Gdy odskoczył ledwo co stanął, a ja znowu zaatakowałam, ale
tym razem celowałam w kręgosłup. Basior wykonał obrót i nie udało mi się go
trafić. Rzucałam się na niego coraz bardziej i tym samym on denerwował mnie
swoimi unikami. Po kilku minutach zabawy ruszyłam na niego udając, że celuje w
serca, a on się tylko lekko odwrócił, a w momencie kiedy znalazłam się przed
jego klatką piersiową dotknęłam jego mostka i wpuściłam powietrze, które powoli
zabijało go od środka. Upadłam, a on podał mi rękę, myślał, że da sobie radę
sam, jednak ja wskoczyłam na niego i przyłożyłam do szyi moje zęby, a on
znieruchomiał. Wbiłam mu zęby wpuszczając powietrze, którego zadaniem było
rozwalenie gardła, jak w poprzedniej walce z Ako. Basior leżał spokojnie, a ja rozwaliłam
mu gardło, widać było tylko biały kręgosłup. Wstałam i popatrzyłam lekceważąco
na zwłoki. Za mną stały jeszcze trzy przerażone wilki. Oczy mi błysnęły i
biegłam prosto na nich.
- Wiać! To Jigoku Shoujo! – Darł się jeden z nich.
Wszyscy natychmiast zaczęli biec ślepo przed siebie, przez
co wpadali na drzewa. Postanowiłam się nie cackać i jednemu stanęłam przed
nosem i podcięłam gardło powietrzem. Drugi skakał po drzewach, myślał, że jest
sprytny. Przecięłam drzewo w pół kiedy on na nie skoczył, przewaliło się na
niego, przez co doznał urazu głowy. Nie chciało mi się sprawdzać potem czy żyje
czy nie, więc roztrzaskałam mu głowę w dłoniach. Trzeci to był ten co krzyczał,
biegł slalomem. Wpadał na drzewa przez co zostawiał swój zapach. *Debil.*
Pomyślałam zbierając siły na falę powietrza z zatrutą substancją. Gdy tylko
byłam wystarczająco blisko machnęłam ręka, a opary trucizny rozeszły się na
jeden kilometr. Wszyscy byli martwi, gdy nagle obok mojego uda przeleciała
strzała, raniąc mnie przy tym. Na konarze drzewa stał wilk z pełnym skupieniem
wpatrując się w moje ruchy. Zakryłam udo z sakiewką broni, tak by tego nie
zauważył. Nagle zeskoczył chowając łuki i biegł na mnie ze strzałom w dłoni.
Zadarł mi ramię, a gdy spojrzałam na niego zaczął się trząść. Złapałam go za
gardło i uniosłam w górę.
- Ippen Shinde Miru? – Zapytałam rozszerzając oczy.
Wilk drapał mi ręce do krwi, ale nie odpuszczałam, patrzyłam
pytającym wzrokiem.
-Yamete! – Wykrzyczał nagle.
Spojrzał błagalnie na moją twarz.
- Nie chcesz tego zrobić. – Wydusił.
Gdy rozkojarzyłam się na chwilę on kopnął mnie w brzuch, po
czym walnął kamieniem w głowę, następnie pociął mi ramię i nogi. Gdy odrzucił
strzały ja nadal stałam, a widziałam tylko, że jemu się nogi trzęsą. Podniosłam
głowę i stanęłam prosto. Strzeliłam mu w twarz i rozcięłam go na pół. Gdy jego
przepołowione ciało opadło na ziemię dotknęłam czoła, było całe we krwi. Nie
mogłam stać w miejscu więc ruszyłam biegiem do domu. Sebastian siedział przy granicy.
- Miko! – Wrzasnął na mój widok i podbiegł w ludzkim
wcieleniu.
Odepchnęłam go na bok i poszłam w stronę jaskini. Po lewym
oku leciała mi krew, ale szłam dalej. Po jakimś czasie doszłam do jaskini gdzie
siedziała tylko Ako, jak zwykle. Podleciała do mnie z jakimiś ziołami.
- Znowu. – Wyciągnęła rękę z jakimś liściem ku mojemu czołu.
Chlasnęłam ją w rękę, a ta upuściła liść. Nadal byłam w tym
drugim wcieleniu.
- Zmień się, bo jesteś nie do wytrzymania. – Powiedziała podnosząc
zioło.
Kopnęłam ją w twarz i się nachyliłam.
- Radzę Ci ścisnąć usta jakąś szmata, bo sama się uciszyć
nie możesz. – Syknęłam.
Podeszłam do mojego kąta i wzięłam bandaż. Otarłam sobie nim
oko i rzuciłam zakrwawiony na podłogę, po czym wyszłam i poszłam w las.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz