Wracałam do siebie, do domu, jednak nie było to takie łatwe,
byłam osłabiona i przyciągałam zwierzynę, cóż nie dziwnego, zwierzęta wyczuwają
krew na odległość. Szłam powolnie, w ten sposób odzyskiwałam siły, nie byłam
pewna czy dojdę, ale musiałam spróbować. Po jakimś czasie zza krzaków wyskoczył
jakiś potwór.
Stanęłam jak bym stała się słupem, bestia patrzyła na mnie.
Wiedziałam, że nie będę miała szans bez przemiany, ale po przemianie mogła bym
zemdleć i mogło by zaatakować mnie coś innego. Bestia zaatakowała, a ja
odskoczyłam. Uciekałam za każdym razem gdy potwór się rzucał, nie miałam sił na
ucieczkę, ani na przemianę. Nagle to dziwne stworzenie zatrzymało się i
wyciągnęło do mnie macki, które miał na plecach. Schwytał mnie, a ja miotałam się
tylko jak ryba wyjęta z wody. Przybliżał mnie do siebie, a raczej do gęby.
Poddałam się i zmieniłam w „złą mnie”. Bestia padła po trzech minutach. Miałam
szczęście bo panowałam nad sobą i w tej postaci ruszyłam do Immortal Volves.
Szłam tak przez dłuższy czas, oczywiście wszystko na mojej drodze zostało
zniszczone i została dróżki. Szłam nawet w nocy, nie zatrzymując się na postój.
Następnego dnia była okropna pogoda, padał śnieg z deszczem. Gdy dotarłam do
granicy gdzie zaczynało się IV zmieniłam się w normalną osobę, byłam
wykończona, ale ruszyłam prawie mdlejąc do naszej watahy. Po kilku minutach
zauważyłam Ako i Illumineted’a, którzy obmyślali chyba jakiś plan. Złapałam się
za korę drzewa i nastąpiłam na gałąź. Brat usłyszał łamanie gałęzi i spojrzał w
moją stronę. Gdy mnie rozpoznał ruszył w moją stronę. Ja uśmiechnęłam się i
upadłam na kolana. Iluś złapał mnie i zaczął się mi przyglądać, w jego oczach
widać było złość, rozpacz, przerażenie.
- Kto Ci to zrobił? – Zapytał hamując gniew.
- Tak się cieszę, tak bardzo się cieszę. Jesteśmy
bezpieczni, nic nam nie grozi, tak się cieszę. – Bełkotałam z uśmiechem.
- Kto? – Syknął.
- Iluś nie złość się, nie powiem tobie nic. Rozumiesz? Nic. –
Powiedziałam wycieńczona.
- Kto Cię skrzywdził? -
Pytał uparcie.
- Nikt. – Szepnęłam, moje oczy były puste, uśmiechałam się i
za wszelką cenę nie chciałam zemdleć.
Podbiegła do nas Ako, otworzyła szeroko oczy gdy mnie tylko
zobaczyła. Wyglądałam pewnie okropnie. Lekko złapała mnie za twarz i zaczęła ją
leczyć. Ręce jej drżały, ja jednak uśmiechałam się dalej.
- Szefuniu, będzie źle, ona będzie się kurować latami,
lepiej żeby nie ruszała się z jaskini przzez kilka miesięcy. – Powiedziała Ako.
- Zabiję tego kto to zrobił. – Wyszeptał, a jego oczy były
czerwone.
Nagle usłyszałam kroki. Zza krzaków wyszedł jakiś wilk. To
był Diana.
- Co wy tu robicie? – Zapytała podchodząc bliżej.
Gdy mnie ujrzała zbladła.
- Kto to jest? – Zapytała.
- Miko. – Powiedziała Ako nadal lecząc mi twarz.
- To twoja siostra? – Zapytała patrząc na mojego brata, on
jednak był już w swoim świecie.
- Tak, to jego siostra i przyjaciółka Nemezis. – Powiedziała
Ako.
- Co jej się stało, kto ją tak załatwił? – Zaczęła się
dopytywać.
- Nie wiemy, przed chwilą się tu pojawiła. Zawsze się w coś
wpakuje. – Powiedziała Ako.
-Chyba jeszcze nigdy nie widziałam tak zmasakrowanego wilka,
a ta krew.
- To nie jej, ale jest mały problem, bo to krew kilku
wilków.
- Och, był rozróba, a mnie to ominęło. – Zasmuciła się.
- Zabiła bym Cię gdybyś poszła ze mną. – Powiedziałam.
- Raczej wątpię, w takim stanie. – Zaśmiała się.
Chyba sądziła, że ujdzie jej to płazem, wiedziałam co
zrobiła swojej rodzinie, ale nie jestem od niej gorsza, bo tak wyglądam.
Zmieniłam się znowu i wydostałam z objęć brata i rąk wadery. Wstałam i
zmierzyłam ją wzrokiem, po czym rzuciłam się z żądzą mordu. Diana odskoczyła
szykując się do walki. Nie próżnowałam, celowałam w serce. Ona jednak unikała
moich ciosów i nie walczyła. W końcu zaatakowałam ją od góry i przycisnęłam do
gleby. Nachyliłam się.
- Jestem głodna wiesz? Tydzień nic nie jadłam, a kiedy mnie
wypuścili zamordowałam i zjadłam żywcem kilka wilków. Może chcesz być kolejna? –
Mówiłam patrząc na nią jak na zdobycz.
- Co Cię opętało? – Zapytała zdziwiona.
Wiedziałam, że jak nie wrócę do normalnego stanu to ją
zabiję, albo zginiemy razem, więc zmieniłam się w siebie i wstałam chwiejnie z
wadery.
- Nigdy nie lekceważ przeciwnika, bo możesz się zdziwić. –
Powiedziałam.
Wiedziałam, że Diana nie chciała się bić, bo byłam siostrą
Alfy Powietrza, jednak zdziwiło mnie jej zachowanie gdy praktycznie mogłam ją
zabić, a ona nawet się nie spłoszyła. Upadłam na kolana, a później na plecy.
Byłam wycieńczona, Ako podbiegła do mnie i wzięła na barki. Di wstała i chyba
myślała nad moimi słowami, Iluś siedział w takiej samej pozycji.
- Alfo musimy iść, bo ona potrzebuje odpoczynku! – Krzyknęła
stanowczo Ako, a braciszek wstał i skierował się ku jaskini bez słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz