Bitwa rozpoczęta. Zwiadowcy wyruszyli, a ja czekam w zamku aż kogoś
porwą. Nie czekaliśmy dłużej niż godzinę zanim powrócili ze złymi
wiadomościami. Ponoć znaleźli karteczkę, której treści wynikało , że
pozostałe drużyny zmówiły się przeciwko nam. Tyle mi wystarczyło, żeby
ruszyć swój tyłek z miejsca (bardzo ciepłego miejsca) i sprowadzić
posiłki. Eh.. może uda mi się kogoś zachęcić do wzięcia udziału w
zabawie, żeby obrywał śnieżkami za mnie... Wtedy wpadła na mnie
śnieżnobiała wilczyca. Otrząsnęłam się z szoku i warknęłam szczerząc
moje trzy piękne kły. Kiedyś była cała czwórka, ale złamałam sobie
jednego na aniele.
- Kim jesteś?!
- Spoko, to ja Margo. Pewnie trochę mnie nie poznajesz, ale to ja. Wiesz może coś o tej bitwie?
Spojrzałam na nią zszokowana. Margo? No niby gadała tak jak ona, ale jakaś taka za biała była na Margo...
- Szukałam kogoś, kto dołączyłby do naszej drużyny. Super że tak nagle
się zjawiłaś, można powiedzieć, że z nieba mi spadasz, tylko szkoda, że
na mnie i w jakimś nowym wcieleniu. Zaczekaj tu, zapytam czy możesz
dołączyć. - powiedziałam i pobiegłam do fortecy.
Już od progu zauważyłam Nemezis dyskutującą z Rapix. Pewnie ustalały
plan działania. Wpadłam na wadery i zapytałam, czy Margo może dołączyć.
Zgodziły się i wyjaśniły mi plan. Może jak szybko pobiegnę po Margo, to
nic mnie nie ominie...
- Mamy problem. - powiedziałam, gdy tylko zobaczyłam wilczycę.
- Jaki?
Margo była widocznie zaniepokojona.
- Właśnie cię przyjęli i teraz będę musiała całymi godzinami słuchać twojego paplania.
Wadera zaśmiała się i pacnęła mnie łapą w pysk.
-Weź mnie nie strasz! - krzyknęła, a ja dawnym zwyczajem przygwoździłam ją do ziemi.
- Ej! To, że cię nawet lubię, nie znaczy, że możesz sobie pozwalać -
powiedziałam stanowczo, a potem się roześmiałyśmy. Zachowywałyśmy się
jakbyśmy znały się od wieków. Kto wie, tyle wilków spotkałam w swoim
życiu, a ona tak często zmieniała swój wygląd, że bardzo możliwe, że się
znamy.
- Chodź, bo spóźnimy się na najlepsze.
No i niestety się spóźniłyśmy. Kiedy przyszłyśmy było już po wszystkim.
Po minie Nemezis uznałam, ze atak był udany. Wtedy przez oczami
przeleciała mi biała plama, która następnie wylądowała na twarzy
Nemezis. Widok był zabawny, ale nie mogłam się teraz tym zajmować.
Odwróciłam się w stronę z której nadleciała i zobaczyłam tam pierwszą
drużynę. Następna śnieżka poleciała w moją stronę. Niestety nie zdołałam
jej uniknąć.
- Który to?! - wstrząsnęłam, a Margo skinęła głową na Seneko.
Za chwilę w jego stronę poszybowała moja śnieżka. Trawiłam go w brzuch i
dobrze niech ma za swoje. Przeciwnicy wycofali się uciekając w
podziemia. Nasze alfy podzieliły nas na grupy i ruszyliśmy w pościg.
Nalepiliśmy śnieżek i zeszliśmy do podziemi. Razem z Nemezis mieliśmy
zapędzić ich w pułapkę przygotowaną przez Rapix. Udało się. Posypały się
pociski, nie mieli szans. Ostatecznie Nemezis wykończyła siostrę
osobiście dając jej w twarz. Ta scena była przezabawna. Widać było
rozbawiła także Margo.
- Widziałaś tą jej minę?- zapytałam dławiąc się śmiechem.
- No! To było komiczne!- powiedziała i zaczęła odgrywać Atenę. Próbując
powstrzymać śmiech dołączyłam do scenki jako Nemezis. Rozbawiliśmy tym
całą grupę także i alfy. W dobrym nastroju wróciliśmy do jednej z
bocznych twierdz.
Zaplanowaliśmy kolejny atak, tym razem na trzecią drużynę. Okryto nas
niewidzialnością i ruszyliśmy na wroga. Ja trzymałam się raczej z tyłu,
tak na wszelki wypadek... Nie chciałam znowu oberwać, a poza tym jestem
przecież ratownikiem. Przeciwnik nieźle dostał, ale my także ponieśliśmy
drobne straty. Wróciliśmy do bezpiecznej twierdzy i rozpaliliśmy
ognisko. Wiele wilków zasnęło wyczerpanych dzisiejszymi wrażeniami.
Jednak ja usiadłam i długo wpatrywałam się w księżyc. W pewnej chwili
zjawił się Arastus zupełnie jakby czytał mi w myślach. Bez słowa położył
się koło mnie kładąc mi głowę na kolanach. Dalej patrząc się na księżyc
głaskałam szyję mojego towarzysza. Fajnie jest mieć przyjaciela. W
końcu zmęczenie wzięło górę. Położyłam się obok konia, a ten przykrył
mnie skrzydłami. Było mi tak przyjemnie ciepło, miękko i puchato.
Wreszcie niespostrzeżenie wpadłam w objęcia Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz