zauważyłem (tak jak reszta watahy) że od tamtego wieczoru nigdzie nie widać Dastana.
Przechodziłem właśnie koło jaskini Rapix gdy zauważyłem alfę siedzącą na przed nią. Morze ona wie gdzie jest Dastan? Z daleka nie widziałem w jakim jest humorze. Podszedłem i zapytałem:
- Rapix?
- Czego? -fuknęła odwrócona plecami do mnie
- Wiesz może gdzie jest Dastan? Miał mi pomóc przy... - przerwała mi
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to! - warknęła a ja ze strachu skuliłem ogon i odszedłem.
Jednak nie była w dobrym humorze. Poszedłem nad jezioro. Usiadłem pod drzewem, zamieniłem się w człowieka i wyjąłem z kieszeni moją piłkę. Była mała niebieska. Nie większa od pięści. Zacząłem przekładać ją z ręki do ręki. Odbijać nią. Aż w końcu podbiegła do mnie Lily.
- Rapix zwołała zebranie.
Powiedziała po czym odbiegła a ja za nią w postaci wilka. Siedzieliśmy wszyscy w jaskini aż w końcu przyszła alfa.
- Moi drodzy, jesteśmy dziś tu zebrani bo jak wiecie nasza wataha nie ma jeszcze wybranej Bety. Ustalam więc, że temu kto się wykaże odpowiedzialnością i będzie się często udzielał w watasze temu nadam tytuł Bety watahy Wody. To już koniec zebrania możecie wracać do swoich zajęć. - rzuciła spojrzenie na każdego z członków watahy i wyszła z jaskini dumnym krokiem.
Nie miałem co robić więc poszedłem sam na wycieczkę. Gdzie to się udać? - rozmyślałem. W końcu zdecydowałem że przejdę się na łąkę wspólnych snów. Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Gdy dotarłem na miejsce to nikogo nie było. Zaczęło się ściemniać więc pomału wracałem do jaskini. Właśnie już szedłem spać kiedy zauważyłem Rapix. Ciekawość kazała mi się po raz kolejny zapytać gdzie jest Dastan. Czułem że ona to wie. Ryzyk-fizyk - pomyślałem po czym podbiegłem do alfy.
- Rapix! - krzyknąłem biegnąc za nią.
Wadera odwróciła się i rzuciła mi spojrzenie które mówiło: "Czego ten baran znowu chce?"
- Gdzie jest Dastan? Wiem że już się pytałem ale nigdzie go nie ma a ty na pewno wiesz gdzie on jest. Powiedz. - zapytałem. Ostatnie dwa zdania wypowiedziałem drżącym głosem.
(Wataha Mroku) od Kondrakara
Rano się zbudziłem obolały, byłem niezwykle zaspany...
Zacząłem się rozciągać i nagle przypadkiem się potknąłem się o kamień...wylądowałem na zadzie... zauważyłem Werę
Zaśmiała się, wymasowałem obolałe części ciała uśmiechnąłem się łobuzersko i po chwili podszedłem do niej:
- Hehe , gleba...- zażartowałem sam z siebie
- Ta... gleba, masz siłę pobiegać?- zaproponowała
- E jasne...znaczy...bardzo śmieszne...!- uśmiechnąłem się drwiąco
- Oj ty na razie nie pobiegasz...hehe ,tak dawno nie gadaliśmy nie sądzisz?- zapytała nagle
- W sumie? Masz racje byłoby jakieś ... 3 tysiące lat nie licząc nocy na górze przy pełni księżyca...- odpowiedziałem po krótkim zastanowieniu
- Trzeba by to nadrobić...Może zechciałabyś iść ze mną nad wodospad?- dodałem z uśmiechem patrząc uroczo na Werę.
Miło by było jakby się zgodziła...
-Yyy... Kondro nie widziałeś Westa? Szukam go od rana...- uciekła od tematu...spytała o swojego Westa ,schyliłem głowę
i odpowiedziałem smutno z westchnięciem: - Ech... No tak West...twój ukochany...jest na polu bitwy na śnieżki zaprowadzić cię?- odpowiedziałem
- Nie dzięki...wiem gdzie ono jest...- po tych słowach popatrzyłem na nią szklistymi oczami, przypomniałem sobie o Nemezis , która i tak by mnie nie chciała...
Wera odeszła ,a ja znowu nad sobą rozpaczałem...
Zjadłem coś z resztek jedzenia z wczoraj i drzemałem sobie przy jaskini analizując wcześniejsze dni...
Nadszedł wieczór późny dość...
Byłem dalej sam ,ale przed jaskinią, jak zobaczyłem Werę i jej zapłakane oczy od razu się zerwałem z odpoczynku...
- Wero w porządku? Opowiadaj co się stało...-
powiedziałem
Otarła łzy rękawem i miała odpowiedzieć ,ale dodałem
- Chodź za mną opowiesz mi wszystko w moim ulubionym miejscu...- zaproponowałem i zabrałem ją tam gdzie dawno temu pocałowałem Nemezis i odkryłem swoją moc... na jedną z najwyższych gór. Wspięliśmy się na nią i usiedliśmy przy drzewie, był stamtąd
widok na całą watahę mroku i małą część watahy powietrza.
Powiedziała mi wszystko co widziała, jak się czuła gdy West był z Bellą. Wiedziałem ,że kiedyś tak się to skończy...
Słuchałem uważnie, ani razu nie przerwałem...zrobiło się naprawdę ciemno...
Gdy skończyła zacząłem mówić:
- Wiem co czujesz, ja miałem tę samą sytuację tylko za późno powiedziałem ukochanej, że ją naprawdę kocham...ona już kochała innego- zmartwiłem się myśląc o Nemezis
- Uszy do góry to dopiero początek problemów, na pewno nieraz się zakochasz.- dodałem po chwili wstając i patrząc na jaskinię
z góry gdzie właśnie wychodziła Nemezis, wtedy odwróciłem wzrok w stronę Wery zasmucony znowu.
- Masz rację nie raz się zakocham...i wiesz...już się zakochałam ponownie...- dodała patrząc mi w oczy z wielkim zauroczeniem wstając i podchodząc bliżej mnie.
- Ja też się hehe, znowu zakochałem...- zaśmiałem się i domyśliłem ,że o mnie chodzi.
Przytuliła mnie mocno , chwilę się zaskoczyłem potem też ją przytuliłem...
- Cieszę się ,że znów cię widzę...i mam nadzieję ,że będzie tak zawsze.- powiedziała Wera z uśmiechem
- Ja też mam taką nadzieję Wero, może zechcesz dziś zostać tu ze mną na noc?- zapytałem
-Heh, raczej musimy tu zostać ,bo po ciemku trudno trafić do jaskini...- zażartowała i zaśmialiśmy się chwilę.
Weszliśmy na drzewo i tam położyliśmy się na gęstych gałęziach. Noc mimo zimy była ciepła i nie padał śnieg.
Przytuliła się do mnie i zasnęła...
Miałem zły sen...okropny, śniło mi się ,że Nemezis się zabiła ,a ja nie pomogłem jej ,bo nie miałem jak...
Obudziłem się gwałtownie i z krzykiem, zauważyłem znikającą
za drzewami Werę...z Westem.
Ona musi go naprawdę kochać...trudno jakoś przeżyję samotność, raczej nie mam szczęścia do Wader.
Jak nie Nemezis to Atena ,Di i teraz Wera...
Przez ostatnie dni mnie to dręczyło...dziś poszedłem na moją ulubioną górkę gdzie spędziłem cały dzień.
Byłem strasznie załamany...do pewnego momentu chciałem się zabić...lecz nagle usłyszałem kroki...
- Kondro, wszystko ok.?- zapytała Wera
- Nieeeeee...żadna mnie nie kocha...- odezwałem się
- Głuptasie, ja cię kocham...- przytuliła mnie?
- Wera jak miło...musisz wiedzieć ,że ja ciebie też...kocham.- uśmiechnąłem się do niej i też przytuliłem
- Tęskniłeś za mną co...- zapytała
- Westa już nie kochasz...?- zmartwiłem się
- To już przeszłość on jest z Bellą , ty jesteś mą miłością.- pocałowała mnie pewnie
Smutek znikł mi z twarzy...w moich oczach było pełne szczęście...jak u małego chłopca.
Położyliśmy się obok siebie...objęła mnie, ja ją.
- Jeśli mnie tak naprawdę kochasz zechcesz zostać moją partnerką?- zapytałem patrząc w inną stronę by nie widziała rumieńców
Popatrzyła na mnie szczęśliwa i odpowiedziała
- Na zawsze będę z tobą...tak!- i znów mnie ucałowała
Byłem tak rozmarzony ,że czułem się jak anioł i jakbym miał odlecieć w powietrze...Nareszcie mam tę jedyną! Zawsze ją miałem...tylko nie wiedziałem.
Leżeliśmy tak na górce...razem przez godzinę, potem Wera gdzieś poszła ,a ja zasnąłem.
Wróciła z wielkim uśmiechem rzuciła się w moje ramiona i utuliła mocno...
- Kocham cię na zawsze Kondro.- powiedziała mi na ucho
- Ja ciebie też.- odpowiedziałem z uśmiechem
-Przebiegniemy się?- zapytała
- Czemu nie.- powoli zbiegaliśmy z górki trzymając się za ręce.
Ptaki zaczęły śpiewać, słońce mocniej zaświeciło, Wera była szczęśliwa i ja także.
Nagle potknęła się o jakiś kamień i pociągnęła mnie za sobą...poturlaliśmy się na sam dół na łąkę pełną kwiatów wiosennych, wylądowała na mnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy i znów się pocałowaliśmy. Tego dnia nigdy nie zapomnę...to najpiękniejsze chwile w moim życiu...
Zacząłem się rozciągać i nagle przypadkiem się potknąłem się o kamień...wylądowałem na zadzie... zauważyłem Werę
Zaśmiała się, wymasowałem obolałe części ciała uśmiechnąłem się łobuzersko i po chwili podszedłem do niej:
- Hehe , gleba...- zażartowałem sam z siebie
- Ta... gleba, masz siłę pobiegać?- zaproponowała
- E jasne...znaczy...bardzo śmieszne...!- uśmiechnąłem się drwiąco
- Oj ty na razie nie pobiegasz...hehe ,tak dawno nie gadaliśmy nie sądzisz?- zapytała nagle
- W sumie? Masz racje byłoby jakieś ... 3 tysiące lat nie licząc nocy na górze przy pełni księżyca...- odpowiedziałem po krótkim zastanowieniu
- Trzeba by to nadrobić...Może zechciałabyś iść ze mną nad wodospad?- dodałem z uśmiechem patrząc uroczo na Werę.
Miło by było jakby się zgodziła...
-Yyy... Kondro nie widziałeś Westa? Szukam go od rana...- uciekła od tematu...spytała o swojego Westa ,schyliłem głowę
i odpowiedziałem smutno z westchnięciem: - Ech... No tak West...twój ukochany...jest na polu bitwy na śnieżki zaprowadzić cię?- odpowiedziałem
- Nie dzięki...wiem gdzie ono jest...- po tych słowach popatrzyłem na nią szklistymi oczami, przypomniałem sobie o Nemezis , która i tak by mnie nie chciała...
Wera odeszła ,a ja znowu nad sobą rozpaczałem...
Zjadłem coś z resztek jedzenia z wczoraj i drzemałem sobie przy jaskini analizując wcześniejsze dni...
Nadszedł wieczór późny dość...
Byłem dalej sam ,ale przed jaskinią, jak zobaczyłem Werę i jej zapłakane oczy od razu się zerwałem z odpoczynku...
- Wero w porządku? Opowiadaj co się stało...-
powiedziałem
Otarła łzy rękawem i miała odpowiedzieć ,ale dodałem
- Chodź za mną opowiesz mi wszystko w moim ulubionym miejscu...- zaproponowałem i zabrałem ją tam gdzie dawno temu pocałowałem Nemezis i odkryłem swoją moc... na jedną z najwyższych gór. Wspięliśmy się na nią i usiedliśmy przy drzewie, był stamtąd
widok na całą watahę mroku i małą część watahy powietrza.
Powiedziała mi wszystko co widziała, jak się czuła gdy West był z Bellą. Wiedziałem ,że kiedyś tak się to skończy...
Słuchałem uważnie, ani razu nie przerwałem...zrobiło się naprawdę ciemno...
Gdy skończyła zacząłem mówić:
- Wiem co czujesz, ja miałem tę samą sytuację tylko za późno powiedziałem ukochanej, że ją naprawdę kocham...ona już kochała innego- zmartwiłem się myśląc o Nemezis
- Uszy do góry to dopiero początek problemów, na pewno nieraz się zakochasz.- dodałem po chwili wstając i patrząc na jaskinię
z góry gdzie właśnie wychodziła Nemezis, wtedy odwróciłem wzrok w stronę Wery zasmucony znowu.
- Masz rację nie raz się zakocham...i wiesz...już się zakochałam ponownie...- dodała patrząc mi w oczy z wielkim zauroczeniem wstając i podchodząc bliżej mnie.
- Ja też się hehe, znowu zakochałem...- zaśmiałem się i domyśliłem ,że o mnie chodzi.
Przytuliła mnie mocno , chwilę się zaskoczyłem potem też ją przytuliłem...
- Cieszę się ,że znów cię widzę...i mam nadzieję ,że będzie tak zawsze.- powiedziała Wera z uśmiechem
- Ja też mam taką nadzieję Wero, może zechcesz dziś zostać tu ze mną na noc?- zapytałem
-Heh, raczej musimy tu zostać ,bo po ciemku trudno trafić do jaskini...- zażartowała i zaśmialiśmy się chwilę.
Weszliśmy na drzewo i tam położyliśmy się na gęstych gałęziach. Noc mimo zimy była ciepła i nie padał śnieg.
Przytuliła się do mnie i zasnęła...
Miałem zły sen...okropny, śniło mi się ,że Nemezis się zabiła ,a ja nie pomogłem jej ,bo nie miałem jak...
Obudziłem się gwałtownie i z krzykiem, zauważyłem znikającą
za drzewami Werę...z Westem.
Ona musi go naprawdę kochać...trudno jakoś przeżyję samotność, raczej nie mam szczęścia do Wader.
Jak nie Nemezis to Atena ,Di i teraz Wera...
Przez ostatnie dni mnie to dręczyło...dziś poszedłem na moją ulubioną górkę gdzie spędziłem cały dzień.
Byłem strasznie załamany...do pewnego momentu chciałem się zabić...lecz nagle usłyszałem kroki...
- Kondro, wszystko ok.?- zapytała Wera
- Nieeeeee...żadna mnie nie kocha...- odezwałem się
- Głuptasie, ja cię kocham...- przytuliła mnie?
- Wera jak miło...musisz wiedzieć ,że ja ciebie też...kocham.- uśmiechnąłem się do niej i też przytuliłem
- Tęskniłeś za mną co...- zapytała
- Westa już nie kochasz...?- zmartwiłem się
- To już przeszłość on jest z Bellą , ty jesteś mą miłością.- pocałowała mnie pewnie
Smutek znikł mi z twarzy...w moich oczach było pełne szczęście...jak u małego chłopca.
Położyliśmy się obok siebie...objęła mnie, ja ją.
- Jeśli mnie tak naprawdę kochasz zechcesz zostać moją partnerką?- zapytałem patrząc w inną stronę by nie widziała rumieńców
Popatrzyła na mnie szczęśliwa i odpowiedziała
- Na zawsze będę z tobą...tak!- i znów mnie ucałowała
Byłem tak rozmarzony ,że czułem się jak anioł i jakbym miał odlecieć w powietrze...Nareszcie mam tę jedyną! Zawsze ją miałem...tylko nie wiedziałem.
Leżeliśmy tak na górce...razem przez godzinę, potem Wera gdzieś poszła ,a ja zasnąłem.
Wróciła z wielkim uśmiechem rzuciła się w moje ramiona i utuliła mocno...
- Kocham cię na zawsze Kondro.- powiedziała mi na ucho
- Ja ciebie też.- odpowiedziałem z uśmiechem
-Przebiegniemy się?- zapytała
- Czemu nie.- powoli zbiegaliśmy z górki trzymając się za ręce.
Ptaki zaczęły śpiewać, słońce mocniej zaświeciło, Wera była szczęśliwa i ja także.
Nagle potknęła się o jakiś kamień i pociągnęła mnie za sobą...poturlaliśmy się na sam dół na łąkę pełną kwiatów wiosennych, wylądowała na mnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy i znów się pocałowaliśmy. Tego dnia nigdy nie zapomnę...to najpiękniejsze chwile w moim życiu...
(Wataha Powietrza) Od Miko
Doszliśmy do jaskini, a Ako mnie szybko uleczyła, oczywiście
Tamaki trzymał mnie bo miotałam się we wszystkie strony wrzeszcząc, że nie
potrzebuję pomocy. Potem usiadłam sobie i gadałam z moim opiekunem. Nagle
wbiegła Nemezis.
-Witajcie. -Powiedziała zmieniając się w człowieka.
- To cześć. -Odpowiedzieliśmy chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -Zapytałam.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytała uśmiechając się.
- To cześć. -Odpowiedzieliśmy chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -Zapytałam.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytała uśmiechając się.
- Jasne, można by coś wymyślić. Może się pościgamy? -
Zaproponowałam.
- Jasne! - Krzyknęła radośnie wadera.
- Dobra, no to od naszej jaskini obiegniemy całe IV, a
koniec będzie również tu. -
Powiedziałam.
- Dobra, a ile okrążeń? - Zapytała podekscytowana.
- Dwa? - Zaproponowałam.
- Lepiej cztery. - Odparła.
- Dobra, to choć, Ako powiesz start. - Rozkazałam.
Wyszłyśmy na powietrze. Zmieniłam się z moją rywalką w
wilki, a gdy Ako krzyknęła, że mamy biec, ruszyłyśmy idealnie równo. Biegłyśmy
jak by nas coś ścigało, no ale mniejsza z tym. Gdy tylko skojarzyłam, że mogę
biegać po drzewach od razu skoczyłam na pierwsze lepsze i skakałam z jednego na
drugie, wadera Mroku zrobiła dokładnie to samo, tylko ona wchodziła wyżej na
drzewo, co było świetnym pomysłem, bo mniej wykorzystywała energii. Ja jednak
pozostałam parę gałęzi niżej, bo łatwiej było mi obserwować jej postępy.
Biegłam jak szalona, nie spuszczając Nem z oczu, ale ona i tak była szybsza. *O
nie, teraz to ją wyprzedzę!* Powiedziałam z przelotnym uśmiechem i zaczęłam
odbijać się od konarów drzew, przez co wyprzedziłam ją. Nemezis gdy tylko
spostrzegła gdzie ja jestem zaczęła zwiększać prędkość, a ja coraz mocniej i
dalej się odbijałam. W końcu biegłyśmy (ja skakałam) łeb w łeb. Zrobiłyśmy
pierwsze okrążenie i najlepsze było to, że przebiegłyśmy równo przez linię
gdzie zaczynałyśmy równie równo wyścig. Zeskoczyłyśmy z drzew i znowu biegłyśmy
po mokrym terenie. Ja byłam po kilku metrach cała obklejona w błocie, podobnie
jak moja przyjaciółka. Błoto spowalniało nas obydwie, ale dawałyśmy z siebie
sto procent i przez to wyprzedzałyśmy się wzajemnie. Drugie okrążenie
zaliczone, tym razem pierwsza była Nem. Wręcz skakała z radości po
przekroczeniu linii. Kiedy ona była w
euforii, ja ją wyprzedziłam, a gdy się zorientowała rzuciła się jak by
wielgachnego jelenia zobaczyła. Biegłyśmy nie raz przewracając się, robiłyśmy
fikołki i inne cuda. Trzecie okrążenie skończone, tym razem ja byłam pierwsza
przez co rywalka zdziczała do reszty i zasuwała tak łapami, że nie wiadomo było
kiedy postawiła łapę na ziemi, ja poszłam w ślad za nią. Biegłyśmy jak jakieś
szalone, a w dodatku kilka wilków nas widziało. Gdy docierałyśmy do mety stało
tak kilka wilków krzycząc albo moje imię albo Nemezis. Kidy to zobaczyłyśmy
równo spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem i ruszyłyśmy jeszcze szybciej. Kibice
darli się w niebogłosy. Przekroczyłyśmy
linię razem, równo i zmieniłyśmy się w ludzi, po czym padłyśmy ze śmiechem w
błoto. Wszyscy wiwatowali, a my pogratulowałyśmy sobie wspaniałego wyścigu. Siedziałyśmy
w błocie na kolanach z niewidocznymi wypiekami na twarzach, błoto posklejało
nam włosy. Wilki również nam gratulowały.
(Wataha Mroku) od Nemezis
-No dobrze, więc jak nie ma żadnych uwag. To zakończmy to zabranie.- Odparłam- W razie czego to mi mówcie, co chcecie.
Wstałam i wyszłam z jaskini.
-Co by tutaj teraz zrobić? -Zapytałam się cicho siebie.
Czułam się jakbym pływała w ten nudzie, nie było nic do roboty, żadnego zabijania, żadnych problemów, oczywiście teoretycznie. No bo przecież Atena z Oliverem zabili Dastana.
Nie obchodziło mnie to. Wiedziałam, że Dastan nie jest głupi, i mieli powód by to zrobić.
Przecież ja z Ateną ratowałyśmy jego watahę, i nie wydawał się głupi.
Zmieniłam się w wilka i zaczęłam biegać po terenie. Ścigałam się z krukami, lisami. Jedna wielka nuda.
Postanowiłam wreszcie przejść się do Miko. Może ona mi jakoś umili czas.
Kiedy dobiegłam do jaskini, wadera tam siedziała i rozmawiała z mnichem.
-Witajcie. -Powiedziałam zmieniając się z człowieka.
- To cześć. -Odpowiedzieli chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -zapytała siostra Illuminated'a.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytałam uśmiechając się.
Wstałam i wyszłam z jaskini.
-Co by tutaj teraz zrobić? -Zapytałam się cicho siebie.
Czułam się jakbym pływała w ten nudzie, nie było nic do roboty, żadnego zabijania, żadnych problemów, oczywiście teoretycznie. No bo przecież Atena z Oliverem zabili Dastana.
Nie obchodziło mnie to. Wiedziałam, że Dastan nie jest głupi, i mieli powód by to zrobić.
Przecież ja z Ateną ratowałyśmy jego watahę, i nie wydawał się głupi.
Zmieniłam się w wilka i zaczęłam biegać po terenie. Ścigałam się z krukami, lisami. Jedna wielka nuda.
Postanowiłam wreszcie przejść się do Miko. Może ona mi jakoś umili czas.
Kiedy dobiegłam do jaskini, wadera tam siedziała i rozmawiała z mnichem.
-Witajcie. -Powiedziałam zmieniając się z człowieka.
- To cześć. -Odpowiedzieli chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -zapytała siostra Illuminated'a.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytałam uśmiechając się.
sobota, 27 kwietnia 2013
(Wataha Wody) od Dastana
Po rozmowie z Ateną wyszedłem z ciemnej jaskini, aby trochę odetchnąć przed nadchodzącą bitwą. No i w sumie mój plan, aby Rapix mnie znienawidziła i nie ruszała mi na pomoc, był po namyśle bardzo głupi. To granie na trzy fronty, proszenie Atenę o tą niby jej zemstę i uśpienie mnie. W tym było za dużo kombinowania.
Poczułem przemożną chęć powrotu, ale się jak pomyślałem, że nawet nie miałbym najmniejszego usprawiedliwienia mojego zachowania przed Rapix, zdałem sobie sprawę, że nie mogę tam wrócić przed stoczeniem bitwy. Tamtego dnia prosząc Atenę o to wszystko już wyznaczyłem sobie ścieżkę, którą teraz muszę kroczyć. Określiłem wtedy swój los i to wcale nie była najlepsza decyzja.
Zszedłem z powrotem do podziemi, muszę wygrać tę nieuchronnie nadchodzącą bitwę i wrócić do Rapix i ją przeprosić i naprawić nasze stosunki i podziękować Atenie i jeszcze wiele innych rzeczy. Mam za wiele do zrobienia, żeby teraz umierać.
-Atak o zmroku- zarządziłem.
To jest walka w której nie mogę przegrać, porażka nie wchodzi w grę.
Poczułem przemożną chęć powrotu, ale się jak pomyślałem, że nawet nie miałbym najmniejszego usprawiedliwienia mojego zachowania przed Rapix, zdałem sobie sprawę, że nie mogę tam wrócić przed stoczeniem bitwy. Tamtego dnia prosząc Atenę o to wszystko już wyznaczyłem sobie ścieżkę, którą teraz muszę kroczyć. Określiłem wtedy swój los i to wcale nie była najlepsza decyzja.
Zszedłem z powrotem do podziemi, muszę wygrać tę nieuchronnie nadchodzącą bitwę i wrócić do Rapix i ją przeprosić i naprawić nasze stosunki i podziękować Atenie i jeszcze wiele innych rzeczy. Mam za wiele do zrobienia, żeby teraz umierać.
-Atak o zmroku- zarządziłem.
To jest walka w której nie mogę przegrać, porażka nie wchodzi w grę.
(Wataha Światła) od Ateny
Oprowadziłam nową waderę o imieniu Kea po jaskini i poznałam ją z pozostałymi wilkami, potem wymknęłam się do mojej komnaty, aby spokojnie przemyśleć sytuację i pogadać z Dastanem co u niego i czy mogę już powiedzieć prawdę Rapix?
Skupiłam się na jeszcze mocniejszym odcięciu siostry od siebie i otworzyłam łącze z basiorem, było na tyle silne, że mogłam widzieć i słyszeć to co on, ale skupiłam się na rozmowie.
~Co u ciebie?~ Zapytałam.~Potrzebujesz jakieś pomocy?
~Na razie spokojnie. korzystam z tych twoich wskazówek~ odparł.~ Mamy około 35 wilków w watasze i zebrałem już wszystkich opisanych przez ciebie sprzymierzeńców, czyli teraz nasza siła liczy około 70 wilków, razem ze mną jest 71. A wróg posiada około 200 zdolnych do walki.
~To trochę jak porywanie się z motyką na słońce~ skomentowałam wyrównanie, a raczej jego brak, jeśli chodzi o siły dwóch stron.
~Co u Rapix?~ Zapytał.
~Nic ją nie obchodzisz~ powiedziałam,~ Wyczuwam jej uczucia, wyczuwam tutaj wszystkich.
~Ach...~ Westchnął słysząc, że Alfa Wody przestała się nim interesować.
~Swoją drogą widzę tu całkiem niezłą gromadkę wader, które są wyraźnie tobą zainteresowane~ powiedziałam figlarnym tonem.
~O czym ty myślisz~ odparł nerwowo.~ Wcale nikogo nie podrywam.~
~Nieważne~ powiedziałam.~ Bez odbioru.~
Otworzyłam oczy i się przeciągnęłam, a potem z nudów podeszłam do jednej z moich skrzyń i wyjęłam z niej głowę Meduzy (z mitologii) oraz sprawdziłam, czy opaska nie poluzowała się. Potem dopiero na nią spojrzałam, jak zwykle odrażająca, schowałam ją z powrotem do skrzyni. Całkiem pożyteczna rzecz w walce, wystarczy pokazać wrogowi i mamy nową piękną rzeźbę ogrodową. Oprócz tego miałam tam jeszcze Róg Minotaura i to tyle łupów ze Starożytnej Grecji.
Ostatecznie wyszłam z jaskini i udałam się do nowego terenu, który mi się spodobał, pięknego lasu. Szkoda, że nie nadałam mu żadnej nazwy, mieszka w nim dużo Elfów, więc może Las Elfów? Proste i szlachetne. Nagle poczułam mokry ślad na policzku i uniosłam głowę, zbliżała się wiosna, śnieg zaczął topnieć, jak miło.
Wróciłam do jaskini i zeszłam do Świetlistego Labiryntu (nazywałam go wcześniej Małym Labiryntem, ale z powodu ogromnej ilości światła w nim zawartym właśnie zmieniłam mu nazwę) i przeszłam się po nim z mapą, zamykając jego korzystanie tylko dla nas, no więc skończyło się na tym, że tylko wilki światła mogły z niego korzystać, no i osoby, które zostały do tego upoważnione. Po prostu powinien poczekać, chyba że okaże się, że wybuchła wojna.
Wyszłam na powierzchnie i natrafiłam na Zeusa, co raczej zbytnio mnie nie ucieszyło. Bo to najczęściej albo oznaczało zadanie, albo karę. Podeszłam do niego dziarskim krokiem i fuknęłam:
-Czego chcesz?
Spojrzał na mnie rozbawiony.
-Myślałem, aby przydzielić ci cząstkę mocy wiatru, ale twoja postawa raczej do tego zniechęca. Chyba jednak tego nie zrobię.
-A po co mi?- Zapytałam się.
-A czy musisz to wiedzieć?- Zapytał.
-A dlaczego miałabym tego nie wiedzieć?- Zdziwiłam się.
-Bo nie- powiedział, co mi się nie spodobało.
-To moja ulubiona odpowiedź- spojrzałam na niego krzywo.
-Wojownicza jak zawsze- skomentował moją postawę.- Możesz już iść.
Zniknął. Jak słodziutko. Nagle owionęła mnie srebrna poświata. A więc mi tą moc jednak podarował... To nie sprawi, że zacznę go lubić. Wróciłam i zajrzałam do Key, a mała opiekowała się jednorożcami, ale dosyć wyraźnie faworyzowała Maki, spojrzałam na Cosmo i zobaczyłam przy niej (kolejną) małą klaczkę. Podeszłam do niej i powiedziałam:
-Od teraz nazywasz się Misaki.
Jak do tej pory łącznie z tą klaczką mam cztery jednorożce, zjawiskowo mało w porównaniu do Pegazów. No tak, są jeszcze te dwa należące do Zefira.
Skupiłam się na jeszcze mocniejszym odcięciu siostry od siebie i otworzyłam łącze z basiorem, było na tyle silne, że mogłam widzieć i słyszeć to co on, ale skupiłam się na rozmowie.
~Co u ciebie?~ Zapytałam.~Potrzebujesz jakieś pomocy?
~Na razie spokojnie. korzystam z tych twoich wskazówek~ odparł.~ Mamy około 35 wilków w watasze i zebrałem już wszystkich opisanych przez ciebie sprzymierzeńców, czyli teraz nasza siła liczy około 70 wilków, razem ze mną jest 71. A wróg posiada około 200 zdolnych do walki.
~To trochę jak porywanie się z motyką na słońce~ skomentowałam wyrównanie, a raczej jego brak, jeśli chodzi o siły dwóch stron.
~Co u Rapix?~ Zapytał.
~Nic ją nie obchodzisz~ powiedziałam,~ Wyczuwam jej uczucia, wyczuwam tutaj wszystkich.
~Ach...~ Westchnął słysząc, że Alfa Wody przestała się nim interesować.
~Swoją drogą widzę tu całkiem niezłą gromadkę wader, które są wyraźnie tobą zainteresowane~ powiedziałam figlarnym tonem.
~O czym ty myślisz~ odparł nerwowo.~ Wcale nikogo nie podrywam.~
~Nieważne~ powiedziałam.~ Bez odbioru.~
Otworzyłam oczy i się przeciągnęłam, a potem z nudów podeszłam do jednej z moich skrzyń i wyjęłam z niej głowę Meduzy (z mitologii) oraz sprawdziłam, czy opaska nie poluzowała się. Potem dopiero na nią spojrzałam, jak zwykle odrażająca, schowałam ją z powrotem do skrzyni. Całkiem pożyteczna rzecz w walce, wystarczy pokazać wrogowi i mamy nową piękną rzeźbę ogrodową. Oprócz tego miałam tam jeszcze Róg Minotaura i to tyle łupów ze Starożytnej Grecji.
Ostatecznie wyszłam z jaskini i udałam się do nowego terenu, który mi się spodobał, pięknego lasu. Szkoda, że nie nadałam mu żadnej nazwy, mieszka w nim dużo Elfów, więc może Las Elfów? Proste i szlachetne. Nagle poczułam mokry ślad na policzku i uniosłam głowę, zbliżała się wiosna, śnieg zaczął topnieć, jak miło.
Wróciłam do jaskini i zeszłam do Świetlistego Labiryntu (nazywałam go wcześniej Małym Labiryntem, ale z powodu ogromnej ilości światła w nim zawartym właśnie zmieniłam mu nazwę) i przeszłam się po nim z mapą, zamykając jego korzystanie tylko dla nas, no więc skończyło się na tym, że tylko wilki światła mogły z niego korzystać, no i osoby, które zostały do tego upoważnione. Po prostu powinien poczekać, chyba że okaże się, że wybuchła wojna.
Wyszłam na powierzchnie i natrafiłam na Zeusa, co raczej zbytnio mnie nie ucieszyło. Bo to najczęściej albo oznaczało zadanie, albo karę. Podeszłam do niego dziarskim krokiem i fuknęłam:
-Czego chcesz?
Spojrzał na mnie rozbawiony.
-Myślałem, aby przydzielić ci cząstkę mocy wiatru, ale twoja postawa raczej do tego zniechęca. Chyba jednak tego nie zrobię.
-A po co mi?- Zapytałam się.
-A czy musisz to wiedzieć?- Zapytał.
-A dlaczego miałabym tego nie wiedzieć?- Zdziwiłam się.
-Bo nie- powiedział, co mi się nie spodobało.
-To moja ulubiona odpowiedź- spojrzałam na niego krzywo.
-Wojownicza jak zawsze- skomentował moją postawę.- Możesz już iść.
Zniknął. Jak słodziutko. Nagle owionęła mnie srebrna poświata. A więc mi tą moc jednak podarował... To nie sprawi, że zacznę go lubić. Wróciłam i zajrzałam do Key, a mała opiekowała się jednorożcami, ale dosyć wyraźnie faworyzowała Maki, spojrzałam na Cosmo i zobaczyłam przy niej (kolejną) małą klaczkę. Podeszłam do niej i powiedziałam:
-Od teraz nazywasz się Misaki.
Jak do tej pory łącznie z tą klaczką mam cztery jednorożce, zjawiskowo mało w porównaniu do Pegazów. No tak, są jeszcze te dwa należące do Zefira.
(Wataha Powietrza) Od Miko
Podczas spaceru po lesie usłyszałam wycie, a że byłam lekko zdenerwowana i nie chciało mi się słuchać wycia, to pobiegłam w tamto miejsce chcąc ochrzanić wilka, który robił ten
hałas. Lecz gdy dotarłam zastałam na miejscu Margo i wiejące w popłochu gobliny.
Zauważyłam, że bije ode mnie złość.
-C-co się stało Idąc lasem usłyszałam wycie, byłam trochę
wkurzona, więc nie chciało mi się tego słuchać, pobiegłam? – Zapytała wadera patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Zmieniłam się w siebie.
- Czy to ważne? – Zapytałam ironicznie. – Mów co robią tu
gobliny. – Mówiłam.
Margo wszystko co wiedziała to mi powiedziała, a potem
gdzieś zwiała. Poszłam za odorem goblinów i dotarłam do jakiejś groty, ale to
nie wszystko, było ich tam więcej. Nie mogłam zaatakować, więc postanowiłam się
zmyć zanim ktoś mnie wypatrzy. Miałam nadzieję, że nie spotkam po drodze
jakiejś Alfy, bo będę miała kłopoty przez mój wygląd. Dobiegłam do naszej
watahy i poszłam nad moje jezioro. Jednak gdy tylko zbliżałam się do brzegu czułam
strach. Weszłam na jakieś drzewo i obserwowałam jak wszystko się zieleni.
*Zaraz, czy te gobliny mogły by być też u nas?* Zapytałam sama siebie. Szybko
zeskoczyłam z konaru drzewa, przede mną stanęła Mayu.
~Czemu ostatnio tak często znikasz?~ Zapytała podejrzliwie.
~Wybacz, ostatnio tak jakoś mam.~ Odparłam.
~Co z tobą?~ Zapytała wskazując łapą na moją głowę.
~To nic, choć musimy sprawdzić teren.~ Powiedziałam szybko,
a kotka zaczęła biec.
Przebiegłyśmy praktycznie cały teren.
~Illuminated Cię szuka, więc radzę Ci też go poszukać.~
Usłyszałam nagle głos Ako.
~Co żeś mu nagadała?!~ Wybuchnę łam.
~Zgadnij!~ Wrzasnęła, a ja zerwałam połączenie.
Teraz to po prostu będzie bosko. Zablokowałam to wspomnienie
z walki i odwiedzin Seby tak bardzo, że sama nie wiedziałam czy to odblokuję, a
na koniec umieściłam głęboko w podświadomości. Gdy skończyłam obserwację
poszłam wolnym krokiem w stronę jaskini. Po chwili przed moimi oczami stanął
mój brat w wilczej formie.
- Co ty znowu robiłaś? – Zapytał dość łagodnie.
- Nic. – Uśmiechnęłam się.
Zmienił się w człowieka i podszedł do mnie.
- Co z twoją głową? – Zapytała wpatrując się w miejsce
krwawienia.
- Ah, to tylko małe zadrapanie. – Mówiłam jak by mi nic nie
było, a w rzeczywistości bolało cholernie mocno.
- Pokaż. – Rozkazała podchodząc bliżej.
- Nie to naprawdę nic. – Powiedziałam machając rękami.
- To czemu nie chcesz pokazać? – Zapytał podnosząc jedną
brew.
- Bo to błahostka, na którą nie warto tracić czas. Wiesz, że
na terenach Nemezis są gobliny? – Zaczęłam nowy temat.
- Skąd o tym wiesz? Szwędałaś się tam? – Spojrzał podejrzliwie.
- Coś okropnie wyło, więc postanowiłam sprawdzić co to, a
gdy doszłam była tam Margo i mi wyjaśniła, że spotkała gobliny. –
Kontynuowałam, bez dopowiedzeń o tym, że prawdopodobnie ja z Margo spłoszyłyśmy
je swoją aurą.
- Dobra idź do jaskini, a ja pójdę do Nemezis pomóc jej z
nieproszonymi gośćmi. – Rozkazał.
Poszłam w stronę jaskini, a po drodze spotkałam Tamakiego,
który również szedł do jaskini.
(Wataha Mroku) od Margo
Walka była długa i okropnie niesmaczna... Nad wodą płukałam usta jakieś 30 minut... Nemezis wróciła do jaskini.
~Idę czymś zagryść smak po krwi goblinów...~wysłałam wiadomość Nemezis. W odpowiedzi kiwnęła głową.
~Idziesz ze mną?~Zapytałam zwracając się do Wanney'a.
~Mhhh~ mruknął twierdząco idąc w moją stronę.
-Di, idziesz?-Zawołałam do wadery idącej do jaskini
-Zostawię was samych-Odparła uśmiechając się do mnie dziwnie.
-Do portalu?- zaproponowałam patrząc w oczy o pół głowy wyższemu samcowi.
-Ja jestem za tunelem ciemności- negocjował łapiąc mnie za rękę.
-Ale tam jest ciemno!- Zaśmiałam się cicho
-O to chodzi!- Uśmiechną się łobuzersko ciągnąc mnie w stronę tunelu. Nigdy nie myślałam, że będę mieć takie szczęście w miłości... zawsze słynęłam z ogromnego pecha... nie przypuszczałam, że jeszcze kogoś pokocham... Szliśmy obok wyspy mroku. Często tu bywam, więc nie przeraził mnie mrok bijący od tego miejsca. Wanney szedł blisko obok mnie. On również przechodził obojętnie obok wyspy. Wpadła na nas dwukolorowa wilczyca. Była przerażona.
-Kim jesteście?!-Spytała drżącym głosem. Spojrzałam na Wanney'a a on na mnie.-Kim jesteście?!-Powtórzyła wadera teraz głośniej. Pewnie czuć było ode mnie zimno... Wszyscy z watahy zdążyli się już przyzwyczaić, więc to był ktoś obcy...
-Wyluzuj...-Uspokoiłam ją opanowanym głosem.-A tak nie przypadkiem to ty tu nie jesteś na swoim terenie?-Zbadałam ją wzrokiem. Ta w rekordowym tempie zmieniła się w człowieka.
-Ja?! Ja należę do tutejszej watahy mroku i nie mam zamiaru się z tobą licytować...-oznajmiła wadera
-Też miło cię było poznać...-przewróciłam oczami i zostawiłam w tyle wilczycę, która znów poszła w kierunku wyspy. Tyle fatygi dla paru łysych drzew i wody pełnej nieboszczyków...
-Dziwnie się zachowywała...-przyznał Wanney odwracając wzrok za siebie na odbiegającą waderę.
-Nemezis mówiła, że na razie najlepiej nie zapuszczać się samemu w takie miejsca... zgłodniałam- podsumowałam zamieniając się w wilka. Słońce zachodziło. Była wiosna. Wszystko rozkwitało. Kocham mrok, ale kto powiedział, że nie mogę lubić wiosny. Śpiewały pierwsze ptaki. Trawa zieleniała i na wierzch wychodziły pierwsze stokrotki. Biegliśmy przez las szukając czegoś do jedzenia. Wywaliłam jęzor i przyspieszyłam. Ścigaliśmy się tak przez dobrą chwilę. Na zakręcie ostro zahamowałam wpadając na Wanney'a stojącego spokojnie w krzakach obserwując stado saren. Stracił równowagę i runą na ziemie śmiejąc się.
-Sorry...-szepnęłam zajmując pozycję obok niego.
-Widzisz tamtego łosia?-Szepnął pytająco
-Łosia w stadzie saren?!-byłam trochę zdezorientowana
-Tak łosia w stadzie saren-powtórzył wywracając oczami- tego przy wodzie...
-Aaa...widzę- dostałam głupawki, nie umiałam opanować śmiechu. Wyskoczyliśmy z krzaków rzucając się na łosia. Połowa została, więc zanieśliśmy ją do watahy.
-Nemezis jest jakaś nowa w watasze?-Spytałam alfy siedzącej na ziemi.
-Chodzi ci o Aislinn? Tak dołączyła niedawno.-odparła nie podnosząc wzroku.
-okey, dzięki-Wstałam i poszłam na łąkę obok jaskiń. Wspięłam się na drzewo i z źdźbłem trawy w ustach podziwiałam zachód słońca. Leżałam tak beztrosko na gałęzi do zmroku. Później dołączył do mnie Wanney. Usiadł obok, widać było, że coś go męczy.
-Wszystko okey?-Spytałam i usiadłam przy nim.
~Idę czymś zagryść smak po krwi goblinów...~wysłałam wiadomość Nemezis. W odpowiedzi kiwnęła głową.
~Idziesz ze mną?~Zapytałam zwracając się do Wanney'a.
~Mhhh~ mruknął twierdząco idąc w moją stronę.
-Di, idziesz?-Zawołałam do wadery idącej do jaskini
-Zostawię was samych-Odparła uśmiechając się do mnie dziwnie.
-Do portalu?- zaproponowałam patrząc w oczy o pół głowy wyższemu samcowi.
-Ja jestem za tunelem ciemności- negocjował łapiąc mnie za rękę.
-Ale tam jest ciemno!- Zaśmiałam się cicho
-O to chodzi!- Uśmiechną się łobuzersko ciągnąc mnie w stronę tunelu. Nigdy nie myślałam, że będę mieć takie szczęście w miłości... zawsze słynęłam z ogromnego pecha... nie przypuszczałam, że jeszcze kogoś pokocham... Szliśmy obok wyspy mroku. Często tu bywam, więc nie przeraził mnie mrok bijący od tego miejsca. Wanney szedł blisko obok mnie. On również przechodził obojętnie obok wyspy. Wpadła na nas dwukolorowa wilczyca. Była przerażona.
-Kim jesteście?!-Spytała drżącym głosem. Spojrzałam na Wanney'a a on na mnie.-Kim jesteście?!-Powtórzyła wadera teraz głośniej. Pewnie czuć było ode mnie zimno... Wszyscy z watahy zdążyli się już przyzwyczaić, więc to był ktoś obcy...
-Wyluzuj...-Uspokoiłam ją opanowanym głosem.-A tak nie przypadkiem to ty tu nie jesteś na swoim terenie?-Zbadałam ją wzrokiem. Ta w rekordowym tempie zmieniła się w człowieka.
-Ja?! Ja należę do tutejszej watahy mroku i nie mam zamiaru się z tobą licytować...-oznajmiła wadera
-Też miło cię było poznać...-przewróciłam oczami i zostawiłam w tyle wilczycę, która znów poszła w kierunku wyspy. Tyle fatygi dla paru łysych drzew i wody pełnej nieboszczyków...
-Dziwnie się zachowywała...-przyznał Wanney odwracając wzrok za siebie na odbiegającą waderę.
-Nemezis mówiła, że na razie najlepiej nie zapuszczać się samemu w takie miejsca... zgłodniałam- podsumowałam zamieniając się w wilka. Słońce zachodziło. Była wiosna. Wszystko rozkwitało. Kocham mrok, ale kto powiedział, że nie mogę lubić wiosny. Śpiewały pierwsze ptaki. Trawa zieleniała i na wierzch wychodziły pierwsze stokrotki. Biegliśmy przez las szukając czegoś do jedzenia. Wywaliłam jęzor i przyspieszyłam. Ścigaliśmy się tak przez dobrą chwilę. Na zakręcie ostro zahamowałam wpadając na Wanney'a stojącego spokojnie w krzakach obserwując stado saren. Stracił równowagę i runą na ziemie śmiejąc się.
-Sorry...-szepnęłam zajmując pozycję obok niego.
-Widzisz tamtego łosia?-Szepnął pytająco
-Łosia w stadzie saren?!-byłam trochę zdezorientowana
-Tak łosia w stadzie saren-powtórzył wywracając oczami- tego przy wodzie...
-Aaa...widzę- dostałam głupawki, nie umiałam opanować śmiechu. Wyskoczyliśmy z krzaków rzucając się na łosia. Połowa została, więc zanieśliśmy ją do watahy.
-Nemezis jest jakaś nowa w watasze?-Spytałam alfy siedzącej na ziemi.
-Chodzi ci o Aislinn? Tak dołączyła niedawno.-odparła nie podnosząc wzroku.
-okey, dzięki-Wstałam i poszłam na łąkę obok jaskiń. Wspięłam się na drzewo i z źdźbłem trawy w ustach podziwiałam zachód słońca. Leżałam tak beztrosko na gałęzi do zmroku. Później dołączył do mnie Wanney. Usiadł obok, widać było, że coś go męczy.
-Wszystko okey?-Spytałam i usiadłam przy nim.
(Wataha Wody) Od Rapix
Cóż widocznie mam już schizy , ale jak ich nie mieć skoro w jednej chwili zdarzyło się tak wiele.
Nie chciałam już znać Dastana nie obchodziła mnie już jego dusza ani to czy jest uwięziony czy nie.
Zasłużył sobie.
Chciałam zająć się też moją watahą więc zebrałam wszystkie wilki :
-Moi drodzy , jesteśmy dziś tu zebrani bo jak wiecie nasza wataha nie ma jeszcze wybranej Bety. Ustalam więc , że temu kto się wykaże odpowiedzialnością i będzie się często udzielał w watasze temu nadam tytuł Bety watahy Wody. To już koniec zebrania możecie wracać do swoich zajęć.-rzuciłam spojrzenie na każdego z członków watahy i wyszłam z jaskini dumnym krokiem.
~Co powiesz na nurkowanie ? ~ Zapytałam z uśmiechem Laguny.
~Nurkowanie ? Jestem pegazem , a nie rybą ~Odrzekła ze zdziwieniem.
~Spokojnie nic Ci się nie stanie , woda to przyjaciel , a nie wróg nie martw się ~odrzekłam uspokajając klacz.
Ruszyłyśmy nad jezioro , stanęłyśmy na brzegu. Użyłam swojej mocy by stworzyć bańkę powietrza wokół głowy Laguny i mojej , po czym zanurzyłyśmy się w głąb jeziora.
~Nie bój się , a teraz chodź płyniemy~powiedziałam pegazowi.
Płynęłyśmy koło różnych ryb , które patrzyły na nas ze zdziwieniem , bo kto to widział pegaza na dnie jeziora. Płynęłyśmy dalej , z prawej strony otaczały nas piękne koralowce. Nagle coś przepłynęło koło nas. Laguna zadrżała ze strachu. ~Spokojnie~ powiedziałam.
To nie było zwykłe jezioro , było głębokie niczym ocean i równie tajemnicze. Nigdy nie wiedziałam do końca co może czaić się w tych wodach. Rozejrzałam się dookoła , ale nic nie widziałam. Coś chwyciło Lagunę za nogę i pociągnęło w dół. Nie mogłam czekać na dalszy rozwój akcji. Wyciągnęłam miecz i odcięłam ramię potwora. Laguna była wolna lecz strasznie przestraszona stworzyłam więc bankę powietrza w , której umieściłam klacz i pokierowałam ją na brzeg jeziora.
~Nie martw się o mnie muszę znaleźć to monstrum~wysłałam wiadomość mentalną do Laguny.
~Rapix ! Nie !~rżała przeraźliwie.
Wiem , że chciała mi pomóc , ale nie mogłam narażać jej życia.
Popłynęłam wgłąb rowu na dnie. Było ciemno. Płynąc spotykałam ryby , których nigdy wcześniej nie widziałam i chodź wyglądały okropnie starały mi się pomóc. Poprosiłam jedną z nich o pomoc.
-Hej czy możesz mi pomóc ? Strasznie ciemno. -powiedziałam.
-Dla Ciebie wszystko Rapix. -odrzekła ryba.
Czyżby i tu o mnie słyszeli ? Pomyślałam.
Ryba ze światełkiem prowadziła mnie ku jeszcze większej ciemności.
Zobaczyłam wrak statku. Dobra nie wiem skąd on się tam wziął , statek ? w takiej głębinie ?
Nic mnie już chyba nie zdziwi , ale gdzie ten stwór ?
-Czy wiesz może coś o stworze grasującym na dnie ? -zapytałam ryby.
Ta jednak milczała jak by się bała powiedzieć.
-Wiesz czy nie ? -zapytałam podirytowana.
-Wiem ... to jest ... to jest ... yyy ...- jąkała się.
-Co jest ? -warknęłam.
Nagle ryba zamilknęła a obok mnie pojawił się wielki statek. Jak to przecież był przed nami i osiadał na dnie , jakim cudem jest teraz za mną ? -pytałam sama siebie.
Nie chciałam już znać Dastana nie obchodziła mnie już jego dusza ani to czy jest uwięziony czy nie.
Zasłużył sobie.
Chciałam zająć się też moją watahą więc zebrałam wszystkie wilki :
-Moi drodzy , jesteśmy dziś tu zebrani bo jak wiecie nasza wataha nie ma jeszcze wybranej Bety. Ustalam więc , że temu kto się wykaże odpowiedzialnością i będzie się często udzielał w watasze temu nadam tytuł Bety watahy Wody. To już koniec zebrania możecie wracać do swoich zajęć.-rzuciłam spojrzenie na każdego z członków watahy i wyszłam z jaskini dumnym krokiem.
~Co powiesz na nurkowanie ? ~ Zapytałam z uśmiechem Laguny.
~Nurkowanie ? Jestem pegazem , a nie rybą ~Odrzekła ze zdziwieniem.
~Spokojnie nic Ci się nie stanie , woda to przyjaciel , a nie wróg nie martw się ~odrzekłam uspokajając klacz.
Ruszyłyśmy nad jezioro , stanęłyśmy na brzegu. Użyłam swojej mocy by stworzyć bańkę powietrza wokół głowy Laguny i mojej , po czym zanurzyłyśmy się w głąb jeziora.
~Nie bój się , a teraz chodź płyniemy~powiedziałam pegazowi.
Płynęłyśmy koło różnych ryb , które patrzyły na nas ze zdziwieniem , bo kto to widział pegaza na dnie jeziora. Płynęłyśmy dalej , z prawej strony otaczały nas piękne koralowce. Nagle coś przepłynęło koło nas. Laguna zadrżała ze strachu. ~Spokojnie~ powiedziałam.
To nie było zwykłe jezioro , było głębokie niczym ocean i równie tajemnicze. Nigdy nie wiedziałam do końca co może czaić się w tych wodach. Rozejrzałam się dookoła , ale nic nie widziałam. Coś chwyciło Lagunę za nogę i pociągnęło w dół. Nie mogłam czekać na dalszy rozwój akcji. Wyciągnęłam miecz i odcięłam ramię potwora. Laguna była wolna lecz strasznie przestraszona stworzyłam więc bankę powietrza w , której umieściłam klacz i pokierowałam ją na brzeg jeziora.
~Nie martw się o mnie muszę znaleźć to monstrum~wysłałam wiadomość mentalną do Laguny.
~Rapix ! Nie !~rżała przeraźliwie.
Wiem , że chciała mi pomóc , ale nie mogłam narażać jej życia.
Popłynęłam wgłąb rowu na dnie. Było ciemno. Płynąc spotykałam ryby , których nigdy wcześniej nie widziałam i chodź wyglądały okropnie starały mi się pomóc. Poprosiłam jedną z nich o pomoc.
-Hej czy możesz mi pomóc ? Strasznie ciemno. -powiedziałam.
-Dla Ciebie wszystko Rapix. -odrzekła ryba.
Czyżby i tu o mnie słyszeli ? Pomyślałam.
Ryba ze światełkiem prowadziła mnie ku jeszcze większej ciemności.
Zobaczyłam wrak statku. Dobra nie wiem skąd on się tam wziął , statek ? w takiej głębinie ?
Nic mnie już chyba nie zdziwi , ale gdzie ten stwór ?
-Czy wiesz może coś o stworze grasującym na dnie ? -zapytałam ryby.
Ta jednak milczała jak by się bała powiedzieć.
-Wiesz czy nie ? -zapytałam podirytowana.
-Wiem ... to jest ... to jest ... yyy ...- jąkała się.
-Co jest ? -warknęłam.
Nagle ryba zamilknęła a obok mnie pojawił się wielki statek. Jak to przecież był przed nami i osiadał na dnie , jakim cudem jest teraz za mną ? -pytałam sama siebie.
Okej to jest dziwne. Nie bałam się tego czegoś , ale ciekawiło mnie skąd to się tu wzięło. Zdążyłam się tylko dokładnie przyjrzeć temu statkowi po czym zniknął. Wróciłam na powierzchnię , to wszystko było dziwne i okryte tajemnicą. Laguna ucieszyła się na mój widok i na fakt , że nic mi nie jest. Wiedziałam jednak , że muszę się dowiedzieć co to za statek i co tutaj robi. Wybiorę się tu jeszcze raz tylko , że bez świadków.
(Wataha Mroku) od Nemezis
Zaciekawiła mnie wiadomość od Margo, że na naszym terenie są gobliny. Będzie trzeba coś z nimi zrobić bo nie mam zamiaru pozwalać aby jakieś istoty bez mojego pozwolenia są na moim terenie i atakują inne wilki i moją zwierzynę łowną.
Postanowiłam sprawdzić tereny IV w poszukiwaniu jakiekolwiek znaków.
-Ze mną pójdzie Margo, Diana, Wanney, Wera i Kondrakar. -Przerwałam -Ci co zostają w jaskini, to nikt bez wyjątku ma jej nie opuszczać. Później dokończymy zebranie. -Wyszłam z groty, za mną wilki które miały ze mną iść.
Zmieniliśmy się wilcze wcielenia i zaczęliśmy biegać po naszym terenie szukać tych owych goblinów. Ani odznak ich życia.
-Margo, gdzie widziałaś te gobliny? -Zapytałam wadery.
-Na polanie. Zaprowadzę Was. -Odparła.
-Dobra, prowadź. -Zaczęliśmy biec za samicą. Byłam ciekawa czy to będzie na marne. Bo nie miałam zamiaru marnować czasu.
Dobiegliśmy do polany stanęłam na środku z nosem przy ziemi. No cóż czułam cudzy zapach, ale, nie muszą być one.
Nagle, nie wiadomo skąd pojawiła się armia goblinów, o jakiej wspominała Margo. Stanęłam w bojowej pozycji, i wy warczałam.
-Jak śmiecie przebywać na mym terenie bez mej zgody.
Największy stwór prawdopodobnie dowódca wyszedł na przód.
-Będziemy robić co chcemy. -Odparł.
-Nie jestem tego taka pewna. -Przerwałam. -Jeśli będzie posłuszni i nie będzie atakować wilków pozwolę abyście zostali, a jeśli nie. Będziecie wypędzeni.
-Nie będziemy się Ciebie słuchać. -Rzucił oschle, a ja się na niego rzuciłam. Armia goblinów podjęła atak i ruszyła na mnie.
Moje wilki ze względu że stwory chcą mnie zaatakować, rzuciły się na nie.
Ja nie zwracając uwagi na pozostałych, wgryzłam się w ramie goblina. Jego krew była paskudna.
Zaczęłam szarpać dowódcą we wszystkie strony, aż ramie mu się oderwało. Ten ryknął z bólu i padł na ziemie.
-Nigdy nie lekceważ przeciwnika. -Powiedziałam po czym rozszarpałam mu gardło. Goblin padł na ziemie martwy.
Jego podwładni z krzykiem przerażenia zaczęły uciekać we wszystkie strony.
-I nigdy nie wracajcie bo Was spotka ten sam los! -Krzyknęłam do nich. Odwróciłam się do moich podopiecznych. Wszyscy byli cali i zdrowi, może gdzie nie gdzie mieli krew goblinów.
-Teraz chodźcie się umyć i wracamy. -Te skinęły głową.
Pobiegliśmy do najbliższego zbiornika wody i się się wykąpaliśmy.
Wracając do jaskini, przypatrywałam się drzewom, poczęły rosnąć listeczki, a śnieg dawno się rozpuścił.
Wiosna Nadchodziła.
Cieszyłam się z tego, będzie coraz cieplej i dzień będzie coraz dłuższy.
Wpadliśmy do jaskini, usiedliśmy na swoich miejscach.
-Jeszcze ktoś chce powiedzieć? Czy zakończymy zebranie?
Postanowiłam sprawdzić tereny IV w poszukiwaniu jakiekolwiek znaków.
-Ze mną pójdzie Margo, Diana, Wanney, Wera i Kondrakar. -Przerwałam -Ci co zostają w jaskini, to nikt bez wyjątku ma jej nie opuszczać. Później dokończymy zebranie. -Wyszłam z groty, za mną wilki które miały ze mną iść.
Zmieniliśmy się wilcze wcielenia i zaczęliśmy biegać po naszym terenie szukać tych owych goblinów. Ani odznak ich życia.
-Margo, gdzie widziałaś te gobliny? -Zapytałam wadery.
-Na polanie. Zaprowadzę Was. -Odparła.
-Dobra, prowadź. -Zaczęliśmy biec za samicą. Byłam ciekawa czy to będzie na marne. Bo nie miałam zamiaru marnować czasu.
Dobiegliśmy do polany stanęłam na środku z nosem przy ziemi. No cóż czułam cudzy zapach, ale, nie muszą być one.
Nagle, nie wiadomo skąd pojawiła się armia goblinów, o jakiej wspominała Margo. Stanęłam w bojowej pozycji, i wy warczałam.
-Jak śmiecie przebywać na mym terenie bez mej zgody.
Największy stwór prawdopodobnie dowódca wyszedł na przód.
-Będziemy robić co chcemy. -Odparł.
-Nie jestem tego taka pewna. -Przerwałam. -Jeśli będzie posłuszni i nie będzie atakować wilków pozwolę abyście zostali, a jeśli nie. Będziecie wypędzeni.
-Nie będziemy się Ciebie słuchać. -Rzucił oschle, a ja się na niego rzuciłam. Armia goblinów podjęła atak i ruszyła na mnie.
Moje wilki ze względu że stwory chcą mnie zaatakować, rzuciły się na nie.
Ja nie zwracając uwagi na pozostałych, wgryzłam się w ramie goblina. Jego krew była paskudna.
Zaczęłam szarpać dowódcą we wszystkie strony, aż ramie mu się oderwało. Ten ryknął z bólu i padł na ziemie.
-Nigdy nie lekceważ przeciwnika. -Powiedziałam po czym rozszarpałam mu gardło. Goblin padł na ziemie martwy.
Jego podwładni z krzykiem przerażenia zaczęły uciekać we wszystkie strony.
-I nigdy nie wracajcie bo Was spotka ten sam los! -Krzyknęłam do nich. Odwróciłam się do moich podopiecznych. Wszyscy byli cali i zdrowi, może gdzie nie gdzie mieli krew goblinów.
-Teraz chodźcie się umyć i wracamy. -Te skinęły głową.
Pobiegliśmy do najbliższego zbiornika wody i się się wykąpaliśmy.
Wracając do jaskini, przypatrywałam się drzewom, poczęły rosnąć listeczki, a śnieg dawno się rozpuścił.
Wiosna Nadchodziła.
Cieszyłam się z tego, będzie coraz cieplej i dzień będzie coraz dłuższy.
Wpadliśmy do jaskini, usiedliśmy na swoich miejscach.
-Jeszcze ktoś chce powiedzieć? Czy zakończymy zebranie?
(Wataha Mroku) od Margo
Wyjaśniłam Miko co zaszło. Rozejrzała się po opustoszałej polanie.
-Jeśli tak...to gdzie one teraz...-Spojrzała na mnie nie pewnie.
-Nie...-Przerwała mi wiadomość od Nemezis, że wszyscy mają zjawić się w jaskini.- Muszę iść, zawiadom mnie jakby coś się działo!-Zawołałam z oddali i pobiegłam w wilczym wcieleniu w stronę miejsca spotkania. Po drodze nieźle się zmoczyłam przedzierając przez kałuże. Wpadłam do jaskini przybierając ludzką postać. Na miejscu był już Kondrakar. Wera, Di i Wanney. Usiadłam obok niego i Diany. Wadera przywitała mnie bolesnym szturchnięciem między żebra, abym przestała się wiercić. Odwdzięczyłam się jej dyskretnym kopniakiem w łydkę. Chyba rozbawiłyśmy tym Wanney'a. My w końcu też zaczęłyśmy się śmiać, co było nieuniknione...
-Zebrałam was. aby się dowiedzieć o waszych uwagach co do watahy itd.- Zaczęła Nemezis mierząc każdego po kolei wzrokiem. Była cisza. Postanowiłam jak zwykle ją przerwać.
-Dzisiaj w lesie mrocznych wizji widziałam gobliny- Rzuciłam bez przejęcia. Wzrok Nemezis powiedział mi, że mam się bać...- Powinniśmy wzmocnić ochronę terenu, wiem, że zawsze były tu tego typu stworzenia, ale nigdy wcześniej nie były tak aktywne...-Zwróciłam się do alfy. Wszyscy wbili we mnie wzrok.
-Jesteś pewna...
-Jak najbardziej.-Na te słowa Wanney wstrzymał oddech i złapał mnie jedną ręką w tali.
-W takim razie...- Zamyśliła się alfa- Nie powinniście zapuszczać się tam sami. Najlepiej w dwójkę albo trójkę.-Podsumowała Nemezis z pełną powagą. Odwróciłam głowę w stronę wyjścia z groty. Przemknął przez nie dziwny cień. Nemezis w ślad za mną również skierowała tam wzrok. Powoli wstałam i skierowałam się w stronę zjawy. Gdy podeszłam z cienia gwałtownie wyłoniła się żylasta, osmolona ręka. Zrobiłam unik w bok a wyciągnięte w moją stronę ramię zniknęło z głuchym krzykiem. Za mną stał oszołomiony Wanney i Nemezis.
-Wybiorę kilkoro z was i kilka wilków z innych watah, aby ocenić sytuację w IV...-Nemezis szybkim krokiem wróciła na kamienną ławeczkę. Chwilę się zastanawiała.
- Ze mną pójdzie...
-Jeśli tak...to gdzie one teraz...-Spojrzała na mnie nie pewnie.
-Nie...-Przerwała mi wiadomość od Nemezis, że wszyscy mają zjawić się w jaskini.- Muszę iść, zawiadom mnie jakby coś się działo!-Zawołałam z oddali i pobiegłam w wilczym wcieleniu w stronę miejsca spotkania. Po drodze nieźle się zmoczyłam przedzierając przez kałuże. Wpadłam do jaskini przybierając ludzką postać. Na miejscu był już Kondrakar. Wera, Di i Wanney. Usiadłam obok niego i Diany. Wadera przywitała mnie bolesnym szturchnięciem między żebra, abym przestała się wiercić. Odwdzięczyłam się jej dyskretnym kopniakiem w łydkę. Chyba rozbawiłyśmy tym Wanney'a. My w końcu też zaczęłyśmy się śmiać, co było nieuniknione...
-Zebrałam was. aby się dowiedzieć o waszych uwagach co do watahy itd.- Zaczęła Nemezis mierząc każdego po kolei wzrokiem. Była cisza. Postanowiłam jak zwykle ją przerwać.
-Dzisiaj w lesie mrocznych wizji widziałam gobliny- Rzuciłam bez przejęcia. Wzrok Nemezis powiedział mi, że mam się bać...- Powinniśmy wzmocnić ochronę terenu, wiem, że zawsze były tu tego typu stworzenia, ale nigdy wcześniej nie były tak aktywne...-Zwróciłam się do alfy. Wszyscy wbili we mnie wzrok.
-Jesteś pewna...
-Jak najbardziej.-Na te słowa Wanney wstrzymał oddech i złapał mnie jedną ręką w tali.
-W takim razie...- Zamyśliła się alfa- Nie powinniście zapuszczać się tam sami. Najlepiej w dwójkę albo trójkę.-Podsumowała Nemezis z pełną powagą. Odwróciłam głowę w stronę wyjścia z groty. Przemknął przez nie dziwny cień. Nemezis w ślad za mną również skierowała tam wzrok. Powoli wstałam i skierowałam się w stronę zjawy. Gdy podeszłam z cienia gwałtownie wyłoniła się żylasta, osmolona ręka. Zrobiłam unik w bok a wyciągnięte w moją stronę ramię zniknęło z głuchym krzykiem. Za mną stał oszołomiony Wanney i Nemezis.
-Wybiorę kilkoro z was i kilka wilków z innych watah, aby ocenić sytuację w IV...-Nemezis szybkim krokiem wróciła na kamienną ławeczkę. Chwilę się zastanawiała.
- Ze mną pójdzie...
(Wataha Mroku) Od Aislinn
Okazało się, że nikogo nie
było w pobliżu mojej jaskini. Odetchnęłam z ulgą. Nie znoszę wilków
wścibskich i takich które mi przeszkadzają. Czułam się dość dziwnie.
Mnóstwo wilków. Chciałam znaleźć sobie małą watahę, a tu proszę...
ogromna wataha! Wyszłam powolnie z jaskini. Nie czułam się najlepiej.
Myślałam, że ktoś mnie obserwuje.
- To tylko moje zwidy- mówiłam w myślach
(Wataha Mroku) od Westa
W noc gdy spałem u Belli zbudziła mnie Wera.
- West musimy pogadać...- zbudziła mnie Wera - Wera co ty tu... wiesz już prawde...- zasmuciłem sie troche - Wstawaj szybko...- nalegała Poszliśmy do lasu gdy nie było już widać jaskini watahy ziemi zaczęła mówić: - West już dłużej nie mogę...kochasz Bellę prawda?- zapytała - Tak, a ty Kondrakara jak się domyślam...!- zirytowałem się - Pozostaniemy przyjaciółmi?- zapytała a mi spadł kamień z serca - Dobrze, tylko przyjaciele. Nie byłabyś ze mną szczęśliwa...- zacząłem lecz przerwała mi - Tylko przyjaciele...- przeleciała mnie wzrokiem - Dobra już nic nie mówię na ten temat...wybacz przyjaciółko.- przytuliłem ją z uśmiechem ,a ona mnie na tym się skończył romans...ona jest z z Kondrem a ja z Bellą i niech tak pozostanie. - To by było na tyle, życzę szczęścia z Bellą.- pożegnała się - Nawzajem szczęścia z Kondrakarem...- odpowiedziałem i pobiegłem do jaskini Belli Fajnie że ja i Wera jesteśmy przyjaciółmi i nie kłucimy się tak jak w innych niedoszłych związkach.Inni kłucą się i nie utrzymują ze sobą kontaktu a ja i Wera jesteśmy znajomymi.Czułem że będe sie dobrze dogadywał z Werą a ona ze mną. |
|
piątek, 26 kwietnia 2013
(Wataha Mroku) od Margo
Dołączyłam do gry w butelke
dopiero pod koniec. Na szczęście nikt nie miał okazji mnie pocałować.
Wszyscy zaczeli się rozchodzić. Poszłam w swoją stronę w towarzystwie
Diany. Jednak jak doszłyśmy do lasu rozdzieliłyśmy się. Postanowiłam, że
dla relaksu udam się nad urwisko bolesnej śmierci. Idealne miejsce na
wieczorny spacer. Było spokojnie i cicho. Z trawy dochodziły odgłosy
świerszczy. W oddali ktoś zawył przeciągle, po chwili głos gwałtownie
się urwał. Siedziałam chwile nasłuchując. Dzwięk ponownie się powtórzył,
lecz teraz zakończony był jakby żałosnym lamentem a potem skowytem.
Zerwałam się ze skraju przepaści zgrabnym ruchem i stanęłam na równych
nogach. Taka piękna noc, a ktoś najwyraźniej miał ochotę sobie
pośpiewać... No cóż pozostaje mi tylko iść i przerwać mu tą
przyjemność... Pospiesznie ruszyłam do źródła jęków. W trakcie chodu
zamieniłam się w wilka i zerwałam się do biegu. W całym lesie było jak
zwykle-mokro, ciemno, zimno. Nie narzekam. Po drodze dorwałam wielkiego
zająca. Wyszłam na polane w środku lasu z martwym królikiem w zębach. Z
wrażenia rozwarłam szczęki a moja kolacja wylądowała na ziemi. Przede
mną stała armia goblinów, ich przywódca zabijał mieczem jakiegoś biednego
włochatego kuca. Wykrzykiwał przy tym jakąś psychopatyczną melodyjkę.
Bez wahania rzuciłam mu się do gardła. Z jego glutowatego, żylastego
cielska zamiast krwi płyną maziowaty, biało-zielony śluz. Z obrzydzeniem
wyplułam na ziemię gorzką maź. Obnażyłam kły wściekle warcząc i
ujadając. Goblin wykrzywił pomarszczone wargi *jeśli można to tak
nazwać* w triumfalnym uśmiechu, pokazując mięsiste dziąsła i resztki
czarnych zębów. Myślałam, ze rzygne... Rany zalepiał ruszający się śluz.
Wił się po szyi gada stojącego przedemną wypełniając miejsce głębokich
ran. Zamknęłam oczy a ze mnie 'wypłynęła' fala strachu. Strwory uciekały
w popłochu, aż w końcu znikęły mi z oczu. Wrócą. To pewne. Z głębi lsu
wybiegła Miko.
-C-co się stało?
(Wataha Mroku) od Nemezis
Po rozmowie pobiegłam zła w las. Nie miałam zamiaru biec do Ateny, wiedziałam ze miała powód zabijać Dastana. Mieli plan. I mi nie powiedzieli. Zdrajcy...
Niech teraz przyjdą do mnie z jakimś planem.. Ja im pokaże plan, chyba w swoim zadzie...
Zatrzymałam się na środku polany i upadłam na kolana.
Co teraz zrobię?
Czułam się dziwnie pusta i osamotniona, chociaż mam o boku kochającego chłopaka, przyjaciół i rodzinę.
To dlatego u mnie taka nicość?
No cóż nie wiem, i to mnie trochę martwi.
Może jestem zbyt wyczerpana i powinnam porządnie odpocząć? A może szukać nowych miejsc, przeżyć przygodę bo brakuje mi adrenaliny?
Nie wiem.
Zmieniłam się w wilka i rozłożyłam skrzydła, poleciałam do mojej jaskini.
Usiadłam na środku groty i wysłałam wszystkim mym wilkom *Przyjdźcie do jaskini*
Nie czekałam długo.
Jaskinia się zapełniła, i kiedy wszyscy się zebrali powiedziałam:
-Chciałabym się zapytać, czy macie jakieś prośby, propozycje, uwagi co do watahy. Chodzi o 'administracyjne' sprawy.
Zapadła cisza, a ja czekałam jak ktoś odpowie.
Niech teraz przyjdą do mnie z jakimś planem.. Ja im pokaże plan, chyba w swoim zadzie...
Zatrzymałam się na środku polany i upadłam na kolana.
Co teraz zrobię?
Czułam się dziwnie pusta i osamotniona, chociaż mam o boku kochającego chłopaka, przyjaciół i rodzinę.
To dlatego u mnie taka nicość?
No cóż nie wiem, i to mnie trochę martwi.
Może jestem zbyt wyczerpana i powinnam porządnie odpocząć? A może szukać nowych miejsc, przeżyć przygodę bo brakuje mi adrenaliny?
Nie wiem.
Zmieniłam się w wilka i rozłożyłam skrzydła, poleciałam do mojej jaskini.
Usiadłam na środku groty i wysłałam wszystkim mym wilkom *Przyjdźcie do jaskini*
Nie czekałam długo.
Jaskinia się zapełniła, i kiedy wszyscy się zebrali powiedziałam:
-Chciałabym się zapytać, czy macie jakieś prośby, propozycje, uwagi co do watahy. Chodzi o 'administracyjne' sprawy.
Zapadła cisza, a ja czekałam jak ktoś odpowie.
(Wataha Mroku) od Margo
W końcu nadszedł wyczekiwany przeze mnie
moment. Strasznie denerwowałam się co Wanney mi powie. Już myślałam, że
oznajmi mi żebyśmy zostali przyjaciółmi, albo któryś z tych tekstów,
które 'najmniej' ranią... Wtedy nad urwiskiem... przyznam, że
nie spodziewałam się po nim tak... pewnej odpowiedzi. Po mojej reakcji
uznał, że wszystko stracone. Byłam w szoku, nie umiałam wydusić z siebie
ani słowa.
-Wanney...-chwyciłam go za rękę. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.-Wanney, ja...-zająknełam się wzdychając-nie wiem co powiedzieć...-podniosłam rękę i złożyłam dłoń na policzku samca. Niepewnie przysunęłam twarz do jego twarzy i -pocałowałam delikatnie. On chwycił mnie za biodra i przeciągnął pocałunek. Gdy oderwałam się od niego zwiesiłam wzrok i położyłam rękę na jego torsie.
-Margo...zależy mi na tobie...Czy...-przerwałam mu i uśmiechnęłam się pogodnie.
-Tak...-Szepnęłam i ponownie usiedliśmy nad urwiskiem, podziwiając pełnie. Nogi miałam na jego kolanach a głowę położoną na jego ramieniu. Był taki...ciepły. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. I tak zasnęliśmy oboje, w gwieździstą noc przy pełni księżyca, nad stromym urwiskiem.
-Wanney...-chwyciłam go za rękę. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.-Wanney, ja...-zająknełam się wzdychając-nie wiem co powiedzieć...-podniosłam rękę i złożyłam dłoń na policzku samca. Niepewnie przysunęłam twarz do jego twarzy i -pocałowałam delikatnie. On chwycił mnie za biodra i przeciągnął pocałunek. Gdy oderwałam się od niego zwiesiłam wzrok i położyłam rękę na jego torsie.
-Margo...zależy mi na tobie...Czy...-przerwałam mu i uśmiechnęłam się pogodnie.
-Tak...-Szepnęłam i ponownie usiedliśmy nad urwiskiem, podziwiając pełnie. Nogi miałam na jego kolanach a głowę położoną na jego ramieniu. Był taki...ciepły. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. I tak zasnęliśmy oboje, w gwieździstą noc przy pełni księżyca, nad stromym urwiskiem.
(Wataha Powietrza) Od Miko
Gdy odskoczył ledwo co stanął, a ja znowu zaatakowałam, ale
tym razem celowałam w kręgosłup. Basior wykonał obrót i nie udało mi się go
trafić. Rzucałam się na niego coraz bardziej i tym samym on denerwował mnie
swoimi unikami. Po kilku minutach zabawy ruszyłam na niego udając, że celuje w
serca, a on się tylko lekko odwrócił, a w momencie kiedy znalazłam się przed
jego klatką piersiową dotknęłam jego mostka i wpuściłam powietrze, które powoli
zabijało go od środka. Upadłam, a on podał mi rękę, myślał, że da sobie radę
sam, jednak ja wskoczyłam na niego i przyłożyłam do szyi moje zęby, a on
znieruchomiał. Wbiłam mu zęby wpuszczając powietrze, którego zadaniem było
rozwalenie gardła, jak w poprzedniej walce z Ako. Basior leżał spokojnie, a ja rozwaliłam
mu gardło, widać było tylko biały kręgosłup. Wstałam i popatrzyłam lekceważąco
na zwłoki. Za mną stały jeszcze trzy przerażone wilki. Oczy mi błysnęły i
biegłam prosto na nich.
- Wiać! To Jigoku Shoujo! – Darł się jeden z nich.
Wszyscy natychmiast zaczęli biec ślepo przed siebie, przez
co wpadali na drzewa. Postanowiłam się nie cackać i jednemu stanęłam przed
nosem i podcięłam gardło powietrzem. Drugi skakał po drzewach, myślał, że jest
sprytny. Przecięłam drzewo w pół kiedy on na nie skoczył, przewaliło się na
niego, przez co doznał urazu głowy. Nie chciało mi się sprawdzać potem czy żyje
czy nie, więc roztrzaskałam mu głowę w dłoniach. Trzeci to był ten co krzyczał,
biegł slalomem. Wpadał na drzewa przez co zostawiał swój zapach. *Debil.*
Pomyślałam zbierając siły na falę powietrza z zatrutą substancją. Gdy tylko
byłam wystarczająco blisko machnęłam ręka, a opary trucizny rozeszły się na
jeden kilometr. Wszyscy byli martwi, gdy nagle obok mojego uda przeleciała
strzała, raniąc mnie przy tym. Na konarze drzewa stał wilk z pełnym skupieniem
wpatrując się w moje ruchy. Zakryłam udo z sakiewką broni, tak by tego nie
zauważył. Nagle zeskoczył chowając łuki i biegł na mnie ze strzałom w dłoni.
Zadarł mi ramię, a gdy spojrzałam na niego zaczął się trząść. Złapałam go za
gardło i uniosłam w górę.
- Ippen Shinde Miru? – Zapytałam rozszerzając oczy.
Wilk drapał mi ręce do krwi, ale nie odpuszczałam, patrzyłam
pytającym wzrokiem.
-Yamete! – Wykrzyczał nagle.
Spojrzał błagalnie na moją twarz.
- Nie chcesz tego zrobić. – Wydusił.
Gdy rozkojarzyłam się na chwilę on kopnął mnie w brzuch, po
czym walnął kamieniem w głowę, następnie pociął mi ramię i nogi. Gdy odrzucił
strzały ja nadal stałam, a widziałam tylko, że jemu się nogi trzęsą. Podniosłam
głowę i stanęłam prosto. Strzeliłam mu w twarz i rozcięłam go na pół. Gdy jego
przepołowione ciało opadło na ziemię dotknęłam czoła, było całe we krwi. Nie
mogłam stać w miejscu więc ruszyłam biegiem do domu. Sebastian siedział przy granicy.
- Miko! – Wrzasnął na mój widok i podbiegł w ludzkim
wcieleniu.
Odepchnęłam go na bok i poszłam w stronę jaskini. Po lewym
oku leciała mi krew, ale szłam dalej. Po jakimś czasie doszłam do jaskini gdzie
siedziała tylko Ako, jak zwykle. Podleciała do mnie z jakimiś ziołami.
- Znowu. – Wyciągnęła rękę z jakimś liściem ku mojemu czołu.
Chlasnęłam ją w rękę, a ta upuściła liść. Nadal byłam w tym
drugim wcieleniu.
- Zmień się, bo jesteś nie do wytrzymania. – Powiedziała podnosząc
zioło.
Kopnęłam ją w twarz i się nachyliłam.
- Radzę Ci ścisnąć usta jakąś szmata, bo sama się uciszyć
nie możesz. – Syknęłam.
Podeszłam do mojego kąta i wzięłam bandaż. Otarłam sobie nim
oko i rzuciłam zakrwawiony na podłogę, po czym wyszłam i poszłam w las.
(Wataha Mroku) od Wery
Byłam przygnębiona ,co prawda powiedziałam Westowi, że nie jestem z Kondrem, ale to jeszcze nie stwierdzone...
Trudną miałam sytuacje, od dwóch dni temu...
Maszerowałam sobie spokojnie i nagle poczułam ból w sercu
słysząc Westa słowa w myśli
*-Przestań, ona jest chyba zakochana w Kondrakarze.
- Jesteś pewien?- usłyszałam jakąś waderę!
-Tak, spali razem.-odpowiedział pewnie
- Przecież wtedy, nad jeziorkiem wyznała Ci miłość
-Tak ale...ja też mam uczucia.- zawstydził się.-...I naprawdę jest fajna, lubię ją ale...podoba mi się ktoś inny...*
Słowa Westa mi uświadomiły ,że już mnie nie pokocha.
Wiedziałam ,że są niedaleko... pobiegłam tam gdzie prowadziła mnie moc.
Co zobaczyłam... Bella i West. Znowu, to urocze...
-Kocham Cię, wybaczysz mi to?- objął ją i pocałował delikatnie w policzek!!!
*-Argh!!!! No już wybucham przez nią!!!! *- myślałam sobie
- Niby co?- uśmiechnęła się
-To co usłyszałaś gdy rozmawiałem z Werą, wiem że słyszałaś i z tego byłaś taka zła.
- było mi przykro. Zezłościłam się z innego powodu- odpowiedziała
-To dlatego chciałaś się ode mnie odizolować. A co się stało?- spytał West
- chciałam się odizolować od wszystkich- dodała
-Ale dlaczego? –był dociekliwy
- To zamknięty rozdział i nie chcę do niego wracać...- odpowiedziała
*-Uuu...tajemnicza baba...?!!!!!!!!! *-pomyślałam naburmuszona
-Ah...no dobrze, zapomniałem o coś spytać.-złapał ją za łapę.
-Czy ty...zostaniesz moją partnerką?- zapytał
*Jest nadzieja ,że odmówi... *- pomyślałam
- Czy to nie oczywiste? Jasne- zaśmiała się
*-Yyyyy....omg! Mój koniec od tego spotkania nastąpił...koniec mojej miłości do Westa, ja teraz Kondrakara kocham kurde na co jeszcze czekam, że odejdzie od niej dość męczarni jak tak to możemy być tylko przyjaciółmi ekhem a raczej znajomymi...?!*- uciekłam stamtąd
brzydziło mnie i załamywało to co mówił.
Szukałam Kondrakara...znalazłam go tam gdzie zawsze.
Był sam...smutny...myślał o waderach...i o mnie.
Siedział ze schyloną głową, odwrócony na swojej ulubionej górze.
- Kondro, wszystko ok.?- zapytałam
- Nieeeeee...żadna mnie nie kocha...- odezwał się
- Głuptasie, ja cię kocham...- przytuliłam go
- Wera jak miło...musisz wiedzieć ,że ja ciebie też...kocham.- uśmiechnął się do mnie
i też przytulił
- Tęskniłeś za mną co...- zapytałam
- Westa już nie kochasz...?- zmartwił się
- To już przeszłość on jest z Bellą , ty jesteś mą miłością.- pocałowałam go pewnie
Smutek znikł mu z twarzy...w jego oczach było pełne szczęście...jak u małego chłopca.
Położyliśmy się obok siebie...objęłam go, on mnie.
Już wiedziałam ,że Kondrakar od zawsze był moim ukochanym...i nim pozostanie.
- Jeśli mnie tak naprawdę kochasz zechcesz zostać moją partnerką?- zapytał Kondro
Popatrzyłam na niego szczęśliwa i odpowiedziałam
- Na zawsze będę z tobą...tak!- i znów go ucałowałam
Była tak rozmarzony i wyglądał jakby miał zaraz odlecieć
ze szczęścia...w sumie mu się nie dziwię, też tak się czułam.
Mam teraz partnera...i jestem zadowolona.
Tak to było ,a dziś musze pogadać z Westem...
Znalazłam go szybko, był na terenach watahy ziemi...u Belli
a raczej z nią w jaskini.
- West musimy pogadać...- zbudziłam go cicho
- Wera co ty tu... wiesz już prawde...- zasmucił się West
- Wstawaj szybko...- nalegałam
Sytuacja się zmieniła teraz ja go przyłapuję z nią w jaskini...nie on mnie z Kondrem na drzewie...
Poszliśmy do lasu gdy nie było już widać jaskini watahy ziemi
zaczęłam mówić:
- West już dłużej nie mogę...kochasz Bellę prawda?- zapytała
- Tak, a ty Kondrakara jak się domyślam...!- zirytował się
- Pozostaniemy przyjaciółmi?- zapytałam
i West się uspokoił
- Dobrze, tylko przyjaciele. Nie byłabyś ze mną szczęśliwa...- zaczął lecz przerwałam
- Tylko przyjaciele...- przeleciałam go wzrokiem
- Dobra już nic nie mówię na ten temat...wybacz przyjaciółko.- przytulił mnie z uśmiechem ,a ja jego na tym się skończyły romanse...ja jestem z Kondrem on z Bellą i niech tak pozostanie...mimo to dalej jestem w nim zakochana...lecz nic lepiej nie powiem.
- To by było na tyle, życzę szczęścia z Bellą.- pożegnałam się ,bo Kondro już na mnie czekał
- Nawzajem szczęścia z Kondrakarem...- odpowiedział i pobiegł do
jaskini Belli
Ach...jakie to miłe ,że West jest szczęśliwy jak i ja...
biegnę do Kondra chcę się przytulić, bo naprawę dało mi to do myślenia...
Trudną miałam sytuacje, od dwóch dni temu...
Maszerowałam sobie spokojnie i nagle poczułam ból w sercu
słysząc Westa słowa w myśli
*-Przestań, ona jest chyba zakochana w Kondrakarze.
- Jesteś pewien?- usłyszałam jakąś waderę!
-Tak, spali razem.-odpowiedział pewnie
- Przecież wtedy, nad jeziorkiem wyznała Ci miłość
-Tak ale...ja też mam uczucia.- zawstydził się.-...I naprawdę jest fajna, lubię ją ale...podoba mi się ktoś inny...*
Słowa Westa mi uświadomiły ,że już mnie nie pokocha.
Wiedziałam ,że są niedaleko... pobiegłam tam gdzie prowadziła mnie moc.
Co zobaczyłam... Bella i West. Znowu, to urocze...
-Kocham Cię, wybaczysz mi to?- objął ją i pocałował delikatnie w policzek!!!
*-Argh!!!! No już wybucham przez nią!!!! *- myślałam sobie
- Niby co?- uśmiechnęła się
-To co usłyszałaś gdy rozmawiałem z Werą, wiem że słyszałaś i z tego byłaś taka zła.
- było mi przykro. Zezłościłam się z innego powodu- odpowiedziała
-To dlatego chciałaś się ode mnie odizolować. A co się stało?- spytał West
- chciałam się odizolować od wszystkich- dodała
-Ale dlaczego? –był dociekliwy
- To zamknięty rozdział i nie chcę do niego wracać...- odpowiedziała
*-Uuu...tajemnicza baba...?!!!!!!!!! *-pomyślałam naburmuszona
-Ah...no dobrze, zapomniałem o coś spytać.-złapał ją za łapę.
-Czy ty...zostaniesz moją partnerką?- zapytał
*Jest nadzieja ,że odmówi... *- pomyślałam
- Czy to nie oczywiste? Jasne- zaśmiała się
*-Yyyyy....omg! Mój koniec od tego spotkania nastąpił...koniec mojej miłości do Westa, ja teraz Kondrakara kocham kurde na co jeszcze czekam, że odejdzie od niej dość męczarni jak tak to możemy być tylko przyjaciółmi ekhem a raczej znajomymi...?!*- uciekłam stamtąd
brzydziło mnie i załamywało to co mówił.
Szukałam Kondrakara...znalazłam go tam gdzie zawsze.
Był sam...smutny...myślał o waderach...i o mnie.
Siedział ze schyloną głową, odwrócony na swojej ulubionej górze.
- Kondro, wszystko ok.?- zapytałam
- Nieeeeee...żadna mnie nie kocha...- odezwał się
- Głuptasie, ja cię kocham...- przytuliłam go
- Wera jak miło...musisz wiedzieć ,że ja ciebie też...kocham.- uśmiechnął się do mnie
i też przytulił
- Tęskniłeś za mną co...- zapytałam
- Westa już nie kochasz...?- zmartwił się
- To już przeszłość on jest z Bellą , ty jesteś mą miłością.- pocałowałam go pewnie
Smutek znikł mu z twarzy...w jego oczach było pełne szczęście...jak u małego chłopca.
Położyliśmy się obok siebie...objęłam go, on mnie.
Już wiedziałam ,że Kondrakar od zawsze był moim ukochanym...i nim pozostanie.
- Jeśli mnie tak naprawdę kochasz zechcesz zostać moją partnerką?- zapytał Kondro
Popatrzyłam na niego szczęśliwa i odpowiedziałam
- Na zawsze będę z tobą...tak!- i znów go ucałowałam
Była tak rozmarzony i wyglądał jakby miał zaraz odlecieć
ze szczęścia...w sumie mu się nie dziwię, też tak się czułam.
Mam teraz partnera...i jestem zadowolona.
Tak to było ,a dziś musze pogadać z Westem...
Znalazłam go szybko, był na terenach watahy ziemi...u Belli
a raczej z nią w jaskini.
- West musimy pogadać...- zbudziłam go cicho
- Wera co ty tu... wiesz już prawde...- zasmucił się West
- Wstawaj szybko...- nalegałam
Sytuacja się zmieniła teraz ja go przyłapuję z nią w jaskini...nie on mnie z Kondrem na drzewie...
Poszliśmy do lasu gdy nie było już widać jaskini watahy ziemi
zaczęłam mówić:
- West już dłużej nie mogę...kochasz Bellę prawda?- zapytała
- Tak, a ty Kondrakara jak się domyślam...!- zirytował się
- Pozostaniemy przyjaciółmi?- zapytałam
i West się uspokoił
- Dobrze, tylko przyjaciele. Nie byłabyś ze mną szczęśliwa...- zaczął lecz przerwałam
- Tylko przyjaciele...- przeleciałam go wzrokiem
- Dobra już nic nie mówię na ten temat...wybacz przyjaciółko.- przytulił mnie z uśmiechem ,a ja jego na tym się skończyły romanse...ja jestem z Kondrem on z Bellą i niech tak pozostanie...mimo to dalej jestem w nim zakochana...lecz nic lepiej nie powiem.
- To by było na tyle, życzę szczęścia z Bellą.- pożegnałam się ,bo Kondro już na mnie czekał
- Nawzajem szczęścia z Kondrakarem...- odpowiedział i pobiegł do
jaskini Belli
Ach...jakie to miłe ,że West jest szczęśliwy jak i ja...
biegnę do Kondra chcę się przytulić, bo naprawę dało mi to do myślenia...
(Wataha Mroku) od Wanney'a
Dotarliśmy nad urwisko. Siedliśmy na krawędzi, a ja objąłem Margo ramieniem. Nie wiem dlaczego.
- Ślicznie tu- stwierdziła, patrząc w niebo usiane milionem gwiazd.
- Aha...
Muszę jej to powiedzieć, ale się boją, biłem się z myślami. Co będzie, jeśli mnie odrzuci? Albo znowu walnie w twarz? Wszyscy myślą, że jestem taki niezdarny....może to jest prawda, może i tak jest. Trudno. Trzeba spróbować.
- Bo widzisz...- zacząłem- wtedy nad wodospadem...kiedy uciekłem...zachowałem się jak tchórz...i właśnie...ten tego....
- No wysłów się- zaśmiała się cichutko Margo i spojrzała mi znowu w oczy. Po raz kolejny poczułem pewność siebie.
- Wtedy chciałem ci powiedzieć, że od jakiegoś czasu mi się podobasz. I chciałem ci to powiedzieć. Tak żebyś wiedziała. Wiem, że pewnie teraz strzelisz mnie w twarz- uśmiechnąłem się- albo coś w tym stylu. Wiem, że jestem niezdarny i w ogóle. Ale chciałem żebyś wiedziała.
Podniosłem się i odwróciłem. Nie chciałem zobaczyć wyrazu jej twarzy. Zrobiłem kilka kroków do przodu.
- Wanney...- usłyszałem za sobą głos, a potem Margo wsunęła swoją dłoń w moją i zatrzymała. Przemogłem się, odwróciłem i stanąłem naprzeciwko niej. Blisko. Bardzo blisko.
Spojrzałem jej w oczy. Księżyc w pełni.
oświetlał jej twarz. I wilgotne oczy.
- Wanney...- powtórzyła.
- Ślicznie tu- stwierdziła, patrząc w niebo usiane milionem gwiazd.
- Aha...
Muszę jej to powiedzieć, ale się boją, biłem się z myślami. Co będzie, jeśli mnie odrzuci? Albo znowu walnie w twarz? Wszyscy myślą, że jestem taki niezdarny....może to jest prawda, może i tak jest. Trudno. Trzeba spróbować.
- Bo widzisz...- zacząłem- wtedy nad wodospadem...kiedy uciekłem...zachowałem się jak tchórz...i właśnie...ten tego....
- No wysłów się- zaśmiała się cichutko Margo i spojrzała mi znowu w oczy. Po raz kolejny poczułem pewność siebie.
- Wtedy chciałem ci powiedzieć, że od jakiegoś czasu mi się podobasz. I chciałem ci to powiedzieć. Tak żebyś wiedziała. Wiem, że pewnie teraz strzelisz mnie w twarz- uśmiechnąłem się- albo coś w tym stylu. Wiem, że jestem niezdarny i w ogóle. Ale chciałem żebyś wiedziała.
Podniosłem się i odwróciłem. Nie chciałem zobaczyć wyrazu jej twarzy. Zrobiłem kilka kroków do przodu.
- Wanney...- usłyszałem za sobą głos, a potem Margo wsunęła swoją dłoń w moją i zatrzymała. Przemogłem się, odwróciłem i stanąłem naprzeciwko niej. Blisko. Bardzo blisko.
Spojrzałem jej w oczy. Księżyc w pełni.
oświetlał jej twarz. I wilgotne oczy.
- Wanney...- powtórzyła.
(Wataha Wody) od Dastana
Kiedy Atena wyszła szybko wziąłem jej podręczny namiot zarzuciłem na moje ramię oraz wyjąłem zapasy i spakowałem do plecaka. Wziąłem również tą księgę oraz naszyjnik. Naprawdę te wszystkie jej rzeczy zwiększyły moją szansę na powrót żywemu z tej wyprawy. Około minuty po przygotowaniu się, otworzył się portal i przeszedłem przez niego bez najmniejszego wahania.
Mimo iż domyślałem się co czeka na mnie w mojej watasze, ten widok i tak mnie przygnębił. Spalone tereny, zabrudzone zbiorniki wodne i zawalone jaskinie, a wszędzie było dużo trupów. Poczułem gotującą się złość w mojej krwi, jednak zaraz się uspokoiłem. Musiałem wrócić dla Rapix.
Otworzyłem książkę od Ateny i zacząłem wertować książkę, zrobiła kilka działów: wróg, sprzymierzeńcy, podziemna organizacja oraz sprytne pułapki i najlepsze taktyki, zacząłem czytać pierwszą stronę z jej zaleceniami.
,,Najpierw udaj się na Jaśniejące Wzgórza i odnajdź czerwony kamień, znajdziesz tam stacjonującą jednostkę ruchu oporu, są tam ukryte bazy z zapasami na wypadek właśnie takiego ataku i okupacji. Hasło wejścia to: Litango Motscoud
Odnajdź tam Karinę, Alfę Światła, to właśnie ona przewodzi w razie nagłych wypadków."
Potem były kolejne notki:
,,Gdy wreszcie dowiesz się o stanie w jakim znajduje się ta jednostka udaj się do sprzymierzeńców, których ci dalej opisałam, są oni w sąsiednich krainach, całkiem niedaleko. Specjalnie ich wybierałam."
No cóż, i tak miałem całkiem dobry plan działania opisany krok po kroku. Atena pomyślała o wszystkim. Wszedłem na wzgórze i odszukałem czerwony kamień, zauważyłam w nim kwadratowy otwór i szepnąłem w niego:
-Litango Motscoud.
Kamień zostało odsunięty jakąś magią, a moim oczom pokazała się imponująca jednostka wilków krzątających się i szykujących się o obrony.
-Wróciłem- powiedziałem.- Ale tylko, aby skopać tyłek wrogowi.
Usłyszałem ciche westchnięcia zachwytu ze strony wszystkich wader. Co mnie raczej denerwowało.
Mimo iż domyślałem się co czeka na mnie w mojej watasze, ten widok i tak mnie przygnębił. Spalone tereny, zabrudzone zbiorniki wodne i zawalone jaskinie, a wszędzie było dużo trupów. Poczułem gotującą się złość w mojej krwi, jednak zaraz się uspokoiłem. Musiałem wrócić dla Rapix.
Otworzyłem książkę od Ateny i zacząłem wertować książkę, zrobiła kilka działów: wróg, sprzymierzeńcy, podziemna organizacja oraz sprytne pułapki i najlepsze taktyki, zacząłem czytać pierwszą stronę z jej zaleceniami.
,,Najpierw udaj się na Jaśniejące Wzgórza i odnajdź czerwony kamień, znajdziesz tam stacjonującą jednostkę ruchu oporu, są tam ukryte bazy z zapasami na wypadek właśnie takiego ataku i okupacji. Hasło wejścia to: Litango Motscoud
Odnajdź tam Karinę, Alfę Światła, to właśnie ona przewodzi w razie nagłych wypadków."
Potem były kolejne notki:
,,Gdy wreszcie dowiesz się o stanie w jakim znajduje się ta jednostka udaj się do sprzymierzeńców, których ci dalej opisałam, są oni w sąsiednich krainach, całkiem niedaleko. Specjalnie ich wybierałam."
No cóż, i tak miałem całkiem dobry plan działania opisany krok po kroku. Atena pomyślała o wszystkim. Wszedłem na wzgórze i odszukałem czerwony kamień, zauważyłam w nim kwadratowy otwór i szepnąłem w niego:
-Litango Motscoud.
Kamień zostało odsunięty jakąś magią, a moim oczom pokazała się imponująca jednostka wilków krzątających się i szykujących się o obrony.
-Wróciłem- powiedziałem.- Ale tylko, aby skopać tyłek wrogowi.
Usłyszałem ciche westchnięcia zachwytu ze strony wszystkich wader. Co mnie raczej denerwowało.
czwartek, 25 kwietnia 2013
(Wataha Światła) od Key
Gdy się obudziłam byłam w jakiejś jaskini. Stały nade mną 2 te same dziewczyny, co wcześniej mnie znalazły. Czułam się lepiej. Dziewczyna – Bogini zaczęła rozmowę
-Jak się nazywasz ? - zapytała się mnie
-Kea, gdzie ja jestem ?
-Na terenie tutejszej Watahy Światła w krainie Immortal Volves. Ja jestem Atena Alfa Światła, a obok mnie jest Bella, czyli Alfa tutejszej Ziemi -powiedziała Atena
-Acha – Wtedy zobaczyłam pięknego kucyka. Był taki kremowy, plus trochę szarego. Jego blond włosy były aż do ziemi. Kucyk był piękny. Nie wiem dlaczego ale zakochałam się w niej. Dobijał się do drzwi. Przez myśl przeszło mi tylko jedno zdanie „ trzymają tu konie”
-Trzymacie tu konie ?
-Nie – Odpowiedziały zamurowane
-Wpuść ja, chce ja zobaczyć – prosiłam
-Podoba Ci się -
-I to bardzo -odparłam, był dla mnie idealny-
-Jak chcesz,to mogłabyś się opiekować moją trójką jednorożców, ostatnio nie mam czasu na osobiste zajmowanie się nimi -
-Naprawdę ? -byłam wniebowzięta
-A jak ona ma na imię ?-
-Maki -
-A gdzie jest stajnia ? Nie mogę się doczekać. Jaki są inne konie ? Jak się nazywają ? -
- Spokojnie na razie odpocznij -
-Jak się nazywasz ? - zapytała się mnie
-Kea, gdzie ja jestem ?
-Na terenie tutejszej Watahy Światła w krainie Immortal Volves. Ja jestem Atena Alfa Światła, a obok mnie jest Bella, czyli Alfa tutejszej Ziemi -powiedziała Atena
-Acha – Wtedy zobaczyłam pięknego kucyka. Był taki kremowy, plus trochę szarego. Jego blond włosy były aż do ziemi. Kucyk był piękny. Nie wiem dlaczego ale zakochałam się w niej. Dobijał się do drzwi. Przez myśl przeszło mi tylko jedno zdanie „ trzymają tu konie”
-Trzymacie tu konie ?
-Nie – Odpowiedziały zamurowane
-Wpuść ja, chce ja zobaczyć – prosiłam
-Podoba Ci się -
-I to bardzo -odparłam, był dla mnie idealny-
-Jak chcesz,to mogłabyś się opiekować moją trójką jednorożców, ostatnio nie mam czasu na osobiste zajmowanie się nimi -
-Naprawdę ? -byłam wniebowzięta
-A jak ona ma na imię ?-
-Maki -
-A gdzie jest stajnia ? Nie mogę się doczekać. Jaki są inne konie ? Jak się nazywają ? -
- Spokojnie na razie odpocznij -
(Wataha Światła) od Ateny
Wyszłam z jaskini na przechadzkę z Bellą, aby nieco ochłonąć.
Zmęczyło mnie okłamywanie Rapix, a robienie i chwilowe zabijanie Dastana
było wyczerpujące do zagrania, ale wiedziałam, że zrobiłam co w mojej
mocy, aby basior wrócił żywy, co mnie nieco pocieszyło.
Szłam pogodnie rozmawiając z waderą z Ziemi na temat różnych miłostek oraz błahostek, aż nagle pojawiła się przede mną malutka jeszcze wadera, która była ledwie szczeniakiem, szybko się nią zajęłyśmy. Najpierw ją razem z Bellą nakarmiłam, a potem sprawiłam, że zasnęła. Szybko zaniosłyśmy ją do mojej jaskini, a dokładniej do komnaty z której zniknął Dastan (udostępniłam ją tymczasowo dla Belli i tej małej) oraz zawołałam Cassie (co prawda uczyłam się już sztuki uzdrawiania, ale wolałam to zostawić specjalistce).
-Będzie z nią wszystko dobrze- zapewniła mnie.- Jest trochę niedożywiona oraz spragniona. Myślę, że wkrótce się obudzi.
Cassie dała mi jeszcze parę ziół, które miały przyspieszyć jej powrót do zdrowia, a potem poszła tłumacząc się, że musi zdążyć na poród pegaza. W końcu mała wadera się obudziła:
-Jak się nazywasz zapytałam się jej.
-Kea- odparła.- Gdzie ja jestem?
-Na terenie tutejszej Watahy Światła w krainie Immortal Volves. Ja jestem Atena Alfa Światła, a obok mnie jest Bella, czyli Alfa tutejszej Ziemi- powiedziałam.
-Aha- powiedziała, po czym wszyscy usłyszeliśmy rżenie próbującego się tu dostać małego jednorożca. To była Maki.- Trzymacie tutaj konie?
-Nie- odpowiedziałam.- Jednorożce i Pegazy. Właśnie tutaj chce się dostać mała klaczka jednorożców.
-Wpuść ją- poprosiła.- Chce ją zobaczyć.
Wpuściłam Maki do środka i przyprowadziłam ją do Key.
-Podoba ci się?- Zapytałam.
-I to bardzo- odparła.
-Jak chcesz- powiedziałam.- To mogłabyś się opiekować moją trójką jednorożców, ostatnio nie mam czasu na osobiste zajmowanie się nimi.
-Naprawdę?- Ucieszyła się.
Szłam pogodnie rozmawiając z waderą z Ziemi na temat różnych miłostek oraz błahostek, aż nagle pojawiła się przede mną malutka jeszcze wadera, która była ledwie szczeniakiem, szybko się nią zajęłyśmy. Najpierw ją razem z Bellą nakarmiłam, a potem sprawiłam, że zasnęła. Szybko zaniosłyśmy ją do mojej jaskini, a dokładniej do komnaty z której zniknął Dastan (udostępniłam ją tymczasowo dla Belli i tej małej) oraz zawołałam Cassie (co prawda uczyłam się już sztuki uzdrawiania, ale wolałam to zostawić specjalistce).
-Będzie z nią wszystko dobrze- zapewniła mnie.- Jest trochę niedożywiona oraz spragniona. Myślę, że wkrótce się obudzi.
Cassie dała mi jeszcze parę ziół, które miały przyspieszyć jej powrót do zdrowia, a potem poszła tłumacząc się, że musi zdążyć na poród pegaza. W końcu mała wadera się obudziła:
-Jak się nazywasz zapytałam się jej.
-Kea- odparła.- Gdzie ja jestem?
-Na terenie tutejszej Watahy Światła w krainie Immortal Volves. Ja jestem Atena Alfa Światła, a obok mnie jest Bella, czyli Alfa tutejszej Ziemi- powiedziałam.
-Aha- powiedziała, po czym wszyscy usłyszeliśmy rżenie próbującego się tu dostać małego jednorożca. To była Maki.- Trzymacie tutaj konie?
-Nie- odpowiedziałam.- Jednorożce i Pegazy. Właśnie tutaj chce się dostać mała klaczka jednorożców.
-Wpuść ją- poprosiła.- Chce ją zobaczyć.
Wpuściłam Maki do środka i przyprowadziłam ją do Key.
-Podoba ci się?- Zapytałam.
-I to bardzo- odparła.
-Jak chcesz- powiedziałam.- To mogłabyś się opiekować moją trójką jednorożców, ostatnio nie mam czasu na osobiste zajmowanie się nimi.
-Naprawdę?- Ucieszyła się.
(Wataha Wody) Od Rapix
Świat zawalił mi się pod nogami. Mało tego , że straciłam kogoś na kim mi zależało to jeszcze dowiedziałam się ,że mnie zdradza i chce zrobić Harem !
Nie wiedziałam czy mam płakać czy wściekać się.
Spojrzałam na Atenę z pogardą i odleciałam daleko poza granice IV. Po Co ? Chciałam być sama.
Płonęła we mnie wściekłość wyjęłam mój miecz i szatkowałam w złości drzewa na plasterki.
Uroniłam łzę , ale tylko łzę szacunku. Nie zapomnę tego co mi zrobił.
Usiadłam na urwisku na , którym wcześniej przebiła sobie serce Nem.
Czemu się łudzę , nie mam nikogo. Nikomu na mnie nie zależy. Zawsze trafiam na nieodpowiednich typów.
Podbiegła do mnie Nemezis. I położyła mi rękę na ramieniu.
-Co się stało?- Zapytał -To przez Atenę? -dodała pytająco.
-Świetnie jest po prostu , najpierw dowiaduje się , że Dastan nie żyje i w tym samym momencie dociera do mnie informacja , że mnie zdradza. Nie może być lepiej ! -warknęłam.
-Rap , spokojnie przecież... - nie dokończyła , przerwałam jej.
-Nie Nem nie mogę być spokojna ! Myślałam , że między nami coś jest , a to tylko jego chora gra ! -krzyknęłam a nade mną pojawiła się burza , która zaczęła ciskać piorunami i dudnić od grzmotów.
-Proszę ... zostaw mnie samą. -odrzekłam
-Dobrze , tylko nie rób głupstw.-odparła troskliwie Nem po czym pobiegła gdzieś ze złością.
Posiedziałam jeszcze troszkę nad urwiskiem wpatrując się w otchłań pode mną. Po zmroku wróciłam do swojej watahy. Szłam wolnym i dumnym krokiem , moje oczy płonęły od gniewu , każdy kto wszedł mi dziś w drogę narażał się na niebezpieczeństwo. Usiadłam na brzegu jaskini kiedy podszedł do mnie Gregory.
-Rapix ? -zapytał.
-Czego ? -fuknęłam odwrócona plecami do basiora.
-Wiesz może gdzie jest Dastan ? Miał mi pomóc przy ... -przerwałam mu.
-Nie wiem i nie obchodzi mnie to ! -warknęłam a Gregory skulił ogon i odszedł.
Nie chciałam mówić watasze o tym co się stało. Jeszcze nie czas.
Zobaczyłam przed jaskinią Lagunę , która rżała wesoło. Podeszłam do niej i pogłaskałam po pysku.
-Oj Laguno zobacz co się porobiło -westchnęłam głęboko.
~Nie martw się jakoś się ułoży~
~Yyyy , że What ? To Ty mówisz ? ~ zrobiłam dziwną minę i spojrzałam na pegaza.
~Taaa dziwne c'nie ? ~odpowiedziała.
~Czemu Ty wcześniej nie mówiłaś ? ~zapytałam.
~A co ja się będę , teraz to masz problem więc wypada się odezwać , pocieszyć. Rapix skumaj fakt , jako twój wierny pegaz muszę być przy tobie moja droga. Jesteś dla mnie przyjaciółką za , którą wskoczyłabym w ogień ~
Uśmiechnęłam się szeroko do Laguny.
~Dziękuję , że jesteś. Nie sądziłam , że gadasz tak luzacko ~zaśmiałam się.
~Rap bo ja jestem inna niż tamte siano jady. Oni to jedna wielka monotonia , sztywniactwo i popisówa.
Ja żyje chwilą , nie marnuje swojego czasu na sztywne pogawędki ~
Uśmiechnęłam się , Laguna to wyluzowana klacz co mi bardzo odpowiadało , faktycznie była inna. Ona jest zupełnie jak ja , dopełniamy się wzajemnie.
Gawędząc sobie z pegazem poczułam zimny dreszcz , który mnie przeniknął. Poczułam jak by ktoś dotknął mojego policzka i złożył na nim chłodny pocałunek. Czy to ... ? Niee to nie możliwe.
Nie wiedziałam czy mam płakać czy wściekać się.
Spojrzałam na Atenę z pogardą i odleciałam daleko poza granice IV. Po Co ? Chciałam być sama.
Płonęła we mnie wściekłość wyjęłam mój miecz i szatkowałam w złości drzewa na plasterki.
Uroniłam łzę , ale tylko łzę szacunku. Nie zapomnę tego co mi zrobił.
Usiadłam na urwisku na , którym wcześniej przebiła sobie serce Nem.
Czemu się łudzę , nie mam nikogo. Nikomu na mnie nie zależy. Zawsze trafiam na nieodpowiednich typów.
Podbiegła do mnie Nemezis. I położyła mi rękę na ramieniu.
-Co się stało?- Zapytał -To przez Atenę? -dodała pytająco.
-Świetnie jest po prostu , najpierw dowiaduje się , że Dastan nie żyje i w tym samym momencie dociera do mnie informacja , że mnie zdradza. Nie może być lepiej ! -warknęłam.
-Rap , spokojnie przecież... - nie dokończyła , przerwałam jej.
-Nie Nem nie mogę być spokojna ! Myślałam , że między nami coś jest , a to tylko jego chora gra ! -krzyknęłam a nade mną pojawiła się burza , która zaczęła ciskać piorunami i dudnić od grzmotów.
-Proszę ... zostaw mnie samą. -odrzekłam
-Dobrze , tylko nie rób głupstw.-odparła troskliwie Nem po czym pobiegła gdzieś ze złością.
Posiedziałam jeszcze troszkę nad urwiskiem wpatrując się w otchłań pode mną. Po zmroku wróciłam do swojej watahy. Szłam wolnym i dumnym krokiem , moje oczy płonęły od gniewu , każdy kto wszedł mi dziś w drogę narażał się na niebezpieczeństwo. Usiadłam na brzegu jaskini kiedy podszedł do mnie Gregory.
-Rapix ? -zapytał.
-Czego ? -fuknęłam odwrócona plecami do basiora.
-Wiesz może gdzie jest Dastan ? Miał mi pomóc przy ... -przerwałam mu.
-Nie wiem i nie obchodzi mnie to ! -warknęłam a Gregory skulił ogon i odszedł.
Nie chciałam mówić watasze o tym co się stało. Jeszcze nie czas.
Zobaczyłam przed jaskinią Lagunę , która rżała wesoło. Podeszłam do niej i pogłaskałam po pysku.
-Oj Laguno zobacz co się porobiło -westchnęłam głęboko.
~Nie martw się jakoś się ułoży~
~Yyyy , że What ? To Ty mówisz ? ~ zrobiłam dziwną minę i spojrzałam na pegaza.
~Taaa dziwne c'nie ? ~odpowiedziała.
~Czemu Ty wcześniej nie mówiłaś ? ~zapytałam.
~A co ja się będę , teraz to masz problem więc wypada się odezwać , pocieszyć. Rapix skumaj fakt , jako twój wierny pegaz muszę być przy tobie moja droga. Jesteś dla mnie przyjaciółką za , którą wskoczyłabym w ogień ~
Uśmiechnęłam się szeroko do Laguny.
~Dziękuję , że jesteś. Nie sądziłam , że gadasz tak luzacko ~zaśmiałam się.
~Rap bo ja jestem inna niż tamte siano jady. Oni to jedna wielka monotonia , sztywniactwo i popisówa.
Ja żyje chwilą , nie marnuje swojego czasu na sztywne pogawędki ~
Uśmiechnęłam się , Laguna to wyluzowana klacz co mi bardzo odpowiadało , faktycznie była inna. Ona jest zupełnie jak ja , dopełniamy się wzajemnie.
Gawędząc sobie z pegazem poczułam zimny dreszcz , który mnie przeniknął. Poczułam jak by ktoś dotknął mojego policzka i złożył na nim chłodny pocałunek. Czy to ... ? Niee to nie możliwe.
(Wataha Światła) od Key
Jestem Kea. Nie dużo pamiętam z mojej dość krótkiej przeszłości. Pamiętam tylko moja mamę, taty nie pamiętam, zniknął przed moimi narodzinami. Pewnie go już nie odnajdę ale nadal mam nadzieje. Do 3 miesiąca było dobrze przynajmniej tak mi się wydawało. Potem było gorzej moja mama.... ona została zabrana. Nie wiem co z nią zrobili i najprawdopodobniej się już nie dowiem. Wtedy wyruszyłam w świat. Od miesiąca biegam po lasach, wioskach w poszukiwaniu pożywienia. Teraz byłam głodna i brudna. Wiedziałam ze długo już tak nie wytrzymam. Wiedziałam ze umrę, wtedy znalazły mnie 2 dziewczyny. Sadząc po wyglądzie jedna na pewno jest boginią. Pojawiła się nadzieja. One zabrały mnie gdzieś.Nakarmiły i umyły. nie wiem co było potem, zasnęłam.
(Wataha Wody) od Dastana
Słyszałem pogrążony w letargu jak Atena kłamie Nemezis, co prawda sam ją o to poprosiłem, ale nie mogłem uwierzyć, że zgodziła się to zrobić. W końcu nie znała nawet moich motywów... Słyszałam jak mówi to wszystko Rapix kłamiąc jej jak z nut, nie wiedziałem, że potrafiła to tak dobrze robić. Oho. Atena wróciła do jaskini:
-Chce znać twoje motywy- powiedziała.- Nie lubię kłamać,
-Muszę stąd na jakiś czas zniknąć- powiedziałem.- Nie chce, aby Rapix za mną tęskniła, albo się o mnie martwiła. Mam pewne porachunki, więc niekoniecznie wrócę z tego żywy.
-Więc dlaczego zwróciłeś się z tym do mnie?- Zapytała.- Czy Nemezis by lepiej nie potrafiłaby wykonać tego zadania.
-Może i by potrafiła, ale ja uważam, że dobrze zrobiłem wybierając ciebie. Rapix jest dosyć blisko z Nemezis, ale ty... Ty wbrew pozorom takim aniołkiem nie jesteś, jak kiedyś.
-Wiesz, przebywałam w pobliżu Nemezis- zażartowała.- Z kim chcesz się zmierzyć?
-Z Banorem- powiedziałem beznamiętnie.- Tym, który zaatakował naszą watahę, kiedy byłaś tam razem z Nemezis, słyszałem, że pod moją nieobecność zrobił to ponownie i teraz ją okupuje.
-I chcesz to zrobić sam?- Zaśmiała się, po czym sięgnęła na jedną z półek w swojej komnacie. Wyjęła z niej jakąś książkę i naszyjnik, biały w kształcie diamentu, który wyglądał jakby go posypano grafitem.
Patrzyłem jak przez okrągłą godzinę zapełniała tą malutką książeczkę przydatnymi informacjami, potem podała mi naszyjnik i powiedziała:
-Masz w tej książce kilka potężnych wilków, które zgodzą ci się pomóc jeśli pokażesz im ten naszyjnik i powiesz, że jesteś moim przyjacielem, oprócz tego opisałam ci cechy wroga. Powinno to znacznie zwiększyć twoje szanse.
-Dziękuję- szepnąłem zachwycony.- Powiedz potem prawdę Rapix, będziemy w telepatycznym kontakcie, tylko ustaw łącze.
Czekałem kilka sekund w milczeniu, aż usłyszałem jej głos w głowie:
~Powinno być stałe.~
-Dziękuję- odparłem na głos.
-Masz jeszcze namiot w tej skrzyni i trochę zapasów- powiedziała wskazując jakąś skrzynię w kącie pokoju.- Ja idę się przejść z Bellą. Twój sekret jest bezpieczny, a nasza rozmowa dla reszty wszechświata nigdy nie istniała, w końcu my na nim teraz nie jesteśmy. Za pięć minut otworzy ci się portal na teren twojej watahy.
-Chce znać twoje motywy- powiedziała.- Nie lubię kłamać,
-Muszę stąd na jakiś czas zniknąć- powiedziałem.- Nie chce, aby Rapix za mną tęskniła, albo się o mnie martwiła. Mam pewne porachunki, więc niekoniecznie wrócę z tego żywy.
-Więc dlaczego zwróciłeś się z tym do mnie?- Zapytała.- Czy Nemezis by lepiej nie potrafiłaby wykonać tego zadania.
-Może i by potrafiła, ale ja uważam, że dobrze zrobiłem wybierając ciebie. Rapix jest dosyć blisko z Nemezis, ale ty... Ty wbrew pozorom takim aniołkiem nie jesteś, jak kiedyś.
-Wiesz, przebywałam w pobliżu Nemezis- zażartowała.- Z kim chcesz się zmierzyć?
-Z Banorem- powiedziałem beznamiętnie.- Tym, który zaatakował naszą watahę, kiedy byłaś tam razem z Nemezis, słyszałem, że pod moją nieobecność zrobił to ponownie i teraz ją okupuje.
-I chcesz to zrobić sam?- Zaśmiała się, po czym sięgnęła na jedną z półek w swojej komnacie. Wyjęła z niej jakąś książkę i naszyjnik, biały w kształcie diamentu, który wyglądał jakby go posypano grafitem.
Patrzyłem jak przez okrągłą godzinę zapełniała tą malutką książeczkę przydatnymi informacjami, potem podała mi naszyjnik i powiedziała:
-Masz w tej książce kilka potężnych wilków, które zgodzą ci się pomóc jeśli pokażesz im ten naszyjnik i powiesz, że jesteś moim przyjacielem, oprócz tego opisałam ci cechy wroga. Powinno to znacznie zwiększyć twoje szanse.
-Dziękuję- szepnąłem zachwycony.- Powiedz potem prawdę Rapix, będziemy w telepatycznym kontakcie, tylko ustaw łącze.
Czekałem kilka sekund w milczeniu, aż usłyszałem jej głos w głowie:
~Powinno być stałe.~
-Dziękuję- odparłem na głos.
-Masz jeszcze namiot w tej skrzyni i trochę zapasów- powiedziała wskazując jakąś skrzynię w kącie pokoju.- Ja idę się przejść z Bellą. Twój sekret jest bezpieczny, a nasza rozmowa dla reszty wszechświata nigdy nie istniała, w końcu my na nim teraz nie jesteśmy. Za pięć minut otworzy ci się portal na teren twojej watahy.
Gratulacje z okazji osiągnięcia 10 levelu dla Ateny z Watahy Światła
Dzisiaj według rankingu pierwsza osoba osiągnęła 10 level z Alf, co pozwala jej na otrzymanie nagrody w postaci 2 nowych miejsc na jej terenach oraz fragmentu mocy z innego żywiołu.
Jest nią alfa watahy światła Atena. Dostaje ona moc z żywiołu powietrze Tworzenie huraganów i trąb powietrznych. Oraz dwa nowe tereny: Las Elfów i Świetlany Labirynt (znajdują się w nim portale do różnych czasów i miejsc).
Jest nią alfa watahy światła Atena. Dostaje ona moc z żywiołu powietrze Tworzenie huraganów i trąb powietrznych. Oraz dwa nowe tereny: Las Elfów i Świetlany Labirynt (znajdują się w nim portale do różnych czasów i miejsc).
Gratulujemy
Admini i modzi bloga
(Wataha Mroku) od Nemezis
Po jakże śmiesznym spotkaniu z wilkami, mianowicie granie w butelkę. Wszyscy się rozeszli. Czułam że coś się kroi, ale Illuminated pociągnął mnie w stronę jego watahy. Bez opierania podążyłam za nim.
Spojrzałam na niego na mojego basiora. Był taki przystojny...
Samiec spojrzał na mnie rozbawiony, pewnie usłyszał me myśli. No ale cóż, sama wiem że on także twierdzi że jestem ładna.
Doszliśmy do jego jaskini, nie wiem po co on mnie tu zaciągnął, ale zaraz pewnie się dowiem. Weszliśmy do groty, nikogo nie było więc mieliśmy chwilę dla siebie. Chłopak usiadł na legowisku, a ja na niego okrakiem. Nic nie robiłam, tylko się przyglądałam. Nie mieliśmy od mojej śmierci czasu dla siebie prócz wczorajszej upojnej nocy, pomyślałam sobie czy kiedykolwiek z nim będę miała szczenięta. I czy by chciał...
Potrząsnęłam lekko głową aby zmazać z mojej głowy te myśli. To jest przyszłość, powinnam zająć się teraźniejszością.
Spojrzałam mu w jego błyszczące oczy. Mogłabym się w nich zatracić. Ale nie, nie teraz. Przejechałam po jego torsie palcem, poczułam jak zadrżał. Uwielbiałam się nim bawić bo wiem że mnie pożąda (i nawzajem). Ale nie dam mu tej uciechy, choć wczoraj to zrobiliśmy.
Przybliżyłam głowę do jego twarzy, i pocałowałam delikatnie. Ten, jak jakiś zwierz od razu przygarnął mocno do siebie. Pocałunek stał się bardziej głęboki i namiętny.
No cóż Kochałam Go.
Usłyszałam szepty, przerwałam pocałunek i zobaczyłam Ako która z zaciekawieniem się przyglądała, kiedy zobaczyła że patrzę się na nią zarumieniła się.
-Przepraszam... -zaczęła się tłumaczyć.
-Co się tak gapisz, nie masz innych rzeczy do roboty? -Krzyknął poirytowany Illuminated.
Pogłaskałam go po włosach.
-Już dobrze, dobrze przestań. Następnym razem dokończymy. -Puściłam mu oczko, zeszłam z niego i kołysząc biodrami wyszłam z jaskini. Westchnęłam, postanowiłam poszukać Rapix.
Nie szukałam długo. Była na urwisku gdzie ostatnio umarłam. Była smutna.
Podleciałam do niej i położyłam rękę na ramieniu.
-Co się stało?- Zapytałam -To przez Atenę? -dodałam pytająco.
Nagle przed moimi oczami pojawiła się scena jak Atena wraz z Oliverem zabija Dastana. I to co moja siostra nagadała Magowi Wody. Poczułam złość.
Spojrzałam na niego na mojego basiora. Był taki przystojny...
Samiec spojrzał na mnie rozbawiony, pewnie usłyszał me myśli. No ale cóż, sama wiem że on także twierdzi że jestem ładna.
Doszliśmy do jego jaskini, nie wiem po co on mnie tu zaciągnął, ale zaraz pewnie się dowiem. Weszliśmy do groty, nikogo nie było więc mieliśmy chwilę dla siebie. Chłopak usiadł na legowisku, a ja na niego okrakiem. Nic nie robiłam, tylko się przyglądałam. Nie mieliśmy od mojej śmierci czasu dla siebie prócz wczorajszej upojnej nocy, pomyślałam sobie czy kiedykolwiek z nim będę miała szczenięta. I czy by chciał...
Potrząsnęłam lekko głową aby zmazać z mojej głowy te myśli. To jest przyszłość, powinnam zająć się teraźniejszością.
Spojrzałam mu w jego błyszczące oczy. Mogłabym się w nich zatracić. Ale nie, nie teraz. Przejechałam po jego torsie palcem, poczułam jak zadrżał. Uwielbiałam się nim bawić bo wiem że mnie pożąda (i nawzajem). Ale nie dam mu tej uciechy, choć wczoraj to zrobiliśmy.
Przybliżyłam głowę do jego twarzy, i pocałowałam delikatnie. Ten, jak jakiś zwierz od razu przygarnął mocno do siebie. Pocałunek stał się bardziej głęboki i namiętny.
No cóż Kochałam Go.
Usłyszałam szepty, przerwałam pocałunek i zobaczyłam Ako która z zaciekawieniem się przyglądała, kiedy zobaczyła że patrzę się na nią zarumieniła się.
-Przepraszam... -zaczęła się tłumaczyć.
-Co się tak gapisz, nie masz innych rzeczy do roboty? -Krzyknął poirytowany Illuminated.
Pogłaskałam go po włosach.
-Już dobrze, dobrze przestań. Następnym razem dokończymy. -Puściłam mu oczko, zeszłam z niego i kołysząc biodrami wyszłam z jaskini. Westchnęłam, postanowiłam poszukać Rapix.
Nie szukałam długo. Była na urwisku gdzie ostatnio umarłam. Była smutna.
Podleciałam do niej i położyłam rękę na ramieniu.
-Co się stało?- Zapytałam -To przez Atenę? -dodałam pytająco.
Nagle przed moimi oczami pojawiła się scena jak Atena wraz z Oliverem zabija Dastana. I to co moja siostra nagadała Magowi Wody. Poczułam złość.
Subskrybuj:
Posty (Atom)