Oprowadziłam nową waderę o imieniu Kea po jaskini i poznałam ją z pozostałymi wilkami, potem wymknęłam się do mojej komnaty, aby spokojnie przemyśleć sytuację i pogadać z Dastanem co u niego i czy mogę już powiedzieć prawdę Rapix?
Skupiłam się na jeszcze mocniejszym odcięciu siostry od siebie i otworzyłam łącze z basiorem, było na tyle silne, że mogłam widzieć i słyszeć to co on, ale skupiłam się na rozmowie.
~Co u ciebie?~ Zapytałam.~Potrzebujesz jakieś pomocy?
~Na razie spokojnie. korzystam z tych twoich wskazówek~ odparł.~ Mamy około 35 wilków w watasze i zebrałem już wszystkich opisanych przez ciebie sprzymierzeńców, czyli teraz nasza siła liczy około 70 wilków, razem ze mną jest 71. A wróg posiada około 200 zdolnych do walki.
~To trochę jak porywanie się z motyką na słońce~ skomentowałam wyrównanie, a raczej jego brak, jeśli chodzi o siły dwóch stron.
~Co u Rapix?~ Zapytał.
~Nic ją nie obchodzisz~ powiedziałam,~ Wyczuwam jej uczucia, wyczuwam tutaj wszystkich.
~Ach...~ Westchnął słysząc, że Alfa Wody przestała się nim interesować.
~Swoją drogą widzę tu całkiem niezłą gromadkę wader, które są wyraźnie tobą zainteresowane~ powiedziałam figlarnym tonem.
~O czym ty myślisz~ odparł nerwowo.~ Wcale nikogo nie podrywam.~
~Nieważne~ powiedziałam.~ Bez odbioru.~
Otworzyłam oczy i się przeciągnęłam, a potem z nudów podeszłam do jednej z moich skrzyń i wyjęłam z niej głowę Meduzy (z mitologii) oraz sprawdziłam, czy opaska nie poluzowała się. Potem dopiero na nią spojrzałam, jak zwykle odrażająca, schowałam ją z powrotem do skrzyni. Całkiem pożyteczna rzecz w walce, wystarczy pokazać wrogowi i mamy nową piękną rzeźbę ogrodową. Oprócz tego miałam tam jeszcze Róg Minotaura i to tyle łupów ze Starożytnej Grecji.
Ostatecznie wyszłam z jaskini i udałam się do nowego terenu, który mi się spodobał, pięknego lasu. Szkoda, że nie nadałam mu żadnej nazwy, mieszka w nim dużo Elfów, więc może Las Elfów? Proste i szlachetne. Nagle poczułam mokry ślad na policzku i uniosłam głowę, zbliżała się wiosna, śnieg zaczął topnieć, jak miło.
Wróciłam do jaskini i zeszłam do Świetlistego Labiryntu (nazywałam go wcześniej Małym Labiryntem, ale z powodu ogromnej ilości światła w nim zawartym właśnie zmieniłam mu nazwę) i przeszłam się po nim z mapą, zamykając jego korzystanie tylko dla nas, no więc skończyło się na tym, że tylko wilki światła mogły z niego korzystać, no i osoby, które zostały do tego upoważnione. Po prostu powinien poczekać, chyba że okaże się, że wybuchła wojna.
Wyszłam na powierzchnie i natrafiłam na Zeusa, co raczej zbytnio mnie nie ucieszyło. Bo to najczęściej albo oznaczało zadanie, albo karę. Podeszłam do niego dziarskim krokiem i fuknęłam:
-Czego chcesz?
Spojrzał na mnie rozbawiony.
-Myślałem, aby przydzielić ci cząstkę mocy wiatru, ale twoja postawa raczej do tego zniechęca. Chyba jednak tego nie zrobię.
-A po co mi?- Zapytałam się.
-A czy musisz to wiedzieć?- Zapytał.
-A dlaczego miałabym tego nie wiedzieć?- Zdziwiłam się.
-Bo nie- powiedział, co mi się nie spodobało.
-To moja ulubiona odpowiedź- spojrzałam na niego krzywo.
-Wojownicza jak zawsze- skomentował moją postawę.- Możesz już iść.
Zniknął. Jak słodziutko. Nagle owionęła mnie srebrna poświata. A więc mi tą moc jednak podarował... To nie sprawi, że zacznę go lubić. Wróciłam i zajrzałam do Key, a mała opiekowała się jednorożcami, ale dosyć wyraźnie faworyzowała Maki, spojrzałam na Cosmo i zobaczyłam przy niej (kolejną) małą klaczkę. Podeszłam do niej i powiedziałam:
-Od teraz nazywasz się Misaki.
Jak do tej pory łącznie z tą klaczką mam cztery jednorożce, zjawiskowo mało w porównaniu do Pegazów. No tak, są jeszcze te dwa należące do Zefira.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz