- Oni, chcieli… Raczej Kaito chciał bym walczyła w razie co
za niego. – Powiedziałam.
- Nie dojdzie do tego. – Pocieszyła mnie Rapix.
Nagle poczułam ból, skuliłam się.
~ Kochanie, ja naprawdę nie chciałem. Teraz czeka cię kara,
przyjdź na drugi brzeg jeziora, załatwimy to bez widzów.~ Usłyszałam nagle.
Rozepchałam wilki i pobiegłam we wskazane miejsce. Czułam,
że oni za mną pobiegli, ale nic na to nie mogłam poradzić. Gdy dobiegłam Kaito
stał z rozchylonymi rękami, jego ręka była już zdrowa. Pobiegłam w jego
ramiona.
- Tym razem będzie naprawdę boleć. - Wyszeptał mi do ucha.
Kiwnęłam głową, a on nachylił się i wsadził mi język w usta.
Miał niezwykłą moc, podczas pocałunku potrafił wpuścić powietrza, które wyrządzało
uszkodzenia, aż do jelit. Poczułam jakby sztylet rozcinał mi język, nogi same
mi się ugięły, ale basior nie rezygnował, chwycił mnie mocniej, tak bym mogła
stać. Z moich ust pociekła krew, miałam zamknięte oczy, tak samo jak Kaito.
Robił mi to trzeci raz w życiu, tym razem było gorzej, bo zazwyczaj haratał mi
jamę ustną, a teraz przeszedł do przełyku. Z drzewa zeskoczył Illuminated, w
tym samym czasie z oczu popłynęły mi łzy. Ppoiyo zablokował brata tak by
patrzył na to przedstawienie. Nagle przestał i usiadł trzymając mnie w
ramionach, traciłam przytomność.
- Illuminated, twoja siostra to dla mnie
skarb, była pierwszą waderą, której pozwoliłem przeżyć mój pocałunek. Jak się
czujesz gdy nie możesz jej chronić? Gdy ona cierpi na twoich oczach? Gdy całuje
ją ktoś taki jak ja? - Pytał patrząc na mnie z troską.
- Ty! – Wrzasnął Illuminated.
- Ja, ja tylko ją
ukarałem. - Powiedział kładąc mnie na ziemi.
Odgarnął mi włosy z twarzy i wstał. Spojrzał na mojego
brata.
- Nie masz prawa być taki bezużyteczny. Twoja złość Cię
zaślepiła, a teraz patrz jak ona cierpi, bo tego chciałeś przychodząc tu.-
Powiedział basior i odszedł razem z drugim.
Podbiegła do mnie Nemezis i Rapix.
- Czemu? - Zapytała
błagalnie Nem.
-Bo on was zostawi. –
Wyszeptałam.
- Robił Ci to wcześniej? – Zapytała Rapix.
- Tak, jak sam
powiedział. – Wyszeptałam.
W tym Momocie zemdlałam. Nie wiedziałam co się dzieje, gdzie
jestem i kto jest przy mnie. Znalazłam się w dziwnym miejscu, było ciemno, był
to chyba jakiś dziwny las, ze ścieżką. Naprzeciwko mnie pojawiło się kilka osób.
Wszyscy stali i patrzyli na mnie.
- Miko, pomożemy Ci, jak tylko będziemy mogli. Pogadamy z
kim trzeba. Powiedział dziewczyna
stojąca między dwoma chłopakami.
Pokiwałam głowa na znak zgody, po czym wszyscy zniknęli, a
ja znalazłam się w nicości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz