Ocknęłam się leżąc na grzbiecie Raxtusa. Płynęłam w powietrzu w stronę
jaskiń. Skuliłam nogi aby zatamować krwawienie z rany w brzuchy. Skąd
ona się wzięła?! Poczułam jakby ktoś od środka ranił mnie sztyletem,
Pegaz zdenerwowany odwrócił łeb.
~Jak się czujesz?~Zapytał zwalniając
~Nie pytaj...~Zakasłałam cały czas ściskając ranę. Zapadła cisza. Raxtus
wylądował. Ledwo stuknął kopytami o ziemię a przy nas już była Diana.
-Margo, jak ty wyglądasz?!-Krzyknęła rozpaczliwym głosem
-Aż tak źle?-Stanęłam na ziemi o dziwo utrzymując równowagę. Z daleka
widziałam Wanney'a. Był nie zbyt przejęty moim stanem. Z resztą chyba mu
się nie dziwie...Gdyby mi ktoś przyładował z całej siły z liścia pewnie
też bym była wściekła...
-Słyszałam , że nieźle mu przywaliłaś...-Uśmiechnęła się Di.
-Mhhh....Już zdążył się tobie wyżalić?-Spojrzałam na nią krzywo. Zrobiłam krok i syknęłam z bólu.
-Może lepiej będzie jak tu zaczekasz...-Podsumowała Di kładąc mnie na
miękkim mchu. Obok mnie była nie wielka kałuża, Nachyliłam się i aż
pisnęłam na swój widok. Włosy zlepione krwią, przekrwione oczy, rany na
twarzy i ogromna otwarta dziura w brzuchu. Ponownie opadłam na pseudo
posłanie. Zza drzewa wybiegł Wanney hamując przede mną. Patrzał na mnie
szklistym wzrokiem. Na twarzy miał wielkiego siniaka.
-Co się stało?-Stał jak wryty.
-Nie...nie ważne...-Wyjąkałam dławiąc się oddechem. Zwykle leczyłam rany ale to było za wiele...
-Margo! Co ty wygadujesz?! Masz dziurę w brzuchu i wyglądasz jakby coś zżerało się od środka!-Nachylił się.
-Przecież powiedziałam, że nic mi nie jest!!!-Wrzasnęłam, ale to też nie było zamierzone.
-Słuchaj, nie ważne czy robisz to specjalnie czy coś tobą kieruje, nie
zostawię cię tak!Słyszysz?!-Krzyczał łapiąc mnie za ramiona. W tedy coś
we mnie pękło. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy.
-Wanney, ja mogę cię skrzywdzić, i to nie robiąc siniaka, tylko...coś
dużo gorszego, nie panuję nad tym!-Wybiłam się ponad stwora który już
chciał odepchnąć go i rzucić kamieniem. Nadbiegła Diana.
-Zostaw ją!-Warknęła do Wanney'a
-Di, spokojnie on nic...to moja wina...-Znów zaczęłam płakać. Samiec
podniósł mnie i mocno przytulił. Gdy puścił opadłam na ziemię. Chwycił
mnie w locie razem z Dianą i zanieśli do jaskini. Di obmyła mi twarz
wodą. Nie wiedziałam, że potrafi być tak opiekuńcza... Do jaskini wpadła
Nemezis.
-Co się tu dzieje?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz