wtorek, 2 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) od Nemezis

Lot na Hypnosie był bardzo udany. Można byłoby powiedzieć że tak samo jak ja bym się zmieniła w wilka i latała na swym skrzydłach, lecz nie. To było coś innego. Coś wspanialszego.
Obniżyliśmy znacznie lot, i wylądowaliśmy na polanie.
Zeszłam z konia i poklepałam po szyi. Zaczęliśmy iść między drzewami kiedy Hypnos zarzucił głowa i błysnął oczami, nie chciał iść dalej.
-Co się dzieje? -Zapytałam niespokojnie. Czułam coś dziwnego.
~On tam jest...~
-Kto? -Zapytałam ponownie. Pegaz nie zdążył odpowiedzieć bo usłyszałam przeraźliwe rżenie. Poszłam do najbliższych krzaków i wychyliłam głowę aby zobaczyć co znajduje się na małe polance otoczonej drzewami. Miejsce wyglądało na takie... magiczne. Stał na środku... jednorożec, skąpany mroczną powłoką.
            
~Uważaj... Są to konie bardzo niebezpieczne. Nie lubią żadnych żywych istot nawet pegazów. Istoty te są stworzone z samej mrocznej energii, mają bardzo wredną naturę, nie pozwolą nawet do siebie podejść...~
-Wiesz coś jeszcze o nich? -Zapytałam szeptem.
~ Nie, bo  z żadnym nie rozmawiałem. Kiedyś taki jednorożec, jak byłem źrebakiem, prawie ugryzł mnie, kiedy chciałem się zapoznać.~
-Mam wyzwanie
Zaczęłam wychodzić z zarośli. Hypnos zarżał za mną i krzyknął w myślach.
~Nemezis, nie! On Cię zabiję! ~
-Oj tam Oj tam. -Powiedziałam pod nosem. Podeszłam powoli do magicznego zwierzęcia a ten stanął na tylnych nogach, zamachnął się przednimi nogami że kilka centymetrów od mojej twarzy znalazły się przednie kopyta.
Hypnos który przypatrywał się temu wszystkiemu, zadrżał głośno i chciał mi pomóc kiedy szybko wysłałam mu mentalną wiadomość.
~Stój na swym miejscu~ Ten prychnął ale się posłuchał.
Zaczęłam mówić ciche, kojące słowa, aby się uspokoił.
-Nie bój się, nic Ci nie zrobię. -Mówiłam.
~Wiem o tym~ Usłyszałam w mojej głowie melodyjny, władczy, żeński głos. ~Przecież nikt mnie nie skrzywdzi~
-Właśnie, Nikt Cie nie skrzywdzi, to po co ta agresja? -Zapytałam, kiedy klacz, rozpoznając po głosie, strzeliła barana, i kłusowała trochę ode mnie.
~A co byś zrobiła, gdyby intruz z pegazem przyszli nagle na mą polanę?~Zapytała chłodnym głosem.
-Teoretycznie mówiąc ten cały teren jest mój- Powiedziałam, powoli podchodząc do konia.
~Jak to twój? Zawsze  tutaj byłam i jestem ~
-Ja także, ale nie martw się. Nic Ci nie zrobię, chciałam Ci zaproponować abyś dołączyła do mojej watahy, abyśmy wszyscy żyli w zgodzie. -Powiedziałam. Sama się zdziwiłam co mówię, ale same słowa wyszły mi z ust.
~Ciekawa propozycja. Od wieków nikt ze mną nie rozmawiał bo najczęściej się mnie bali... No cóż to.. Zgadzam się~ Powiedziała dość obojętnym głosem, ale czuć w tym nutkę radości. Podeszłam do klaczy, na wyciągnięcie ręki.
-To jak Ci na imię? -Koń spojrzał się na mnie swymi czarnymi ślepiami
~Destiny w tłumaczeniu Przeznaczenie ~
-Dobrze, chodź Destiny poznasz Hypnosa.
~ Znam go dobrze, to ja go prawie ugryzłam. ~-Klacz prychnęła.
Wraz z jednorożcem podeszliśmy do pegaza.
-Musimy wracać. -Powiedziałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz