- O co chodzi?- zapytała.
- Muszę ci coś powiedzieć...- zacząłem, ale wtedy wyparowała ze mnie cała pewność sobie jaką zdołałem w sobie zgromadzić.
Szybko odwróciłem się, nie chcąc spojrzeć Margo w te jej śliczne oczy.
- Może kiedy indziej- wydukałem i odszedłem szybkim krokiem.
Przemierzałem las w poszukiwaniu odosobnionego miejsca. Nigdy nie zdołam
powiedzieć tego Margo, po prostu z moją pewnością siebie jest to
niewykonalne. Ale może dla niej warto się poświęcić, najwyżej wyjdę na
głupka i tyle. To przecież nic strasznego, znosiłem o wiele gorsze
rzeczy.
Usłyszałem za sobą kroki, odwróciłem się i zobaczyłem wysokiego chłopaka.
- Hej, stary tak mi przykro- zagadnął, podchodzą i poklepując mnie po ramieniu.
- Ale...o co chodzi?- zapytałem zdziwiony.
- O Margo, rzecz jasna- odpowiedział dalej uśmiechnięty.- A tak na marginesie, to jestem Seyo.
- A ja Wanney.
- Extra. No więc muszę cię zmartwić, bo tak naprawdę to Margo powinna być ze mną.
- Co?- spytałem zszokowany.
- No tak- odrzekł z szelmowskim uśmiechem.- Margo i ja kochaliśmy się od
niepamiętnych czasów. Nie wierzysz?- zapytał, widząc moją minę.- Pokażę
ci jedną ze scenek, ale nie w pełni. Mógłbyś wpaść w depresję.
Zanim zdążyłem zaprotestować w mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z Margo i Seyo. Jeden z nich:
Nie mogłem wytrzymać, patrząc jak Margo i ten typ się całują i
obściskują. Po prostu nie mogłem. Upadłem na ziemię i złapałem się za
głowę, chcąc w jakiś sposób powstrzymać te nadchodzące uczucia. Miłość.
Namiętność.
- Przestań!- wydzierałem się.
A Seyo tylko stał i patrzył na mnie ze stoickim spokojem. Zwijałem się jakby mnie ktoś ciął nożem. W końcu obrazy ustały.
- Teraz już wiesz jak to z nami było- powiedział Seyo.
Podał mi rękę, a ja ją uchwyciłem i podniosłem się z ziemi.
- Ok, wygrałeś. Może ja nie czuję tego samego co ty do niej- okłamywałem siebie samego.
- Widzisz? Przekonałem cię do mówienia prawdy.- uśmiechnął się po raz
nie wiadomo który- ale żeby nie było, że tylko odbieram, a nie daję, to
mam ci do pokazania w zamian oszałamiającą laskę.
- Dzięki, wiesz...- odparłem zakłopotany- ale nie. Skoro nie mogę mieć Margo, to spędzę resztę życia jako samotnik.
- Weź, nie bądź takim sztywniakiem- chwycił mnie za rękę- Odysie!!!
Usłyszałem tętent kopyt i na polanę wbiegł jednorożec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz