Doszliśmy do jaskini, a Ako mnie szybko uleczyła, oczywiście
Tamaki trzymał mnie bo miotałam się we wszystkie strony wrzeszcząc, że nie
potrzebuję pomocy. Potem usiadłam sobie i gadałam z moim opiekunem. Nagle
wbiegła Nemezis.
-Witajcie. -Powiedziała zmieniając się w człowieka.
- To cześć. -Odpowiedzieliśmy chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -Zapytałam.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytała uśmiechając się.
- To cześć. -Odpowiedzieliśmy chórem.
-Ja już Was zostawię. -Powiedział mnich i zniknął.
-Co Cię tu sprowadza Nemezis? -Zapytałam.
-Strasznie się nudzę, może porobimy coś razem? -Zapytała uśmiechając się.
- Jasne, można by coś wymyślić. Może się pościgamy? -
Zaproponowałam.
- Jasne! - Krzyknęła radośnie wadera.
- Dobra, no to od naszej jaskini obiegniemy całe IV, a
koniec będzie również tu. -
Powiedziałam.
- Dobra, a ile okrążeń? - Zapytała podekscytowana.
- Dwa? - Zaproponowałam.
- Lepiej cztery. - Odparła.
- Dobra, to choć, Ako powiesz start. - Rozkazałam.
Wyszłyśmy na powietrze. Zmieniłam się z moją rywalką w
wilki, a gdy Ako krzyknęła, że mamy biec, ruszyłyśmy idealnie równo. Biegłyśmy
jak by nas coś ścigało, no ale mniejsza z tym. Gdy tylko skojarzyłam, że mogę
biegać po drzewach od razu skoczyłam na pierwsze lepsze i skakałam z jednego na
drugie, wadera Mroku zrobiła dokładnie to samo, tylko ona wchodziła wyżej na
drzewo, co było świetnym pomysłem, bo mniej wykorzystywała energii. Ja jednak
pozostałam parę gałęzi niżej, bo łatwiej było mi obserwować jej postępy.
Biegłam jak szalona, nie spuszczając Nem z oczu, ale ona i tak była szybsza. *O
nie, teraz to ją wyprzedzę!* Powiedziałam z przelotnym uśmiechem i zaczęłam
odbijać się od konarów drzew, przez co wyprzedziłam ją. Nemezis gdy tylko
spostrzegła gdzie ja jestem zaczęła zwiększać prędkość, a ja coraz mocniej i
dalej się odbijałam. W końcu biegłyśmy (ja skakałam) łeb w łeb. Zrobiłyśmy
pierwsze okrążenie i najlepsze było to, że przebiegłyśmy równo przez linię
gdzie zaczynałyśmy równie równo wyścig. Zeskoczyłyśmy z drzew i znowu biegłyśmy
po mokrym terenie. Ja byłam po kilku metrach cała obklejona w błocie, podobnie
jak moja przyjaciółka. Błoto spowalniało nas obydwie, ale dawałyśmy z siebie
sto procent i przez to wyprzedzałyśmy się wzajemnie. Drugie okrążenie
zaliczone, tym razem pierwsza była Nem. Wręcz skakała z radości po
przekroczeniu linii. Kiedy ona była w
euforii, ja ją wyprzedziłam, a gdy się zorientowała rzuciła się jak by
wielgachnego jelenia zobaczyła. Biegłyśmy nie raz przewracając się, robiłyśmy
fikołki i inne cuda. Trzecie okrążenie skończone, tym razem ja byłam pierwsza
przez co rywalka zdziczała do reszty i zasuwała tak łapami, że nie wiadomo było
kiedy postawiła łapę na ziemi, ja poszłam w ślad za nią. Biegłyśmy jak jakieś
szalone, a w dodatku kilka wilków nas widziało. Gdy docierałyśmy do mety stało
tak kilka wilków krzycząc albo moje imię albo Nemezis. Kidy to zobaczyłyśmy
równo spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem i ruszyłyśmy jeszcze szybciej. Kibice
darli się w niebogłosy. Przekroczyłyśmy
linię razem, równo i zmieniłyśmy się w ludzi, po czym padłyśmy ze śmiechem w
błoto. Wszyscy wiwatowali, a my pogratulowałyśmy sobie wspaniałego wyścigu. Siedziałyśmy
w błocie na kolanach z niewidocznymi wypiekami na twarzach, błoto posklejało
nam włosy. Wilki również nam gratulowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz