niedziela, 28 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


Doszliśmy do jaskini, a Ako mnie szybko uleczyła, oczywiście Tamaki trzymał mnie bo miotałam się we wszystkie strony wrzeszcząc, że nie potrzebuję pomocy. Potem usiadłam sobie i gadałam z moim opiekunem. Nagle wbiegła Nemezis.
-Witajcie. -Powiedziała zmieniając się w człowieka.
- To cześć. -Odpowiedzieliśmy chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -Zapytałam.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytała uśmiechając się.
- Jasne, można by coś wymyślić. Może się pościgamy? - Zaproponowałam.
- Jasne! - Krzyknęła radośnie wadera.
- Dobra, no to od naszej jaskini obiegniemy całe IV, a koniec będzie również tu.  - Powiedziałam.
- Dobra, a ile okrążeń? - Zapytała podekscytowana.
- Dwa? - Zaproponowałam.
- Lepiej cztery. - Odparła.
- Dobra, to choć, Ako powiesz start. - Rozkazałam.
Wyszłyśmy na powietrze. Zmieniłam się z moją rywalką w wilki, a gdy Ako krzyknęła, że mamy biec, ruszyłyśmy idealnie równo. Biegłyśmy jak by nas coś ścigało, no ale mniejsza z tym. Gdy tylko skojarzyłam, że mogę biegać po drzewach od razu skoczyłam na pierwsze lepsze i skakałam z jednego na drugie, wadera Mroku zrobiła dokładnie to samo, tylko ona wchodziła wyżej na drzewo, co było świetnym pomysłem, bo mniej wykorzystywała energii. Ja jednak pozostałam parę gałęzi niżej, bo łatwiej było mi obserwować jej postępy. Biegłam jak szalona, nie spuszczając Nem z oczu, ale ona i tak była szybsza. *O nie, teraz to ją wyprzedzę!* Powiedziałam z przelotnym uśmiechem i zaczęłam odbijać się od konarów drzew, przez co wyprzedziłam ją. Nemezis gdy tylko spostrzegła gdzie ja jestem zaczęła zwiększać prędkość, a ja coraz mocniej i dalej się odbijałam. W końcu biegłyśmy (ja skakałam) łeb w łeb. Zrobiłyśmy pierwsze okrążenie i najlepsze było to, że przebiegłyśmy równo przez linię gdzie zaczynałyśmy równie równo wyścig. Zeskoczyłyśmy z drzew i znowu biegłyśmy po mokrym terenie. Ja byłam po kilku metrach cała obklejona w błocie, podobnie jak moja przyjaciółka. Błoto spowalniało nas obydwie, ale dawałyśmy z siebie sto procent i przez to wyprzedzałyśmy się wzajemnie. Drugie okrążenie zaliczone, tym razem pierwsza była Nem. Wręcz skakała z radości po przekroczeniu linii.  Kiedy ona była w euforii, ja ją wyprzedziłam, a gdy się zorientowała rzuciła się jak by wielgachnego jelenia zobaczyła. Biegłyśmy nie raz przewracając się, robiłyśmy fikołki i inne cuda. Trzecie okrążenie skończone, tym razem ja byłam pierwsza przez co rywalka zdziczała do reszty i zasuwała tak łapami, że nie wiadomo było kiedy postawiła łapę na ziemi, ja poszłam w ślad za nią. Biegłyśmy jak jakieś szalone, a w dodatku kilka wilków nas widziało. Gdy docierałyśmy do mety stało tak kilka wilków krzycząc albo moje imię albo Nemezis. Kidy to zobaczyłyśmy równo spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem i ruszyłyśmy jeszcze szybciej. Kibice darli się w niebogłosy.  Przekroczyłyśmy linię razem, równo i zmieniłyśmy się w ludzi, po czym padłyśmy ze śmiechem w błoto. Wszyscy wiwatowali, a my pogratulowałyśmy sobie wspaniałego wyścigu. Siedziałyśmy w błocie na kolanach z niewidocznymi wypiekami na twarzach, błoto posklejało nam włosy. Wilki również nam gratulowały. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz