środa, 3 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) od Ako

Przez ostanie dni kłóciłam się z Miko, nie wiem czemu się tak uparła by mi dogryzać, w dodatku przegięła kiedy zaczęła mnie podjuszać i mną rzuciła, nie jestem popychadłem. Nagle do jaskini, jakby nigdy nic weszła ta wadera.
- Słuchaj Miko. -  Zaczęłam.
- Mam to gdzieś. – Powiedziała i usiadła w kącie.
- Nie rozumiem czemu taka jesteś, czemu mi to robisz, czemu jesteś taka podła ?! – Wydarłam się z łzami w oczach.
- Odwal się, nie mam ochoty na rozmowy i dyskusje z tobą. – Powiedziała oschle, nawet na mnie nie spojrzała.
- Jak możesz!?- Wrzasnęłam i się na nią rzuciłam.
Jednak ona tylko się przesunęła, a ja rąbnęłam w ścianę.
- Możesz się odwalić?! Nie chce mi się znowu udowadniać Ci jaka jesteś słaba! – Krzyknęła.
- Nie jestem słaba! – Z moich oczu zaczęły spływać łzy.
- Och, doprawdy? No to choć na solo, ale przed jaskinię, aha nie będę Cię oszczędzać. – Powiedziała z wrednym uśmieszkiem.
- To choć! – Otarłam łzy.
Wyszłyśmy przed jaskinię i ustawiłyśmy się bojowo. Miko rzuciłam się na mnie i wgryzła w moją łapę, zaś ja ugryzłam ją w szyję i zaczęłam ją szarpać. Nagle poczułam w swojej ranie jakby mi powietrze do żył wlatywało. Wyrwałam się Miko z ledwością, to było straszne, władowała mi do żyły powietrze, mogłam zginąć na miejscu gdybym się nie wyrwała.
- Chcesz mnie zabić?! – Wrzasnęłam z przerażeniem.
- Gdybym chciała to byś już leżała tu martwa. – Uśmiechnęła się strasznie.
Skoro tak chce się bawić to dobrze. Nagle zniknęłam, a wadera nawet z miejsca się nie ruszyła. Gdy chciałam ją zaatakować wbiła mi kły w szyję, a ja stałam się widoczna. Po szyi zaczęła lecieć mi krew. Zaczęłam się tarmosić, po pięciu minutach uwolniłam się.
- Jak? – Zapytałam zduszonym głosem.
- Gamoniu krwawisz z łapy, wyczuła bym Cię na kilometr, no i widać krew, bo kapie. – Powiedziała z ignorancją.
Po tych słowach przypuściłam kolejny atak, znowu wbiłam kły w szyję Miko, tym razem do krwi. Zaś ona przebiła mi łapą brzuch, cała zawartość mi wyleciała, puściłam wroga i zaczęłam upadać.
- Naprawdę myślałaś, że wygrasz z Jigoku Shujo? Głupia jesteś.
Przed nami stanęła jakaś wadera. Szybko do nas podbiegła.
- Co tu się stało? – Zapytała zduszonym głosem.
- A ty kto? – Zapytała Miko.
- A ja jestem medykiem z watahy Światła Cassie. Odpowiesz na moje pytanie? – Powiedziała szybko i zaczęła zbierać moje wnętrzności.
- Lekki spór, to nic takiego, ona już więcej do mnie nie podejdzie. – Powiedziała Miko.
- Lekki? Ona ledwo jest przytomna! Jest tu jeszcze jakiś medyk? – Zapytała wadera.
- Właśnie pomagasz medykowi, a w watasze Ziemi jest medyk. – Powiedziała szybko biała wilczyca.
- To sprowadź ją bo ja sobie sama nie poradzę. – Rozkazała.
Miko skwasiła się trochę, ale pobiegła.
- Wytłumaczysz mi czemu z nią rywalizowałaś? – Zapytała nagle Cassie.
- Bo ona ma się za lepszą, a ja nie pozwolę jej myśleć w ten sposób. – Powiedziałam szybko oddychając.
- To nie lepiej pogadać o tym z Alfą? – Zapytała lecząc mi łapę.
- Sama wolę załatwiać swoje sprawy. – Powiedziałam z naciskiem na swoje.
-To głupie. – Powiedziała.
Zza krzaków pojawiła się Miko z jakąś waderą.
- Medyk? – Spytała się Cassie.
- Mei, a co tu się stało? – Patrzyła z przerażeniem.
- Nie ważne musisz mi pomóc, bo krwawi z szyi, a ja nie mam wystarczając czasu by ją całkowicie sama ratować.
Mei bez niczego zaczęła „łatać” mój brzuch, Cassie ratowała moją szyję i łapę, a Miko gdzieś zniknęła. Po jakichś dwóch godzinach byłam już praktycznie zdrowa, ale wadery uznały, ze powinnam jeszcze poleżeć, i że będą czuwać nade mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz