Gdy się ocknęłam leżałam w wilczej postaci na ziemi związana
jakimiś linami. Zaczęłam się tarmosić ze wściekłości. Podeszła do mnie Ako.
- Spokój! – Wrzasnęła jak bym była jakimś nędznym więźniem.
Byłam wściekła i zaczęłam turlać się.
- Powiedziałam coś! Nie wydostaniesz się z tych więzów, gdyż
Illuminated je zaczarował. – Powiedziała z wrednym uśmieszkiem.
Prychnęłam i się uspokoiłam.
- Te mnich! Zaopiekuj się swoją panienką! – Krzyknęła z pogardą.
Mnich podszedł i zmierzył ją wzrokiem, po czym zadał silny
cios w brzuch, wadera skuliła się. Mnich osunął się po ścianie na ziemię i
spojrzał błagalnie. Leżałam wściekła. Nagle do jaskini wszedł mój brat w
ludzkiej postaci.
- Wszystko dobrze? – Zapytał z uśmiechem podchodząc do mnie.
Rozwiązał mnie, a ja rzuciłam się na niego przykładając mu
pazury do szyi.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Najpierw wchodzisz sobie do Mimi,
później ją zabijasz, nie zwracając uwagi na mnie! Na końcu mnie ogłuszasz! Jak
się budzę to nagle jestem w linach! Nie pomieszało Ci się coś! – Darłam się jak
opętana.
- Uspokój się. Musiałem coś zrobić, a liny zawiązałem byś
czasem nie uciekła. – Powiedział łagodnie.
Byłam wkurzona, a on chciał mnie mieć pod kluczem, stałam
szykując się na szybką ucieczkę.
- Mi…. – Zaczął mój brat gdy nagle z niego zeskoczyłam i
zaczęłam biec w las.
Brat żócił się na mnie razem z mnichem. Biegłam ile sił w
łapach, jednak oni zbliżali coraz bardziej. Nagle wpadłam na jakąś waderę z
watahy Wody. Wstałam nic nie mówiąc i pobiegłam dalej. Nagle mój brat wzniósł
się w powietrze. * Chcą mnie otoczyć? Nie doczekanie! * Mówiłam sobie w
myślach. Wskoczyłam na drzewo i skakałam jak opętana z jednego na drugie, przez
co zmyliłam mnicha. Biegłam i biegłam. Nagle Iluś wskoczył mi na grzbiet i się
przewróciłam. Popłynęła mi krew z ust. Wstałam jednak tak szybko jak upadłam i
biegłam dalej. Po jakimś czasie odwróciłam się by sprawdzić sytuację.
Zauważyłam brata biegnącego z mieczem na wierzchu i mnicha pędzącego u jego
boku. * Woda!* Pomyślałam nagle i zmieniłam kierunek w stronę naszego jeziora.
Po jakimś czasie byłam już nad nim i wskoczyłam do wody. Spadałam na dno,
wyczarowałam bańkę, w której się umieściłam i patrzyłam czy mój brat czasem na
to nie wpadnie. Moja bańka po chwili zniknęła, a ja zaczęłam się dusić.
Zauważyłam Illusia płynącego po mnie. Byłam na wpół przytomna kiedy mnie wyjął.
- Miko, nie mdlej! – Usłyszałam i poczułam jak woda
wydostaję się z płuc.
Gdy zrozumiałam co się dzieje wzięłam głęboki oddech i
usiadłam. Wokół mnie było pełno krwi, a z moich ust kapało jej coraz więcej.
- Ja nadal nie jestem wyleczona. – Powiedziałam kaszląc.
- Jak nie będziesz uciekać to Ci pomogę. – Powiedział Illuminated.
- Tak się cieszę. – Spojrzałam na niego szklistymi oczami i
zmieniłam się w człowieka. – Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Z czego? – Zapytał zdziwiony.
- Tym, że już nie jesteś taki jak wtedy. – Powiedziałam wstając.
- Miko, przestań w końcu myśleć o innych, zacznij myśleć o
sobie. – Powiedział ze zmarszczonymi brwiami.
- Po co? Nikomu nigdy nie byłam potrzebna jako osoba, raczej
jako rzecz, więc nie umiem myśleć o sobie. – Powiedziałam chwiejąc się.
- Jesteś taka głupia. – Powiedział śmiejąc się.
Nagle poczułam ostry ból w klatce piersiowej i się skuliłam.
Po chwili wydarłam się z bólu.
- Co się dzieje?! – Wrzasnął przerażony Illuminated.
Odepchnęłam go mocne i wielka siła zaczęła wypalać mnie od
środka.
~Masz wracać!~ Usłyszałam wrzask Alfy z krainy Lazur.
~Odejdź!~ Wrzasnęłam w odpowiedzi.
~Jeśli nie będzie Cię do jutra to będziesz cierpieć.~
Powiedział oschle.
Wstałam z pustym wzrokiem, ból ustał.
- Wracam. – Powiedziałam bez uczuć.
- Gdzie? – Zdziwili się mnich i mój braciszek.
- Wracam! – Wrzasnęłam tym razem podnosząc głowę i uciekłam.
Biegłam rycząc jak opętana, wiedziałam, że jak nie wrócę, to
oni tu przyjdą i skatują wszystkie Alfy. Biegłam kalecząc sobie ciało. Nagle
stanęłam zdyszana, z moich ust leciała mała chmurka za każdym wydechem. *
Wybaczcie.* Pomyślałam i skierowałam się w stronę mojej krainy. Szłam powolnie.
Po czasie zorientowałam się, ze jest popołudnie, a ja na dal jestem w Immortal
Volves. Ruszyłam jak bym zobaczyła wielkie zwierzę do jedzenia. Biegłam z
wielką prędkością. Po paru sekundach przekroczyłam granice IV. Gdy biegłam
zaczął padać śnieg, co nie było mi na rękę. Nagle jakaś gałąź rozcięłam mi
policzek. Biegłam dalej z kamienną twarzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz