Wiedziałam, że basior za mną nie idzie, więc zatrzymałam się przy drzewie, wzdychając. Nie mogę teraz wrócić.
~Hej Miko, jestem Atena. Chciałam zapytać o to czy chciała byś..~ Mówiła mi w myślach.
~Tasukete!~ Wydarłam się jak by mi ktoś na ogon usiadł. Obok mnie pojawiła się Mayu.
~ Co? ~
~Czy mogła byś mnie sprowadzić do siebie?~
~ Coś się stało?~
~Medyk mi potrzebny.~
Zamknęłam oczy z bólu i nagle znalazłam się w jaskini.
- Krwawisz z szyi. – Podbiegł do mnie przerażona wilczyca.
- To nic, tyle, że tracę przytomność. – Powiedziałam, a nogi mi się same uginały.
Atena zaczęła mnie leczyć.
- Gotowe. – Powiedziała z uśmiechem, ona chyba nie wiedziała o Ako.
- Pytałaś o coś? – Zapytałam grzecznie.
- Aha, no tak chciałam zapytać czy chcesz może Pegaza? – Zapytała czekając na reakcję.
- Eto… Dobra. – Uśmiechnęłam się.
- No to choć tu masz Pegazy, wybierz sobie jednego.- Wskazała na boxy, były podpisane, przeszłam się kawałek.
- Chcę Fujumi. – Powiedziałam patrząc z miłością, mój kot czekał w przejściu, jednak nie był zazdrosny.
~ Yhmm, miło poznać. Możemy się zaprzyjaźnić.~ Usłyszałam Fujumi.
~ Rozumiem.~ Powiedziałam.
- To co, pierwsza przejażdżka w życiu, bo jak tak…. – Powiedziała chichocząc Atena.
- Nie martw się u nas w Lazur żyje jakiś Pegaz, czasem na nim, jeździłam, ale rzadko, bo był stary.
- Aham, twoje rzeczy. – Podała mi wszystko co niezbędne.
Zasiodłałam ją i wskoczyłam, natychmiast, trochę omsknęła mi się, noga, więc krocze lekko bolało.
Przeleciałyśmy się, było wspaniale, moje myśli odsunęły się od kłopotów. Przy odlocie, pożegnałam Atenę. Po locie, odpoczęłyśmy w lesie. Nagle usłyszałam szelest, jednak znałam tego wilka.
- Mikooooo! Co to miało być?! Znowu zaczynasz, bez niczego ją atakujesz, wiesz, że mogła umrzeć?! – Darł się. Mayu i Fujumi wtuliły się we mnie.
- Jak to, ja bez niczego zaczęłam, jaka żmija, co ona Ci naopowiadała, to kłamstwa! – Wydarłam się, jak ta wilczyca mogła go tak okłamać.
- Słuchaj mam dosyć twoich wybryków! Na tydzień wynosisz się Immortal Volves! Po tygodniu możesz wrócić! – Wściekle wykrzyczał Illuminated.
- Proszę zaopiekuj się moim Pegazem i Mayu, do póki nie wrócę. – Powiedziałam poważnie z głową schyloną.
Wziął zwierzęta, a ja wolno ruszyłam do innej krainy. Jak tylko brat mnie nie widział pobiegłam jak szalona, w ciele wilka za granicę. Cała zdyszana dotarłam do jakiegoś jeziora. Zmieniłam się w człowieka i spojrzałam w odbicie. Miałam zaczerwienione włosy, moje oczy płonęły pomarańczowym kolorem. Od razu zaczęłam się uspokajać.
~ Teeenn, małyy, niech ja go dorwę ! ~ Usłyszałam wrzask Sebastiana. Jednak nie udostępniłam mu ciała i zerwałam kontakt. *To było straszne, mój brat mi nie wierzy, wygania mnie, prawie się mnie wyparł, to przez Ako, nienawidzę jej. Nic nie poradzę jednak na tę sytuację.* Pomyślałam, jednak nie ruszyłam się z miejsca, patrzyłam z grobową miną w taflę wody. *nienawidzę.* Powtórzyłam, znowu zaczęłam kryć uczucia za gniewem, to jest okropne. *Znowu jestem sama.* Rozejrzałam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz