Rano się zbudziłem obolały, byłem niezwykle zaspany...
Zacząłem się rozciągać i nagle przypadkiem się potknąłem się o kamień...wylądowałem na zadzie... zauważyłem Werę
Zaśmiała się, wymasowałem obolałe części ciała uśmiechnąłem się łobuzersko i po chwili podszedłem do niej:
- Hehe , gleba...- zażartowałem sam z siebie
- Ta... gleba, masz siłę pobiegać?- zaproponowała
- E jasne...znaczy...bardzo śmieszne...!- uśmiechnąłem się drwiąco
- Oj ty na razie nie pobiegasz...hehe ,tak dawno nie gadaliśmy nie sądzisz?- zapytała nagle
- W sumie? Masz racje byłoby jakieś ... 3 tysiące lat nie licząc nocy na
górze przy pełni księżyca...- odpowiedziałem po krótkim zastanowieniu
- Trzeba by to nadrobić...Może zechciałabyś iść ze mną nad wodospad?- dodałem z uśmiechem patrząc uroczo na Werę.
Miło by było jakby się zgodziła...
-Yyy... Kondro nie widziałeś Westa? Szukam go od rana...- uciekła od tematu...spytała o swojego Westa ,schyliłem głowę
i odpowiedziałem smutno z westchnięciem: - Ech... No tak West...twój
ukochany...jest na polu bitwy na śnieżki zaprowadzić cię?-
odpowiedziałem
- Nie dzięki...wiem gdzie ono jest...- po tych słowach popatrzyłem na
nią szklistymi oczami, przypomniałem sobie o Nemezis , która i tak by
mnie nie chciała...
Wera odeszła ,a ja znowu nad sobą rozpaczałem...
Zjadłem coś z resztek jedzenia z wczoraj i drzemałem sobie przy jaskini analizując wcześniejsze dni...
Nadszedł wieczór późny dość...
Byłem dalej sam ,ale przed jaskinią, jak zobaczyłem Werę i jej zapłakane oczy od razu się zerwałem z odpoczynku...
- Wero w porządku? Opowiadaj co się stało...-
powiedziałem
Otarła łzy rękawem i miała odpowiedzieć ,ale dodałem
- Chodź za mną opowiesz mi wszystko w moim ulubionym miejscu...-
zaproponowałem i zabrałem ją tam gdzie dawno temu pocałowałem Nemezis i
odkryłem swoją moc... na jedną z najwyższych gór. Wspięliśmy się na nią i
usiedliśmy przy drzewie, był stamtąd
widok na całą watahę mroku i małą część watahy powietrza.
Powiedziała mi wszystko co widziała, jak się czuła gdy West był z Bellą. Wiedziałem ,że kiedyś tak się to skończy...
Słuchałem uważnie, ani razu nie przerwałem...zrobiło się naprawdę ciemno...
Gdy skończyła zacząłem mówić:
- Wiem co czujesz, ja miałem tę samą sytuację tylko za późno
powiedziałem ukochanej, że ją naprawdę kocham...ona już kochała innego-
zmartwiłem się myśląc o Nemezis
- Uszy do góry to dopiero początek problemów, na pewno nieraz się zakochasz.- dodałem po chwili wstając i patrząc na jaskinię
z góry gdzie właśnie wychodziła Nemezis, wtedy odwróciłem wzrok w stronę Wery zasmucony znowu.
- Masz rację nie raz się zakocham...i wiesz...już się zakochałam
ponownie...- dodała patrząc mi w oczy z wielkim zauroczeniem wstając i
podchodząc bliżej mnie.
- Ja też się hehe, znowu zakochałem...- zaśmiałem się i domyśliłem ,że o mnie chodzi.
Przytuliła mnie mocno , chwilę się zaskoczyłem potem też ją przytuliłem...
- Cieszę się ,że znów cię widzę...i mam nadzieję ,że będzie tak zawsze.- powiedziała Wera z uśmiechem
- Ja też mam taką nadzieję Wero, może zechcesz dziś zostać tu ze mną na noc?- zapytałem
-Heh, raczej musimy tu zostać ,bo po ciemku trudno trafić do jaskini...- zażartowała i zaśmialiśmy się chwilę.
Weszliśmy na drzewo i tam położyliśmy się na gęstych gałęziach. Noc mimo zimy była ciepła i nie padał śnieg.
Przytuliła się do mnie i zasnęła...
Miałem zły sen...okropny, śniło mi się ,że Nemezis się zabiła ,a ja nie pomogłem jej ,bo nie miałem jak...
Obudziłem się gwałtownie i z krzykiem, zauważyłem znikającą
za drzewami Werę...z Westem.
Ona musi go naprawdę kochać...trudno jakoś przeżyję samotność, raczej nie mam szczęścia do Wader.
Jak nie Nemezis to Atena ,Di i teraz Wera...
Przez ostatnie dni mnie to dręczyło...dziś poszedłem na moją ulubioną górkę gdzie spędziłem cały dzień.
Byłem strasznie załamany...do pewnego momentu chciałem się zabić...lecz nagle usłyszałem kroki...
- Kondro, wszystko ok.?- zapytała Wera
- Nieeeeee...żadna mnie nie kocha...- odezwałem się
- Głuptasie, ja cię kocham...- przytuliła mnie?
- Wera jak miło...musisz wiedzieć ,że ja ciebie też...kocham.- uśmiechnąłem się do niej i też przytuliłem
- Tęskniłeś za mną co...- zapytała
- Westa już nie kochasz...?- zmartwiłem się
- To już przeszłość on jest z Bellą , ty jesteś mą miłością.- pocałowała mnie pewnie
Smutek znikł mi z twarzy...w moich oczach było pełne szczęście...jak u małego chłopca.
Położyliśmy się obok siebie...objęła mnie, ja ją.
- Jeśli mnie tak naprawdę kochasz zechcesz zostać moją partnerką?- zapytałem patrząc w inną stronę by nie widziała rumieńców
Popatrzyła na mnie szczęśliwa i odpowiedziała
- Na zawsze będę z tobą...tak!- i znów mnie ucałowała
Byłem tak rozmarzony ,że czułem się jak anioł i jakbym miał odlecieć w
powietrze...Nareszcie mam tę jedyną! Zawsze ją miałem...tylko nie
wiedziałem.
Leżeliśmy tak na górce...razem przez godzinę, potem Wera gdzieś poszła ,a ja zasnąłem.
Wróciła z wielkim uśmiechem rzuciła się w moje ramiona i utuliła mocno...
- Kocham cię na zawsze Kondro.- powiedziała mi na ucho
- Ja ciebie też.- odpowiedziałem z uśmiechem
-Przebiegniemy się?- zapytała
- Czemu nie.- powoli zbiegaliśmy z górki trzymając się za ręce.
Ptaki zaczęły śpiewać, słońce mocniej zaświeciło, Wera była szczęśliwa i ja także.
Nagle potknęła się o jakiś kamień i pociągnęła mnie za
sobą...poturlaliśmy się na sam dół na łąkę pełną kwiatów wiosennych,
wylądowała na mnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy i znów się pocałowaliśmy.
Tego dnia nigdy nie zapomnę...to najpiękniejsze chwile w moim życiu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz